BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: W poczekalni do pełni szczęścia :)

Autor:
13 kwietnia 2017, 00:45

Za miesiąc, jeśli wszystko pójdzie dobrze, będę tulić do cyca mojego (naszego) wyczekanego Tadzia. Rzadko wchodzę na pamiętnik, a właśnie zajrzałam do swoich wpisów z początku ciąży, w tym do tego z 1 października (jest jeszcze na ovu, nie tutaj) i zmroziło mnie, jak wówczas położyłam krzyżyk na tej ciąży, bo ani zarodka, ani serduszka, przyrosty bety słabe, progesteron śmiesznie niski, a to był już 7 tc. No, a teraz dopinam wyprawkę, zaczynam przemeblowywać sypialnię. Sporo rzeczy mamy po córci, łóżeczko, wiklinowy kosz na kołach (młoda spała w nim 3 miesiące pod moją ręką, a jeździła nim po domu z dobre 4-5 miesięcy, jak musiałam ją mieć na oku i coś robić np. obiad). Chwile grozy przeżyłam przy odkopywaniu wózka, bo gondola, nosidełko, nadstawka spacerowa były w super stanie, wyprałam wszystkie elementy tapicerowane i jest git, ale stelaż z kołami leżał w garażu przy podłodze i mimo opakowania został zniszczony, zasikany i ofajdany przez myszy!! Ale od czego jest internet, za grosze odkupiłam od kobiety sam stelaż z kołami w bardzo dobrym stanie, o wiele lepszym niż nasz i w ten sposób wózek ocalał, a my zaoszczędziliśmy ponad 1500 zł na kupnie nowego. Mąż trafił z urlopem na tydzień słonecznej pogody, odmalował kosz na kołach, zdarł lakier i polakierował na nowo łóżeczko, odkopałam i wyprałam pościel, ciuszki na pierwsze miesiące, a sporo tam uniseksów. A mimo tak wielu rzeczy "z odzysku" i tak sporo kupiłam, materacyk i poduszkę klin - oczywiście, masę rzeczy higieniczno - medycznych, dla siebie i malucha i ciuszki na ciepłą porę roku, bo córka urodziła się we wrześniu, więc wszystko raczej ciepłe mamy po niej, i jeszcze masę różnych różności, a przy wyborze ciuszków pomaga mi córka i ma z tego dużą frajdę. No, a teraz jeszcze czeka mnie prasowanie, przemeblowywanie, układanie wszystkiego na miejsce.
A samopoczucie już jest różne... strasznie ciężko się czuję, żyję tak na 60%. W samochodzie mi ciasno przy kierownicy, w nocy często się budzę i nie mogę zasnąć godzinami, bywa, że dopada mnie zgaga. Ale z dobrych wieści, to wczoraj byłam ostatni raz w ciąży u diabetologa, cukry są cały czas w normie, a wręcz coraz lepsze, bo łożysko wytwarza mnie hormonów i organizm znów uwrażliwia się na insulinę. Dostałam wytyczne na czas po porodzie, ok 2 miesiące po porodzie mam zrobić kontrolną krzywą i wysłać lekarce na maila. Super, bo już mi ciężko było dojeżdżać co 3 tygodnie ponad 40km.

No, a swojego gina widuję teraz co dwa tygodnie, jutro jadę zrobić badania moczu i krwi, bo we wtorek po świętach wizyta i pobranie wymazu na paciorkowce.
Ciśnienie mam podwyższone, ale jeszcze nie alarmujące, gin powiedział, że nie da mi nic na zbicie, bo pogorszyłyby mi się przepływy w łożysku.

No i mam wyznaczoną datę, kiedy mam się udać do szpitala na cc. 10 maja mam się stawić, a cesarka 11 maja, to akurat czwartek, a mój lekarz ma tam w czwartki dyżury. No i dopada mnie stres, czy Tadek się nie pospieszy, czy będę się dobrze czuła, żebym nie musiała iść do szpitala wcześniej. Bardzo bym chciała trafić tam w tym wyznaczonym terminie, żeby trafić na swego gina! Bo szpital, jak to mały powiatowy szpital, dupy nie urywa. Jadę tam właśnie ze względu na swojego lekarza. Mam nadzieję, że to dobra decyzja.

