BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Chcę cieszyć sie życiem i macierzyństwem - udało się!

Autor: Tolinka
Wstęp

O mnie: dwudziestoparolatka mającą cudownego męża, marzenia i obawy co do przyszłości, szukającą pozytywów

Moja ciąża: nie łatwa, ciągle zmęczenie od początku, M. robił mi zdjęcia w czasie snu, spałam często i gdzie popadnie, nudności do 20tc, wymioty też się zdarzały niestety (nie sadziłam, że można wymiotować rano z głodu), ciągle musiałam coś cyckać -cukierki i mentosy mile widziane :) a potem to zgaga, rwa kulszowa, problemy z nerkami i przymusowe leżenie

Chciałabym być mamą: dobrą, mądrą i ukochaną

Moje emocje: zaskoczona, nie mogę obudzić się ze snu, w którym trzymam test ciążowy z dwoma kreskami

3 września 2016, 11:10

Przygoda życia... w ten sposób chce mnie zmotywować, przekonać do słuszności tego wszystkiego co się teraz ze mną dzieje autorka wielkiej księgi o ciąży, którą kupiłam jakiś czas temu. Czasami boję się ją przeglądać a o czytaniu nawet nie myślę z obawy, że dowiem się o czym strasznym, o medycznych prawidłowościach. Powinnam być już stabilniejsza emocjonalnie ale jakoś mi się nie udaje. Według mojej przyjaciółki istnieją dwa typy kobiet w ciąży: pierwszy to kobiety zachwycone swoim stanem, piękne, zadbane, z lubością eksponujące swój brzuch no i te drugie, które maja zaciętą minę, ciągłe złe samopoczucie i nieakceptujące tego co się dzieje. No cóż ja chyba jestem bardziej tym drugim typem. Mimo ciągłego, głośnego wręcz przekonywania się, że to już odpowiedni czas, że będzie dobrze... nie zawsze umiem cieszyć się życiem. Postanowiłam pozbywać się tych złych emocji przez słowa, szukam oczyszczenia i przekonania własnej osoby, że tak Tolinko Ty też możesz żyć pełnią szczęścia.

0 komentarzy (pokaż)
5 września 2016, 18:09

Dzisiaj pełen sukces, byłam sama u dentysty. S a m a - pojechałam komunikacją miejską. Nie zemdlałam po drodze, nie wymiotowałam, normalnie medal for me. Może teraz będzie już dobrze? "Złoty czas" jak piszą w poradniku? Na fotelu mimo nerwów też było dobrze. Oczywiście mam zapalenie dziąseł ale dentystka po informacji w jakim jestem stanie potraktowała mnie super i nie robiła nic na siłę. Zęby są prawie ok. ale mam jeszcze się pokazać w tym miesiącu, tak dla pewności. W ten weekend wydawało mi się, że czuje ruchy dziecka, jakby w brzuchu pękł mi pęcherzyk i mnie musnął w skórę. Ciekawe czy to było to :)

0 komentarzy (pokaż)
6 września 2016, 11:59

19 tydzień i 4 dzień, rany prawie połowa, czas leci...
Jestem w domu, siedzę w piżamie i jem. Nic mnie nie syci, za chwilę jestem znowu głodna. Mało piję, nic mi nie smakuje ale się zmuszam. Na początku ciąży piłam tylko wodę ale i to się zmieniło, teraz woda wchodzi tylko w podroży. Jak to się wszystko zmienia. Ale ten wpis nie miał być o moich upodobaniach kulinarnych albo ich braku (mam Mega ochotę na słodkie, soczyste jabłko ;) ale się skończyły niestety). Chciałam pisać o czymś strasznym a jednocześnie pięknym a mianowicie o porodzie.
Mieszkam z mężem w dużym mieście daleko od rodziny. Jest tu kilka (podobno dobrych) szpitali do wyboru. Chodzę tu do lekarzy i jestem zadowolona z tej opieki. Na pewno chcemy zacząć chodzić na zajęcia szkoły rodzenia ale co potem? Po porodzie z moim pierworodnym będę sama. Nikt nie przyjedzie mi pomóc w opiece (czytaj. mama). Napawa mnie to strachem i dlatego starałam się o tym nie myśleć. W weekend moja mama poruszyła ten temat i zaproponowała mi żebym przyjechała przed porodem do mojego domu rodzinnego i urodziła w małym szpitalu pół godziny drogi od domu. Potem mogę przez jakiś czas mieszkać w domu z maleństwem. Ulżyło mi. Zawsze jest jakaś inna opcja niż samotność w wielkim mieście. Mąż ma lekkie obawy bo w wielkim mieście będzie lepsza opieka w razie jakiś problemów. Ciężka decyzja. Trzeba to przemyśleć. Oczywiście trzeba pamiętać o ewentualnym porodzie np. w odwiedzinach. Tak urodziłam się ja. Moja mamuśka była właśnie na świętowaniu w innym mieście i ja zapragnęłam wyjść na świat. Mama nie była w ogóle przygotowana na taką ewentualność. Co więcej sama poszła do szpitala sadząc, że wróci tego samego dnia autobusem do domu :) Zrobiłam jej psikusa.


