BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: z pamiętnika (nie takiej już) młodej mężatki- przygoda z macierzyństwem

Autor: czarownica_tea
2 marca 2015, 08:44

Chcesz człowieku być piękny i zdrowy to cierp. Na basenie nabawiłam się kataru, leje mi się z nosa, glut wisi do pasa, o różnorodności dźwięków przez mnie wydawanych nawet nie wspomnę (kto wie jak sapie bokser/buldog ten sobie wyobrazi), nosa w kolorze czerwień-jak-rudolf-renifer nie chce zamaskować nawet dobry puder ehhh. Cierp ciało jakżeś chciało. Także jogi jutro nie będzie znów :(. Chyba do porodu tam nie dotrę.....

Z miłych informacji wraca TŻ, nie było go od soboty rano. No nie narzekam odpoczęłam sobie ale już za nim tęsknię, także niedługo ruszam odebrać go z pociągu :)

0 komentarzy (pokaż)
4 marca 2015, 17:08

Katar lżejszy, w głowie mniej waty :).

Abstrahując od dolegliwości somy, psyche też cierpi.... do pracy mi się chce wrócić, do ludzi, do krzątaniny, adrenaliny, zapachu płynu do dezynfekcji i śmiesznych sytuacji. Marnieję w domu, już wypoczęłam przez 3 miesiące, nadrobiłam lekturę i bym chętnie wróciła ale cóż zdrowy rozsądek mówi nie. I znów serce i rozum toczą dysputy i bój. Ehhhh niech ta wiosna przyjdzie może się lżej zrobi na sercu :)



Wiadomość wyedytowana przez autora 4 marca 2015, 17:10

0 komentarzy (pokaż)
10 marca 2015, 15:19

Dni coraz bardziej aktywne, pogoda za oknem coraz lepsza, dolegliwości coraz mniej, o tak, tak powinna wyglądać ciąża i nawet coraz bliżej jej do miana stanu błogosławionego. Wyregulowałam sobie rytm dobowy, zasypiam kolo 23-23:30 budzę się o 7 wypoczęta. Nawet wpadłam w rytm jedzenia co 3h aczkolwiek niestety powtarzają się spadki cukru i zasłabnięcia (muszę o tym porozmawiać z moją ginką). Cukier na czczo jest względny ale ten 2h po posiłku jest już dość niski. Zdarzyło się kilka razy że zrobiło mi się słabo zmierzyłam cukier i oscylował w okolicach 55mg% a to już początki hipoglikemii....

Z racji pełnego słońca i temperatury w okolicach 15 stopni poszłam dziś na prawie 3 godzinny spacer z moją przyjaciółką, jej 8-miesięcznym synkiem i piesławem. Ale było cudnie, ptaszki ćwierkały, Mały się uśmiechał, piesław się wylatał a my wygadałyśmy.


Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty :)

0 komentarzy (pokaż)
15 marca 2015, 08:33

Tak się zbieram od piątku żeby coś napisać :). Wizyta u gina bez odchyleń, położna zaproponowała, że poszukamy tętna dziecka detektorem i się udało. Może dźwięk nie był jeszcze najlepszy ale zarejestrowały się uderzenia serducha 155/min. Cukry się nie podobają. Czasem na czczo są i powyżej 90 a 1h po jedzeniu powyżej 120. No i w czwartek idę się "krzywić". Potrzebna cierpliwość i dobra książka. Na szczęście w Medicoverze pakiet startowy z glukozą jest w ramach abonamentu :P
Wczoraj byli goście tzn. nasi rodzice (razem sztuk 4) i bracia (razem sztuk 2). Chciałam się popisać dobrym obiadem i stałam jak głupia w garach ale było dobre. Pomimo, że to jeszcze nie połowa ciąży a brzuszek jest na razie malutki to się zmęczyłam i coś czuję, że nie prędko będę wydawać obiad z 2 dań z deserem :). Posiedzieliśmy, pośmialiśmy się. Miło było :)