Co jeszcze jest warte uwiecznienia... rodzina (dziadkowie) ma kłopot z zaakceptowaniem imienia Tadeusz. Nawet moja mama robi uwagi (delikatnie, ale jednak), choć jak ona nazwała syna Igor, to jej teściowie (a moi dziadkowie) nie chcieli tego zaakceptować i nazywali mojego brata całkiem innym imieniem jakieś 4 lata! Dziś mama wyskoczyła z imieniem Marcin. Mój ojciec zdziwiony, że maluch nie będzie miał imienia po nim (hahaha), a nigdy nie było nawet o tym mowy. Te wszystkie uwagi, aluzje, podsuwane propozycje jeszcze bardziej utwierdzają nas w podjętej decyzji. Problem będzie, jak urodzi się dziewczynka, bo żadnego imienia dla dziewczynki nie mamy wybranego.

Idą święta, których zupełnie nie czuję, zadaniowo i myślami jestem całkiem gdzie indziej. Wręcz mi przeszkadzają, bo brakuje mi weekendu z mężem, żeby ogarnąć, co zostało do ogarnięcia, a tu święta wszystko opóźnią o tydzień.

No i to chyba tyle wieści z placu boju ;-)

3 komentarze (pokaż)
1 maja 2017, 19:30

Zaczęłam 38 tydzień ciąży. Chwilami jest już naprawdę ciężko. Najbardziej dokucza parcie na pęcherz i kłucie w szyjce, nasila się to podczas chodzenia, więc nie lubię chodzić. Zmuszam się do krótkich spacerów do lasu. Autem od tygodnia nie kieruję, mąż mnie prosił, a z resztą sama czuję, że źle mi za kółkiem, duszno, ciasno.

Jutro wizyta u gina, pewnie da mi już skierowanie do szpitala. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem 10 maja zgłaszam się do szpitala, 11 maja mnie tną.
Torbę mam w 90% spakowaną. Córka strasznie mnie goniła do pakowania, bo boi się, że zacznę nagle rodzić i pojadę bez ważnych rzeczy, a ona z tatą sobie nie poradzą z pakowaniem. :P Póki co, nie bardzo porodowo się czuję, choć skurcze przepowiadające się nasilają, zwłaszcza wieczorami.

Trochę nierealne wydaje mi się, że mam urodzić dziecko, że ono będzie z nami żyło, że rodzina się powiększy. Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić.

2 komentarze (pokaż)
7 maja 2017, 23:51

To już końcówka. Dziś skończyłam 38 tydzień. 10 do szpitala, 11 cięcie.
W domu w zasadzie wszystko gotowe, na pewno nasza sypialnia z miejscem dla maluszka. Z mężem ogarnęliśmy też domowe sprzątanie, ale jeszcze coś tam trzeba wynieść, coś schować.
Nie będę stękać, jak mi ciężko się ruszać, jak nocami cierpię na bezsenność.
Boję się tego pobytu w szpitalu, żeby cesarka poszła sprawnie, żebym szybko dochodziła do siebie, a najważniejsze, żeby synek był zdrowy.
Mąż od środy będzie na urlopie, po moim powrocie ma wziąć zwolnienie na opiekę nade mną. On też jest tym wszystkim przejęty. Córka czeka na braciszka, jak na św Mikołaja, a jednocześnie widzę, że ma trochę obaw, ostatnio powiedziała, że jeszcze 3 dni ma mamę tylko dla siebie. Dużo z nią rozmawiam, dużo czasu poświęcam i tłumaczę, że noworodek jest całkiem nieporadny i potrzebuje najwięcej opieki, że ona też dostała ode mnie maksimum troski, więc żeby było sprawiedliwie, to braciszek też musi dostać tyle samo. Powiedziałam, że liczę na nią, że będzie mi towarzyszyć i pomagać (garnie się do tego), że na pewno będzie mi łatwiej mając taką dużą córeczkę, która będzie mogła chwilkę maluszka popilnować, albo coś przynieść. Chcę by czuła się ważna, no i mąż też częściej wychodzi z nią na rower, na rolki. Teraz zbliża się koniec roku szkolnego, choć córka jest samodzielna i bardzo dobrze się uczy, to jednak ja sprawuję nad tym pieczę, zaglądam do zeszytów, sprawdzam, jak odrobiła lekcje. Ten obowiązek musi przejąć tata.
Na świat ma przyjść drugie dziecko, a ja się martwię o pierwsze... ehh... No, ale to moje kochane szczęście, moja duma, nie chcę by odczuła to negatywnie, jak ja po urodzeniu się brata. Mama nie miała dla mnie czasu, a tata po pracy nie zajął się mną, w ogóle mało ze mną rozmawiali, jak to będzie, jak pojawi się brat. Byłam bardzo zazdrosna, ale dawałam sobie radę, bo byłam samodzielnym dzieckiem. Tylko ciągle, nawet po 30 latach mam żal do rodziców. Chciałabym, aby w mojej rodzinie było inaczej.