Wiadomość wyedytowana przez autora 6 września 2016, 11:59

1 komentarz (pokaż)
7 września 2016, 11:59

Ultimatum, mój mąż dostał ultimatum. Ponieważ rozmowa z nim na temat wyboru ewentualnych imion dziecka to jak rzucanie grochem o ścianę, ma niecały tydzień na spisanie listy tych imion, które mu się podobają. W przyszłym tygodniu idę na badanie połówkowe - niestety sama. Jeśli do tego czasu jego lista będzie gotowa to powiem mu jaka jest płeć dziecka :) jeśli nie to będę go troszkę trzymać w niepewności :) Wiem, wiem okropne hehehe. Ciekawe czy się zmobilizuje. Pewnie nie wierzy, że wytrzymam z taką tajemnica. Gorzej tylko jeśli maleństwo znowu się nie będzie chciało pokazać. Wszyscy pytają o płeć, o imiona, a ja nie wiem. Nawet jedna z cioć uważa, że nie chcemy powiedzieć prawdy. Do teraz nie wiem czy udało mi się ją przekonać, że to nie jest spisek.

W nocy kiepsko spałam, już wiem teraz w stu procentach czym jest zgaga. Na początku nie wiedziałam co się dzieje. Sadziłam, że znowu będę wymiotować. Nigdy nie miałam takich dolegliwości. Chciałam zaparzyć miętę ale kiedyś słyszałam, że to tylko pogarsza sprawę (?). Muszę znaleźć sposób, żeby to się nie powtórzyło. Boję się sama coś łykać bez zgody lekarza. Na chłopski rozum powinno pomóc mleko skoro przeszkadza mi kwas?

2 komentarze (pokaż)
8 września 2016, 17:05

Wczoraj mało jadłam, uważałam na wszystko co mam na talerzu, bo mnie piekło. Przed spaniem zjadłam serek homogenizowany i zgaga odeszła. Cieszyłabym się z tego, gdyby nie to, że po całym dniu byłam bardzo głodna i spragniona. O 22.00 nie mogłam wytrzymać z głodu, musiałam coś zjeść. Dzisiaj wiem, że to było bez sensu. Musze regularnie jeść i nie mogę sobie pozwolić na kilkugodzinne nie jedzenie przed snem :( Od jakiegoś czasu inaczej czuję głód, mało rzeczy mnie syci. Musze porozmawiać o tym z lekarką.

Wieczorem wybrałam się wreszcie na zakupy - ciążowe. Pojechałam do jednego z droższych sklepów, tylko z odzieżą ciążową. O dziwo znalazłam dużo fajnych ubrań dla siebie. Kupiłam (w przecenie) spodnie z pasem, spódnicę i sukienkę na rodzinną imprezę i chyba dobrze w tych ubraniach wyglądam. Wiadomo, że kobietę cieszą takie udane zakupy. Co prawda po powrocie byłam wykończona, ale co tam :) coś nosić muszę.