0 komentarzy (pokaż)
23 marca 2015, 13:29

Poprzedni tydzień minął pod znakiem urwania głowy (sprawdziłam moja na miejscu, TŻ też więc nie wiem kto ją stracił). Kupiliśmy wreszcie nowe auto, obskoczyłam swoich lekarzy (ha wiedziałam, że dermatolog to synonim szamana, takiej śmierdzącej maści nie będę stosować niech mnie już swędzi a co)oraz byłam na warsztatach świadoma mama, które serdecznie polecam. Jeśli będą w waszym mieście koniecznie się na nie wybierzcie, ciekawe tematy, pokazy praktyczne (pierwsza pomoc, chustonoszenie) oraz dużo gadżetów (nawet przydatnych dostałam próbki proszku i płynu dzidziuś, smoczek lovi, jakieś próbki kosmetyków, probiotyk) i wygrałam książkę Kaz Cooke "ciężarówką przez 9 miesięcy"

W piątek rano zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy do 3City :) na całe 9 dni. Znajomy zostawił nam mieszkanie 300 m od morza. Jest cudownie, poza sobotą, która wystraszyła nas zimową aurą i zmusiła do siedzenia w knajpie (oczywiście mnie nad margaritą virgine) mamy słoneczną zachęcającą do spacerów pogodę. W tym całym amoku samochodowo-kursowo-wyjeżdżaniowym zaczął się 19 tc. Od 3 dni wieczorem czuję coś pomiędzy smyraniem a nieśmiałym pukaniem do drzwi. I obstawiam że to mój dzieć domaga się uwagi. TŻ przykłada do brzucha rękę albo policzek i jest mocno niepocieszony, że on jeszcze nie czuje (mam takie swoje spostrzeżenie, że chyba jest zazdrosny). Zmykam na plażę wdychać jod :P

2 komentarze (pokaż)
29 marca 2015, 20:38

Bum trach bach i skończył się pobyt nad morzem :(. A było tak fajnie, dużo spacerów (nawet przy niesprzyjającej pogodzie- a co trzeba być twardym a nie miętkim rekord to 12 km), spotkań ze znajomymi i czasu we dwoje (plus jedno- choć mam nadzieję, że dzidź nie podsłuchiwał rozmów rodziców :P). Tak czy inaczej odpoczęłam od siedzenia we własnym domu :)

Po powrocie rzucił się na nas stęskniony, zakudłacony piesław, przyznam, że i ja tęskniłam za tym śmierdzącym pysiem <3. Pierwszą rzeczą którą zrobił po tym jak wypakowałam walizkę była aneksja kocyka, który kupiłam dla malucha, mam nadzieję, że potem się ładnie podzielą :)

Z informacji ciążowych to brzuszek wyskoczył jak grzyby po deszczu, nie jest duży ale zdecydowanie nabiera kształtu, który mówi "patrzcie jestem ciężarówką" :). W SKMce relacji Gdańsk-Sopot w godzinach szczytu ustąpiono mi miejsca także coś jest na rzeczy. Zmierzyłam się w obwodzie no i mamy 89 cm w brzuchu hmmmm przed ciążą było jakieś 84. Waga stoi w miejscu 66,5 czyli nadal 1,5 na minusie w stosunku do przed ciążą, niby mnie to nie martwi ale chudnięcie to kolejny objaw cukrzycy ciążowej a jak się doda to do tych moich nieszczęsnych cukrów, no nic w czwartek krzywa i spółka.
A we wtorek USG połówkowe- matko i córko to już połowa-kiedy to minęło ja pytam?? No pierwsze tygodnie to przespałam a reszta? Aaaaaaaa

2 komentarze (pokaż)
31 marca 2015, 15:55

Dzień wizyt u lekarza, najpierw z piesławem u psiego stomatologa. Niestety ząbki do usunięcia i to 7 :(. Najpierw badania i kardiolog a potem 14.04 rwanie w narkozie. Moje biedne Malutkie :(

Potem USG, super pan doktor, kontaktowy, uśmiechnięty ale strasznie się namęczył z tą moją dzidzią. Bardzo toto charakterne (po mamie) i nieco skryte (po tacie). Leżało sobie grzecznie a po przyłożeniu głowicy założyło nogi na głowę. Czyli zero oglądania buzi, przy próbie oceny serducha raptem zobaczyliśmy pupę bo tak.... więc serce zostało pomierzone przez plecki. Ruchliwe toto jak owsik w pupie normalnie. Dużym wysiłkiem udało się zajrzeć między nóżki no i na 90% dziewuszka, chyba na 100% to się dowiemy dopiero jak się urodzi. Coś tak czuję. Nawet zdjęcia nie mam sensownego żeby wstawić tak się wierciuchała. Na razie stanęło na imieniu Alicja <3

