BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Niepoprawna optymistka

Autor: Tulisia
Wstęp

O mnie: mężatka od prawie roku, w lutym poroniłam pierwszą ciążę. W obecną ciążę zaszłam w piątym cyklu po stracie. Jestem przekonana że z pomocą Pana Boga :) a także dlatego, że przestałam obserwować cykl i zbyt mocno skupiać się na zajściu w ciążę. Jestem trochę choleryczna i przewrażliwiona, ale za tych, których kocham gotowa jestem skoczyć w ogień.

Moja ciąża: Jest darem dla mnie i męża od Pana Boga. Mam nadzieję że będzie nudna i szczęśliwie zakończona.

Chciałabym być mamą: cierpliwą i konsekwentną :)

Moje emocje: Nie jaram się, nie rozmyślam co będzie, nie nakręcam się. Po moich doświadczeniach już wiem, że niczego nie można sobie zaplanować. Modlę się do Boga o zdrowe dziecko ale mam świadomość że różnie to może być. Poczekamy, zobaczymy jak to będzie.

17 lipca 2015, 10:12

Widzę kolejne objawy ciąży. Drugi test wyszedł jak malowany. Bety nie robię - nie chcę się stresować. A nadal nie pozwalam entuzjazmowi rozszaleć się w moim sercu. Dopiero pozwolę sobie na to chyba jak szczęśliwie urodzę. Ale nie wybiegam w przyszłość, Żadnego snucia planów, wyobrażania sobie jak to będzie gdy dziecko będzie na świecie, żadnego zastanawiania się co zrobić z pracą. Moje myśli wybiegają do 24 lipca, kiedy to mam pierwszą wizytę u gina. Potem zobaczymy.

Boję się cieszyć. Wolę być ostrożna, nawet bezduszna. Ale jest to moja pozycja obronna. Na razie z mężem nikomu nie powiedzieliśmy, nawet naszym rodzicom, nikomu. I tak zostanie dopóki pracuję.

5 komentarzy (pokaż)
22 lipca 2015, 10:19

O rety, no to się u mnie rozkręciło. Uprzedzam: nie narzekam, wiem że ciąża przychodzi w pakiecie z różnymi dolegliwościami. Tak sobie tylko opiszę jak się czuję i w ten sposób sobie może trochę ulżę :)
A więc, od jakiś trzech dni budzę się rano, otwieram oczy i za 5 sekund już jest mi niedobrze! Niewiarygodne po prostu! Niby nie wymiotuję, ale przez te mdłości czuję się taka słaba. Decyzja co zjem na śniadania jest podjęta z trudem. Jednak gdy jedzonko czeka na talerzu zaczynam nabierać apetytu. Po śniadaniu jest ciut lepiej ale nadal czuję, jakby mi coś dolegało na żołądek. Tak jest średnio do południa, po południu czuję prawie ok ale jakieś tam echo zostaje. Powtarzam: nie narzekam, bo wiem, że dodatkowo pojawiające się objawy oznaczają, że beta przyrasta, a jak beta przyrasta to z dzidzią jest raczej ok. Zniosę wszystko żeby tylko Frędzelek urodził się zdrowy.
Martwię się tylko jak to ogarnę w pracy. Dzięki Bogu do końca lipca przypada mi tylko jedna pierwsza zmiana, reszta na godzinę 10 i popołudniówki, więc najgorsze będzie za mną.

