BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Franek,Franeczek,Franuś

Autor:
Wstęp

O mnie: żoną, w sumie już matką,po prostu kobietą do której życie uśmiechnęło się kilka lat temu co sprawiło że wszystko nabrało innego wymiaru

Moja ciąża: Wyczekiwana do pewnego momentu, później ze względu na różne kwestie była ogromnym zaskoczeniem, udało się wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewaliśmy

Chciałabym być mamą: Chciałabym? nieeee...JA BĘDĘ super mamą! taką, na którą mój syn będzie mógł liczyć zawsze i wszędzie, kochającą i mającą za priorytet swoje dziecko-a nie jako dodatek do życia, które można odstawić kiedy się znudzi. Jednym słowem nigdy nie powielę błędów swojej bądź co bądź mamy, nigdy nie zostawię swojego dziecka, nigdy nie uznam że dziecko da radę samo żyć w wieku kilku lat. Ba! moje dziecko będzie do końca życia dzieckiem, zawsze będę otaczała go opieką, zrozumieniem i dobrym słowem. Bo to w końcu mój Franek!najlepsze( w raz z moim męzem-co by go nie pominąć przecież w tej całej historii :) ) co mi się w życiu zdarzyło.

Moje emocje: przede wszystkim SZCZĘŚCIE, które trwa od 12 października, czyli wtedy kiedy ujrzałam pierwszy raz 2 kreski na teście.

22 kwietnia 2014, 13:48

Z pełną premedytacją i całym skrupulatnym planem, nie chciałam prowadzić pamiętnika od początku ciąży.
Dlaczego? dlatego, że chciałam aby emocje były mniej więcej na wyrównanym poziomie tzn chce kiedyś do niego wrócić i nie czytać swoich głupot ;-)

I trymestr = żadnych dolegliwości ciążowych, za to pełna faza urojenia że coś się dzieje złego z dzieckiem, wizyty u ginekologa miliard razy tygodniowo, tryliard usg, żeby chwile po wizycie stwierdzić że znów się boje. Ot co, cały I trymestr upłynął w paranoi.Mąż też był poniekąd poszkodowany, miał się ze mną tyle co nie miara :P od śmiechu w płacz i w drugą stronę, kilka razy dziennie.
II trymestr = pt : ''jem, śpię, pracuje, jem, śpię , pracuje'' i tak w kółko. Pracowałam do 7 miesiąca ciąży, co uważam za dobre rozwiązanie. Żeby nie to że często i gęsto podróżowałam samochodem(i przy okazji przysypiałam jadąc i prowadząc) i przemierzałam całą Polskę wzdłuż i wszerz w celu przeprowadzania kontroli to pracowałabym do dziś. No chyba że ginek podtrzymałby swoje groźby i wysłał mnie z przymusu na zwolnienie wtedy, kiedy faktycznie po nie przyszłam.
Na początku II trymestru zrobiło się groźnie ze względu na nisko schodzące łożysko, uhh co ja się wtedy nerwów najadłam jak rano zobaczyłam krew w ilościach OGROMNYCH. Wtedy żadne czerwone światła nie były mi straszne,żadne wymuszenia pierwszeństwa, po prostu nic. Ważne było tylko to, żeby dojechać na IP i wiedzieć że dziecko po prostu żyje. Od tamtej pory zwolniłam i postanowiłam pracować do 7 miesiąca. Pamiętam, że wtedy był okres przedświąteczny, mąż się narobił co nie miara, ja miałam nakaz leżenia plackiem, po powrocie do domu z pracy leżałam, leżałam,leżałam,przed pracą leżałam,lezałam,leżałam.Mąż dostał wtedy chwilowego załamania ;-) ale pomocą był dla mnie nieocenioną w żaden sposób.
III trymestr = w trakcie. W sumie to na zwolnieniu czas leci jakoś szybciej, na początku przeżywałam horror jak myślałam o tym ' co ja będę robić tyle czasu w domu', pytałam wszystkich co można robić, jak można spędzać czas, jak można się zająć. Wiem, to dziwne, ale ja będąc na zwolnieniu pierwszy raz w życiu po prostu nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Już teraz wiem, że zajęcia znajdowały się same. I tak jest do tej pory. Początek III trym bardzo energiczny, mnóstwo siły-mogłabym góry przenosić, teraz... 35 tydzień=znużenie, zmęczenie, co kilka dni załamania nerwowe i ogólnie klimat średni. Jeszcze 2 tyg temu jak słuchałam koleżanki która mówiła, że ''zobaczysz zobaczysz III trymestr to płacz naprzemienny z śmiechem'' - zarzekałam się, że czuje się doskonale, cóż- trochę się zmieniło.
Tak więc zwracam honor, czuję się jak ludzik Michelin, od kilku dni spuchnięta. tak o
2f14eb2680bb69d9m.jpg

Dni do terminu porodu : 41. Hell yeah!