2 komentarze (pokaż)
4 kwietnia 2015, 18:30

Od wczoraj na nic innego nie patrzę jak na gary :). Ale misja zakończyła się zupełnym sukcesem gdyż wszystko zrobione. Pasztet ze śliwką jest (co prawda według mojego ślubnego nieco za mało słony wyszedł), schab jest, drożdżowe króliczki są. Na tym zakończyłam popisy kulinarne bo mama i teściowa też chcą się wykazać.

Spotkaliśmy się wczoraj z dobrymi znajomymi i zasypali nas gradem nowin :). Po pierwsze primo są w ciąży młodszej od nas o jakieś 4-5 tygodni (i chyba będzie również córcia) <3, po drugie primo wzięli ślub zagramanicą (duże oklaski za odwagę i kciuki za brak histerii ze strony rodziców, którzy jeszcze nie wiedzą). Spędziliśmy uroczy wieczór w dobrej restauracji, przy (bynajmniej panie) smacznej lemoniadzie i na prawdę cudownych wieściach. To czeka nas "wspólne" rodzicielstwo. Jakie to ekscytujące :)

0 komentarzy (pokaż)
7 kwietnia 2015, 18:26

W domu rodziny W żadne Święta nie mogą minąć bez wizyty u lekarza (dotyczy to każdego członka rodziny). Najczęściej pacjentem jest pan piesław ale Wielki Poniedziałek (i kawałek wtorku) należały do mnie. Po przemiłym dniu u rodzinki (i wciągnięciu kilograma słodkich mazurków) ok 22:30 złapał mnie przepotworny ból zęba. Zajrzałam do pyska i stwierdziłam, że nie wiem co się stało, albo dziura w 7 albo wyżynająca się 8. Zrobiłam ciepły kompres zwlekłam TŻ i pojechaliśmy na ostry dyżur stomatologiczny. Szybki przegląd i okazało się, że ukruszyło mi się wypełnienie 6 i odsłonił nerw. Z racji ciąży odpadło porządne znieczulenie a dr dyżurna skutecznie odradziła mi to słabsze (trzeba czekać i redukuje ból tylko o 30%). Tym samym o 00:05 dałam sobie borować na żywca przez jakieś 2 minuty. Podejrzewam, że ślady moich paznokci nie prędko zejdą z fotela :). Ból masakryczny ale szybko minął. Dostałam czasowe wypełnienie i 13.04 idę na założenie stałej plomby. I jeszcze dostałam pogadankę, że zęby się nie psują szybciej w ciąży i to wymówka jest. Ehhh być może ale jeszcze rok temu ubytków nie było.... Dziecku wizyta u dentysty się nie podobało i zostałam skopana :P

0 komentarzy (pokaż)
11 kwietnia 2015, 10:29

No i po comiesięcznej wizycie u pani gin. Ciśnienie dobre, tętno Małej 146 u/min (słyszałam, słyszałam), macica rośnie, szyjka gra tylko moja masa ciała zapomniała, że jestem w ciąży. Ehhh przytyłam przez 4 tygodnie tylko 0,5kg a od początku ciąży jestem -0,5kg. No dobra fakt przed zajściem nabrałam troszkę ciała przez te tabletki, stymulacje itp. Skoczyło mi z mojej dobrej wagi czyli 64 kg na 68 kg z którymi nie było mi już tak dobrze. Ale nawet jeśli policzymy że wyjściowa to 64 to teraz mam 67,5 czyli +3,5kg a to nadal nie powala. Zobaczymy co będzie dalej :)
Po wizycie poszłam sobie na warsztaty "mama wie" było całkiem fajnie, aczkolwiek coraz bardziej irytuje mnie lokowanie produktu. Fakt ktoś musi taki event sponsorować. Nałapałam gadżetów (ehhh sroczka ze mnie) ale solidarnie podzielę się z koleżanką, która niestety arbajtowała w tym czasie.