W piątek 24 lipca pierwsza wizyta. Mam nadzieję, że jak na ten etap, to będzie wszystko ok. Jestem zadziwiająco spokojna. Aczkolwiek od czasu do czasu stosuję zimny prysznic w postaci wspomnień, że wtedy też myślałam że będzie ok (bo czemu by miało nie być???) a nie było. Muszę się liczyć że teraz może zdarzyć się to samo. Choć jestem cały czas dobrej myśli i wierzę że Pan Bóg wysłucha moich modlitw. Niepoprawna optymistka ze mnie :)

0 komentarzy (pokaż)
22 lipca 2015, 10:24

A, i wzdęcia! Matko Boska, mam brzuch jak balon, nawet go wciągnąć nie mogę! Naprawdę się nie objadam, jem warzywa, chude mięsko itd. Ale cokolwiek bym nie zjadła zaraz mi wysadza brzuch. W poprzedniej ciąży tak nie miałam. Trochę krępujące to jest :) bo z przodu wysadza mi się taka fałda :) a i tak do najszczuplejszych nie należę. :)

Teraz mam 3 dni wolnego od pracy i trochę się mniej ruszam i może dlatego te wzdęcia? Nie wiem sama. A jak to u was jest dziewczyny, też tak macie?

1 komentarz (pokaż)
23 lipca 2015, 11:35

Jutro po pracy pierwsza wizyta u gina. Panie Jezu, wiem że tylko Cię o coś proszę, ale mam nadzieję że już się przyzwyczaiłeś do tego :) Więc proszę Cię o pomyślny przebieg jutrzejszej wizyty. Wiem, że na serduszko jest jeszcze za wcześnie, ale oby było widać pęcherzyk i aby rozmiary były ok.

Naprawdę jestem dobrej myśli i wierzę że z gabinetu wyjdę uśmiechnięta :) Ale myślę, że żadna kobieta z przejściami takimi jak moje nigdy już nie będzie przechodzić ciąży spokojnie i pełna relaksu. Zawsze już będziemy się bać, przed każdą wizytą będą nas dręczyć niepokoje.

Wiem, że się powtarzam, może dla niektórych z was moja wiara jest śmieszna, może przypisuję Panu Bogu rzeczy, które zdarzyły się, bo taka jest kolej rzeczy. Ale uświadomiłam sobie, że w tym cyklu co zaszłam w ciążę, również zaczęłam odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Może to przypadek. Choć ja uważam że coś w tym jest. Ta wiara daje mi siłę.

1 komentarz (pokaż)
24 lipca 2015, 19:08

Ja już po wizycie. Jak na razie jest ok. Jest widoczny pęcherzyk z echem zarodka, jest umiejscowiony dobrze. Dostałam profilaktycznie dupka i kolejna wizyta za dwa tygodnie. Mój dr pamiętał co przeszłam, dlatego tak jak ja zastosował chłodny optymizm czyli jest dobrze ale na spokojnie. Do rozwiązania jeszcze daleko.
Jeśli na następnej wizycie będzie wszystko ok, to dopiero wtedy zakładamy kartę ciąży i l4.

Muszę podziękować Panu Bogu za udaną wizytę :) i jednocześnie prosić o kolejną udaną :)

Jestem szczęśliwa, to jasne, ale spokojna. Mam nadzieję że dane mi będzie znowu zobaczyć bijące serduszko naszego Frędzelka :)

0 komentarzy (pokaż)
24 lipca 2015, 19:12

Kasika, ja się wymądrzam a samej mi się wpis skasował i nie mogę odzyskać :) :) :) powiem tylko że po wizycie wszystko ok, jest pęcherzyk, kolejna wizyta za 2 tygodnie. Dostałam profilaktycznie dupka. Stosujemy z dr chłodny optymizm: jest dobrze ale na spokojnie, do rozwiązania jeszcze daleko :)

Muszę podziękować Panu Bogu za udaną wizytę i prosić o kolejną udaną :)

Jeżeli na następnej wizycie będzie ok, tzn. będzie widać serduszko <3 <3 <3 to zakładamy kartę ciąży i l4 :)

Jestem szczęśliwa ale spokojna. I tak ma być cały czas :)

2 komentarze (pokaż)
24 lipca 2015, 19:13

Ale jestem zakręcona z tym wpisami :)