Wiadomość wyedytowana przez autora 22 kwietnia 2014, 13:48

0 komentarzy (pokaż)
23 kwietnia 2014, 10:00

Franek waży teraz już jakieś 2,5 kg patrząc na jakość kopów jakie mi sprzedaje w ciągu dnia to ma chłopak moc :>
Chociaż, przyznam szczerze że spokojny jest raczej, albo leniwy bo nie ma miejsca i nie chce mu się często przewracać, tylko jak kopnie... to KOPNIE :) Najbardziej lubi żołądek,taki tam woreczek do kopania :)

We wtorek wizyta u ginka, ciekawe co tam słychać, dziś rano złapał mnie potężny skurcz, dobrze że pojedynczy bo znając mnie jakby się powtórzył to bym buty zgubiła w drodze na IP :P

24 stopnie, hmmm kiedyś bym się cieszyła, teraz? NIE! wyjde na dwór-gorąco, pójde gdziekolwiek-gorąco, duszno, minie 20 minut, ja już puchnę tak że obrączkę ściągam pod wodą. Nic mnie bardziej nie denerwuje jak opuchlizna. Mogę mieć zgagę, mdłości, boleści, ale jak widzę że puchnę to mnie coś trafia.

Dni to TP: 40 ;-)

1 komentarz (pokaż)
28 kwietnia 2014, 09:09

36 tydzień, 9 miesiąc, teoretyczne dni do porodu: 35 !!!

Po zajebiście ciężkim weekendzie, wchodzę z super humorem w nowy tydzień, chyba ta cyferka 9 tak na mnie zadziałała ;-)

A tak swoją drogą miałam pakować się do szpitala grubo po majówce...prać i prasować Frankowe skarby rownież po majówce, ale wczoraj tak mnie otrzeźwiła akcja z Dorjaną i naszą czerwcówką Topą że zmieniłam zdanie :D robię to już od dziś :D
Za tydzień, mam nadzieję że będę mogła się już pochwalić pokoikiem dla Frania, od weekendu majowego remont czas start-no cóż, lepiej późno niż wcale ;/ Ja z tych co wolą wcześniej, ale oczywiście wiele okoliczności musiało zepsuć moje plany ;-)

W piątek byłam u endokrynologa, to ostatnia wizyta przed porodem, lekarz życzył bezbolesnego rozwiązania. Lekarz PŁCI MĘSKIEJ, więc co on może wiedzieć... on chyba myśli że się da bezboleśnie :D Widzimy się dopiero 6 tyg po porodzie :) a jutro ginek i ciekawe co za nowości będą.. ;-)

+16 kg , łejjjjj... to zniknie po porodzie jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze,prawda? ;-)

4 komentarze (pokaż)
29 kwietnia 2014, 14:51

NIE CIERPIE WARSZAWY JAK ROBI SIE CIEPLO!!!! Mam wrazenie ze wszystkie smrody po zimie ewakuuja sie wlasnie wtedy kiedy ja kolo nich przechodze. Ludzie w tramwajach,autobusach i metrze oczywiscie juz od samego poczatku "lata"zapominaja o wodzie i mydle, jednym slowem bylam od rana do teraz na glebokim wdechu. Jak to dobrze ze tylko jeszcze kilka dni i bede miala samochod ;-)
Do rzeczy:
Zmeczona. Mega mega mega. Okazalo sie,że tryliardy krysztalow w moczu za bardzo nic nie znacza, tzn moga znaczyc kamienie na nerkach ale w chwili obecnej procz picia wody w dziennej ilosci beczkowozu mi nie zostalo. Moglabym sie polozyc do szpitala,ale diagnostyka i leczenie wygladaloby tak ze dostawalabym jakies kroplowy ktore do szczescia potrzebne mi nie sa,nie sa niezbedne i podlaczali by mnie do beczkowozu z woda,co by pic pic pic i jeszcze raz pic. Dziwne. Bo ja w ciagu dnia wypijam okolo 3-4 litrow wody. Mam pic jeszcze wiecej:> wychodza mi moje dawniejsze problemy z nerkami, a raczej z miedniczkami uhmmmmm wlasnie musza teraz, oczywiscie, bo malo tego ze sama ciaza meczy to zeby lepiej bylo trzeba dobic ;-) no i wgigantycznych ilosciach zatrzymuje mi sie woda w organizmie,stad tez nagly skok wagi ktory odnotowalismy. Wyniki nie wskazuja na zatrucie ciazowe,cisnienie w normie,podobno taka juz mam tendencje. Spoko, teraz do rozwiazania bede myslala zete 16 kg to tylko woda bo przeciez mam tendencje do zatrzymywania :D:D:D
Ginek nie przewiduje jakichs naglych zwrotow akcji i na 20 maja mam wizyte z ktg i tymi innymi bajerami, 19 maja zaś juz ostatnie pomiarowe usg przed porodem,zerknac jak tam Franecki urosl, czy bedzie klopsem czy tez nie ;-) posiew na paciorkowce pobrany no i tyle!
Bylam w pracy,zaniesc zwolniene,wielkie poruszeni! "Jakiii duzyyyy brzuch"!!!!! "Ale jak ci opadl juz ten brzuuuuchhhhh"- SERIO?DZIEKI ZA INFO,NIE MAM W DOMU LUSTRA,NIE WIDZE ZE JEST DUZY I NIE WIDZE ZE OPADL -_- Najbardziej irytuje mnie to,ze wszyscy wiedza zew ciazy brzuch jest duzyyyy ale mimo to serwuja takie komentarze. To tak samo jak bylam mala i wszyscy mowilo"aleeeee urooooslaaas,jaka pannnicaaaa"- tez dobre odkrycie.

