Część 2 – poród
Zapomniałam dodać, że w sobotę wieczorem dostałam od położnej czopek na wypróżnienie. Nie było to gwałtowna ‘biegunka’ tylko takie zwykle wypróżnienie i bałam się, że nie wystarczy… Ale jakoś lewatywy tam nie robili… Na porodówce na ‘dzień dobry’ dostałam doodbytniczo jakieś czopki na szybsze rozwieranie szyjki. Dziwiłam się, że tą drogą, ale położna mówi, że przecież lek na ból głowy się połyka, a nie ładuje w głowę :o). Zemdliło mnie chwilowo i chciałam wymiotować, pielęgniarki pow, że to normalna reakcja na rozwieranie szyjki. Leżenie na fotelu porodowym pod ktg… Nie można się wtedy ruszać… Niemiłe to. Potem kazali iść pod prysznic na pół h. Mąż ze mną. Pod prysznicem wzięło mnie parcie na dwójkę. Siadłam na klopa i ‘wydaliłam’ resztki tych czopków. DZIEWCZYNY, sorry za tak szczegółowy opis, ale piszę wszystko, może się komuś przyda, a moja pamięć tych chwil i tak jest wybiórcza… Wszystko wraca dziwnymi falami, jak z jakiegoś snu. Po prysznicu znów ktg. Potem kazali skakać na piłce. Kołysać się a jak skurcz to skakać góra-dół. To było nudne, ale pomagało. Mąż przysypiał w fotelu. Ja przysypiałam na tej piłce. Nie rozmawialiśmy, bo i o czym :o). Co chwila karmił mnie kawałkami arbuza lub winogronem. I tak to szło. Ktg i piłka. Ktg i piłka. Na piłce było znośnie. Pomagało bardzo na skurcze. Ktg na leżąco – ciężko wytrzymać, ale przysypiałam między skurczami. I tak się to toczyło. W którymś momencie przyszła lekarka na badanie i podczas badania odeszły wody. Nie były zielone. Tak więc wszystko szło w dobrym kierunku, ale niestety po pęknięciu pęcherza skurcze osłabły. Wtedy podano mi oksy. Myślę, że to mogło być ok godz 9 rano… Ogólnie co jakiś czas pytałam męża która godzina (jakby to miało jakieś znaczenie…). Ahhh zapomniałam o najważniejszym: od początku mówiłam, że chcę zzo. Położna, powiedziała ‘ok, niech się akcja trochę rozwinie i będziemy załatwiać’. To mnie uspokoiło; myśl, że dostanę znieczulenie (chociaż gdy o nie prosiłam to wszystko było jeszcze do zniesienia). Tak więc z czasem jak postęp porodu był już OK na znieczulenie poprosiłam ponownie. I wtedy położna powiedziała, że dobrze mi idzie, że po znieczuleniu owszem będę mogła się przespać godzinę (marzyłam o tym!), ale potem i tak będę musiała się napracować żeby zepchnąć główkę w dół i czy nie lepiej odpocząć sobie PO porodzie. Na to ja mówię, że boję się super bolesnych skurczów, a ona na to, że skurcze nie będą BARDZIEJ bolesne, tylko po prostu CZĘSTSZE. No i zdecydowałam, że wytrzymam bez znieczulenia… Skurcze chyba faktycznie przybierały na częstotliwości. Było mi mega gorąco, mąż wachlował mnie teczką z dokumentami. Krzyczałam, jęczałam, sapałam… Ale jakoś tam szło. W końcu położna stwierdziła pełne rozwarcie i mówi, że zaczynamy drugą fazę. Dopytywałam „czyli już niedługo?” bo byłam bardzo zmęczona… Bóle parte… Strasznie niemiłe, ale niekoniecznie BOLESNE. Raczej baaaardzo nieprzyjemne. Mimo szkoły rodzenia oddychanie okazało się