0 komentarzy (pokaż)
3 września 2015, 11:23

O rety, patrzę na ostatni wpis - 24 lipca! :) Nie miałam weny na pisanie. W sumie nic ciekawego się nie działo, więc jakoś tak wolałam nie zapeszać i nie rozpisywać się na temat ciąży.
Najgorsze mdłości minęły. Czasem tylko chwyci mnie i jest mi niedobrze, ale to pikuś w porównaniu z tym co było. Za to okropnie popsuła mi się cera. Całe czoło i lewa strona w krostkach. Bez szpachli na twarzy z domu nie wychodzę :) Jestem też zadowolona, bo od początku ciąży schudłam 3,5 kg, a w moim przypadku jest z czego zlatywać :)
Za to martwię się jedną rzeczą: mianowicie wydaje mi się, że złapałam wirusa powodującego zawroty głowy i wymioty. Obstawiam, że to wirus bo moja mama i siostra miały to samo w tym samym czasie co i ja. Boję się, czy aby nie zaszkodzi on Maleństwu. Pozostaje mi mieć nadzieję, że Pan Bóg nas chroni i nie pozwoli, aby naszemu Frędzelkowi stała się krzywda.

11 września mam usg genetyczne. Nie wiem jak dotrwam do tego czasu i w jaki sposób spokojnie będę leżeć na fotelu. Wierzę, że Maluch będzie zdrowy, ale jednak niepokój jest.

Staram się być spokojna i żyć normalnie. Chciałabym zasnąć i obudzić się tego 11 września :)

5 komentarzy (pokaż)
24 września 2015, 11:47

Jestem już 2 tygodnie po usg genetycznym. Pan dr powiedział że wszystko jest w porządku, nie widzi żadnych wad i że widzi że raczej to chłopak, chociaż jeszcze by się nie założył o to :) jestem bardzo szczęśliwa. Fakt mojej ciąży jest już powszechnie znany wśród przyjaciół i rodziny.

Może jestem nienormalna i choć jestem w 14 tygodniu ciąży i lekarz nie widzi nic niepokojącego, ja i tak się boję. Tyle się słyszy o stratach ciąż późniejszych niż moja. Ogólnie się cieszę i jestem szczęśliwa, ale czasem złapie mnie taki strach za gardło i dusi. Modlę się do Boga codziennie o zdrowie i szczęśliwe narodziny naszego synka. Oby zechciał mnie wysłuchać.

1 komentarz (pokaż)
28 października 2015, 18:03

Uff, ostatni wpis aż miesiąc temu. Zauważyłam że gdy człowiek szczęśliwy i spokojny to i weny do pisania nie ma :) wcześniej gdy w ciążę dopiero próbowałam zajść i targały mną różne emocje, to częściej coś nabazgrałam. A teraz co mam pisać, jeśli tfu tfu wszystko jest ok? :)
Czas leci bardzo szybko. Tak naprawdę jeszcze 4 lub 4 i pół miesiąca i w każdej chwili mogę się spodziewać przyjścia dzieciątka na świat. W sumie jeszcze się nie potwierdziło, ale dr orzekł że raczej widzi chłopaczka i wybraliśmy już imię z mężem. Będzie Wojtuś :) podoba się nam, a jeszcze nas bardzo cieszy to, że podoba się rodzince i przyjaciołom :)
Powoli planuję sobie jak to wszystko zorganizować. Do Świąt chcemy zakupić szafę na ciuszki dla małego i ją złożyć. To na razie tyle. Ale po nowym roku trzeba będzie się ostro wziąć do roboty: wózek, łóżeczko, akcesoria, kosmetyki, ubranka itd.