Dzisiaj nic się, nie dzieje. Dzwonili co prawda z pracy, ale tylko dlatego, że mają do mnie sprawę, nie tęsknią. Trochę przykro, ale przynajmniej mam spokój. Inaczej wczoraj musiałabym być w pracy do 21, bo podobno siedzieli tak długo na zebraniu.

0 komentarzy (pokaż)
9 września 2016, 11:12

Uświadomiłam sobie jaką jestem szczęściarą: z dzieciątkiem wszystko dobrze, mam pracę, kochanego męża, rodzinę, która nam kibicuje. Pytam się - dlaczego o tym zapominam i tego nie doceniam? Dlaczego nie zawsze potrafię się cieszyć z tego życia i dziękować za nie Bogu? Popełniam błąd. Łatwo można się zachłysnąć otaczającym nas światem

2 komentarze (pokaż)
11 września 2016, 19:43

20 tydzień
Już jutro wielki dzień, zobaczę maleństwo :) nie mogę się doczekać. Zawsze wtedy jestem na maxa wzruszona. Mogłabym ciągle patrzeć na maleństwo jak się tam rusza. Jakby tańczyło. I jutro znowu je zobaczę :) Na ostatnim usg wyglądało jak taki Miś.
Mój mąż nie przedstawił mi dzisiaj listy imion. No i teraz będę musiała wytrzymać i mu nic nie powiedzieć hehehe.

0 komentarzy (pokaż)
12 września 2016, 19:55

To dziewczynka :) oczywiście w końcu powiedziałam mężowi, wymyślił aż dwa imiona, jedno męskie i jedno żeńskie. Niech mu będzie. Na wieść o córce był zaskoczony.
Na kozetce łezki mi pociekły z emocji, jak pani doktor powiedziała o płci. Niestety to był koniec dobrych wieści. Maleństwo jest za małe, niewiele można było zobaczyć na tym usg. Dodatkowo dziwnie nisko jest Mała umiejscowiona, co dziwi lekarkę. Nie zbadała mi długości szyjki, bo wg niej to należy do lekarza prowadzącego. Muszę czekać teraz na kolejne badanie. No i ziarenko strachu zostało zasiane... Nie wiem czy wszystko jest dobrze. Mała ma z dwa tygodnie mniej niż wskazują obliczenia. Dodatkowo mam zbyt spięty brzuch co też niepokoi. Musze być dobrej myśli, nie mam wyjścia :(

1 komentarz (pokaż)
15 września 2016, 12:05

No i wszystko już wiadomo. Lekarka mówi, że wszystko jest dobrze. Szyjka się nie skraca, nie widać żadnych nieprawidłowości. Co prawda dziecko jest mniejsze ale ja jestem drobna wiec może dlatego. Mimo to lekarka "dmucha na zimne" i dlatego mam dużo leżeć i odpoczywać a dodatkowo brać luteinę, magnez z potasem i w razie czego nospe. Trochę się uspokoiłam, ale na razie tylko trochę. Niby jest dobrze a zestaw jak na zagrożoną ciążę. Aj, w co ja się wpakowałam? Czasem myślę ,że decyzja o dziecku była podjęta za szybko, bo ja po prostu psychicznie tego nie wyrabiam. Z drugiej strony to hormony? jestem teraz odpowiedzialna nie tylko za siebie ale za Małą.
Co do Małej to co niektórzy chyba są rozczarowani, że nie jest Małym. Mój młodszy brat chyba nadal jest w szoku hehe. To przez to, że byłam taka pewna tego, że noszę chłopca i głośno o tym mówiłam.
Miałam dzisiaj jechać do pracy odwiedzić wszystkich, no ale mam odpoczywać więcej więc odpuściłam :(

1 komentarz (pokaż)
17 września 2016, 11:35

21 tydzień
Czuje się jak w klatce. Sadziłam, że teraz będzie trochę inaczej, że skoro mam więcej energii, nie mam mdłości i nudności to odżyję. Ale znowu czuję się ograniczona, siedzę w domu. Miałam trochę planów i wszystko musiałam przełożyć. Pobolewa mnie brzuch. Lekarka mówiła, że po kilku dniach powinno przejść. Zobaczymy. Dzisiaj rano ni z tego ni z owego się opłakałam. Ok, miałam kiepską noc, rzucałam się na łóżku, przez brzuch i okropne sny. Chyba muszę odstawić kryminały, bo śniły mi się tylko gwałty i rozboje. Maż pyta -co się stało? a ja nie wiem, płakałam bo już nie mogłam tego trzymać. Oczywiście, nie mogę nawet płakać, bo zaszkodzę dziecku i ten tekst najbardziej mnie wkurzył. Teraz jest dobrze, znowu jestem pogodzona z losem i nawet chce mi się śmiać z tego wszystkiego, szkoda, że tylko przez łzy.