trudne. Powietrze nabierałam w policzki. Położna pouczała. Czasem kazała lekko ‘popierać’, czasem mówiła ‘nie przyj, ciało samo będzie parło’. Krzyczałam, bo wysiłek był ogromny. Krzyczałam też, że zaraz zrobię kupę :o) a położna na to (grzebiąc na luzie w swoim smartfonie), że ‘ok, bardzo dobrze, rób rób’. I tak to trwało ok 20min. Wtedy przyszła lekarka na badanie. Widziałam jak mi tam gmera i gmera z mega spokojną miną. Po chwili zawołała innego lekarza. On też gmerał i słyszałam tylko jak mówią coś o ciemiączku i ułożeniu. Zaczęłam ich błagać, żeby to się już skończyło, żeby coś zrobili. I ten lekarz w końcu mówi „ok, pomożemy pani”. Ja na to „czyli co?”. A on „bierzemy panią na cięcie, dziecko źle wstawione”. Wtedy akcja błyskawiczna. Jakieś praktykantki zaczęły mi obwiązywać nowi bandażami. Ja (ledwo już kontaktowałam) zaczęłam się drzeć, żeby mnie nie przywiązywały do fotela (nie wiedziałam co one robią). I jeszcze lekarka opieprzyła je, że niechlujnie bandażują (potem się dowiedziałam, że to na zakrzepy). Kazali mi się dźwignąć na wózek. Ledwo żyłam w tych partych… Na Sali operacyjnej było mnóstwo osób. Lekarze gadali o urlopach i dowcipkowali. Ja się darłam ale nikt nie zwracał na mnie uwagi. Kiedy kazali mi się położyć na płasko na plecach krzyczałam, że w ten sposób uduszę dziecko. U mnie mega panika, a oni wszyscy luzik w ramionach. W końcu kazali mi usiąść z wyprostowanymi nogami i pochylić się do przody, aby mogli się wbić z kręgosłup. Nie wiem jakim cudem to zrobiłam z tymi bólami. Starałam się nie ruszać, aby dobrze się wbili, ale bałam się, bo zdawało mi się, że nie czuję ruchów dziecka. Wbili się (próbowali kilkukrotnie zanim wcelowali) i kazali się położyć. Osłonili mnie płachtami i zaczęli coś gmerać przy brzuchu. A ja wtedy w ryk, że ‘na żywca mnie tniecie, ja to wszystko czuję!’. Straszne! Zaczęli mnie pytać czy czuję ciepło w nogach i pośladkach itp. Kazali ruszać nogami. I wtedy stwierdzili, że znieczulenie nie zadziałało. I padło hasło ‘robimy znieczulenie ogólne’. I odpłynęłam… Kolejna część będzie o tym, co działo się PO.
Szpital Wojewódzki na Nowych Ogrodach. Ja sie "znieczulicy" personelu nie dziwie, takich pacjentek oni maja X dziennie. I uwierzcie, ze ten "podwojny" porod serio nie byl najgorszy. Najgorsze dopiero nadeszlo...
Jeżyku, ile CO trwalo? Na porodowke trafiłam ok 1 w nocy z rozwarciem 2,5 palca. Parte zaczely sie po 10 rano. Emila "wydobyto" ze mnie o 11.20.
Jest zle. Boje sie wlasnych mysli. Boję sie nocy. Noce sa najgorsze. O poranku moj nastroj jest absolutnie jak najgorszy. Kiedy zaczac szukac pomocy specjalisty (na szczęście mam terapeutke)? Odczekać te 6tygodni przepisowego baby bluesa czy dzialac od razu?
Umowie się do mojej babki, termin i tak może byc odległy. Dzięki dziewczyny! Jak już mówiłam:poranki sa najgorsze. Jak już wyjde z domu(teraz np siedze w cieniu na podworku i ogarniam sobue paznokcie;olejek na skorki etc, Emil spi w wózku izku) i jest lepiej... To idzie falami...
