BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Zmienia się nasze życie WOJTUŚ !

Autor: Asiek88
29 kwietnia 2015, 09:47

27 tydzień 65 % za nami 98 dni do porodu .... WOW !

Takiego ostatnio miałam lenia, że przegapiłam studniówkę :D no nic nie szkodzi, cieszę się , że licznik dni do porodu zszedł już na dwie cyferki ;) za chwilkę III trymestr wg Belly ;) podobno on ciągnie się najdłużej, ja jednak jestem optymistką bo przypada na mój ukochany okres w roku, przełom wiosny i lata ;)

Tak prezentujemy się na początku 27 tygodnia :)

bi33mg.jpg

Wczoraj Teściu wystartował z remontem pokoiku dla Wojciecha :D podwiesił już z małżem sufit, więc coś zaczęło się dziać. Marzę , żeby wszystko było już skończone, żebym mogła zabierać się za porządkowanie, i układanie rzeczy dla maluszka. Wszystko mam teraz pochowane po szafach, w jakiś workach. Marzy mi się generalny remont mieszkania, ale to musimy odłożyć chyba na 2 lata. Planujemy w przyszłym miesiącu kupno auta, bo już nie mam siły pakować co miesiąc kolejnej kwoty na naprawę złomu. Czekamy na decyzję z pracy Małża, czy przydzielą mu pieniążki. Całe szczęście, nie musimy brać oprocentowanego kredytu. W ogóle chyba włącza mi się syndrom wicia gniazda. Co chwilę coś układam, przekładam, zmieniam ustawienie mebli.

Kolejna niemiła ciążowa niespodzianka....celulit ! nosz kur.... dlaczego jeszcze to?! Kupiłam sobie ćwiczenia dla kobiet w ciąży, może to podratuje sytuacje. Wczoraj tak "poszalałam", że dziś nie mogę chodzić, takie mam zakwasy :D tęskniłam za zakwasami. Żałuję, ze dopiero teraz zabrałam się za ćwiczenia, toż to już prawie 7 miesiąc. No cóż mamy jeszcze 3 ,żeby troszkę polepszyć kondycję.

Z Małżem mamy dobry okres, nie kłócimy się, jakoś tak intuicyjnie się dogadujemy. Osttanio w Castoramie, on poszedł kupować jakieś wkręty, a ja na dział ogrodniczy. Po drodze zgarnęłam kilka lampek solarnych na działkę, patrzę, Artur do mnie podchodzi z lampkami w ręku ;) coraz częściej nam się takie sytuacje zdarzają. Jak nigdy zgodnie wybraliśmy kolor do pokoju małego. Tak jakoś fajnie. Mam nadzieję, że nie zapeszę tym wpisem, bo tak to już w życiu bywa, że jak tylko coś pochwalę, to od razu się spartoli.

Mały jest już chyba całkiem spory, bo można wyczuć jego kopniaczki pod ręką ;) Tatuś odkrył jak sprowokować gremlinka. Wystarczy , że przyciśnie rękę mocniej do brzucha i już po chwili kopniak ! "a spadaj mi tu z tym naciskaniem" :D Wojtek nie cierpi jak coś tylko troszkę go uciska. Muszę chodzić w getrach, lub luźnych dresach. każde spodnie z gumką lub opięte, kończą się obkopaniem podbrzusza. Jak sobie kubek położę na brzuchu, od razu mały demonstruje niezadowolenie. Jest taki kochany <3 wczoraj dokładnie mogliśmy wyczuć gdzie się usadowił, dokładnie widać było uwypuklenie na brzuchu a i pod ręką dokładnie było czuć ;) Robi się naprawdę fajnie <3 Budzą się we mnie takie pokłady uczuć o jakie się nie podejrzewałam. Podobno to nic z tym co mnie zaleje po porodzie. Mam nadzieję, że to będą tylko pozytywne uczucia.

Lecę teraz po zakupki na obiadek i do garów. No przesadziłam , raczej nie polecę, tylko się doczołgam....kocham zakwasy :D

5 komentarzy (pokaż)
12 maja 2015, 09:18

70% za nami
85 dni do porodu

Byliśmy wczoraj u doktorka. Ze mną i Wojtkiem wszystko w jak najlepszym porządku ;) mały się stresował badaniem, zaczął się wiercić, i był niespokojny. To prawda, że maluszki wyczuwają i przeżywają stres mamy. Ciągle to sobie muszę powtarzać, bo nerwus jestem i niepotrzebnie małego na stres narażam.
Ciąża mi ciąży, nie miałam takich gabarytów nigdy, mam problem , zwłaszcza wieczorami obrócić się z boku na bok, czy założyć buty. Najgorzej przy schylaniu, sięganie po coś z podłogi, czy z dolnych półek w sklepie jest po prostu nieprzyjemne. Boję się pomyśleć co to będzie za 2-3 miesiące.

Nasz astronauta waży kilogram, a brzuch mam taki, że spodziewałam się małego hipopotamka, widać musi mieć duuuużo miejsca w tej swojej kapsule podczas odbywania misji na ziemię :D data porodu przypada pomiędzy 5 a 10 sierpnia. Dziś śniło mi się, że umawiałam się z doktorkiem na kolejną wizytę 30 lipca i kazał mi wziąć wtedy torbę do szpitala, bo już wtedy będę rodziła. Jeśli o mnie chodzi, jeśli to tylko bezpieczne dla małego to ja jestem jak najbardziej za ! Małż obstawia 3 sierpień naszą rocznicę, ale byłby cudny prezent <3 chociaż ja wolę, żeby urodził się w innym dniu, niech nasze święto będzie tylko naszym, a Wojtusia, tylko jego <3

Do listy ciążowych dolegliwości dopisać można :

- duże gabaryty
-niezgrabny chód (powoli przypominający toczenie się :D )
- opuchlizna nóg i palców u rąk (żegnaj obrączko ! )
- czasami trudności z oddychaniem

Wczoraj małż czytał małemu bajkę <3 wziął książkę do ręki, a ja mu mówię, że astronauta śpi, więc nie usłyszy go, ale Artur swoje. Po 2 minutach czytania do brzuszka, mały co? oczywiście zaczął się ruszać i brzuszek falował delikatnie.