Odwiedziliśmy teściów. Dostałam zakaz mówienia, że coś mnie boli, że mi źle. Ok, nie ma co ich denerwować i przy okazji siebie też. Wszystko jest świetnie, tak, tak to dziewczynka, tak lekarka mówiła, że drobna, pewnie po mamusi :)


Wiadomość wyedytowana przez autora 17 września 2016, 11:39

2 komentarze (pokaż)
19 września 2016, 12:42

Ostatnio jem więcej słodyczy. M kupił w promocji 2 paczki ciastek i się zaczęło, zamiast jabłek wcinam ciastka. Nic dziwnego, że pierwszy raz odkąd jestem w ciąży zaczęła mi się psuć cera na twarzy. Muszę z tym skończyć, bo wyglądam okropnie.

Wczoraj byłam odwiedzić, koleżankę i zobaczyć jej niedawno narodzonego synka. Mały całą wizytę spał. Leżał na brzuszku ze słodko wypiętą pupką do góry. Wyglądał jak lalka. Przez chwilę zastanawiałam się, czy oddycha. Ten widok był wspaniały ale i przerażający. Niedługo ja (mam nadzieję) będę miała taka małą kruszynkę. I tu zaczynają się schody... co ja z nią zrobię? nie umiem nawet chwycić, trzymać takiego maleństwa. Większe dzieci "ogarniam" ale takie małe? Jak tu nie zrobić krzywdy, oczywiście niechcący? Ok. w końcu chcemy z M. się tego nauczyć, ale mimo to zaczęłam się zastanawiać poważnie jak sobie damy rade. Maleństwo koleżanki jest do schrupania :) Ja już chce iść znowu na USG i zobaczyć swoje małe szczęście i co najważniejsze dowiedzieć się, że jest zdrowe.

0 komentarzy (pokaż)
20 września 2016, 14:40

Nasze maleństwo wczoraj dało o sobie znać tatusiowi :) Leżeliśmy już w łóżku i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy dotyczące dnia codziennego. Gdy M. położył mi rękę na brzuchu to poczuł Małą dwa razy. Co prawda ja czułam o wiele więcej a on tylko te mocniejsze ruchy, ale nareszcie :) Bliski kontakt jest zaliczony! :D

Zrobiłam przegląd najbliższych szkół rodzenia. Wybrałam dwie. Zależy mi na całej tej edukacji ze względu na siebie i na M. ale też na spotkaniach z fizjoterapeutą, bo dokuczają mi bóle w miednicy, które staja się coraz mocniejsze. Niestety na wszystkie zajęcia ruchowe trzeba mieć zaświadczenie od lekarza o braku przeciwwskazań medycznych do udziału i tu niestety klops. Pani doktor zabroniła mi ćwiczyć, mam nadzieję, że za jakiś czas cofnie ten zakaz, czuję się już lepiej. Pokazałam M. strony internetowe tych szkół a on zerknął tylko na adresy i godziny zajęć i w ten sposób dokonał wyboru. Nawet nie zobaczył co mają w harmonogramie :( ach mężczyźni...

Robi się już coraz zimniej, za oknem szaro i ponuro. Zbliża się czas, którego bardzo nie lubię. Jeszcze jak nie pada to jest znośnie. Do tego okazuje się, że nie bardzo mam w co się ubrać na taką zmieniającą się pogodę. Nie mogę nawet dopiąć się w moje sportowe, ciepłe bluzy. Co mnie wtedy podkusiło, żeby kupować tak dopasowane ubrania? Znowu będę musiała odwiedzić jakiś ciążowy sklep z cieplejszymi rzeczami.