Witam z podwórka. Emil spi w wózku. Ja sie martwie, ze on malo je. Wczoraj polozna stwierdziła, ze przybiera na wadze ale powoli... Przystawiam go co chwile (o ile nie spi). Bo jak spi to max 5min possie a to zadne jedzenie (wg poloznej). W dzień jeszcze jakos ta szarpanina idzie, ale dziś w nocy np odpuscilam o 5 próbę wybudzania i wyciskania piersi(bo co 2h probowalam). Obudzilam meza, by dal mu z butli (odciagniete). Ale ja chce zegnac laktator:o/ no i mąż od pon do pracy wraca i tez będzie musiał sie wyspac...
Hmmm przyjechali rodzice meza i moje zamartwianie sie tyn, ze E. malo je skwitowali "kiedys sie dzieci nie wazylo, dziecko je ile potrzebuje, zaglodzic sie nie da, przestań sie przejmowac". Moja mama tez mowila, ze kiedy ja i moj brat bylismy mali, to nikt o wadze nie mowil. Moze sie zastosuje do tego? Synek nie placze, siusia i kupka, wiec chyba tragedii nie ma? A do gardla mu przeciez wlewac nie vede?
Ehh. Jestem zawiedziona poczatkami macierzyństwa. Obym to polubila z czasem. Wstyd tak mówić, wiem. Ale taka prawda. Tu moge sie wygadac.
Pytanie o wyprawkę: moj dziec nie ulewa (ze 2 razy mu sie zdarzylo). Teraz upaly i leży w samym body z krotkim rekawem. Przebieram go raz, max 2 razy na dobę. Pranie puszczam czesto, bo piore np swoje staniki laktacyjne (bo poce sie mega) i jego body tez wrzucam. Wiec od bidy wystarczylyby mi 3 pary body. Serio! Ahh, mimo ze sie nie spodziewałam, to jednak dostalam od cioc troszkę ślicznych ciuszkow (nowych) i wiecie co? Serio jest mi wszystko jedno w czym maly lezy. Nie stylizuje go w marynarskie kompleciki z czapeczka z daszkiem. Ma byc bawelna i ma byc wygoda. Jeżyku, Ty pisalas, ze dostalas ciuszki, ktore srednio Ci sie podobaja. Olej to, na poczatek wazne by cos miec. Na strojenie jeszcze przyjdzie czas. Podsumowujac:ja ubranek mam az nadto. I ubierajac Emila biore pierwsze z brzegu bez patrzenia "ladne, nowe, modne".
Jestem zszokowana iloscia kup. Toc to trzeba co 5 minut przewijac!!! Moja ekologiczna dusza placze z zalu nad ilością pampersow... Ale nie wyborazam sobie wielorazowek... Oszalalabym na bank.
Mam ‘złote dziecko’ (ekhm). Nie wiem czy obudzilby się w nocy sam z siebie. A ja wychodzę ze skory ze zmartwienia. Budze się z twardymi piersiami, a jego nie idzie dobudzić. A jak już się uda, to zassie 2 razy i tyle. Nie chce odciagac maszyna, bo to sztuczna symulacja i piersi puchna jeszcze bardziej. Dzis maz poszedł do pracy, zostałam sama, musze być silna. Dzwonilam do mojej pani laktacyjnej (zlota kobieta!), wpadnie do mnie zwazyc synka. Jeśli przybiera to odpuszczę, widocznie takie ultra krótkie ssanie mu wystarcza (bo siusia i robi kupy jakby nic innego nie robil tylko jadl; czy on zyje powietrzem?). Jeśli waga stoi w miejscu lub (co gorsza) spada, to zobaczę co mi nakaze… Wdech wydech wdech wydech.
Byla pani laktacyjna. Emil tyje!!! Przyrasta prawidlowo!!! Co za ulga!!!