Kolejną wizytę mam w przyszły piątek (6 listopada). Mam nadzieję że wtedy na 100% potwierdzi się płeć :) zaczynam też powolutku czuć takie plumkanie w brzuchu. Nie codziennie, ale czasem coś poczuję, szczególnie gdy położę się wieczorem do łóżka i poleżę spokojnie przez 5 minut :) czasem też poczuję rano gdy wstanę do toalety i położę się z powrotem. Czekam z niecierpliwością na wyraźniejsze oznaki życia małego lokatora :)

Ogólnie czuję się doskonale. Nigdy nie pomyślałam, ze można tak dobrze czuć się w ciąży. Po poronieniu myślałam, że moja kolejna ciąża będzie męką. Myślałam, że może będę musiała leżeć, może będą mnie nawiedzać plamienia lub inne okropne rzeczy a tu nic! Najlepszym dowodem na to, że jest ok jest to, że ostatnio wymienialiśmy okna w domu. Wszędzie był koszmarny bałagan. A ja powolutku, pokój za pokojem wszystko sprzątnęłam. Wiadomo że się oszczędzałam, nie dźwigałam itd., trochę (ale tylko trochę :) ) pomógł mi mąż. Ale przeszłam to naprawdę bezboleśnie :) I teraz uwielbiam ten stan, gdy wszystko mam wysprzątane, ta świadomość że za szafą nie ma żadnej pajęczyny, wszystko jest na swoim miejscu i każdy kąt jest wymyty jest cudowna :)

2 komentarze (pokaż)
7 listopada 2015, 13:36

Wczoraj miałam usg połówkowe. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, a maluszek jest wymiarami o tydzień starszy niż wskazuje to data OM. Rośnie jak na drożdżach nasze kochane maleństwo :) A co do płci to wydarzyła się niespodzianka. Będzie DZIEWCZYNKA :) (dla przypomnienia ostatnie dwa usg wskazywały raczej na chłopca).
Cieszyłam się gdy usłyszałam że będę mieć syna, cieszę się tak samo z córeczki :) Mąż zaskoczony równie mocno jak ja, ale tak jak ja cieszy się przede wszystkim że dzidziuś jest zdrowy.
Lekarz jeszcze nie wpisał mi płci do karty ciąży, bo powiedział że zrobi to wtedy gdy będzie pewien na 100000% ale powiedział też że nie widzi tu szansy na chłopca. Następna wizyta za miesiąc 8 grudnia i mam nadzieję że wtedy wszystko się rozstrzygnie, bo chciałabym już powoli kompletować wyprawkę. Ale tak jak mówię, do 8 grudnia nie kupuje kompletnie nic :)

3 komentarze (pokaż)
15 listopada 2015, 09:51

Właśnie wróciłam z kościoła i piję słabą kawkę rozpuszczalną z mleczkiem, bo trochę zmarzłam. I tak sobie myślę jakie szczęście i łaska mnie spotkały. Jestem w ciąży, tej upragnionej, wymodlonej. Zdrowej ciąży. Dzidziuś jest zdrowy jak ryba i nie dzieje się nic niepokojącego, niczym się nie martwię. Żadnych plamień, krwawień, bóli, tragicznego samopoczucia. Codziennie dziękuję za to Bogu i proszę o kolejne łaski. Wiem, że jeszcze do końca ciąży zostało sporo czasu (teraz jestem w 23 tygodniu) i wiele może się wydarzyć, ale wiecie co? Nie martwię się. Bo WIEM że Bóg nie opuści nas i naszego dziecka i nie pozwoli aby stała się mu krzywda. Przecież o tyle rzeczy już Boga prosiłam i zawsze dostawałam to o co prosiłam. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Wiem, że może ktoś pomyśli: ale naiwna. Ale ja naprawdę w to wierzę i ta wiara daje mi spokój i siłę, aby bez szaleństwa dotrwać do końca ciąży.