Kochane, czy wasze maluszki też reagują na dźwięk budzika czy telefonu? Mam wrażenie, że Wojtek tak, jak Arturowi dzwoni telefon, za chwile mały daje znaka kopniakiem, i budzi się chwilę po budziku :)

Totalne ciążowe gapiostwo to znak ostatnich dni u mnie. Wybrałam się z przyjaciółką na zakupy, w ramach zbliżających się moich urodzin, jak zwykle (już taka nasza tradycja) zajrzałyśmy do Empiku, kupić jakąś książkę w ramach prezentu. Wybrałam sobie "Położna. 3550 cudów narodzin". Poszłyśmy na kawę i co? zostawiłam książkę na stoliku, jak się zorientowałam w domu było już za późno. Dzień później kupiłam w Castoramie farbę, na parkingu mama stwierdziła, że sobie zapali, żebyśmy przystanęły na chwilkę przed sklepem. I co? oczywiście zostawiłam tą głupią farbę koło kosza na śmieci :D na szczęście w aucie się moja mama zorientowała :D wiecznie zapominam kluczy, telefonu, czy odebrać resztę w sklepie i ekspedientki za mną krzyczą. A ja sobie tak chodzę z głową w chmurach :D Jak czegoś nie potrzaskam, to coś zgubię, o czymś zapomnę, zupę przypalę. Po prostu wyparował mi mózg. To dla mnie o tyle dziwny stan, że nigdy w życiu mi się takie rzeczy nie przytrafiały. Nigdy wcześniej niczego nie zgubiłam. Ciekawe chociaż frustrujące doświadczenie. Moja mama się śmieje, że jak tak dalej będzie to zapomnę urodzić :D o co to to nie ! jak ja już nie mogę się doczekać, aż utulę tego małego urwisa !!

Z racji tego, że męczy mnie alergia, a doktorek zakazał wszystkiego poza wapnem, które guzik działa, to na spacery wybieram się albo wcześnie rano, albo późnym wieczorem( ale wtedy nie mam już siły zazwyczaj). I tak sobie spacerowałam z moim kochanym kundelkiem aż natknęłam się na czterolistną koniczynkę <3 To będzie udany czas ;)

łapcie troszkę szczęścia ;)
23usj1w.jpg

a to mój najwierniejszy przyjaciel <3

dcwidj.jpg

3 komentarze (pokaż)
16 maja 2015, 12:46

27 lat - stuknęło 2 dni temu
81 dni - pozostało do porodu
71% - ciąży na liczniku
29 - tydzień ciąży
10 - kilogramów na plusie

Czyli ciąża w liczbach :)

Nie robiłam urodzinowego wpisu bo szczerze mówiąc humor miałam paskudny, od kilku dni mnie tak trzyma. Ciągle chce mi się płakać. Kłócę się z Małżem (pisałam , że zapeszę jak go pochwalę ). Na tym chłopie to trzeba ostatnio siłą wszystko wymuszać, bo sam nie zrobi. Pokoik do dziś nie byłby skończony, bo przecież ciągle słyszałam "zaraz, później, jest czas". To się wkurwiłam, i sama we własne ur na kolanach szorowałam podłogę z gipsu i farby (no tak ciężko użyć głowy, i zabezpieczyć panele przed remontem). Wrócił z pracy to awantura, a ja się 2 tyg prosiłam o to ! Łaskawie umył okno i foch, ze jeszcze sobie wymyśliłam, żeby na górze meble wymył, bo ja nie dosięgnę, a z drabiny tez mi ciężko. To się wczoraj burza rozpętała.... on wyszedł do pracy a ja zaraz głupia miałam wyrzuty sumienia, że może za ostro, że może przesadzam. Ale ja się nie godziłam podczas ślubu na syna tylko na męża. A z nim jak z dzieckiem, moja wina, bo od początku sama go nauczyłam, że ma podane pod nosek, obiadek , śniadanko do pracy, poprasowane i jeszcze wiecznie mu gadałam, nie taka bluza bo będzie ci zimno...no to mam. Zła na siebie jestem, bo to moja wina. Wczoraj wrócił z pracy i chciał pogadać, twierdził, że przemyślał i mnie rozumie. Ja mam poważne wątpliwości co do tego. powiedziałam, że jest późno i chcę spać. I znów teraz siedzę,i myślę, że może mogłam go wysłuchać. Nie radze sobie ze sobą.... dobrze,że mogę chociaż tutaj się wyżalić... Kocham go nad życie i wiem, że on mnie też, czułości sobie nie szczędzimy, ale musi się coś zmienić, musi wziąć na siebie obowiązki głowy rodziny.

I tak sobie mam paskudny nastrój od kilku dni, może to znów te podstępne hormony?!

coraz częściej myślę o porodzie i szczerze powiem - nie lubię tego.

Fizycznie, czuję się całkiem fajnie, nie mogę narzekać. Ból pleców trochę doskwiera i przez to nie potrafię się wygodnie do snu ułożyć. Oprócz tego, to fizycznie, był super tydzień.

Na koniec już w lepszym nastroju wrzucam fotkę. Tak oto prezentujemy się na dzień dzisiejszy.
e0mk90.jpg

3 komentarze (pokaż)
28 maja 2015, 15:06

31 tydz 69 dni do porodu...

liczby mówią same za siebie, czas pędzi ! zrobiłam sobie małą przerwę od neta, jakoś po prostu musiałam pobyć sama ze sobą. Okropny ze mnie ostatnio marudnik-paskudnik. Podziwiam Małża za jego cierpliwość i czułość.