Wiadomość wyedytowana przez autora 7 maja 2017, 23:44

5 komentarzy (pokaż)
10 maja 2017, 08:29

Dobra, jadę do szpitala. Dziś już mi optymistyczniej. Odezwę się, jak coś się wydarzy :)

7 komentarzy (pokaż)
22 maja 2017, 18:47

Dziewczyny, 11 maja o 14:10 urodził się nasz synek, Tadeusz, a raczej póki co zwany Tadziem, Tadkiem, Tadziulkiem.
Ważył 4270 g, mierzył 57 cm, dostał 10 punktów.
Ze szpitala wypuścili nas po 5 dniach, ale nadal nie wiem, na jakiej planecie żyję. Wszystko kręci się wokół tej małego okruszka. Nie będę udawać, że jest lekko. Jestem niewyspana, przeszłam, a w zasadzie nadal przechodzę baby bluesa, było wiele wylanych łez, powodem czego było (jest) karmienie piersią. Tadek mocno spadł z wagi w szpitalu, dostał silnej żółtaczki, nie chciał budzić się na jedzenie, przystawiony do piersi słabo ssał, męczył się, odpływał i zaczęli go dokarmiać z butli. Maluszek polubił się z butlą, przez co nie ma cierpliwości do pracy z piersią. Dlatego ściągam pokarm i daję mu z butelki, bo nie mogę pozwolić na spadki wagi. Boli mnie ten "foch" na cyca, ale przystawiam i czasem udaje mu się złapać i possać, ale szczerze, to ja już mało wierzę, że zapała miłością do piersi i musiałam mocno zmienić swoje myślenie, z depresyjnej rozpaczy na rozsądek. Rozsądek podpowiada, że powinnam się cieszyć, że mam zdrowego synka, robić co mogę, by jadł (najlepiej moje) i rósł i cieszyć się ponownym macierzyństwem. Zamiast lać łzy, co się odbija na mojej córce.
A propos, Misia wspaniale zajmuje się braciszkiem, kocha go, chce we wszystkim pomagać. Kochana z niej siostra. Mąż mi też bardzo pomaga, ma na mnie zwolnienie 2 tygodnie, więc jest w domu. Bez tego bym chyba padła na nos. I tak już padam. Ściąganie pokarmu zajmuje kilka godzin dziennie.
Postaram się wrzucić jakieś zdjęcie, ale po prostu nie mam teraz kiedy.

4 komentarze (pokaż)
23 maja 2017, 08:11

Dziękuję dziewczyny za odzew!

Byłam u doradcy laktacyjnego, też poradziła kapturki, kupiłam na tę wizytę 3 różne pary, ze względu na moje wielkie piersi trudno mi je stosować, do kapturka powinno schować się 3/4 sutka, u mnie wchodzi 1/3, max 1/2 mimo najwiekszego rozmiaru kapturka, więc choć Tadzik zassie kapturek, to niewiele z tej piersi wyssie, szybko przestaje pracować buźką, połknie kilka łyków mleka początkowego (frakcja wodnista) i resztę karmienia traktuje jak ciumkanie smoczka (którego nie podaję).
Poza tym z kapturkami czuję się, jak inwalida z protezami. Z córką udało mi się kp 22 miesiące, ale też była mega walka, z tym, że w tamtym szpitalu nie dokarmiali z butelek tylko z kubeczków, więc dziecko nie znało butelki. Teraz nie mam sił na przechodzenie wielotygodniowej walki, ponownej depresji (bo miałam ją (chyba) ze 3 miesiące. Michasia potrzebuje mnie również i żebym była uśmiechnięta. I ja też nie cierpię siebie w takiej rozsypce emocjonalnej, chcę wycisnąć z tego cudownego czasu ile się da i być szczęśliwa i by rodzina była szczęśliwa.

4 komentarze (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)