A ten oto kanapowiec pospolity zwany Nula będzie ze mną do soboty, skubany przedłużacz, ma już 15 lat!
1aef30e27aac2e2dm.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 29 kwietnia 2014, 18:23

1 komentarz (pokaż)
4 maja 2014, 08:12

Czas leci jak szalony!
90 % suwaka za mną a przede mną (oby) :D 29 dni do TP.
A co się dzieje?
Szalony czas! ;-) wiedziałam że maj będzie mega zwariowany. Od dziś mam remont w domu i to taki... fest. Akurat, no co.. 9 miesiąc ciąży to taki fajny czas na remontowanie. Po co wcześniej, po co w 5 czy w 6? jak można w 9?:D to sprawka mojego tatusia, który myślał że jego córka jak słonica będzie chodziła kilkanaście/dziesiąt miesięcy w ciąży. No i dopiero się zebrał ze wszystkimi i przygnał do Warszawki z dalekich Mazur ;-) Całe szczęście że w ogóle się rozpoczyna, bo przed świętami miałam z nim taką spinę że myślałam że już Frankowego pokoju nie uświadczę. Dodatkowo jesteśmy w momencie wyboru samochodu, dziś albo jutro kupujemy, w końcu rodzina się powiększa a co!;-) Swoją drogą przedwczoraj zrobiłam taki maraton po salonach i komisach (wariatka na piechotę) , że wracając do domu błagałam męża żeby pożyczył od kogoś taczkę i mnie przewiózł :D masakra, jak doszłam do domu nie wiedziałam czy mam płakać czy mam się śmiać. Tak przez ten ''spacer'' ululałam Franka w brzuchu że dopiero dziś zaczął się normalnie ruszać ;-) niezła ze mnie kołyska w takim układzie.
Swoją drogą było to bardzo niemądre posunięcie ten maraton, brzuch miałam twardy co kilka minut, sama juz nie wiedziałam czy bardziej boli mnie brzuch a może plecy? a może to nogi? -_-
Mąż trochę panika, z resztą widzę po nim że się modli żebym wytrwała ten remont i nie urodziła w trakcie(pomijam fakt że remont przewidywany jest na 2 tyg) a ja teoretycznie 12 maja już mam ciążę donoszoną. Nie wydaje mi się, żebym miała ogólnie urodzić przed terminem, chociaż lekkie strachy i paniki już mam, ale może tak bardziej sobie wmawiam że jak byłam gotowa przez całe 8 miesięcy zostać mamą tak teraz w momencie kulminacyjnym najchętniej odwlekłabym ten moment jeszcze chwilę. Brzuch bardzo mi przeszkadza już teraz, wiadomo że chciałabym urodzić w bezpiecznym momencie i jak najszybciej-jeszcze w maju, ale nie chcę się nakręcać że tak będzie, bo wiadomo że może być również w drugą stronę-mogę urodzić po terminie. Nie cierpię czytać jak ktoś nakręca się tylko na tą optymistyczną wersję wydarzeń, czyli '' na pewno urodzę przed terminem''-skąd ta pewność? a może urodzisz po terminie? i co? Dzieciak wyjdzie wtedy kiedy będzie mu pasowało, nie mniej jednak jak Franek uraczy mnie ''przeterminowaniem'' to niech mi wywołują, nie będę się męczyła dlużej niż to konieczne. Może to i bardziej boli, ale bardziej już teraz boli mnie fakt jak pomyślę o tym że znów będę Michelin w upały. O NIE!!!!!!!!!!

