BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Michał, Zosia i Tobiasz ❤ Karmarkowe zmagania ❤

Autor: karmar
31 sierpnia 2015, 20:57

Dziś chodzi za mną cały dzień - uwielbiam <3

https://www.youtube.com/watch?v=s2UkrkiC74Q

1 komentarz (pokaż)
2 września 2015, 20:58

Kur...zapiał... Napisałam długiego posta,coś wcisnęłam i się wszystko wykasowało...

Nie chce mi się pisać tego samego,więc tylko krótkie informacje:

1) Uszyłam przewijak turystyczny:

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/b8b56176b77d.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/47b5b1033603.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/e260978aa7fd.jpg

2) Przyszły organizery - większe niż się spodziewałam. Poukładałam kosmetyki i leki,a jeden z organizerów jest w szafce,włożyłam do niego skarpetki,rajstopki i czapki.

3) Wyprałam i wyprasowałam rozmiar 68. Zostały ręczniki,śpiworki i jakieś pokrowce. Ostatnia runda prania ciuszków będzie,jak przywiozę od mamy rzeczy,które dostałam od kuzynki.

4 komentarze (pokaż)
2 września 2015, 22:08

Wylicytowałam Bąbelkowi pajacyka świątecznego :) Lubię takie świąteczne tematyczne rzeczy, od koleżanki dostałam dwa takie komplety,ale w rozmiarze 68,więc się na nie Michaś nie załapie :/ Kupiłam mu na allegro więc taki mniejszy :)

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/7226e2b52f4e.jpg

4 komentarze (pokaż)
7 września 2015, 18:08

Masakra...dopadły mnie moje własne hormony.. Już drugi dzień chodzę tak nabuzowana,że to się po prostu nie dzieje... Przypomniały mi się czasy starego dobrego PMSu :/ Wczoraj rozbiłam talerz z nerwów,dzisiaj mało nie rzuciłam maszyną do szycia o ścianę... Słowa wysoce niecenzuralne sypią się jak z rękawa,na każdym kroku. Adrian pewnie ma dość,ale wie,że oboje musimy to po prostu przejść. A ja w takich chwilach nie jestem sobą i nie mam na sobą prawie żadnej kontroli. Jakby hormony więziły mój mózg..a przynajmniej tak się czuję... Wszystko leci mi z rąk,nic mi się nie udaje,a jak mi się nie udaje,to wściekam się jeszcze bardziej i błędne koło się zamyka... Przez całą ciążę miałam spokój,poziom hormonów był na w miarę stałym poziomie,więc i ja byłam normalna,ale już drugi dzień jest koszmar. I mam nadzieję,że tak nie będzie do końca ciąży... Ciążowo ok,chociaż kręgosłup boli mnie coraz bardziej i w coraz to nowych miejscach. Brzuch mam duży i ciężki, ciężko mi się chodzi,jak idę,to kołyszę się na prawo i lewo jak dojna krowa. Piersi są nieustannie wrażliwe, Młody naciska na pęcherz,co też jest kłopotliwe. Mam problem z zawiązaniem butów, koordynacją ruchów, koncentracją i pamięcią. Na październik czekam jak na zbawienie i powoli mam dość. Za stanem ciążowym na pewno nie będę tęsknić - a przynajmniej za jego ostatnim stadium. Ponieważ w czwartek zaczynam 33 tydzień, coraz częściej dopadają mnie też myśli o tym,jak to będzie już po narodzinach Michała, jak sobie poradzę w nowej roli i z nowymi obowiązkami.. Nie powiem, mam obawy i to duże. Doświadczenie mnie też już nauczyło,że nie ma co planować i zakładać sobie gotowych scenariuszy działania,bo i tak gówno z tego wyjdzie. Michał będzie człowiekiem, zupełnie osobną jednostką i reagować będę dopiero,jak jakiś konkretny problem się pojawi. Nie ma co lecieć z myśleniem do przodu.

Dobra,koniec wpisu na dziś.. Komputer tak mnie wkurwia,że zaraz rozwalę klawiaturę. Więcej napiszę,jak mi przejdzie.

Aha, jedyny pozytyw dzisiejszego dnia - uszyłam dla Męża poduszkę.

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/19d2d8e7c482.jpg

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/5ae1e40e44ef.jpg

8 komentarzy (pokaż)
9 września 2015, 16:39

Od 2 dni już jest lepiej - dzięki,dziewczyny, za słowa wsparcia :) Fajnie,że nie jestem jedyna,która przeżywa takie konkretne rozterki czy szarpie się z hormonami :) Wczoraj poranek zaczęłam od prawie całej tabliczki czekolady (Mężuś kupił moją ulubioną w Lidlu) i od tego momentu wszystko zaczęło mi zwisać :D A że pogoda była wczoraj mega senna i nic mi się nie chciało, to też nic nie robiłam :D Nawet obiad mieliśmy z poniedziałku,bo ugotowałam więcej pomidorówki :D Dzisiaj dodatkowo moje zadowolenie wzrosło,bo przeprosiłam się z maszyną :) Już nie chciałam nią rzucić, raczej wróciłyśmy do dawnej współpracy ;) Moje dzisiejsze uszytki:
-kocyk
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/1505221e7646.jpg
-rożek/becik
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/edf54241c7b1.jpg