2 komentarze (pokaż)
25 września 2016, 10:26

Dużo się działo ostatnio, nie idzie tego tak po prostu nadrobić, nie chcę. Moje samopoczucie nie było najlepsze w tym czasie: krwawiące mocno dziąsła, silny ból miednicy, problemy z przyjmowaniem leków doprowadziły mnie w końcu przed gabinet mojej dr ginekolog i ortopedy. Teraz trochę się to ustabilizowało ale i tak pewnie co niektórzy sadzą, że jestem panikarą. Jak chodziłam do pracy to myślałam głównie o niej a jak jestem w domu, sama, w ciąży to myślę głównie o niej, wydaje się to logiczne. Tak wiec zatracam się czasem w tych odczuciach, bo nie wiem co jest norma a co nie.

M. ma niby 4 dni urlopu, efekt tego taki, że jest nie do zastąpienia i od nocy do teraz siedzi przy komputerze i z domu zbawia internetowy świat. Mówi, że zbiera w ten sposób na wyprawkę dla dziecka ale ja mam to w nosie, chce go mieć obok, chce, żeby się wyspał i spędził czas ze mną a nie z komputerem. Komputery to postęp ale i plaga.

Kupiłam trochę cieplejszych i większych ubrań, byłam z mamą w sklepie, mama wpadła w dziki szał wynajdywania mi zwykłych, nie ciążowych ciuszków, idealnych dla mnie. Efekt był taki, że musiałam się zapożyczyć u niej :) bo nie miałam tyle gotówki, a nie przyjmowali kart. Koniec końców jestem zadowolona, chociaż patrząc na to jak mi dziś zimno to te ubrania są i tak za cienkie.

Mała dużo się ostatnio rusza, nie zawsze jest to przyjemne i czasem czuję te ruchy w tym samym miejscu, zastanawiam czy to Ona czy jakieś tam skurcze (te po 20tyg ciąży) no i niestety muszę czekać do następnego usg, żeby się dowiedzieć.


Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2016, 10:46

0 komentarzy (pokaż)
1 października 2016, 13:54

23 tydzień
Raz mi czas pomyka szybko a innym razem ciągnie się jak flaki. Czas oczekiwania na nieznane... Coraz częściej sobie zadaję pytanie czy sobie poradzimy a właściwie czy Ja sobie dam rade? Moje odpowiedzi są różne, szczególnie zależne od mojego, ciągle się zmieniającego,samopoczucia.

W tym tygodniu M. miał trochę urlopu. Spędziliśmy razem czas, tak normalnie, domowo, jak lubię. Z nim mi nic nie straszne :) podziwiam jego spokój i opanowanie życiowe. Nawet wtedy, a właściwie szczególnie wtedy, gdy dzieje się coś złego np. na drogę wyskakuje nam ogromny zwierz - jeleń a my jedziemy wtedy autem. Strach pomyśleć co by było, gdyby nie to, że M. jest dobrym kierowcą. Ja już oczyma wyobraźni widziałam to wielkie poroże zwierza wbijające się do auta przednią szybą i napierające na mój brzuch. Na szczęście zwierz się cofnął a my szczęśliwie dotarliśmy do domu.

M. od kilku tygodni żyje wyborem wózka i fotelika. Ciągle czyta opinie, ogląda filmiki -wkręcił się na maksa, co mnie ogromnie cieszy. Ja wybiorę kolor i dodatki :) Nie żeby funkcjonalność nie była dla mnie ważna, ale wiem, że mój inżynier wybierze coś wartościowego. Byliśmy już w kilku sklepach, ale dla mnie to za dużo, tyle marek i wszystko jest do siebie takie podobne. Ciężki wybór.