A teraz zawijam kiecę i zbieram się na dalszy podbój Warszawy ;-)

PS: mam wyniki GBS-a, brak brak brak braaaaaaaak =D


Wiadomość wyedytowana przez autora 4 maja 2014, 09:09

0 komentarzy (pokaż)
6 maja 2014, 22:10

Doba jest zdecydowanie za krotka !
Ale jeeeest szczescie mega :) dzis widzialam juz pokoik Franeczka a w zasadzie przedzielony open space scianka dzialowa na pietrze ;-) ale i tak chociaz jeszcze podloga gola a sciany rozkute to juz wiem gdzie moj maluch bedzie sobie siedzial,spal,gdzie bede z nim spedzala czas :)
Kupilismy dzis ostatnie pierdoly, jakies zawieszki,przytulaaanki,wanienke :D super sprawa, dla Franka jestem w stanie oddac wszystko i dac mu wszystko, dla siebie juz nic nie kupuje,tylko dla niego ;-)

Podsumowujac : 27 dni do TP, perspektywa przywitania synka po tej stronie brzuszka co raz blizsza... nie jestem w stanie tego ogarnac...nie moge sobie wyobrazic tego ze za chwile bedzie z Nami!!!!! :-)))

3 komentarze (pokaż)
11 maja 2014, 09:45

Euforia zmieszana ze strachem. Dlaczego?

Remont dobiega powoli końca, natomiast juz jutro ciaża będzie uznawana za donoszoną. A ja ? łeehhh... kurde! nie sądzilam ale trochę obleciał mnie strach, zaczęłam intensywnie myslec o tym co coraz bliżej mnie czyli poród a później Franek. Przez całą ciąże czekałam na to, marzyłam żeby była już ta połowa maja, a teraz nadzwyczajniej na świecie jak pomysle o tym to czuje w zołądku spadający kamień, takie uczucie które mam jak się denerwuje.
Może jak już sie skonczy remont ostatecznie, uspokoję się, bo póki co od piątkowego ktg i lekarza jestem troche lekko mówiąc ''pobudzona'' xD - szyjka szybko się skróciła, rozwarcia brak, ale za to piękne skurczyki się rysowały, których z reszta nie czułam.
A jeszcze wtorek/środa podróż 500 km jako kierowca, mam nadzieję że Franek nie wybierze sobie szczerego pola jako miejsca gdzie chce sie urodzic :D

A tu komnata Franka-postepy

9.05 http://zapodaj.net/19d3dc93f3cd7.jpg.html

10.05 http://zapodaj.net/d3a5ef500515e.jpg.html

1 komentarz (pokaż)
18 maja 2014, 11:45

Tadaaaam!
http://zapodaj.net/cf059192300d2.jpg.html

Komnata Frankowa gotowa! Pralnie na balkonie! Wózek zlozony! Torba do szpitala cicho z rogu woła ze chce byc uzyta :D zatem Franku mozesz juz wychodzic na ten swiat ;-))


W koncu po remoncie, dopiero wczoraj udalo mi sie ogarnac cale mieszkanie. Jesli ruch ma dzialanie przyspieszajace porod tooooo powinnam urodzic :D niebawem :P od poczatku maja na pelnych obrotach,doslownie,przez te ponad 2 tyg mialam tyle zajec i ruchu co nie mialam przez cala ciaze :P jutro ostatnie usg i zobaczymy jak tam sie miewa moj synek ;-) we wtorek ginek i ktg ;-)

Podsumowujac, zmeczona ale?ALE MEGA SZCZESLIWA!!!!!!! :)))

2 komentarze (pokaż)
22 maja 2014, 16:30

e7472ea40d1ad900m.jpg

Nos tatowy, usta WIELKIEEEEEE tatowe, dziurki w nosie... MAMUSI ;D

Dobra Franek, kończymy imprezę, grzecznie zapraszam do wyjścia =)

Czop zaczął odchodzić wczoraj od rana-do samego wieczora. Dziś ciszaaa ;-) skaczemy,myjemy okna, myjemy podłogi, wieczorem bedziemy znow molestować tatuśka, nic już więcej zrobić nie mogę, niech się dzieje co chce =)

2 komentarze (pokaż)
23 maja 2014, 17:08

Cisza :)