Rzeczy dziś uszyte nie są dla mojego Michasia,jest to prezent dla mojej przyjaciółki Karoliny (byłam u niej świadkiem na ślubie). Karolina nie jest jeszcze w ciąży,z dzieckiem chcą poczekać ok. 1-1,5 roku,ale jak Karola zobaczyła mój przewijak turystyczny w sówki,to bardzo jej się spodobał. Stwierdziła też,że jak już się wezmą za rozmnażanie,to ona chce ode mnie pościel albo kocyk albo coś jeszcze innego właśnie z motywem sówek :) Nie wiem,czy będę mieć siły i czas za rok,więc postanowiłam uszyć dla niej te rzeczy teraz, tym bardziej,kiedy sama jestem w szale szycia :) Dziś powstał więc rożek i kocyk,a w planach mam jeszcze właśnie przewijak turystyczny,dokładnie taki jak ja mam,bo tyle materiału mi zostało :) Ale to może uszyję w piątek,bo jak zawsze po szyciu - mój kręgosłup musi solidnie odpocząć. :) Ale z efektu jestem nawet zadowolona,chociaż minky do szycia nie polecam,bo to cholerstwo się masakrycznie źle szyje.. Rożek szyłam dziś po raz pierwszy i efekt tak mi się spodobał,że planuję też stworzyć taki dla mojego Michaśka, będzie miał na zmianę z tym,który dostał od swojej Babci. Bo plan mam właśnie taki,żeby na początku kłaść go spać w rożku,a potem przełożyć go do śpiworków :) Zobaczymy,co Młody na to powie :D

Wczoraj przeglądałam też allegro (w tym miejscu już słyszę śmiech Sosenki i Lentilki :D )i przez przypadek (ZUPEŁNIE przez przypadek :D ) trafiłam na aukcję z 2 ręcznikami z Ikei. Ręczników akurat chcę mieć więcej,więc zaczęłam licytować ;) I udało się aukcję wygrać - za 20 zł ;) To,co mi się w nich podoba,to to że mają kapturek na środku,a nie z boku :)
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/e43494e46710.jpg
U tej samej allegrowiczki wylicytowałam też zestaw 16 pieluch tetrowych i 11 flanelowych oraz 2 zestawy kocyków (2 welurowe i 2 polarowe). Ale te rzeczy to nie dla mnie, chcę je wysłać koleżance,której sytuacja finansowa jest nieciekawa. I tutaj podzielę się świadectwem - jak chcemy coś komuś dać,tak po prostu,z dobroci serca,to Pan Bóg zawsze błogosławi i nie naraża nas też na niepotrzebne koszta. Rzeczy,które wymieniłam,udało mi się wylicytować po naprawdę śmiesznych cenach (łącznie 17 zł),chociaż byłam gotowa zapłacić więcej. Do tego zestawu dorzucę też koleżance jeden z moich ręczników :) Więc dobre zakupy nie tylko dla mnie :)

Na koncie Misia pojawiła się też mata edukacyjna. Mata edukacyjna marzyła mi się już kiedyś,ale te ceny wydawały mi się bezsensowne.. Adrian stwierdził też,że to jest tylko gadżet i bez sensu wydawać kasę. Zasugerował,żebyśmy poczekali z zakupem,bo może Misiek dostanie to jako prezent po narodzinach od jednych czy drugich gości,którzy wpadną popodziwiać naszego pierworodnego. Moja mama jednak tak bardzo chciała kupić coś dla wnuka i tak długo marudziła,że w końcu sama zasugerowałam matę edukacyjną. Ale ustaliłam górny limit,który mogła zapłacić,bo producenci chętnie wyciągneliby od niej grube pieniądze,a ona z miłości do malucha chętnie by im na to pozwoliła ;) Jeśli dobrze ją zrozumiałam,to mata wygląda tak:
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/34e37c828918.jpg
Mam nadzieję,że będzie służyć :)

Następną wizytę u lekarza mam 28 września,ale w tym tygodniu miałam zadzwonić do kliniki i umówić się jeszcze na kolejną wizytę w październiku. Gdybym chciała umówić się na październik po wizycie na koniec września,nie miałabym szansy. Dzwoniłam tam dzisiaj,ale nie prowadzą jeszcze zapisów. Pani rejestratorka kazała mi zadzwonić za tydzień.. :)

Z rzeczy typowo ciążowych - wszystko ok. Brzuchol rośnie, każdy ruch Michaśka widać gołym okiem na brzuchu,a jest tak duży,że mam wrażenie,że wypełnia całe moje wnętrzności ;) I pewnie trochę tak jest ;) Cieszę się,że już w przyszłym miesiącu się zobaczymy :) Zleciało szybko :) Być może w piątek,a być może w przyszłym tygodniu znajomy mamy przywiezie kosz mojżeszowy dla Młodego wypełniony ciuszkami i zabawkami,więc wtedy pewnie dokończę urządzanie kącika niemowlęcego. :) Trochę już się nie mogę doczekać, chciałabym powiedzieć,że już WSZYSTKO jest gotowe :) A w sobotę pakujemy torbę do szpitala :)