Mała ostatnio mocno się rusza. Jak budzę się rano za potrzebą to czekam na jej ruchy. Jak już poczuję, że jest, to mogę spać dalej :) Najzabawniej było u dentysty. Mała dawała o sobie znać w chwili wiercenia w moim zębie. Raz nawet troszkę podskoczyłam na fotelu. Dentystka myślała, że mnie coś boli, a to moje maleństwo nacisnęło na mój pęcherz :)

0 komentarzy (pokaż)
3 października 2016, 20:28

No i stało się. Czarny scenariusz spełniony, mam wrażenie, że na swoja prośbę. Jak jakaś samospełniająca się przepowiednia. Martwiłam się, no i mam. Mała ma wadę rozwoju. Nadal jestem w szoku. Nie możemy nic zrobić. Rozszczep wargi i być może podniebienia. Mała ciągle zasłaniała buzie, 45 minut się męczyła lekarka. Mnie już wszystko bolało od tego duszenia po brzuchu. Boję się...

0 komentarzy (pokaż)
4 października 2016, 18:11

Dzisiaj mi jakoś lepiej na sercu, nadal jestem w szoku i mi bardzo przykro ;( ale mogę już o tym myśleć. Tylko jak mam przetrwać do kolejnej wizyty u lekarza? Dużo czytałam o tych wadach rozwoju w internecie. Można się naprawdę przestraszyć... Okazuje się, że to jest powszechny problem ale nikt się tym nie chwali. Nie ma w końcu czym. Każdy chce mieć zdrowe i ładne dziecko :( Modle się żeby skończyło się tylko na problemie wargi.
Rano miałam kryzys. Nie chciałam wziąć witamin i tabletek przepisanych od lekarki. Stwierdziłam -po co? A potem byłam na siebie samą zła za swoją głupotę, bo nie chodzi tu o mnie ale o Małą. Pozbierałam się. Musze być silna, nie mam wyjścia.

2 komentarze (pokaż)
6 października 2016, 13:21

W dzieciństwie miałam taki dziwny sen, sen, ktory nie dawał obrazów tylko ból, jakby moje ciało skladało się z korali a te były boleśnie nawlekane na nitkę z igłą. Coś dziwnego, sen bez obrazu a mimo to bałam się zamykać oczy. W tym tygodniu to powrociło. Pół nocy leżę i rozmyślam, nie jestem wstanie spac. Myslę o mojej córce, o tym jaka będzie, co ją może w życiu ominąć

0 komentarzy (pokaż)
7 października 2016, 19:27

24 tydzień
Wczoraj wieczorem "to" poczułam, taką meega miłość do mojej Małej. Nie wiem czemu tak. To nie znaczy, że wcześniej nie chciałam dziecka, w końcu było wszystko zaplanowane ale z żywiołem :) i ten żywioł był najlepszy :) Może te uczucia tak mnie dopadły przez ten szum medialny związany z ustawą antyaborcyjną? Nie ważne. Jeszcze wiele tygodni przede mną a ja bym chciał już mieć maleństwo obok siebie...

Dzisiaj byłam ostatecznie załatwić szkołę rodzenia. W przyszłym miesiącu zaczniemy chodzić na zajęcia. Fajnie będzie poznać inne przyszłe mamy, które przechodzą przez to wszystko tak jak ja.

Niestety nadal mam z tyłu głowy, że coś jest nie tak i że czekają nas ciężkie chwile :( Chciałabym żeby to ostatnie usg okazało się jakaś wielką pomyłką. M. mnie kilka razy pytał czy to może być błąd usg. Marzę o tym. Modlę się codziennie o zdrowie naszej córci.

1 komentarz (pokaż)
10 października 2016, 21:06

Jestem jak staruszka. Czuję się fatalnie. Ledwo się ruszam. To dlatego, że byłam u fizjoterapeuty. No i się mną zajął, że aż boli. Dodatkowo dowiedziałam się, że mam rwę kulszową i jestem baaardzo spięta. Podobno chodziłam tak już długo a to się kumulowało. No tak w końcu kilka miesięcy temu jeden lekarz potraktował mnie jak cham (NFZ) i odpuściłam "leczenie" kręgosłupa. -Przecież Pani nic nie jest, niech Pani wróci jak urodzi, ewentualnie. To usłyszałam wtedy. Nie wolno mi nic podnosić i się schylać. A mój zły stan może trwać 48godz. W przyszłym tygodniu następne spotkanie. Jestem przypadkiem "na cito" :(