Dzis pierwsza noc tylko z cyckiem, bez odciagania, bez wyparzania. Przeżyliśmy! Jak troszke zaczynał sapac, to bralam go do piersi. Ssal prawie spiac (na ogol dosc byle-jak) kilka minut i odkladalam go. Teraz, o 7, pora na "porzadne" śniadanie, czyli ostro kontroluje jego technike przyssanis i ssania. Sorry ale w nocy głowy do tego nie mam. Nocne przewijanie tez jest za przeproszeniem byle jakie, dzis mielismy "wylew" kupku na plecki. Taka ze mnie matka, co woli sobie pospac niz dziecko na tip top ogarnac. Coz... Ah, maz zachwycony, ze nie ma butelki z mlekiem, bo moze spokojnie spac...
Dzis pierwsza noc tylko z cyckiem, bez odciagania, bez wyparzania. Przeżyliśmy! Jak troszke zaczynał sapac, to bralam go do piersi. Ssal prawie spiac (na ogol dosc byle-jak) kilka minut i odkladalam go. Teraz, o 7, pora na "porzadne" śniadanie, czyli ostro kontroluje jego technike przyssanis i ssania. Sorry ale w nocy głowy do tego nie mam. Nocne przewijanie tez jest za przeproszeniem byle jakie, dzis mielismy "wylew" kupku na plecki. Taka ze mnie matka, co woli sobie pospac niz dziecko na tip top ogarnac. Coz... Ah, maz zachwycony, ze nie ma butelki z mlekiem, bo moze spokojnie spac...
Witam i pozdrawiam z nocnej sesji ssania:o) obudzila mnie "kanonada" w pieluszce (spie czujnie jak wazka) , przebralam ziomusia i teraz ssie az miło. Dzis byl mily dzien, odwiedzila mnie mama (pierwszy raz widziała wnuka). Zrobila obiad, pomogla mi w domu i zostaje (niestety) tylko do jutra. Wysle ja na spacer, a sama sobie pedicure zrobie. Ogarniamy żłobek. Do panstwowego nawet nie startujemy. Prywatny=1450pln/mc... Ładne buty... Jest tez opcja o 400pln tansza ale w gorszej dla nas lokalizacji. Musimy szybko podjac decyzje, bo tygodnie leca. Od wrzesnia będziemy miec do pomocy pania do sprzatania, z polecenia (sprzata u znajomej). Kocham czystosc, ale wole czas dać dziecku. Mam tylko nadzieje, że będę mogla wrocic do gotowania obiadow, bo to tez dla mnie wazne. A poki co dziekuje niebiosom za teściów i mame i instytucje zamrazarki.
Schemat snu malego? Hm... Jedno jest pewne: W nocy spi jak zabity! Wczoraj karmilam go ok 24 i jadl. Potem jeszcze co 2/3 h próbowałam (ciut na sile) przystawiac ale spal jak susel! Balam się o swoje piersi (tyle h bez karmienia) ale nawet nie bolaly ani nie spuchly zbyt). Tak wiec dop ok 7 rano kiedy obydwoje sie "dobudzilismy" byla porzadniejsza sesja ssania. Coz, karmie go "na żądanie", w wiekszosci JEGO zadanie, a nie moje. Jesli mojej laktacji sie to nie podoba to trudno! Odmawiam sztucznej symulacji laktatorem! W dzien głównie tez spi, dzidek maly. Troche ssie, glownie drzemie, lekko wodzi oczkami :o) zloty dzieciak!!! Moja mama i tata dzis znow byli i niestety odjechali. Chlip. To byl cudowny dzien. Wspólne picie kawy i jedzenie sernika, mama robiaca obiad (mniam), tate tez zagonilam do drobnych porzadkow. Smutno mi bedzie jutro samej, moi rodzice sa super. Za miesiac, tuż po szczepionkach, jade do nich na na wies na kilka tygodni. Nie doczekam sie!!!