5 komentarzy (pokaż)
14 września 2015, 11:19

Uff, 33+4, więc coraz bliżej do godziny zero :) Już się nie mogę doczekać,bo ten ostatni etap jest naprawdę uciążliwy, szczególnie dla mojego kręgosłupa.. Kręgosłupa i skóry.. Pomijam fakt,że Michał się rozpycha i naciąga mi brzuch,ale do tego od samego początku ciąży popełniłam błąd,bo nie smarowałam się rzetelnie kremami na rozstępy... Kupiłam kosmetyki,ale zaniedbałam samo smarowanie,bo w swojej naiwności sądziłam,że mam dobre geny i dobrą cerę,więc problem cellulitu ciążowego mnie ominie. Do tego wszystkiego nie mam w domu lustra,które pokazywałoby całą sylwetkę,więc nie byłam zupełnie świadoma,że w dolnej części brzucha coś tam się już pokazało... Odkryłam to przypadkowo w sobotę...Masakra... Moja dolna część brzucha wygląda jakby mnie coś poorało... Załamałam się i od razu chwyciłam za Palmersa,ale teraz to już jest troszkę późnawo...:/ Ehhhh...

Wczoraj byliśmy na Poznań Bike Challenge,w którym mój Mąż brał udział na dystansie 50 km. Na początku był zapisany na 120 km,ale się przepisał,bo miał za mało czasu,żeby się rozjeździć i sam stwierdził,że może nie dać rady. Ale 50-tkę śmignął i to w niezłym czasie :) Dołączyłam do niego już po wyścigu,a że droga z Grunwaldu na Maltę była długa i męcząca,to niestety,nie zachowałam się ładnie na początku i przy znajomych nawarczałam na Adiego..:( Było mi mega głupio i po chwili go przeprosiłam,ale co tu dużo ukrywać - trochę mu ten dzień zepsułam i przykro jest mi do dzisiaj. :( Później było co prawda tylko lepiej i nasz wypad nie był do końca stracony,ale jakiś niesmak pewnie i tak został. Pokręciliśmy się na miejscu, poszliśmy na deser, posłuchaliśmy muzyki, Adik wziął jeszcze udział w minutowym challengu allegro,który wygrał i zebraliśmy się do domu. :) Już jak doszliśmy na przystanek,to czułam się źle,bo nogi i krępoosłup były w wątpliwym stanie,ale starałam się nie robić problemu. Niestety,jak z powodu maratonu okazało się,że dojazd do domu będzie mega utrudniony,to Adrian zaproponował,żebym poczekała na niego na stacji,a on na rowerze wróci do domu i przyjedzie po mnie samochodem. Na początku nie chciałam,ale w pewnym momencie stwierdziłam,że zaraz chyba umrę i wtedy się poddałam. Trochę za duży wysiłek jak dla mnie to był jednak i skutki odczuwam do teraz.. kręgosłup boli, łażę jak połamana, schylić się nie mogę..dobrze,że nie mam dziś korków ani żadnych innych gości,bo nawet się nie łudzę,że będę w stanie posprzątać...jak umyję naczynia,to będzie to szczyt moich możliwości.. :/

Z rzeczy bardziej optymistycznych, w sobotę spakowaliśmy torbę do szpitala :) A raczej dwie torby - jedna dla mnie i druga dla dziecka :) Mąż wziął udział w tym procesie - wyłożyłam mu na ławę wszystkie rzeczy do spakowania,a on to później układał :) Poszło mu błyskawicznie :D Jak patrzyłam jak upycha wszędzie te różne rzeczy to się nawet zaczęłam zastanawiać,jak ja potem cokolwiek znajdę ;) Ale spoko, czepiać się nie będę,bo w całkiem małych walizkach zmieścił dużo :) Lubię mieć zapas, nie chcę,żeby czegokolwiek zabrakło mi lub Michasiowi,więc do szpitala spakowana jestem jak na wojnę. Nie wiem,co może mi się przydać,więc wzięłam wszystko :D Przy drugim dziecku będę mądrzejsza,ale teraz nawet gdyby ktoś mi powiedział,że czegoś nie potrzebuję,to i tak to wezmę ;) Poniżej podaję listę,a po porodzie planuję zrobić adnotacje w kwestii czy coś było potrzebne czy nie :)

TORBA KAROLINY:
-podpaski poporodowe - 2 paczki
- majtki siateczkowe - 6 sztuk
- podkłady na łóżko - 1 paczka
- wkładki laktacyjne - 10 sztuk
- płyn do higieny intymnej (z panthenolem)
- 2 ręczniki (1 ciemny)
- żel pod prysznic
- szampon
- pasta i szczoteczka do zębów
- antyperspirant
- krem do twarzy
- szczotka do włosów
- gumka do włosów - 3 sztuki
- mała maść na brodawki
- chusteczki odświeżające (Cleanic - do porodu)
- kompresy jałowe - 10 sztuk
- Tantum Rosa
- butelka z dziubkiem - pusta do Tantum Rosa
- Octenisept
- balsam do ust
- chusteczki higieniczne - 2 paczki
- papier toaletowy - 2 rolki
- ręcznik papierowy - 1 rolka
- telefon + ładowarka
- kubek i sztućce
- butelka z filtrem (duża)
- T-shirt do porodu
- 2 koszule do karmienia
- szlafrok
- ciepłe skarpetki
- kapcie/klapki
- 2 staniki do karmienia
- krąg połogowy
- landrynki