2 komentarze (pokaż)
5 grudnia 2015, 12:44

To moja kruszyna wczoraj niemal doprowadziła mnie do zawału serca. Praktycznie przez cały dzień się nie ruszała!!! Trochę rano poplumkała, ale nie była jej to normalna aktywność, ze dwa ruchy po obiedzie (godzina 13) i do wieczora oraz przez cały wieczór kompletnie nic! I pukałam do brzucha, i kaszlałam, i kładłam się a ona uparciuch jeden nawet nie drgnęła. Nie powiem, bo już zaczęłam się bać. Do tej pory wywinęła mi tylko jeden taki numer, no a wczoraj był drugi. Nie ukrywam że w takich chwilach detektor tętna by się przydał.
W końcu wydobyłam ostateczną broń i zjadłam 3 delicje, na wyro i po 15 minutach dała znak życia. Boże jedyny co za ulga...
A dzisiaj od rana jak skowronek świruje mi w brzuchu jakby nigdy nic. Obudziłam się o 5.30 rano z takim głodem że szok. Wstałam, zjadłam jabłko i położyłam się z powrotem no i się zaczęło. Chyba chciała nadrobić wczorajszy dzień.

Jak się urodzi i podrośnie to wytargam ją za uszy i opowiem jak matkę straszyła :) Nigdy więcej takich przeżyć.

0 komentarzy (pokaż)
8 grudnia 2015, 18:13

Ja już po wizycie. Dzidziuś jest zdrowy i wszystko jest w porządku. Waży około 770 g, ale dr powiedział że jest to waga orientacyjna bo bobas nie dał sobie zmierzyć porządnie obwodu główki, a to na jego podstawie wyznacza się wagę. Szyjka ma 38 mm a więc spoko. Powiedziałam dr o tym twardnieniu brzucha, to powiedział że jest to normalne o ile liczba tych naprężeń nie przekracza dziesięciu dziennie. A więc luz, bo ja mam jedno, czasem dwa, no jak już więcej pochodzę to góra trzy dziennie. Dr powiedział też że dobrze że mu powiedziałam o tym twardnieniu, bo to oznacza że trzeba bardziej zważać na szyjkę (zbyt duża ilość skurczów przepowiadających może doprowadzić do przedwczesnego porodu - tak mi powiedział). Zawsze ją badał ,,ręcznie", a dziś zrobił też usg dowcipnie i stąd znam długość szyjki.
No a co do płci to będziemy mieć CÓRKĘ :D Zofię znaczy się :)

Z mniej przyjemnych rzeczy to mogę powiedzieć że przez ostatni miesiąc przytyłam 2 kg :/
Mam też skierowanie na kilka badań krwi w tym na krzywą cukrową. Chyba zrobię je jeszcze przed Świętami mimo iż następna wizyta 5 stycznia. Nie chcę, żeby po świątecznej obfitości smakołyków wyszły mi jakieś cuda na kiju :)


Wiadomość wyedytowana przez autora 8 grudnia 2015, 18:12

1 komentarz (pokaż)
14 grudnia 2015, 18:24

A więc doktor oświadczył, że będzie córka.
Skoro zyskałam już tą ,,pewność", to czas zacząć kupować wyprawkę.
Postanowiłam zacząć od rzeczy wielkogabarytowych. Szafa na ciuszki dla Małej została zamówiona już jakiś czas temu, a pani ze sklepu właśnie dziś zadzwoniła, że jest gotowa do odebrania. Jupi! Dobrze by było złożyć ją przed Świętami. Ale to zależy od dostępności fachowca, który będzie nam tą szafę składał. Ale raczej się uda.
Od jakiś dwóch dni patrzę na wózki dziecięce i łóżeczka w Necie. Żeby się zorientować w cenach (przede wszystkim), rodzajach itd. I tutaj o Matko i Córko! Jaki wybór, jaki rozmach! Nigdy nawet nie patrzyłam na tego typu rzeczy i nie wiedziałam że są aż takie różności do wyboru. Tak myślę, że teraz to tylko mieć kaskę i do przodu.
Ogólnie mam postanowienie, żeby wszystko co się da, kupować w kolorach neutralnych, aby w przypadku drugiego dzidziusia, którym może być chłopiec, te rzeczy się również przydały. A więc wózek, kołderki, kocyki, rożek w kolorach pasujących i dla córki i dla ewentualnego przyszłego syna :)

Tak w ogóle mam ten komfort że moja siostra cioteczna, która ma córkę 4-letnią, chce mi dać wszystkie ubranka, które mi się tylko przydadzą :) nie ukrywam że jestem bardzo zadowolona z tego faktu :) zobaczymy też co jeszcze oprócz ciuszków będzie jej zbywać. Będę wdzięczna za każdą rzecz :) Dlatego najpierw odwiedziny u kuzynki, rozeznanie co dostanę, a potem zakup brakujących rzeczy i akcesoriów.