0 komentarzy (pokaż)
17 października 2016, 14:55

To był bardzo trudny czas od ostatniego wpisu. Jeśli chodzi o moje "połamanie" to jest lepiej. W zeszłym tygodniu miałam bardzo dużo badań. Byłam u ginekolog i endokrynolog. Moja gin. potwierdza, że coś jest nie tak z buzią Małej :( Na wizycie byliśmy bardzo spokojni i wręcz pogodzeni z tym smutnym faktem. Lekarka sama zaczęła mówić, że to niczyja wina, że moje choroby przewlekle nie mogły mieć wpływu na rozwój dziecka. Poleciła nam Instytut Matki i Dziecka w Wawie jako placówkę, w której zrobimy operacje.

U endokrynolog dowiedziałam się, że mam bardzo dobre wyniki, że moja tarczyca zaczęła pracować i jeśli nic się nie zmieni to będę mogła odstawić leki :) jestem w szoku! Z tym, że nie ma co wybiegać za bardzo w przyszłość. Nie chwal dnia przed zachodem słońca- mówią.

Byłam na oficjalnej kolacji w pracy dla pracowników. Bardzo się cieszę, że zobaczyłam ich wszystkich. Co prawda byłam tylko godzinkę, bo jechaliśmy szybko po badaniach, ale zawsze. Gratulowano mi ciąży. Podobno ładnie wyglądam :) Nie pisnęłam słowem o rozwoju Małej, bo nie chciałam.

W weekend zrobiłam test tolerancji glukozy. Żyję :) co prawda po wypiciu tego "smacznego" koktajlu zaczęłam mdleć, ale po przeniesieniu mnie na kozetkę (spędziłam na niej 2 godziny) było już dobrze. Nie wymiotowałam. Chciało mi się trochę spać i ciężko było z moją koncentracją, ale w końcu byłam głodna i niewyspana tego dnia. Dobrze, że mam to już za sobą. Oby wyniki były dobre.

Potem odwiedzili nas moi rodzice. Przyjechali tyle kilometrów na kawę i zakupy. Nie mieszczę się już w żadną kurtkę ani płaszcz. Oczywiście we wszystkim okryciach zimowych wyglądam niekorzystnie a czuję się jak "ludzik Miszlę" wiec nie kupiłam kurtki :(
Kupiłam za to różowe połśpioszki (podobno nie lubię różu ;)), białą czapeczkę i białe rękawiczki niedrapki. Staram się, bardzo, nie wariować zakupowo, ale nie mogę. Na alegro zamówiłam też kilka ubranek i dzisiaj przysłali ;) a co tam!

No i tu przechodzimy do najmniej przyjemnego dnia a mianowicie niedzieli. Wczoraj musieliśmy jechać na dyżur do szpitala. W nocy bardzo rozbolał mnie brzuch (okolice pępka). Zignorowałam ten ból, przeszło. Potem nad ranem i w dzień historia się powtórzyła kilka razy. Tabletki rozkurczowe tylko to tępiły a ja nie mogłam się poruszać, wiec leżałam do godz 13. Miarka się przebrała. Pozbierałam się z pomocą M. i pojechaliśmy do szpitala. Dokładnie mnie zbadano i nie zauważono żadnych nieprawidłowości. Najprawdopodobniej to Mała jakoś niefortunnie uderzała swoją głową w moje wnętrzności. Okazało się przy usg, że przekręciła się o 180stopni! Nadal nie mogę wyjść z szoku! Nie byłoby w tym nic dziwnego z tym, że moja lekarka na ostatniej wizycie mówiła, że raczej się nie odwróci a ja jej ślepo uwierzyłam. Teraz wiem, że do 32tygodnia ciąży Mała może jeszcze robić takie numery. Nie wiedziałam, że to może być tak bolesne :( oczywiście nie było na oddziale chirurga (ciekawe, kto pracuje przy operacjach?), który by mnie zbadał, wiec muszę załatwić to we własnym zakresie :( chodzi o zbadanie innych ewentualnych (nikłych) przyczyn. Dzisiaj mnie nic nie boli, a Mała fika jak zawsze. Dobrze, że to tylko tak się skończyło.

1 komentarz (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)