Wojtuś zyskał nową ksywkę :D Wąż ! dosłownie czuję jak wije się pod moją skórą, widać wtedy jak fajnie brzuch faluje, przemieszcza się z prawej na lewą i na odwrót ;) teraz też się rozkosznie wierci <3 Przyznam szczerze, że momentami te jego kopniaki są mało przyjemne. Co to będzie jak jeszcze urośnie :D

Za nami 2 wizyty położnej środowiskowej. Popowiadała o wyprawce dla mnie, dla Wojtusia, o porodzie i jak to wszystko ma wyglądać. Te jej wizyty zmusiły mnie do coraz częstszego rozmyślania o porodzie. Widziałam się z żoną mojego Taty , ona jest położną w szpitalu, w którym będę rodziła. Uspokoiła mnie rozmowa z nią. Powiedziała, że mam się niczym nie martwić, postawi personel na nogi, i mi będą dziewczyny pomagać jak tylko będą mogły. Ja mam się tylko wstawić :D oczywiście, nie ma sprawy, gdyby to było dla dzidzi dobre, to chociażby jutro :D Niech Wąż siedzi jeszcze w środku, i mu wszystko tam się poukłada jak trzeba, żeby był zdrowy i silny <3

Zauważyłam, że wraz z coraz bardziej widocznymi oznakami jego aktywności, zalewa mnie coraz większa fala miłości. nie wyobrażam sobie żeby go miało nie być. Dziwne to trochę, kochać tak mocno, a nie móc jeszcze zobaczyć kogo. Tak sobie czasami myślę...Jaki jesteś syneczku? do kogo podobny? czy masz dużo włosków? czy będziesz spokojny, a może bardzo aktywny? Jak wyglądasz i kim jesteś mój skarbie? Za 2 miesiące się spotkamy <3

Pogoda paskudna, a mnie naszło na kakao, gorące, pachnące kakao ! tylko tak, małż w pracy do 22, a ja wcale nie mam zamiaru wychylać nosa z domu, brrrr za zimno, mokro i ponuro. Kupię wieczorem, jak mnie pieseł zmusi do wyjścia na dwór...

4 komentarze (pokaż)
13 czerwca 2015, 21:06

33 tydz do porodu pozostało 53 dni...

Rzadko zaglądam na Belly, jakoś w ogóle nie ciągnie mnie do komputera. Korzystam z pogody i praktycznie cały czas spędzamy na działce. Nie ma lekko kochane, upały zaczynają dawać się we znaki, puchnę, sapię i ledwo się poruszam :d Nie potrafię sobie znaleźć wygodnej pozycji. Najgorsze są noce, za cholerę nie mogę się ułożyć, zasnąć....Jak już znajdę pozycję komfortową, to mojemu synkowi ona nie odpowiada, a figa z makiem ! nie będziesz matka tak leżała, tu się teraz dziecinka gimnastykuje :D Oj kocham tego urwiska mojego, ale dokucza mi jak cholera....umiłował sobie kopanie w żeberka i tak sobie od czasu do czasu, podskakuje, dźgnięta piętą Wojtusia :D

Dziś urodziła moja kuzynka, cudowną kruszynkę, malutkiego 2,5kg zdrowiutkiego synusia. Jak ja jej zazdroszczę, może już tulić swoje szczęście <3 Niech się pociecha chowa zdrowo !

Troszkę mi Wojtuś daje powodów do zmartwień, na ostatnim usg wyszedł nagle 2 tyg młodszy niż data miesiączki, miesiąc wcześniej, gin się ucieszył, że mały nadgania (bo od początku wychodził tydz młodszy), a tu nagle doktorek mówi, że cofnął się o tydzień następny? :( Doktorek mówi, że taka jego uroda, że wszystko jest w porządku, i po prostu będzie z mniejszych dzieci, max do 3kg przy porodzie, co w sumie powinno mnie cieszyć bo ja jestem mała, i łatwiej mi będzie rodzić. Nie mniej jednak naczytałam się już o tych wszystkich hipotrofiach....głupia ja, miałam takiego doła, a on coraz mocniej kopie, wariuje aż miło. 22 kolejna wizyta i już się nią stresuje.... Kuzynka urodziła maleństwo 2,5kg (tydz po terminie) i dostał 10/10 więc może faktycznie nie będę panikować.

Staram się dużo spacerować, ale to już nie takie proste :D brzuszek ciąży i zaczyna się napinać jak zbyt długo chodzę. Kurcze dziewczyny, ja nie czuję tych skurczów przepowiadających, jedyne co to od kilku dni, raz-dwa razy dziennie nagle zaczynam czuć się jak na okres. Brzuch i krzyż zaczynają pobolewać, mam wrażenie, że zaraz dostanę miesiączkę, położę się na boku i za kilka min przechodzi. Czy to właśnie są te skurcze braxtona-hicksa ?

Wszystko dla dzidziusia mamy już skompletowane, pozostaje tylko czekać <3 a już mi tak smutno bez niego....chcę go mieć w ramionach, całować i tulać, przebierać te ufajdane pieluszki, karmić po nocach. Chcę go widzieć a nie wyobrażać sobie !

Waga też już mogłaby wracać do przedporodowej bo nie mam co na siebie założyć :D

Tak prezentujemy się w 33 tyg <3

1o85c1.jpg

9 komentarzy (pokaż)
30 czerwca 2015, 10:47

Ostatni dzień 35 tyg
36 dni do porodu
+14 kg

Meldujemy się po intensywnych dwóch tyg nieobecności.