TORBA MICHAŁA:
- 3 komplety ubrań
- ubranie na wyjście
- 2 bawełniane czapeczki
- niedrapki + skarpetki
- 3 pieluchy tetrowe
- 3 pieluchy flanelowe
- butelka ze smoczkiem
- smoczek
- kocyk/ręcznik porodowy
- rożek
- kocyk
- ręcznik z kapturkiem
- pampersy
- chusteczki nawilżające do pupy
- Bepanthen
- Sudocrem
- Linomag
- szczotka do włosów
- płatki kosmetyczne
- cążki
- podkłady do przewijania
- krem do buzi

Jak Adrian zobaczył,ile rzeczy wyciągam,to tylko poprosił,żebym mu jeszcze nie robiła kanapek :D Chciałam też spakować torbę awaryjną, z dodatkowymi rzeczami,które być może będą potrzebne,ale Mąż nie wyraził zgody. Stwierdził,że głupi nie jest,w razie czego znajdzie w domu i mi przywiezie... A jak nie znajdzie w domu,to kupi i mi przywiezie... Więc już coś do przodu :) Na kosz i ostatnie ciuszki dalej czekam... :/

7 komentarzy (pokaż)
14 września 2015, 16:51

Kręgosłup kręgosłupem,ale... MUSIAŁAM COŚ USZYĆ :D

Zaplanowany rożek/becik dla Michalątka:

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/f75e5c89cf0b.jpg

3 komentarze (pokaż)
14 września 2015, 17:02

A jak już i tak wrzucam foty,to wrzucę też siebie i Męża mego - cyklistę :D

Ps. Lentilkaa,jeszcze nie rodzę ;)

A więc, oto my z NASZYM brzuchem :)

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/dc4a4a988049.jpg

8 komentarzy (pokaż)
14 września 2015, 23:14

Mam kilka wpisów do pamiętniczków do nadrobienia i jutro do nich usiądę :) Dzisiejszy dzień zszedł przy maszynie :) Oprócz rożka dla Micha, uszyłam przewijak turystyczny dla przyjaciółki :) I taki oto sówkowy komplecik do niej powędruje:

http://naforum.zapodaj.net/thumbs/e40edd64c079.jpg

Kręgosłup dalej boli,ale za to pojawił się banan na gębie :D

Ps. Rożek jest prawie gotowy, czeka tylko na mocowanie rzepa,który jutro odbieram z poczty :)


Wiadomość wyedytowana przez autora 14 września 2015, 23:16

3 komentarze (pokaż)
17 września 2015, 09:01

Powoli dobijamy do brzegu :) Ostatnią rzeczą,której mi brakowało,a którą chciałam uszyć to chustki na szyję,bo gdzieś wyczytałam,że niemowlakowi nie zakłada się szalika. Spędziłam wczoraj praktycznie cały dzień szyjąc chustki z resztek i nie tylko różnych tkanin - uszyłam 9 sztuk :) Jedna była uszyta już wcześniej,więc razem mam 10,ale 3 z nich chcę oddać różnym ludziom w prezencie :) Oto efekt:

f24cb4cd59ea99f3med.jpg

ff8612313b2dc4efmed.jpg

Uszycie chustek to było jedno i czasowo nawet nie wyszło tak źle,ale wszywanie zatrzasków to chyba najbardziej żmudna rzecz,którą zdarzyło mi się robić w ostatnim czasie... Niemniej, chustki są,więc moja kochana Victoria sobie odpocznie i szycie na razie odłożę,chociaż polubiłam bardzo :) Ale to ostatni miesiąc (słownie: cztery tygodnie mniej więcej ;) ) wolności,więc czas się odprężyć, zrelaksować i nie przejmować ani nie nadwerężać niczym :) Na kosz i ostatnią partię ciuszków jeszcze czekam,więc nie mam wrażenia jeszcze,że ostatni guzik został zapięty. Myślę,że to dobrze,bo tak jak Madu kiedyś napisała - jak sobie pomyślę,że jest już wszystko i wszystko gotowe,to chyba tak się odprężę,że urodzę ;) A na to jest jeszcze czas :) Chociaż tego kosza,to już się,kurka wodna,doczekać nie mogę :D

Brzusio dalej rośnie,przynajmniej takie mam wrażenie,ale wiem,że to dziecię,które jest coraz większe,a nie brzuch sam w sobie. Michał jest ostatnio bardziej aktywny,rozpycha się bezlitośnie,ale staram się mieć więcej cierpliwości dla tego mojego małego brzdąca :) Odegram się,jak już się urodzi :D

Innym pozytywem jest to,że udaje mi się powoli sprzedać książki powystawiane na allegro. Pozbywam się kolekcji mojej ukochanej Christie w oryginale,bo na rocznicę ślubu dostałam od Męża Amazon Kindle (czytnik e-booków) i teraz wszystkie książki mam tam wgrane i na Kindlu je czytam. Wersji drukowanej się pozbywam,żeby ulżyć półkom oraz żeby mieć mniej dźwigania w czasie przeprowadzki :) Na razie sprzedałam 3 książki,mam nadzieję,że się uda więcej :)