Dziś miło dzień zaczęłam od wizyty na bio bazarze. Fajne miejsce (stara fabryka), fajny klimat i przepyszne rzeczy ale bez 100 zeta nawet nie ma po co jechać :/. Kupiłam dżem, trochę sera i kalarepkę i 30 zeta poszło. Ale wiem na przyszłość gdzie kupić zdrowe mięsko dla dziecka (wybór ogromny). A zaraz lecę dalej w świat odebrać swój kostium kąpielowy (rozmiar słoń 2) i na kolejny event dla szalonych ciężarówek i mamusiek :P. Czyżby OZM się zaczynało???

2 komentarze (pokaż)
28 kwietnia 2015, 09:03

Brzuszek rośnie, mała rośnie, rosną mi również od 4 dni ósemki (masakra). Robi się coraz ładniej na świecie, aż się chce wychodzić na długie spacery, rozłożyć kocyk na trawie i łapać słońce, aczkolwiek po wczorajszym 3h łapaniu słońca mam spieczony dekolt i kark- dotknąć się nie mogę :P

Kilka dni temu odebrałam kostium kąpielowy model brzuchaty wieloryb i wybieram się na basen. Mam zamiar od tego tygodnia chodzić regularnie ale nie wiem jak to będzie z moim samozaparciem :D

II trymestr jest fajny, dolegliwości prawie żadnych (czasem bóle głowy) energii całkiem sporo, brzuch nie za duży ale widoczny na tyle, żeby mi załatwić miejsce w tramwaju albo obsłużenie bez kolejki. Żyć nie umierać :P

1 komentarz (pokaż)
6 maja 2015, 11:32

Z USG połówkowego wynikało, że dzieć jest nieco mały jak na ten wiek ciąży, tak ok 5 centyla. Żeby nie żyć w ciągłym niepokoju umówiliśmy USG na 5 tygodni później czyli na dziś. Pani dr bardzo miła, dokładnie obejrzała naszego karalucha, pomierzyła, omówiła i ogłosiła że będzie córa. Alka tak się zaprezentowała do kamery, że nie ma wątpliwości (nawet tatuś nie miał), że tam siusiaka nie ma :). Z pomiarów wynika, że ślicznie rośnie i skoczyła nam na 50 centyl i nie ma się absolutnie o co martwić, także następne USG w terminie czyli po 30 tc <3

Ja za to staram się być bardziej aktywna, przynajmniej fizycznie i chodzę raz w tygodniu na basen oraz zintensyfikowałam spacery do dwóch dziennie (pies się cieszy).

1 komentarz (pokaż)
9 maja 2015, 07:46

Ach maj, młodość i Juwenalia.... tylko czemu próby nagłośnienia zaczynają się przed 7 rano? Kampus uczelni znajduje się zaraz pod moim blokiem, nie mam absolutnie nic przeciwko muzyce (choć ta nie w moim guście) ani zabawie ale kuźwa nie tak wcześnie. Szyby mi latają w oknach od basów :/. Mój TŻ poszedł wczoraj na piwo z kumplem, który również spodziewa się dziecka i TP mają miesiąc po nas. Wrócił ok północy, zawiany, obudził mnie i zaczął coś opowiadać o wyprawce a potem zasnął w łazience. Ale miałam z nim ubaw :P. Niestety bilans spania 6h bo pies nie lubi swojego zawianego pancia i obudził mnie wcześnie na spacer. Ehhh najwyżej będzie ukłon w stronę drugiej kawy :)

Jak Pan Małżonek nieco wydobrzeje (pozbędzie się alkoholowych midichlorianów) jedziemy na zakupy. Najpierw dla Pana Męża, potem Panny Córki a na koniec spożywcze. Pani Mama dziś nie dostanie nic (tzn. nic nie zaplanowaliśmy ale....)