Pokoik juniora już gotowy, mamy wszystko, kilka dni temu przybyła też fura Wojtaska ;) Ale się tego dużoooo zrobiło, ta przeprowadzka na większe mieszkanie to jednak był strzał w dziesiątkę :D Ze wszystkich zakupów najbardziej zadowolona jestem z Kosza Mojżesza, udało nam się na OLX wyhaczyć używany, taki nakładany na stojak z kołyską :) gdzieś kiedyś wyczytałam, że maluszki, na początku wolą spać w takim koszu. Łóżeczko Miśka wybyło z naszej sypialni (jest plan kładzenia Wojtaska do łóżeczka za dnia, żeby się przyzwyczajał) i zastąpiła je kołyska z koszem. Uważam, że łatwiej mi będzie nawet w nocy sięgać po małego, bo kosz postawie przy łóżku ;) Plany planami, a codzienność i tak pokaże jak będzie :D
Do kupienia zostało nam jeszcze kilka drobiazgów takich jak : Kremik do pupki i aspirator do noska (mam gruszkę, ale podobno jest beeee, no zobaczymy :D )No i dla mnie jeszcze stanik do karmienia. To by było wszystko. Jak sobie pomyślę, ze kilka miesięcy temu drżałam na myśl o tym, jak my to wszystko zorganizujemy to teraz jestem w szoku. Większość ciuszków i zabawek dostaliśmy od znajomych.
WOJTUŚ - wszystko gotowe ! czekamy na Ciebie urwisku <3

Po ostatniej wizycie u doktorka, wykluczyliśmy możliwość hipotrofii, dzidzia zaczęła ładnie przybierać na wadze ;) ( odczuwają to zwłaszcza moje żebra) wszystko jest w jak najlepszym porządku. U mnie niestety pogłębiła się anemia, ale już taka chyba moja ciążowa uroda. Został nieco ponad miesiąc (planowo), więc zaciskam zęby. Strasznie ale to strasznie zaczynam bać się porodu...czy do tego da się w ogóle jakoś psychicznie przygotować?? jak dla mnie za dużo niewiadomych, kiedy? czy zdążę? czy Małż będzie w domu? czy rozpoznam, ze to już a nie fałszywy alarm? ehhhhh to mnie napawa takich lękiem....

Na koniec foteczki z 34 i 35 tyg, brzuchol zaczął rosnąć jak na drożdżach :D chociaż bardzo dużo ludzi, kiedy dowiadują się, że to już końcówka 8 miesiąca jest w szoku, że brzuszek mały. Ja się pytam jaki mały? ogromniasty, po za brzuchem świata nie widzę <3 :D

2rc0bdl.jpg

6 komentarzy (pokaż)
8 lipca 2015, 20:06

37 tydzień
9 miesiąc
28 dni do porodu (aaaAAAAAA !!)
1y1lb6.jpg

Tak, tak syndrom wicia gniazda dopadł mnie na dobre...sprzątam i sprzątam, końca nie widać. W palach jeszcze :
- Wyszorować meble w kuchni
- Poprzestawiać w kuchennych szafkach
- umyć okna (zadanie dla Małża)
- poprać firany, pościel, zasłony, dywan
Narazie tyle.... a nie zapomniałam o najważniejszym

- Kupić wreszcie samochód ! raty się już spłacają, a my nic na oku nie mamy :/

Mam jakiś dziwny lęk, że nie zdążę z porządkami. Małż mówi, że on wysprząta domek na nasz wielki powrót ze szpitala, ale ja mam w głowie tylko "nie zrobi tego, tamto zrobi źle, i jak my przyjmiemy gości witających Wojtaska na świecie?" Boże padło mi na głowę. Na wszelki wypadek przygotuje wszystko póki mam siłę :D

Torba do szpitala już powoli się pakuje, najważniejsze rzeczy już zapakowane, reszta w zasięgu ręki. Torba dla Wojtusia gotowa, ta na wyjście ze szpitala też. Czy wy mamusie, też macie takie chore myśli typu "muszę mieć gdzieś odłożoną gotówkę na taxówkę w razie gdyby mały chciał wyjść, jak małża nie będzie w zasięgu " ? Czuję się jak wariatka, serio może potrzebny psychiatra?! a może to już objaw przepowiadający poród? albo nie jednak po prostu panika, lęk i Bóg wie co jeszcze. Tak to jest jak Zosia samosia taka jak ja, nagle uświadamia sobie, że zdarzą się rzeczy, na które nie będzie miała wpływu, będzie zależna od innych.... Przechlapane.

Swoją drogą dziewczyny, jesteście świetne, wasze komenty tak mi pomagają i pozytywnie mnie ładują. Dziewczyny jedziemy na tym samym wózku i super, że się wspieramy. Jesteście debeściary !!!

Jeśli chodzi o nowości ciążowe :
- powracają mdłości! (Julitko wiem, że cie to przerazi, bo pamiętam, jak się męczyłaś tak jak ja w I trymestrze) zwłaszcza rano.
- brak apetytu, zmuszam się do jedzenia.
- chyba opada brzusio...
- bezsenność w nocy, senność w dzień ( tu się chyba zestroiłam z Wojtusiem :D)
- w upały wyglądam jak słonica, puchnę !
- zwiększone libido, ale lęk przed sexem i w trakcie odbiera przyjemność....