Moją jedyną irytacją ostatnich dni jest to,że nie mogę się umówić na wizytę do lekarza na październik.. Miałam się kontaktować po niedzieli w zeszłym tygodniu i dzwoniłam tam w środę,ale powiedziano mi,że zapisy na październik jeszcze nie ruszyły i mam zadzwonić za tydzień. Dzwoniłam tam więc wczoraj i poprosiłam o umówienie mnie na połowę października,na co pani w rejestracji powiedziała mi,że te terminy są już pozajmowane i może mnie wpisać na 23.10. Serioooooo????? Odparłam jej na to,że ten termin absolutnie odpada, mam termin porodu na 29.10. i chcę się zobaczyć z lekarzem wcześniej. Dowiedziałam się wtedy,że będzie jeszcze możliwość wizyty w sobotę 10.10. lub 17.10.,ale oni jeszcze nie wiedzą,która sobota będzie możliwa,bo pan doktor jeszcze się nie określił. Kazali mi zadzwonić po 16:00. Jak zadzwoniłam po 16:00,to dalej nie wiedzieli i kazali mi zadzwonić w piątek. Kuźwa,ile razy można dzwonić w jednej sprawie do prywatnej kliniki??????????????????? Ja wiem,że mój pan doktor jest bardzo dobry i przez to oblegany,tym bardziej,że jest to ginekolog chrześcijański,ale bez przesady - organizacja powinna być deko lepsza... :/


Wiadomość wyedytowana przez autora 17 września 2015, 09:19

5 komentarzy (pokaż)
18 września 2015, 14:16

Hmm..zaczyna mnie z lekka ogarniać Panik...wczoraj zaczęłam 34 tydzień,więc za 3 tygodnie ciąża będzie donoszona..wtedy zacznę żyć jak na bombie zegarowej.. Czy jestem gotowa? Nie wiem.. Mam ciuszki,kosmetyki i akcesoria,ale czy to świadczy o czyjejś gotowości do zostania matką? Chyba nie do końca. Czuję Michała,jak się rusza, przeciąga, wiem,kiedy ma czkawkę czy kiedy jest mu niewygodnie i chce,żebym zmieniła pozycję,ale wyobrażenie sobie Młodego jako realnego dziecka,które ze mnie wyskoczy to trochę abstrakcja.. A uświadomienie sobie,że to realny osobny człowiek,którym trzeba się będzie zaopiekować i który poza nami nie będzie miał nikogo jest trochę przytłaczające. Pozytywne też i myślę,że przyczyni się znacznie do wzrostu mojego jako człowieka i kobiety,ale też do wzrostu nas jako małżeństwa,które stoi razem przed wyzwaniem i wspólnie dzieloną odpowiedzialnością. Spodziewam się konfliktów czy różnic,które ujawnią się dopiero po przyjściu Michała na świat,ale w tej kwestii jestem też całkiem dobrej myśli,bo tworzymy z Adrianem dobry zespół. Jednak sytuacja jako całość budzi mój niepokój, tego nie da się ukryć i nie zamierzam się tych emocji wypierać.

Miło jest mi zawsze,kiedy słyszę komplementy dotyczące rzeczy,które szyję - i za to dziękuję :) Wczoraj miałam korki z moją Gosieńką (5 klasa) i jak tylko zobaczyła chustki,które uszyłam,złapała jedną i próbowała sobie założyć na szyję :D Oczywiście, nie miała szans :D Jednak tak jej się podobały, i to zupełnie szczerze,że obiecałam,że dla niej też uszyję,ale odpowiednio większą :) Z tych,które uszyłam,pozwoliłam też,by Gosia i jej mama wybrały dwie dla dzieci znajomych :) Mama Gosi jest przekochaną kobietą, bardzo wyrozumiałą, długo już współpracujemy i dostałam od niej dużo rzeczy dla dziecka - zarówno nowych, jak i używanych. Wczoraj,na przykład, przyniosła mi w prezencie bodziaka w r.74 - ot,tak po prostu, "bo był tak ładny,że nie mogła się powstrzymać" :D
ae519c8e4f6e6049med.jpg
Uszycie chustek dla Gosi będzie więc dla mnie przyjemnością :) Chociaż w jakimś stopniu będę się mogła odwdzięczyć :)

W Pro Life Clinic kazano mi dzwonić dziś od 9:00,aby umówić się na wizytę w październiku. Efekt? Udało mi się dodzwonić po 13:00, po tym jak rzucałam po domu wszelkimi możliwymi k...... Udało się umówić na 17.10. na 9:20. Wizyta jest rano,więc przynajmniej nie będzie obsuwy...Ale organizacja pourlopowa zdecydowanie wymaga tam poprawy...