Kurcze, tak zazdroszcze naszym czerwcówkom ktore tula swoje dzidziaki albo akcja w toku... nie chce narzekac,ale naprawde ta temperatura na zewnatrz daje popalic... dodatkowo wszystkie letnie ciuszki sa za ciasne oczywiscie,wiec mecze dzinsy i koszulki/koszule. Wajtrak na pelnych obrotach od rana, a ja jakos dzis taka mega spokojna,wczoraj akcja wieczorna ryk do meza ze nigdy nie urodze,ze mam dosc,ze co to za zycie moje biedne :D a przeciez tp mam 2 czerwca, ale jak to babson z krwi i kosci musi czasami zarzucic jakims humorkiem,ahhh biedny mezulek moj ;-) wczoraj stwierdzil ze po ciazy to odetchnie z ulga,ale za to zabezpieczenia beda full co by rodzenstwa nie zmajstrowac od razu ;-)) ma racje, nigdy w zyciu,rodzenstwo dla Franka obecnie nie w planach ;-)) chce wrocic do pracy a wlasciwie ja sobie najpierw znalezc jak sie skonczy urlop macierzynski ;-) musze byc wsrod ludzi,a obecnie to mi sie nawet nie bardzo chce wsrod nich przebywac. W tej ciazy pracowalam do konca 7 mca, w kolejnej chce pracowac do samego rozwiazania ;-) jednak czlowieo zajety-czlowieo szczesliwy. Mozna odpoczywac,ale ilez tego odpoczynku?! Co za duzo to nie zdrowo :D

1 komentarz (pokaż)
25 maja 2014, 09:39

Ostanio w sklepie ekologicznym kupujac liscie malin(hahahaha-tak,jaaaa-totalna desperatka) kobitka powiedziala mi ze chlopaki sie na swiat nie spiesza a szczegolnie Franki!!!!
Widac...synek troche uparty,czyzby w mamusie?! ;-) a tak prosilam o charakter tatusia.. o taki dobry czlowieczek jest ;-))

Dzis z mezem walniemy sobie kilka fotek na pozegnanie z brzuszkiem,sesji nie robilismy zadnej,a pozniej bedziemy zalowac ze nie mamy jakichs wiekszych pamiatek. Takze do dziela :D

Pogoda daje sie we znaki.. wczoraj myslalam ze zejde... jak mialabym rodzic w samym lecie to autentycznie bym zainwestowala w klime do mieszkania. I nigdy wiecej dziecka w brzuszku w upale, jak juz, Franek bedzie mial rodzenstwo zimoweeee ;-))

1 komentarz (pokaż)
26 maja 2014, 09:02

Nienawidze tego dnia... naprawde z calego serca nienawidze :(
Jak juz Franek bedzie ze mna na swiecie,pewnie bede sie cieszyla,obecnie w tym dniu to co mi sie chce to jedynie plakac.

Nie mam za co podziekowac swojej mamie, chyba za to ze mnie urodzila,chociaz bywaly momenty ze sama mowila ze tego zaluje.

Nie mam w niej wsparcia, bo i jak miec jak mnie zostawila jak bylam malutka. Teraz sobie o mnie przypomina ,ale ja nie chce,wyrzadzila mi tyle krzywdy w zyciu i tyle zlego co nikt inny, a powinna byc dla mnie wsparciem, przynajmniej tak wyobrazam sobie istnieje matki w zyciu dziecka.

Nie jestem osoba ktora oczekuje cudow i chce zeby rodzice rzucali dla niej wszystko,nigdy taka nie bylam. Rozumiem zle wybory,wczesne macierzynstwo matki(miala 22 lata) co tym samym tlumaczy -ze sie nie wyszalala i nie dorosla do tego.. ale do cholery jasnej,teraz tuz przed 50 nic sie w jej glowie nie zmienilo. Zawsze myslalam ze to moja wina ze tak jest. Dopiero tata z biegiem lat staral sie tlumaczyc, ze to nie jest w nawet najmniejszym stopniu moja zasluga.

Najdziwniejsze jest to, ze ogolnie gdy podczas rozmowy z kims opowiadam o moim tacie, nagle ktos mi zarzuca dlaczego nie opowiadam o swojej mamie, jak juz mniej wiecej mowie o co chodzi,wlasciwie dopiero sie tego nauczylam,nagle widze oburzenie w oczach "ale jak to?! Matke trzeba kochac mimo wszystko" -powiedza mi to osoby ktore po prostu maja mamy,kochane mamy,ktore dla nich zrobilyby wszystko. Naprawde, z calego serca tez bym tak chciala. A to co jest moim wspomnieniem to to,ze mnie zostawila,to ze zawsze mnie poniżala jak bylam mala mowiac ze jestem brzydka,gruba,inne dzieci wspaniałe a ja jestem jaka jestem. Jak mialam 11 lat i juz jej dawno z nami nie bylo,po zajeciu 2 miejsca w regatach w optymistkach na ktorych plywalam(moj pierwszy sukces) pojechalam do niej pochwalic sie,pokazac puchar,zeby byla ze mnie dumna. I wiecie co powiedziala?ze na pewno jestem za ciezka,zeby zajac 1 miejsce,bo wiatr mnie nie niosl jak powinien i jak schudne to wygram. Od tamtej pory przestalam jej mowic cokolwiek,przestalam jezdzic,rozmawiac. Kilka lat pozniej mialam tak zwichnieta psychike ze zaczelam sie odchudzac do tego stopnia ze wyladowalam w szpitalu,jednym,drugim,trzecim,ze stwierdzeniem wiadomym. 2 miesiace wakacji spedzilam z tata zamknieta w domu, jedzac 5 posilkow dziennie,wchodzac na wage 5 razy dziennie pod okiem taty,oczywiscie. Tata mial dosc,ja to wiem, ale jak zwykle,kazdego dnia utwierdza mnie w przekonaniu ze jest najlepszym tata jakiego moglabym sobie wysnic i wymarzyc :-)