Za 14 dni moje urodziny 32 ehhh jak ten czas leci, pamiętam jak niedawno miałam 21 a potem 30.... kurcze.... a 33 będę obchodzić z Alką <3

1 komentarz (pokaż)
12 maja 2015, 19:25

No i po kolejnej rutynowej wizycie :). Z Małą wszystko w porządku, tętno- 152/min, ślicznie było słychać, macica rośnie, szyjka długa, twarda, zamknięta, żyć nie umierać. Niestety nerka prawa już taka śliczna być nie chce :(. Boli, objaw Goldflama dodatni, wstrętne szczawiany wapnia nadal w moczu pokutują. W czwartek USG j. brzusznej z oceną nerek i UKMów. Mam nadzieję, że jakowyś kamulców tam nie ma i to tylko piasek i nie czeka mnie ani nakłucie ani cewnik :/

0 komentarzy (pokaż)
18 maja 2015, 19:20

Brzuszek rośnie, w obwodzie magiczne 92 cm :). Waga też drgnęła, delikatnie do 69 kg (ale dzień później było znów 67,5). Ważne, że Mała rośnie, jest aktywna (czasami hiperaktywna) i wszystko z nią w porządku. Wg BBF zaczęłam 7 miesiąc, kiedy ten czas zleciał??. Robię w komputerze rachunek sumienia i w sumie brakuje nam już niewielu rzeczy. Wózek, łóżeczko z materacykiem i paczuszkę ciuszków odbieram od koleżanki w czerwcu, w lipcu po remoncie Alkowego pokoju od drugiej koleżanki bujaczek. Wanienka (najprostsza z Ikei) na samym końcu. Na razie mamy zagwozdkę dotyczącą koloru ścian w pokoju Małej. Ja bym chciała fiolet (lawendę, wrzos) a TŻ chce zieleń (ciepłą miętę). I nie ma porozumienia (no dobrze jakieś jest obojgu podoba się brzoskwiniowy :P). Zaczęłam prać ciuszki Małej, śmieszne i takie wzruszające uczucie jak z pralki wyjmuje się takie maciupkie śpioszki i bluzeczki, pachną słodko dziecięcym proszkiem <3. Jeszcze troszkę :)

1 komentarz (pokaż)
24 maja 2015, 09:58

Panic, panic, czerwona lampka i wyjąca syrena.... wczoraj skończyłam 32 lata, no ale jak to? Kidy. Jak się kładłam miałam 21 i byłam śliczną, zgrabną i młodą studentką a po otwarciu oczu wymacałam zmarszczki na twarzy, brzuch z przodu i chrapiącego TŻ u boku :P

Małżonek zaskoczył mnie prezentem (dostałam bardzo ładne koszule nocne- z możliwością odsłaniania biustu w celu karmienia ssaka, co prawda TŻ motywował, że dopóki ssak siedzi w brzuchu on chętnie będzie korzystał z tej funkcji), potem małż posprzątał dom (ja siedziałam w garach, mamy dziś gości), potem zabrał mnie na piknik motocyklowy Motomamuś (jakoś mi się tak smutno zrobiło, że od tych kilku lat nie jeżdżę, może jak Alka podrośnie to zdecyduje się znów wsiąść na moto?) a potem poszliśmy na ogromne lody jogurtowe z wiśniami. A wieczorem- wieczorem byłam tak padnięta, że oglądałam Eurowizję zamiast własnego męża sote :)

Alka szaleje, to już nie jest trącanie brzucha, to jest chyba muay thai w połączeniu ze współczesnym baletem, albo moje dziecko to stonoga bo te nogi są wszędzie. Waga skacze raz jest 68 raz 69 kg (albo 0 albo +1kg) ale obwód bebzuna rośnie i atenszion lejdis end dżentelmen wynosi 94 cm <3

0 komentarzy (pokaż)
26 maja 2015, 15:06

Krótka refleksja o ciężarnych z morderczym brzuchem :)