A Wam kochane czytelniczki dziękuję za wszystkie mile slowa!!! Widac wyraznie, ze u mnie lepiej, nie?
A Wam kochane czytelniczki dziękuję za wszystkie mile slowa!!! Widac wyraznie, ze u mnie lepiej, nie?
Kolejna noc za nami. Dzieki temu, ze wczoraj po raz pierwszy zdrzemnelam sie w dzien (rodzice wzieli Zwierza na spacer) to wczoraj "zabawilam" do 22 i nawet piwo bezalko wypilam z mezem i kilka stron ksiazki przed samym snem przeczytalam. W nocy ze 3 razy przewijalam dziecia i troszke karmilam ale nie chcial zbyt (klasyk). W zlobku panstwowym pasujacym nam lokalizacyjnie mamy nr 800 w kolejce. Ha!
Eh, mam tyle przemyslen i spostrzezen, ktore chcialabym tu opisac. Dla siebie samej na przyszlosc i moze dla niektorych z Was (np ku przestrodze hehe). O moich uczuciach, o mezu (jest o czym pisac, nie do końca jestem z niego "zadowolona"), o synku. Ale czasu brak. Nie mam nawet jak skończyć mojej makabrycznej historii okoloporodowej. Ale jedno jest pewne: te paskudne wspomnienia faktycznie sie powoli zacierają... I dlatego tym bardziej chce je spisać, poki pamietam cokolwiek! A teraz nocami, kiedy przysne, mam koszmary; ktoś każe mi rodzic kolejne dzieci. Buahahaha.
Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.
Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.
Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.
mnie zawsze najbardziej przerażała wizja że znieczulenie nie zadziała..
O matko... wygląda na to, że zaliczyłaś niemal 2 rodzaje porodu.
Przeżycia nie do pozazdroszczenia, ale czyta się z zapartym tchem. Czekam na część trzecią ;)
O matko. Nie dziwię się że nie myślisz o drugim dziecku. Ja tez napisze swoją historię tak że szczegółami jak mi tylko mały na to pozwoli :) postaram się jak najszybciej
Jesteś z Gdańska, nie? W którym szpitalu rodziłaś?
o matko. to brzmi straszniej niz bylo u mnie, mimo komplikacji i zagrozenia zycia malej... to ciecie na zywca. .... no czy oni sa kur... niepowazni. powinni najpierw pytac Cie jak czujesz nogi itp.... czekam na czesc kolejna... ciesze sie, ze jestes juz po.. dramat
Kurcze początek wyglądał obiecujaco. Wyglądało na to że jesteś zaopiekowania, położna byla dużo obok ciebie (ja się boje być bez pomocy medycznej a wiem że u mnie właśnie babki siedzą w "kanciapie" i raz na jakiś czas zahldaja do rodzacej) . Ale potem.... Sama nie wiem co napisać. Super że byli wyluzowani - spanikiwanego lekarza nikt by nie chciał. Ale mam wrażenie po opisie że zaczęli cię ignorować , traktować trochę przedmiotowo. Najważniejsze że ... UWIERZYLI że nie zadziałało znieczulenie. Bo i tu różnie bywa. Napiszesz ile to wszystko trwało?
O rety. To chyba nie był dobry pomysł czytać ten opis przed własnym porodem. Jednak nie umiałam się powstrzymać po pierwszej części. Współczuję przeżyć. Ja miałam kilka lat temu operację nogi i lekarz zmasakrował mi praktycznie plecy w miejscu wbijania znieczulenia. Miałam chyba 20 dziur, bo nie mógł się dziad wbić igłą. Tak więc z tym znieczuleniem chyba często jest problem :/ Ale że nie sprawdzili wcześniej, czy masz czucie... Masakra O.o Mam nadzieję, że Twój nastrój i samopoczucie, a przede wszystkim psyche wróci na w pełni optymistyczne i radosne tory. Pozdrawiam Ciebie i maluszka :)