Sorry za te uzewnetrznienia,ale w takim dniu jak dzis,potrzebowalam tego,pol nocy nie spalam, co roku o tej porze w tym dniu mam mega doła i placze placze placze. I jeszcze raz placze.

Wszystkiego dobrego,dla przyszlych i obecnych mamusiek,pociechy z swoich dzieci i radosci :-)

PS; 39 tc, 7 dni do terminu. A tu ciszaaaaa ;-))


Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2014, 09:01

5 komentarzy (pokaż)
27 maja 2014, 19:17

Dziekuje dziewczyny za slowa wsparcia,wczorajszy dzien bardzo bardzo zly,ale minal,za rok bedzie lepiej ;-))

Natomiast ja jestem w szpitalu,po porannej wizycie u ginka cisnienie oporowo wysokie,dodatkowo po badaniu zaczelam krwawic,skierowanko i sruu.. do szpitala. Jutro dowiemy sie co dalej,czy wywoluja, czy czekamy...

4 komentarze (pokaż)
28 maja 2014, 06:08

To jest szpitalne zycie!:D 5 rano pobudka,niczym w wojsku,yeessss :D w koncu to nie wakacje,ale ja mam wieksze cisnienie w szpitalu niz poza nim,mam chyba syndrom bialego fartucha ;-) dostalam dopegyt na zbicie cisnienia i zobaczymy co dalej. Ja chce do domuu!! (Ale juz z Frankiem;) )

Chyba poprosze lekarza albo polozna o masaz szyjki hyhy.. WARIATKA ;-)

2 komentarze (pokaż)
29 maja 2014, 17:49

Myslalam ze dzis wyjde do domuuuu...do meeeeza... bo cisnienie oki a tu sie okazalo ze wod plodowych malo,cisnienie twierdza ze jest niskie tylko na lekach,ktore mi podaja...i nie bardzo chca mnie wypuscic. A jutro mam test oksytocynowy. Moze,moze... to juz jutro ;-))

Aha i Franek wazy 3400, wiec serio,wiekszego juz nie chce rodzic :D


Trzymajcie kciuki jutro za mnie ;-))

6 komentarzy (pokaż)
2 czerwca 2014, 12:36

Nie jest dobrze....mam nadzieje chwilowo. Jak nabiore sił, dam znac, póki co kwestia porodowa,szpitalna,przerosla moje oczekiwania i powiedzmy ze zlapalam cos na podobe depresji w szeroko rozumianym tego slowa znaczeniu.

W kontakcie! ;-))

2 komentarze (pokaż)
3 czerwca 2014, 10:32

Nie no musze,musze sie wygadac bo dostane zaraz pierdolca.