I na koniec w ramach podsumowania, foto aktualne. Uwaga taki brzuchol to już nie przelewki !!

zup09c.jpg

Buziaki dla Was dziewczyny <3

4 komentarze (pokaż)
10 lipca 2015, 21:27

37 tydz
26 dni do porodu

Byliśmy wczoraj u doktorka, są nowe wieści, szyjka skrócona o połowę, ale jeszcze się nie rozwiera. Kolejna wizyta za 2 tyg jeśli nic się nie będzie działo. Zapytałam doktorka, czy nie przenoszę małego, bo to moje największe zmartwienie. Nie cierpię czekać. Stwierdził, że na to się nie zanosi :) Także, coś się zaczyna dziać <3

Po wizycie, która poprawiła mi humor, kolega wpadł z aparatem i pocykaliśmy głupawkowe foty, absolutnie nie nadające się do publikacji :D kilka "normalnych" wyłapaliśmy i oto mamy małą ciążową pamiątkę :) Rzutem na taśmę, bo zbieraliśmy się już od kilkunastu tygodni haha :D

11hb2ia.jpg
2ut3hg9.jpg
w9jz4k.jpg
293iky8.jpg
2diktj9.jpg
bhc1ld.jpg
w1s49f.jpg

Wojtku KOCHAMY i CZEKAMY <3 <3

8 komentarzy (pokaż)
15 lipca 2015, 13:11

38 tydzień

<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 CIĄŻA DONOSZONA <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

Mej radości nie ma końca :D pamiętam jak na tę datę spoglądałam z obawą wiele miesięcy temu. Wydawała się jakąś nieosiągalną granicą, wycieczką w kosmos. Pamiętam jak myślałam " Boże ile to dni przede mną, ile miesięcy czy kiedyś przekroczę tą granicę? " a tu proszę, już tu jestem, mogę odznaczyć ją w kalendarzu <3 zostało ok 20 dni do porodu, maluszek jest bezpieczny, teraz niech się już dzieje wszystko, niech prowadzi nas los...

Ta końcówka to naprawdę ciężki okres dla mnie a zarazem najwspanialszy czas ! strach przed porodem ustępuje miejsca ekscytacji, chęci by to już działo się teraz, natychmiast. Niech odchodzą wody, jestem gotowa. Pewnie, że się obawiam, tyle rzeczy może pójść nie tak, oddam się oraz swojego maluszka w ręce obcych ludzi. Wiem natomiast, że będzie tak jak ma być, że to już z góry jest zaplanowane i po prostu w spokoju czekam ;)
Nie jest natomiast łatwo fizycznie, jest bardzo ciężko, miewam załamania (tzn huśtawki nastrojów, ach te okropne hormony ! :D ) , wczoraj płakałam nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji, brzuch się napina, nie pozwala na wiele. Koniec ze spacerami, a ja chcę ! jeszcze muszę tyle zrobić ! nie mogę....to dołuje mnie, czasem Wojtula daje tak mi popalić, ze nie potrafię się ogarnąć, żebra mi chyba połamał, wierci się i przeciąga, a to już nie są słodziutkie kopniaczki, one bolą, serio. Jakkolwiek się nie ułożę, mały się złości...zagryzam zęby i przez łzy wyobrażam sobie, że jeszcze chwilka, że tulę go w ramionach. Jedyny sposób na małego urwiska to Tata. Tata działa uspokajająco, czyta bajki, mały śpi, śpiewa kołysankę, Wojtuś grzecznie słucha, głaska i całuje brzuszek, synuś się wycisza... mam nadzieję, że tak będzie już po porodzie.
Ciąża zbliżyła nas do siebie, mnie wyciszyła, stałam się spokojniejsza, wyrozumialsza dla Małża, przymykam oko tam, gdzie normalnie wybuchnęłabym jak wulkan. Jest dobrze, chciałabym zatrzymać jak najwięcej chwil z tego okresu. Z ufnością spoglądam w przyszłość....

Ależ nostalgicznie mi to wyszło ;)

30rmcyq.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lipca 2015, 13:15

8 komentarzy (pokaż)
20 lipca 2015, 16:11

38 tydz
do porodu wg Belly - 16 dni


Marzę już o czwartku, żeby była wizyta u doktorka. Niech powie " Aśka idziemy rodzić" :D
Czuję się coraz gorzej, coraz słabsza.... Nie śpię po nocach, brzuch boli, budzę się kilka razy na siku, i nie mogę zasnąć. Dziś po kolejnej nieprzespanej nocy, musiałam załatwić kilka spraw. Małż zawiózł mnie tu i tam, jeszcze szybkie zakupy, jeszcze z pieskiem wkoło bloku. Jak weszłam do domu poczułam się jakbym miała zemdleć. Musiałam natychmiast się położyć, żeby dojść do siebie. Targnęły mną dwa mega silne skurcze i poleciałam na toaletę, lalo się ze mnie. Byłam pewna, że to już, ale po chwili wszystko ustało. Tylko cały czas rozbita jestem. Krzątam się po domu, Wojtuś kopie, a ja sobie wynajduję zajęcia. Zrobiłam przerwę, żeby obejrzeć "Porody" ależ się zalałam łzami, ryczałam i ryczałam... Nie wiem co to będzie jak zobaczę mojego maluszka po raz pierwszy, jak na widok obcych noworodków wyję jak Bóbr :D
Mam złe sny, jakieś dziwne lęki, mam nadzieję, że to normalka przed porodem, a nie jakieś złe omamy. I mnie i Małżowi w ten sam dzień śniło się, że Wojtek urodził się 25.07 :D nie mam nic przeciwko ;) bardzo się boję tego co mnie czeka, ale czekam na to z utęsknieniem....

Wojtuś <3 czekamy na Ciebie synku, nasz największy skarbie <3

23ru0dy.jpg

6 komentarzy (pokaż)
24 lipca 2015, 10:33

39 tydz, teoretycznie 12 dni do terminu porodu...