Ciążowo jest ok. Częściej niż zwykle dręczy mnie zgaga (nawet po szklance wody), suszy mnie niemiłosiernie, ciągle latam siku, męczę się i dyszę przy najmniejszym wysiłku (np. wstaniu z kanapy...),a samo wstanie z kanapy to wysiłek logistyczny,do którego potrzeba strategii.. W nocy wstaję,mam wrażenie, co chwilę..oczywiście, nie wstaję co chwilę,ale co godzinę już tak i stąd moje wrażenie.. Kręgosłup bez zmian,chociaż mój Mąż wywiedział się odnośnie masażu dla ciężarnych,który przynosi mi niesamowitą ulgę. Pomimo tego wszystkiego,czemu piszę,że ciążowo jest ok? Bo jestem w ciąży,która rozwija się prawidłowo. Dziecko jest zdrowe i radosne, co było widać na USG. Niczego nam nie brakuje, mamy wszystko skompletowane i to bez żadnego wysiłku. I to jest moja filozofia ostatnio. Dolegliwości miną, dziecko i świadomość rozwijającego się we mnie nowego życia zostaną na zawsze :)

Dziś zrobiłam małe prasowanko - zielone ręczniki z allegro, uszyty przeze mnie rożek, chustki pod szyję, bluzeczka od kuzynki i mikołajkowy pajacyk. Musiałam też wyprać dwie czapki (śliczne!) i skarpetki otrzymane od kuzynki,bo wyprałam je z pajacem mikołaja i po wyciągnięciu z pralki miały cudowną czerwoną poświatę... Wyprałam je więc z naszymi rzeczami najpierw,a wczoraj wrzuciłam znowu do prania z rzeczami dziecięcymi. Nie jest źle, czerwień w dużej mierze odpuściła ;) Na kosz i resztę ubranek w dalszym ciągu czekam....

5 komentarzy (pokaż)
23 września 2015, 10:16

Ojojoj,jak ten czas leci :) Jutro zaczynamy 35 tydzień,więc robi się zupełnie poważnie ;) Obawy nie znikają, a na kosz dalej czekam ;) Ale jakoś mnie to ani nie martwi ani nic. Ciążowo spoko,choć mam nieodparte wrażenie,że mój brzuch rośnie z dnia na dzień albo nawet z godziny na godzinę ;) Ale że to ostatni tydzień 8. miesiąca ciąży i za tydzień zaczynamy miesiąc nr 9,to też przestało mnie to dziwić. No,bo jak bez ciąży jestem osobą "przy kości",to ciężko się spodziewać,żebym w ciąży schudła 15 kg i miała figurę modelki :D Więc jakoś tak mam to w pompie :D Ale ostatnio wiele rzeczy mam w pompie, humor zdecydowanie mi się poprawił i nawet energii mam troszkę więcej :D Ostatnio jak przechodziłam na przejściu dla pieszych,jak się zapaliło zielone, każdy patrzył na mnie z politowaniem,myśląc sobie "o,jaka ona biedna,jak jej ciężko",ale jak wydarłam do przodu,jak się światło zmieniło,to od razu widziałam te zdziwione twarze ludzi :D Więc końcówka ciąży jest nawet wesoła ;) Wczoraj w końcu wyszorowałam kuchnię,bo już się od dawna na nią szykowałam. Na dziś zostało mi tylko szorowanie kuchenki i lodówki. Ale to już spoko,tragedii nie ma :)

Ciążowo w dalszym ciągu ok, skurcze mam nadal,ale nie są bolesne. Spina mi się po prostu brzuch i wtedy jest mało komfortowo,ale nie mam myśli "rany! zaczęło się!" ;) Po prostu wiem,że moja macica,która przyjęła małego gościa, musi trochę potrenować :) Wczoraj po sprzątaniu miałam też lekkie bóle miesiączkowe i od 2 dni lekko pobolewa mnie spojenie łonowe (chyba spojenie łonowe...),jak się ruszam. Więc staram się jakoś za dużo nie łazić :) Ale to wszystko biorę po prostu jako oznaki zbliżającego się porodu i tyle. 35 tydzień to nie przelewki i moje ciało na pewno o tym wie :) Wczoraj wieczorem i dzisiaj rano Mały był bardzo aktywny. Tak mnie skopał,że aż mnie trochę brzuch pobolewał,jak się obudziłam.. mały piłkarz ;) Ale też domyślam się,że jest mu już trochę niewygodnie.. Jeszcze tylko troszkę :)

Mogłabym powiedzieć,że nic ostatnio nie kupiłam,ale nie byłaby to prawda :D Powinno mi się odciąć dostęp do allegro... I pieniędzy... Kupiłam kolejny ręcznik i zestaw kolorowych pieluszek :)

68ac1081c3400570med.jpg

3fd3ebe1de332c8fmed.jpg

Już nawet nie obiecuję,że to koniec..bo jaki byłby w tym sens? ;)