Dzis mija tydzien odkad tu jestem i co?
NIC.
w piatek test oxy-wyszedl prawidlowo,dal zielone swiatlo,ale po odlaczeniu skurcze jak dupa blada,czyli nic z tego.
Po piatku myslalam ze wyjde do domu,ale w koncu moje cisnienie ktore jest idealne wzbudza w nich niepokoj,takze dopegyt 2x1 i wyciszenie. Ok, mam malo wod plodowych,wiec tez jest powod do tego aby faktycznie mnie kontrolowac. Ale na ktg moglabym przyjezdzac nawet 100 razy dziennie byleby z domu.Kategoryczne NIE ze strony ordynatora. Slowa od nich:po weekendzie dzialamy. Minal poniedzialek,minal wtorek,skurcze jakoes zarty sobie ze mnie robily chyba,bo ich nadzwyczajniej w swiecie nie ma,wykres plaski, jedynie napiecie ciagle na 30-40-50%. CUDO! Co dalej, a wiec wczoraj byl termin,przebadali mnie,od piatku cos ruszylo bo szyjka przepuszcza 1 palec,wow jakies postepy!ok. Decyzja: zakladamy cewnik Foleya: wtorek lub sroda. Dzis obchod: decyzja?zakladamy cewnik w srode. Noooo k€%£₩×($!€# ;-)) oczywiscie super,wszystko musi byc nie po mojej mysli. Cudownie :) tak wiec plan dzialania niby taki: zakladaja mi jutro juz napewno!! Cewnik Foleya,mam z nim popylac w te i na zad,zeby wypadl robiac tym samym rozwarcie. Bede sie modlila zeby wywolal rowniez skurcze,podobno czasami po zalozeniu i chodzeniu odchodza wody i na porodowke. Blagam aby tak sie stalo!!trzymajcie za to mocno kciuki :(
Jesli plan A czyli cewnik nie zadziala, bede z nim 24 h,kolejnego dnia go wyjmuja czyli w czwartek i jedziemy z oxytocyna. I wtedy juz podobno ma ruszyc. Tyle ze ja mam tu taiego pecha,tak sie napatrzylam i nasluchalam ze szok. Dziewczyna ktora lezala ze mna na sali miala 3 proby oxy(kazda z 2 dniowq przerwa),cewnik,przebity pecherz a na koncu miala cesarke bo nic jej nie ruszylo. Skurcze po oxy miala odczuwalne,bardzo,pp przebiciu pecherza lezala na podlodze z boli,masaz szyjki miala 15 razy i co?no za nic nie chcialo sie zrobic rozwarcie wieksze niz 3 cm wiec ja pocieli. Tak to na mnie zadzialalo demotywujaco ze juz oczywiscie od razu taka wersje wydarzen zaczelam zakladac u siebie. Mam nadzieje ze to naprawde bedzie tylko moja pesymistyczna wersja wydarzen i nic takiego nie bedzie mialo miejsca a ja sama urodze do czwartku.
Aha i wiecie co?wiem ze skurcze po oxy sa mocniejsze,ale jak dowalili mi kroplowe z oxy w pt to tak naprawde pierwszy raz w zyciu poczulam co to jest skurcz. Twardnienia,spinania?khm,nie ma zadnego porownania do skurczu. I tego naprawde nie da sie przeoczyc.

Jeszczw na sam koniec powiem Wam ze tu niektore lasko to przechodza same siebie.
1) 20 latka, zakaz sexu,mimo wszystko go zlamala,przyjechala z krwawieniem z lozyska,29 tydzien. OK! Niewiadomo czy da sie cos zrobic z tym,najprawdopodobniej nic i beda konczyc ciaze wczesniej no bo sie kobiecie bzykac zachcialo z lozyskiem przodujacym... Ok!;-////
2)wiek blizej nieznany, dziecko w 35 tygodniu wazy 1300 gram. A dlaczego?"panie doktorze,ja JUZ od czwartku nie pale,wiec teraz dzidzia powinna rosnac" ... jak to uslyszalam na obchodzie autentycznie myslalam ze ja kopne!!!!!;-( jak mozna byc tak nieodpowiedzialnym czlowiekiem!!;-(
3) szalona 18stka, siedzi i gada non stop przez telefon,lezac w lozku ofkors,po co wyjsc na korytarz jak mozna rozpowiedziec historie swojego zycia wszystkim na okolo, wczoraja gadala do 1 w nocy,nie mozna bylo spac. Dzis od 5:30wisiala na telefonie dalej. Ja juz nie wiem czy to ze mna jest cos nie tak czy z tymi ludzmi, chyba przyciagam ciezkie przypadki...

Prosze Was trzymajcie za mnie kciuki jutro i pojutrze zeby to sie juz skonczylo i zeby Franek wyszedl... :( moze to pomoze w tym calym zmaganiu sie z tym wszystkim :-( szpital dziala na moja glowe jak co najmniej plachta na byka,fisiuje tu juz...mimo mega wsparcia mojego kochanego meza,juz po prostu wysiadam.... :(

3 komentarze (pokaż)
4 czerwca 2014, 19:44

Chyba jakos sie nastroilam pozytywnie do tego wszystkiego ;-)

Dzis zalozyli mi cewnik Foleya, tak sobie popylam z nim od rana, w pewnym momencie mialam silne skurcze i tak przez 5 godzin. Pozniej przeszlo. Jak do jutra nic sie nie wydarzy to pewnie jazda jazdeczka z oxy... ;-) no coz,trzeba to wziac na klate,nie ma wyjscia ;-)

3 komentarze (pokaż)
8 czerwca 2014, 21:36

Drogie ciocie!
tadaaaam!

http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/65db35bb1b3935d2.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/1904f2f7d90117da.html