Myślę, że dobrym pomysłem będzie zrobienie tutaj listy wyprawkowej wraz z cenami. Ciekawa jestem ile nas to będzie kosztować. Ale o tym później :)

1 komentarz (pokaż)
17 grudnia 2015, 13:50

Byłam dziś rano w przychodni zrobić badania krwi w tym między innymi krzywą cukrową. Wchodzę na pewniaka, bo już kiedyś robiłam tą krzywą i wszystko poszło ok. Wypiłam słodki roztwór bardzo sprawnie. Ot, dla mnie to taki pączek w płynie :) czułam się dobrze. Minęło pół godziny a ja wszystko spektakularnie zwymiotowałam. Dobrze, że zdążyłam dobiec do kibelka i że akurat był wolny. Bo inaczej to bym puściła wielkiego pawia na korytarzu :/
No i co, z badania nici. Panie pielęgniarki mnie pocieszały, że to często się zdarza. Pracują tam naprawdę super babki, bo gdy powiedziałam że może gdybym po wypiciu przeleżała ten czas to może by mi się udało wytrzymać. A jedna z nich na to, żebym następnym razem wzięła kocyk i jaśka, to one mnie przetrzymają na kozetce :) Kazały też sobie ten roztwór samemu przygotować w domu i dodać duuużo cytryny. Że podobno pomaga. I koniecznie czystą wodę do popicia. Zrobię co każą, aby już tylko nie wymiotować w miejscach publicznych.
Następne podejście w poniedziałek. Brrrr....
Do tej pory czuję się zamroczona. Po przyjeździe do domu spałam dwie godziny i nadal mam smak glukozy w ustach.
Jestem dziewucha ze wsi, mnie nigdy nie ruszały takie rzeczy, a tu popatrz! Sypię się... :)

0 komentarzy (pokaż)
21 grudnia 2015, 19:25

Ha! Dzisiejszy dzień zakończony pełnym sukcesem! Byłam dziś na badaniu krzywej cukrowej i wszystko poszło dobrze. W domku rozrobiłam sobie ten cukier poder w ciepłej wodzie, dodałam sok z całej cytryny i okazało się bardzo smaczne! :) Co prawda pierwsze pół godziny po wypiciu były takie sobie, bekałam co minutę chyba, ale potem wszystko się przyjęło i nie było żadnych mdłości. W dodatku czas bardzo szybko zleciał.
Druga pozytywna sprawa z dzisiejszego dnia to to, że pierwszy raz w życiu gotowałam bigos no i wyszedł myślę bardzo przyzwoicie. Wiadomo że Magda Gessler ze mnie żadna, ale po tej glukozie taki kwaśny bigosik z miąskiem to było to czego było mi trzeba :)

A co krzywej to wyniki wyszły w porządku, bo
na czczo 70 (70-99)
po 1 h 154 <180
po 2 h 86 <140

Więc jestem cała happy :)

1 komentarz (pokaż)
23 grudnia 2015, 17:39

Narobiłam się. To znaczy w normalnym, nie błogosławionym stanie, te wszystkie czynności, które wykonuję od poniedziałku, byłyby pikusiem, no ale w obecnej sytuacji... narobiłam się. :)
Bigos jest, kotlety posmażone, cista upieczone, dom posprzątany. Właśnie wstawiłam jaja do ugotowania na twardo na sałatkę śledziową na Wigilię. Jutro z rana robię sałatkę i pojadę do mamy zawieźć owe danie i ciasta które popiekłam. Będzie nas na Wigilii 14 osób i wiadomo że mamcia nie ogarnie wszystkiego więc razem z siostrami pomagamy jak możemy i umiemy :)
Poza tym uprasowałam koszule dla mężula i ciuchy dla mnie na każdy dzień, żeby nie tykać żelazka przez Święta.