Byliśmy wczoraj na wizycie u doktorka. Dzidziuś waży ok 28000 (jest mniejszy, ale dr mówi, że na moje "warunki porodowe to akurat dobrze" ). Ułożony główką w dół, już dosyć nisko, ale główka jeszcze "ruchoma" (cokolwiek to znaczy :D). Wszystko z małym dobrze, nie owinięty pępowiną, tylko ruchliwy strasznie, nie dał się pomierzyć. Urządził nam pokaz kopania mamy po brzuszku. Wyglądało to tak, jakby chciał zrzucić z brzuszka głowicę od USG :D Łożysko eleganckie. Szyjka "gotowa", rozwarcie na 1 cm. No i tu pytam doktora, czy to znaczy, że urodzę na dniach? odpowiedź, z cyklu tych co my ciężarówki kochamy dostawać : może się tak zdarzyć, to bardzo prawdopodobne, ale może to być też do 2 tyg" Każda z nas dostaje szału bankowo na takie odpowiedzi. Wrzucam jakiś objaw na forum, a dziewczyny piszą " ja tak miałam urodziłam za 2 dni" a już inna " ja tak miałam ok 2 tyg przed porodem". Jedyna rada to chyba jakaś szklana kula :D ale wracając do wizyty. Doktor lekko się uśmiechnął, i powiedział, nie wykluczam, że to będzie po niedzieli, i tak w sumie musi być, powiem ci dlaczego, bo wtedy jestem w szpitalu" :D Wypisał l4 do 5 sierpnia (terminu wg miesiączki) i wpisał sobie moją wizytę w razie co, na 6 sierpień ale postawił przy tym duuuży znak zapytania. Dał nam skierowanie do szpitala. No to nastawiam się, że to kwestia kilku dni, a co, niech już maluszek wychodzi. Nie to, że mi spieszno do porodu, bo szczerze, to sobie go nie wyobrażam :/ na samą myśl, ogarnia mnie osłupienie, ale zagryzam zęby i mówię, że nie ja pierwsza nie ostatnia, i damy radę z Wojtaskiem ! Dostaliśmy instrukcje kiedy jechać do szpitala, kiedy szybko a kiedy spokojnie się zbierać, taaaaaa. Nie mógłby mały po prostu wysłać jakiejś kartki "Mamo wychodzę, to nie fałszywy alarm" :D

Czy wy też tak macie drogie cioteczki, że szlag was czasem trafia jak macie wyjść z domu? nie mówię tu o oczywistym wkurzaniu się na swój wygląd i kłopotu z "nie mam się w co ubrać" ale o ludzi. Ile razy dziennie słyszycie to samo pytanie " ooo a kiedy to rozwiązanie?"
Z początku to nawet miłe, ale teraz? kurczę, w sklepie wszystkie ekspedientki, każda napotkana sąsiadka, osoby , które znam tylko z widzenie ( teraz nagle są moimi bliskimi znajomymi) i nawet żule osiedlowe... mam dosyć, zmieniłam dziś sklep, poszłam po bułki dalej, nie pomogło, tam też wzbudziłam "zachwyt". Dobrze, że łap do brzuszka nie pchają bo bym chyba pogryzła :D ufff ale ze mnie zołza, co? ludzie tacy mili a ja taka wredna. Nie no, naklejam uśmiech nr pięć i odpowiadam "no, już, teraz, lada chwila" .

Czuję się masakrycznie, od kilku dni budzi mnie nad ranem ogromny ból prawej dłoni. Spuchnięte są obie, ale ta drętwieje, i czuję w niej rozrywający ból. Doktorek powiedział, że to cieśnia nadgarstka i jest to rzadki objaw ciąży. Nadmiar progesteronu za to odpowiada. po porodzie mi przejdzie, ale mam pamiętać, że ujawniła mi się do tego tendencja.
Kolejne miłe "objawy" :

- opuchnięcie ( stoi na stacji lokomotywa, ciężka, ogromna i pot z niej spływa...)
- bezsenność
- pojawił się nadmierny apetyt
- zwiększona ilość upławów ( różnych, gęstych, klejących, wodnistych )
- huśtawka nastrojów ! (i to jaka ! )

No to wam pomarudziłam, dużo lżej na duszy się zrobiło ;)

Wojtasek czekammmmmm <3


Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lipca 2015, 10:35

5 komentarzy (pokaż)
27 lipca 2015, 15:09

Do terminu 9 dni...

Kulam się jeszcze, zmęczona strasznie. Nie sypiam po nocach, w dzień chodzę i wyglądam jak Zombie. Właśnie sobie uświadomiłam , że jak ja urodzę to dzieciątko taka umęczona... Stopy mi tak puchną (zwłaszcza prawa), że mieszczę się jedynie w japonki. Sikam co 10-15minut, nie wiem czy jakaś infekcja się nie przypałętała bo mnie czasem piecze...na własną rękę zaczęłam łykać od wczoraj Urosept. Jest mi źle, chodzę rozdrażniona a co najgorsze płaczliwa bez powodu...

Udało się wczoraj załatwić ostatnią rzecz, którą bardzo chciałam zamknąć przed porodem, a mianowicie kupiliśmy wreszcie samochód. Alleluja, nie sądziłam, że zdążymy. Zamówiłam dziś jeszcze pościel dla Wojtaska do kosza Mojżesza i wózka ( dzięki małaMyszko , za link <3 ).

Boję się strasznie porodu, nie sądziłam, że będę tak wymiękać w tym temacie...Odpycham to od siebie, żartobliwie mówię, że ja do szpitala jadę odebrać już dziecko, żadnego porodu :D
Staram się myśleć i nastawiać pozytywnie. Mam nadzieję, że powielę schemat mojej mamy i urodzę dosyć szybko. Nie mogę się już nakręcać, odstawiam czytanie na forach wrażeń dziewczyn z porodówki. Niech już się dzieje co chce, pragnę mieć to za sobą.