5 komentarzy (pokaż)
26 września 2015, 20:36

Chyba muszę się pooszczędzać w przyszłym tygodniu,bo inaczej wypchnę Michaśka wcześniej niż bym chciała :/ Wczoraj poszłam na badania,bo w poniedziałek mam wizytę,a że ludzi było multum to trochę to trwało :/ Poczekalnia pełna (tym razem pojechałam do innego laboratirum Diagnostyki,bo tego głównego oddziału nie zniosę...)... Teoretycznie miałabym pierwszeństwo,ale poczekalnia pełna była starszych schorowanych ludzi o kulach,którzy trzęśli się non stop... Niektórzy wyglądali jakby mieli nie doczekać pobrania krwi..a że ja nie czułam się źle i miałam miejsce siedzące,to stwierdziłam,że poczekam - korona mi z głowy nie spadnie. Ale godzinka czekania była jak nic. Potem poszłam na zakupy do pobliskiej Biedronki,a że plan na obiad miałam ambitny (spaghetti z łososiem i cukinią),to też składników było niemało do kupienia. Do tego nie mogłam w okolicy dostać cukinii,więc musiałam pojechać w inne miejsce. Objuczona torbami (chociaż niby aż tak źle nie było, przynajmniej w teorii), wtargałam się na 4. piętro i ... kiszka. Moje pobolewające spojenie,zaczęło pobolewać jeszcze bardziej. Wszelką inną aktywność tego dnia odpuściłam. Zaległam na kanapie, przeleżałam resztę dnia i zaciskałam nogi,żeby Michaś nie wyskoczył.. A krocze bolało przy każdym ruchu nogami :/ Dziś było zdecydowanie lepiej :) Wyszorowałam kuchenkę i lodówkę (co trochę czasu mi zajęło,bo lodówka była maksymalnie ufajdana galaretką,którą mój Małż wylał..) i wzięłam się za łazienkę.. Kręgosłup boli, brzuch też trochę.. W przyszłym tygodniu nie robię nic..Będę leżeć i pachnieć :) Kurczaki, lubię sprzątać jak już sprzątam. Lubię jak pod wpływem sprzątania coś robi się coraz ładniejsze, czystsze, bielsze :) Tylko najtrudniej mi się zmobilizować,żeby wziąć się za robotę ... :/ Ale jak już sprzątam to jest fajnie :) I ten zapach środków do czyszczenia...nawet żel do kibla z chlorem mi pachnie :D :D :D Jedyne,czego nie ruszam to okna,ale w dużej części dlatego,że mam lęk wysokości,a mieszkamy na 4. piętrze.. Dla mnie chowanie ręcznika do górnej szafki,kiedy muszę stanąć na taborecie to wydarzenie,więc okna trochę odpadają...Nawet się zastanawiam czy jakiejś pani do mycia okien nie wynająć..pomyślę nad tym poważnie,bo już mało co przez te szyby widać :/

Ostatnimi czasy wzięliśmy się za plan remontowy naszego mieszkania we Wrześni. Kiedy się tam wprowadzimy,to jeszcze nie wiadomo. Ale chcemy zrobić kosztorys i wiedzieć,jak bardzo jesteśmy w czarnej dupie z kasą. Na pierwszy ogień pójdzie kuchnia. Myślałam,że jak ruszymy temat remontu to będę wiecznie nieszczęśliwa,bo remontów nie znoszę. Ale nie jest źle. Planowanie i szukanie rzeczy dla nas, ze świadomością,że to dla nas na stałe,a nie na jakieś wynajmowane mieszkanie jest nawet fajna :) No i na kuchnię damy radę odłożyć,a wyremontujemy ją jeszcze przed przeprowadzką,więc jak zamieszkam we Wrześni to będę mieć piękną, świeżą kuchnię :) Czadzik :D

3 komentarze (pokaż)
28 września 2015, 22:22

Dziś naszym głównym wydarzeniem była wizyta u lekarza,która przyniosła dość nieoczekiwane wieści. Po pierwsze, Michał jest naprawdę dużym dzieckiem, waży 3400 g,a do terminu jeszcze miesiąc. Po drugie, w ten czy inny sposób poród odbędzie się wcześniej niż w przewidywanej dacie. Parametry dziecka,a głównie brzuszek, jest do przodu i USG wycyrklowało termin porodu na 14.10. Lekarz,widząc te parametry, powiedział też,że nie będziemy na pewno czekać do terminu. Jeśli do 38 tygodnia poród nie odbędzie się naturalnie i samodzielnie, to położy mnie w szpitalu i zleci wywoływanie. Nie jestem fanką tego rozwiązania,ale nie chcę też chodzić w ciąży z dzieckiem,które waży 5 kg... W każdym razie, umowa jest następująca: następną wizytę mam 17.10. - jeśli do tego czasu nie urodzę to w czasie tej wizyty zdecydujemy o dalszym postępowaniu,ale najprawdopodobniej 18.10. po prostu trafię na oddział w celu indukcji porodu lub przeprowadzenia cesarki. Najlepiej by było,natomiast,gdyby Michał podjął męską decyzję i przed 17.10. sam się zebrał na ten świat. Po trzecie, dziś wyszło mi podwyższone ciśnienie (135/90) i to jest kolejny czynnik,który może spowodować wcześniejsze rozwiązanie - naturalne lub sztuczne. Dostałam od lekarza zalecenie mierzenia ciśnienia dwa razy dziennie,rano i popołudniu, i jeśli któryś z parametrów będzie wyższy niż 135/85,to mam się do niego od razu zgłosić. I znowu, w takiej sytuacji prawdopodobnie zostanę położona na oddział,a moja ciąża zostanie rozwiązana. Po czwarte, pobolewanie podbrzusza/spojenia nie było takim sobie pobolewaniem podbrzusza,ale ma konkretny efekt. Szyjka macicy się skróciła i leciutko rozwarła, jest też miękka i rozpulchniona,więc moje ciało ewidentnie przygotowuje się pomału do porodu :) Dziś rano przez to małe rozwarcie wyleciał kawałek czopa śluzowego. Godzina zero więc się zbliża ;) Kosz w dalszym ciągu do mnie nie dotarł, chociaż ja usłyszałam kolejny możliwy termin,kiedy miałby do mnie dojechać. Sugerowałam już mamie,że może wysłałaby go kurierem,bo w tym tempie,to dziecko prędzej się urodzi niż p.Piotrek przywiezie kosz. Faktem jest,że na początek możemy go chociażby położyć spać w gondolce,ale wolałabym jednak mieć dla Michała normalne miejsce do spania, specjalnie do tego przeznaczone. Nasze łóżko odpada, i to nie tylko teraz. Wychodzę z założenia,że łoże małżeńskie jest łożem małżeńskim i nie zamierzam przygarniać do niego dodatków w postaci dzieci. Nawet jeśli będzie to dla mnie dodatkowy wysiłek i będę musiała do dzieci w nocy wstawać. Mój pogląd na tą kwestię jest akurat bardzo stabilny i jednoznaczny.