Marzę o gorącym, relaksującym prysznicu :) i masażu, o tak :)

0 komentarzy (pokaż)
31 grudnia 2015, 15:30

Miałam zrobić podsumowanie 2015 roku. Co mi się udało, a co nie. Spis dobrych i złych rzeczy, które nam się przytrafiły. Ale w sumie po co? Nie mam ochoty wspominać przykrych zdarzeń, zaś o tych radosnych myślę każdego dnia. No ale przy okazji je powspominam teraz :)

Pamiętam, że równiutko rok temu, 31 grudnia 2014 roku, wczesnym rankiem wyszedł mi pozytywny test ciążowy. Mój pierwszy Maluszek, którego straciliśmy półtora miesiąca później. Nigdy o nim nie zapomnimy. Zawsze będziemy o nim pamiętać. Nasze pierwsze dziecko, brat lub siostrzyczka Zosi.
Jestem z tym pogodzona, choć nadal czekam, aż zrozumiem sens tego co nas spotkało.

Potem każdy kolejny dzień był wypełniony nadzieją, że może w tym cyklu się udało, że może teraz kluje się we mnie nowe życie. Aż 10 lipca zobaczyłam kolejne upragnione dwie kreski. Jak teraz czytam wpisy z tamtego okresu, to nie mogę się nadziwić jaka byłam chłodna, pozbawiona ekscytacji. Bo gdybym znowu się nakręciła i znowu byśmy to wszystko stracili, to nie wiem jak bym żyła dalej. Pierwsza nadzieja pojawiła się po usg prenatalnym, kiedy usłyszałam że raczej wszystko jest ok. I tak to się dalej toczy.

Teraz Zośka harcuje w brzuchu. Badania wykazują, że jest zdrowa. Mogę mieć tylko obawy co do szczęśliwego porodu i bezkomplikacyjnej końcówki ciąży. Wierzę jednak że będzie dobrze.

Poza tym dzięki Bogu wszyscy zdrowi. Mąż zdrowy, rodzice, teściowie, siostry, bracia. To najważniejsze. Nie brakuje nam niczego.

To nie był zły rok, tylko rok pełen doświadczeń, które nauczyły mnie wielu rzeczy, zbliżyły do Boga. Aby przyszły rok 2016 nie był gorszy od mijającego.

Moim największym marzeniem i życzeniem jest szczęśliwe przyjście na świat Zośki i jej zdrowie. Abyśmy z mężem byli dobrymi rodzicami dla niej.

1 komentarz (pokaż)
5 stycznia 2016, 18:43

A ja byłam dziś na wizycie. Ogólnie rzecz biorąc mam same dobre wiadomości. :) Zosia waży już około 1300 g, szyjka ma 38 mm, więc spoko (uff, moja paranoja powoli mija :) ). Mała jest już ułożona główką do dołu. Wyniki krwi mam dobre, mimo kilku nieznacznych odchyleń, ale dr powiedział że jak na ciążę jest dobrze. Córcia wymiarami jest o 3 dni starsza niż wskazuje data OM.
Od ostatniej wizyty przybyło tylko 1 kg, więc też jestem zadowolona. :)
Zapytałam też lekarza czy są jakieś przeciwwskazania, abym jeździła autem jako kierowca. Powiedział, że nie ma żadnych medycznych przeciwwskazań, no chyba że bym się źle czuła. Kazał tylko zapinać pasy, bo stwierdził że jakiś idiota wymyślił przepis, że kobiety ciężarne nie powinny ich zapinać. Stwierdził że pasy są tak skonstruowane, że w razie czego nie zaszkodzą dziecku a wręcz mogą je uratować.
Jestem bardzo szczęśliwa :) :) :)

0 komentarzy (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)