Dzięki wam dziewyczyny za doping i wsparcie, jesteście nieocenione babeczki <3

3 komentarze (pokaż)
31 lipca 2015, 19:33

5 dni....

Czuje się dziś okropnie, nie mogę sobie znaleźć miejsca. Marzę by odpocząć ale się nie da, co się położę bolesne skurcze, chodzę, miotam się, z okna do okna. Od wczoraj w nocy mam ciągłe skurcze. Nie bolą ale jakby paraliżują, zapiera mi dech, czuję mrowienie a brzuch jak skała... Małż dziś ma ostatnią służbę przed urlopem, akurat na noc, właśnie pojechał. Boję się. Zadzwoniłam do żony mojego ojca, akurat ma dziś nockę w szpitalu i kazała podjechać, zrobimy KTG i zobaczymy jak się sprawy mają. Nie lubię siać paniki, ale wczoraj w nocy mały zaczął się tak rzucać, że się wystraszyłam, wiercił się, kopał, miałam już małża zbierać do szpitala, ale połaziłam po domu i się smyk uspokoił. Jak już zasnę to koszmary. Ta końcówka mnie wykończy jak słowo daję....Mam nadzieję, że mi coś ciekawego powiedzą w tym szpitalu. Chociaż, że rozwarcie się zwiększyło.... Dobra pomarudziłam, wcale mnie to nie uspokoiło (zazwyczaj działa). Zbieram się kochane. Trzymajcie kciuki. Postaram się napisać jak wrócę.

WOJTAS CZEKAM <3

2 komentarze (pokaż)
31 lipca 2015, 21:08

No i wróciłam...

Na KTG piękne skurcze, ale duże przerwy i nieregularne. Dwa skurcze takie, że się położne dziwiły, że gadam i się śmieję,bo poza skale wyszły, a większość babeczek się wtedy drze. Ja czułam tylko to mrowienie i gorzej było złapać oddech. Mały na tych skurczach bardzo ruchliwy, podobno to dobrze. Skurcze "fajne" z góry brzucha, niby tak łatwiej :D no i najważniejsze rozwarcie na 4 cm ! śmiały się położne, że 1/3 porodu mam już za sobą. Zastanawiały się i konsultowały z lekarzem czy mnie zostawić bo szyjka gotowa całkowicie zgładzona. Ja nie chciałam, bo mam do szpitala 5 min drogi więc po co tam leżeć, skoro jednak porodowych skurczy brak. Śmiali się, żebym tylko nie wróciła w nocy. Wojtas się właśnie mści, i mi daje po żebrach :D Tętno ładne i równe, nic złego się nie dzieje. Myślałam, ze wizyta na oddziale mnie zestresuje, że zobaczę widmo zbliżającego się porodu i padnę ze strachu. Tymczasem kobietki, mnie to uspokoiło totalnie. Zobaczyłam oddział, salę, babeczki fajne. Cisza i spokój, jedna sobie dziewczyna po cesarce leżała, biedna taka plackiem, sama na sali. Tylko ten fotel porodowy mnie wprawił w osłupienie. Pytam czy ja mam rodzić czy Misję na Marsa odbywać, wyglądał kosmicznie :D Żarty, żartami a ja sama w domu do 4 rano. Odpalę jakiś maraton serialowy, to mi może te skurcze odpuszczą. Gdybym nie urodziła do poniedziałku, to rano mam przyjść i zobaczymy jak postępy...

Kocham Cię Synku <3 <3 <3

4 komentarze (pokaż)
2 sierpnia 2015, 10:07

99%
3 dni do terminu...

Wszystko zniosę, ale kolejnej nieprzespanej nocy już nie. To chyba wpływ tej pełni czy jak. Zasypiam ok 1:30 a 0 03:30 już nie mogę spać i tak się męczę, z boku na bok, wstaję, spaceruję. Tylko małża tym straszę bo się chłopinka zrywa pewny, że coś się dzieje. Nie dzieje się niestety, Synek uparciuszek nie spieszy się. Od dwóch dni odchodzi mi mega dużo śluzu z krwią, wczoraj wyraźnie wypadł mi czop, zabarwiony na brunatno. Uczucie jak na miesiączkę i tyle... skurcze BH się uspokoiły, czasem tylko wyczuję, że mam twardy brzuch... Po cichu liczę, że Wojtasek czekał, aż teściu z siostrą małża wyjadą na wakacje, bo się bałam odwiedzin i cyrku w szpitalu. No to już pojechali. Synek, wychodź :D jest mi niedobrze, i mam uczucie w ogóle jakby mnie miała choroba rozłożyć. Tylko tego by mi brakowało :D
Śniło mi się, że urodziłam. Wojtasek był taki śliczny, tak mocno go tuliłam...bardzo realistyczny sen, czułam to dzieciątko jak mi kładą na piersi dosłownie. Powiedziałam do Małża , że się wyjaśniło, jest podobny do Ciebie, blondasek....

To czekamy nadal, czekanie jest najgorsze podczas całej ciąży ! nie da się, już nic zaplanować, bo przecież tyle oznak mamy, że poród tuż tuż.... człowiek nie wie co ma robić. Wybrać się na działkę czy nie? umówić się ze znajomymi czy lepiej nie? Małż to nawet biedny piwka się nie chce napić.