Wsiadam dziś ok 13 do komunikacji miejskiej, tłok umiarkowany, wszystkie miejsca zajęte. Staje obok siedzącego pana na oko w wieku mojego taty (56 lat). Pan podnosi wzrok patrzy na twarz, potem na całkiem już widoczny 28tygodniowy brzuch i zaczyna wykręcać głowę takim ruchem jakby miał epilepsję (już chciałam się rzucać na ratunek). Po kilku sekundach miałam wrażenie, że ta głowa obróci mu się jak w "Egzorcyście"o 360 stopni byle tylko sprawiać pozory, że się ciężarnego brzucha nie widzi. Hak mu w smak jechałam jeden przystanek, postoimy sobie z Alką. Niestety ta krótka przypowieść pokazuje wcale nie taki mały i krótki problem, każda z nas brzuchatek* spotkała się z takim traktowaniem w komunikacji, sklepie, aptece a nawet kolejce do laboratorium. Kultura umiera czas podnieść larum. Serio, ja nie wymagam rozwinięcia czerwonego dywanu, 12 dziewic sypiących płatki kwiatów oraz fanfar bo jestem w ciąży. Chciałabym trochę życzliwości bo mogę w danym dniu czuć się trochę słabiej. Kiedy jadę 2-3 przystanki to nawet nie sadzam często tyłka bo i tak zaraz będę wstawać ale jak się szykuje dłuższa podróż to chciałabym żeby ktoś ustąpił. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach iPhonów, iPadów, iPodów i innych "i" nie zawsze taki zajmujący miejsce osobnik robi analizę brzuchów, wieku i poziomu zmęczenia wsiadających aczkolwiek poproszenie o ustąpienie miejsca też może być ryzykowne (od zbluzagania do rękoczynów).
Chociaż dzisiaj serdecznie dziękuję młodemu człowiekowi z tramwaju 41 który poproszony ustąpił mi miejsca (no nie liczę, że czyta ten pamiętnik ale... i tak szczere dziękuję bo myślałam, że omdleję tam wracając na czczo z badań)

* zamiast brzuchatek można wstawić: osób starszych/niepełnosprawnych/matek z dziećmi w wózkach itp.

3 komentarze (pokaż)
1 czerwca 2015, 16:32

Sopotujemy sobie po raz drugi w tym roku :) w odstępie dwumiesięcznym. Przyznam szczerze, że 5-godzinna podróż (z przerwą na obiad) dała mi się we znaki dużo gorzej niże 2 miesiące temu. Za to pogoda w Sopocie dużo lepsza, mimo iż przelotnie popaduje (sobota i dziś) to temperatura jest zadowalająca. Wczoraj byliśmy na plaży w Gdyni Babie Doły na przeciwko starej torpedowni. Fajnie, cicho, kameralnie, wybyczyłam się za wszystkie czasy na ciepłym piasku a piesław miał okazje zapoznać się z morzem i.... glonami (był łaskaw wpaść w całą ławicę? {nie mam pojęcia jak się nazywają skupiska glonów}.
Jutro zamierzam napaść sopocki aquapark (woda w morzu nawet jak dla mnie trochu za zimna, chociaż widziałam już amatorów morskich kąpieli).
Waga skoczyła do 70-71 kg, obwód brzuszka 95 cm. No cóż rośniemy, czuję to również po intensywniejszych ruchach, chyba robi się coraz mniej miejsca na balety :)

0 komentarzy (pokaż)
3 czerwca 2015, 17:08

Podróż z 3City trwająca 5 ,5 godziny (remonty, wzmożony ruch przed długim weekendem)okazała się być maskarą dla moich.... stóp. Czary, mary kostki zniknęły (a zawsze miałam pęciny jak u rasowej klaczy) z palców zostały serdelki a objętość stopy wzrosła wprost nieproporcjonalnie do malenia butów :). Pomogło moczenie w misce z wodą o temp 18 stopni (brrrr) i maść z kasztanem. W sandały zmieściłam się.... ledwo. Na 18:30 pierwsze zajęcia w szkole rodzenia, zobaczymy czym nas zaskoczą :)

0 komentarzy (pokaż)
4 czerwca 2015, 08:45

Słów kilka o szkole rodzenia :)

oblegana to po pierwsze, przyszło mnóstwo par i brzuchatek. W sali ciasno i gorąco no ale przy takiej liczbie osób to najzupełniej normalne. Położna z humorem ale taka potrafiąca huknąć- mogłabym z nią rodzić, opowiedziała organizacyjnie co i jak, trochę o szpitalu i samej porodówce, jak i o symptomach porodu (patrz wykład nie przyjeżdżaj do szpitala za wcześnie). Ogólne wrażenie pozytywne. Zobaczymy co za tydzień :)

0 komentarzy (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)