PS: napisze więcej w wolnej chwili, Franek terrorysta :D


Wiadomość wyedytowana przez autora 8 czerwca 2014, 21:36

10 komentarzy (pokaż)
10 czerwca 2014, 14:21

Porod?
Urodzilam 6 czerwca o 00:50. Franek wazyl rowne 3,5 kg oraz mierzyl 54 cm :)
Hmmm...porod indukowany na wszystkie sposoby,niestety. Cala ciaze nastawialam sie na nature i wyszlo inaczej...ale nie mam temu nikomj za zle,mam mojego Franka a to naucxylo mnie tyle,ze nie mozna sie na nic nastawiac bo niestety niektore sprawy przybieraja inny obrot.
Od poczatku. Trafikplm do szpitala z powodu nadcisnienia jednorazowego,na miejscu stwierdzono rowniez malowodzie. Zaczeto od proby oxy,bez rezulatatu. Nastepnie balonik Foleya,z rezultatem w postaci miekkiej szyjki na 2 cm przepuszczajacej na 2 palce :-) podlaczyli mnie pod oxy,ale skurcze byly tak slabe ze w ogole praktycznie ich nie bylo,mieli mnie odlaczac i kolejnego dnia znow na kolejna probe ale...zaczely mi odchodzic wody,czego nie zauwazylam bedac w lazience:D zauwazyli to dopiero lekarze przy badaniu przed odlaczenidm. No i odwrotu juz nie bylo :) przeniesli mnie na porodowke,kazali chodzic zeby sie rozkrecilo no ale..dupa. Cisza.Podlacxyli kolejna oxy,dolaczyl do mnie maz i zaczely sie skurcze,ktore bolaly ale nie bylo postepu porodu,zatem zrobili tak zeby wody odeszly do konca,aby nasilic skurcze. Troche pomoglo,ale dalej oxy leciala...ciagle ktg a ja juz powoli odpadalam...badanie za badaniem w skurczu,mega bolesne,a tam cos zaczelo sie dziac,ale naprawde minimalnie. W miedzy czasie zmiana poloznych i tonsprawilo ze chyba stalo sie jaj sie stalo bo trafilam na aniola :) powoedziala ze nie dopusci do cesarki,ktora juz lekarze zaczeli dla mnie planowac jak sie nie rozkreci. Pomagala mi slowem,nawet jak badala to wiedzialam ze bedzie bolalo ale tak jest zaufalam ze juz nawet sie nie balam.Podkrecili znowu oxy na maxa i dopiero wtedy poczulam co to jest skurcz... !!!!:D serio,spodziewalam sie bolu,ale nie myslalam ze bede gryzla fotel w skurczu :P ogolnie trzeslam sie jak galareta i spielam miesnie tak,ze mam zakwasy na calym ciele :pdarlam sie tak ze chyba slyszeli mnie na drugim koncu Warszawy :D maz truchlal jak tylko widzial ze zapis idzie w gore,polecial do lekarza z prosba o znieczuelnie,na ktore nie musialam dlugonczekax i ono naprawde zdzialalo cuda. Samo zakldanie cewnika w skurczach co niecala minute do przyjemnych nie nalezalo,trwalo tez to dosc dlugo. Najpierw wstepna dawka pp ktorej jie poczulam ulgi ale odciazylo mnie to psychicznie,bo wiedzialam ze zaraz nie bedzie bolalo i sie w konvu wyluzowalam...podano za chwile dawke prawidlowa i wtedy zaczelo sie dziac cos dziwnego,dalej bolalo ale jakos inaczej. Mowie do lekarza ze kurcze musze do lazienki isc bo chce sie zalatwic ale mialam jakis nacisk na tylnia czesc ciala,wchodzi moja polozna,patrzy i mowi o kurde blade 10 cm szybko szybko szyyyyyybkoooo rodzimy!!!!!:D ja myslalam ze zarty sobie robia,bo 15 minut wczesniej mialam 3 cm rozwarcia i sie wydarlam ze to nie w porzadku ze robia mnie w konia,ale jak juz zaczelam czuc ze ta "kupa"nadchodzi to zrozumialam ze zaczely sie parte,ktore trwaly kilka minut. Nie nacinali,jedynie drobne pekniecie w kierunku tylniej czesci ciala,ktore swoja droga boli jak cholera :P polozyli mi Frania na klacie i naprawde wtedy czlowiek zapomina o bolu,zapomina o wszystkim. Mielismy szczescie,Franek byl okrecony kilka razy pepowina i...mial na niej supel. Niewiadomo jakby sie to skonczylo jakby akcja sie przedluzala...
W niedziele wyszlismy do domuni od tamtej pory jestesmy razem w trojke :) Franek to maly terrorek,jest malym zarloczkiem a ja mam problem z karmieniem przez mala ilosc pokarmu,robie co moge,laktator,herbatki,cuda nie widy. Ale z marnym rezultatem. Nie chce go meczyc i za rada lekarza dokarmiamy butelka... mam nadzieje ze laktacja sie rozkreci,chociaz slabo to widze.

To tak w skrocie i chaotycznie co u Nas bo terrorek spi niespokojnie a ja ni moge sie skupic na niczym ;-)

3 komentarze (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)