Kocham Cię syneczku nad życie, czekam z utęsknieniem <3

zn5ymu.jpg

4 komentarze (pokaż)
4 sierpnia 2015, 14:36

03.08.2015 o godz 17:10 SN przyszedl na świat Wojtasek <3 urodzony dokladnie w 2 rocznice naszego ślubu. Piekniejszego prezentu nie mogliśmy sobie nawet wymarzyc. Jestem taka szczęśliwa <3

Relacje porodowa zdam jak juz bedziemy w domku. Dzięki za wsparcie kochane ciotki<3


Wiadomość wyedytowana przez autora 4 sierpnia 2015, 14:38

11 komentarzy (pokaż)
8 sierpnia 2015, 12:12

Wreszcie się zebrałam ;)

Szczęście moje nie ma końca, miłość spływa strumieniami <3 godzinami wpatruję się w synka i nie mogę się napatrzeć <3

PORÓD

W niedziele 02.08.2015 po godzinie 20stej pojechaliśmy do szpitala ponieważ od 15stej czułam regularne skurcze najpierw co 10 min, potem co 7, a o 19 już co 4, nic mnie nie bolało, czułam tylko twardnienie brzucha i ucisk w żołądku. Po konsultacji z żoną ojca (położną, która pracuje w tym szpitalu) kazała przyjechać. Na KTG regularne , mocne skurcze, a ja nic...nic nie czuje, ciężej tylko mi się mówiło gdy łapało twardnienie brzucha. Lekarz stwierdził, że jak nie boli to jeszcze nie te skurcze, ale zostajemy w szpitalu. Ja w panikę, że nie chce tam leżeć, a on, że w życiu z takim zapisem KTG nie wypuści mnie do domu. Ok, klamka zapadła, lekarz zrobił dokładne USG, przepływy, wszystko ok, ale malutki jeszcze się nie wstawił odpowiednio. Rozwarcie na 2 luźne palce, szyjka gotowa. Całą noc nie spałam i czułam skurcze co 4 min, aż ok 5 nad ranem, zaczęły sie coraz rzadziej, co 10 min. Zapis KTG skurcze wykazywał ale słabsze i mniej niż wieczorem. Załamałam się, myśląc,że będę tu teraz tydzień leżała czekając aż się coś ruszy. Na szczęście na ranną zmianę wpadła Ilona, i mówi, że zrobimy lewatywkę przed obchodem, a nóż coś ruszy ;) no to oki. Bałam się tego jak ale poddałam się temu co mi kazały położne. Po godzince obchód, ordynator (super facet)mówi, jak nie boli to coś chyba jeszcze nie to, ale do zabiegowego na badanie. Śmiał się,że przyszłam rodzić w rocznicę, bo na prezent dla męża chciałam zaoszczędzić. Położne mu tam mówią, że od piątku tak chodzę z tymi skurczami. Bada i mówi " rozwarcie 2 luźne palce, szyjka fajna, no to dawać dziewczynie kroplówkę i niech ją w końcu zacznie boleć" :D Ilona banan na twarzy i mówi " urodzisz dzisiaj". Po kilku kroplach oksytocyny skurcze wróciły, i stały sie odczuwalne, godzinę później już zaczynały boleć. Humor mi dopisywał, a oni że jakaś dziwna jestem bo przy takim zapisie KTG tu się już dziorają babeczki. Położne działały, masaż szyjki, piłka do skakania, znów masaż, prysznic ciepły, dobrnęliśmy do rozwarcia na 3 luźne palce i przez 2 godziny nic. Mówią mi spokojnie to "kryzys 3 palców". Po godz 13, obok urodziło się dzieciątko. Wpada lekarz mówi " no to pani następna !" a do mnie dotarło , ze rodzę:D uryczałam się , słysząc jak maluszek płacze w sali obok. Mój kochany małż był cały czas ze mną, śmiał się, rozmawialiśmy. Atmosfera superowa, skurcze już bolały. W końcu wpada położna, i mówi to chodź sprawdzimy czy się ruszyło. Myślałam, że znów mi ten cholerny masażyk zapoda, a tu pyk, poszły wody. "Teraz cię zacznie boleć ale już poleci" powiedziała. I tak było, skurcze już mega silne, dokładnie czułam jak się zaczyna i jak odchodzi. Mąż przykładał na czoło okłady chłodne, masował krzyż. Znów prysznic, ale tam już nie dawałam rady lekko stać. Małż polewał plecy wodą na skurczu i jakoś dawałam radę. Czas leciał jak szalony, jakiś zastrzyk, masaż szyjki, i mi każą położne, przejść na sale obok, i już na fotel porodowy. Robiłyśmy próbę parcia, ale nie umiałam się już skupić co do mnie mówiły bo na skurczu odbierało mi zdolność myślenia z bólu. Kilka pozycji przymierzyliśmy na fotelu, każda zła, nie mogłam leżeć, kucać, nic, jedynie jak stałam dawałam radę. W końcu mówią że już muszę się położyć, lecimy z parciem i zaraz będzie po wszystkim. to mi jakoś dodało sił, potulna jak baranek, z zaciśniętymi zębami zapierałam się z całych sił o ten fotel, małż szeptał mi do ucha najcudniejsze rzeczy (płaczę jak to piszę). Niecałą godzinkę później, wpada już lekarz mówi " o super, pięknie" i nie wiem ile to trwało ale Artur mówi, że widzi główkę, położne mówią, blondynek jak tatuś, jeszcze dwa parcia i koniec.Nacięcie (nie bolało nic) i na ostatnim tchu już bez skurczu wyszedł mój malutki. Taka ulgaaaa, nie wiem potem połowy rzeczy co się działo. Małż mi opowiadał. Prawie odpłynęłam, Tuliłam na brzuchu Wojtusia, ledwo poczułam łożysko, szwy. Patrzyłam to na Wojtka , który wtulił się w cyca, a raz na płaczącego Artura. Najpiękniejsza chwila w moim życiu <3 koniec bólu, strachu, błogość....

Wojtuś zdrowy 10/10, cały tatuś <3

apipkz.jpg

Najcudniejszy widok na świecie

1zt8og.jpg

CDN..

7 komentarzy (pokaż)
24 października 2017, 01:20

Kontynuacja pamiętnika w KidzFriend - zapraszamy

0 komentarzy (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)