Z rzeczy bardziej optymistycznych, kupiłam dziecku kilka książeczek dla niemowląt,bo słyszałam o nich dużo dobrego :) Znalezione na allegro i OLX :)

- karty z obrazkami kontrastowymi
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/d97681c0a0b7.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/eb9dbffcdf26.jpg

- szeleszcząca książeczka Lamaze z różnymi fakturami
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/52daddd43cd1.jpg

- książeczka kontrastowa
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/4b4d24f4fabf.jpg

Niemowlaki podobno lubią :) A czy tak jest naprawdę,to się okaże ;)


Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2015, 17:57

9 komentarzy (pokaż)
30 września 2015, 14:56

Zgodnie z wytycznymi kontroluję ciśnienie od dzisiaj. Nie mamy ciśnieniomierza i musieliśmy pożyczyć,ale Adrian przywiózł go dopiero wczoraj wieczorem. Wczorajszy dzień więc odpadł na pomiary. A dzisiaj rano jak zmierzyłam ciśnienie to wyszło mi 140/83 - dobrze nie jest. Tylko zastanawiam się,jak bardzo miarodajny jest to wynik,bo 1) byłam zestresowana tym,że mam zmierzyć to ciśnienie i że wyjdzie za dużo... 2) mam ciśnieniomierz nadgarstkowy,co też podobno ma wpływ na wynik. Nie wiem, nie znam się. Napisałam od razu do mojego Pana doktora, kazał dalej kontrolować ciśnienie,ale zerknął dodatkowo na moje wyniki badań z wczoraj i nie podoba mu się mocz. Dostanę skierowanie na posiew (cokolwiek to jest). Jakaś taka skomplikowana ta końcówka ciąży, ciągle coś nie halo.
Z drugiej strony, moje wyższe ciśnienie może być spowodowane tym,że w ostatnich dniach łatwiej jest mnie zdenerwować,a mam wrażenie,że ludzie to jacyś debile. Serio. Jak jechaliśmy do lekarza w poniedziałek,to wkurzyła mnie kobita za kółkiem,która jechała przed nami. Mieliśmy zielone,ileś samochodów przed nami przejechało i akurat jak ona przejeżdżała (a za nią my),światło zmieniło się na pomarańczowe. Ale kobieta tak dziarsko wjechała za sygnalizację,że byłam święcie przekonana,że przejedzie ona, my i jeszcze auto za nami. A ta durna krowa zaraz za sygnalizatorem stwierdziła,że jednak nie będzie ryzykować i dosyć gwałtownie zahamowała. Adrian dał po hamulcach aż zapiszczało, mnie rzuciło do przodu i pas mi się lekko wbił w brzuch,co na tym etapie nie jest przyjemnością,a do tego było już dość późno.. Nie wytrzymałam i przez lusterko jej powiedziałam i pokazałam,co o niej myślę.... Do tego ta "miszczyni kierownicy" tak stanęła,że już oczywiście sygnalizacji nie widziała,więc nie miała pojęcia,jak się zielone zapaliło i trzeba było na nią trąbić. Akurat tutaj nie było z tym problemu,bo chyba każdy chciał na nią trąbnąć,więc jak tylko zapaliło się zielone,to kilka klaksonów się odezwało :D Inna sytuacja, z dzisiaj: na allegro kupiłam karty Oczami Maluszka i książeczkę szeleszczącą, obydwie rzeczy u tej samej sprzedającej. Napisałam do niej z prośbą o przesłanie danych do przelewu i informacji odnośnie kosztu wysyłki tych 2 przedmiotów. Nie doczekałam się odpowiedzi,więc dziś napisałam znowu. Reakcja była szybka,a w odpowiedzi usłyszałam,że dane są na stronie przedmiotu,a przesyłki to ona wysyła oddzielnie,bo tak są od razu pakowane (osoba prywatna,która sprzedaje rzeczy po swoim dziecku). Wkurzyłam się,bo co za idiota tak robi????? Odpisałam jej,że oczywiście, zapłacę podwójną kwotę za przesyłkę,ale niech tylko spróbuje wysłać je w jednej,to zgłoszę sprawę do allegro,a jej wystawię bardzo odpowiedni komentarz (i tak go zresztą wystawię). A po nadaniu przesyłek życzę sobie maila z NUMERAMI nadania. Nadmieniłam też,że informacja o braku możliwości wysłania 2 rzeczy jedną paczką powinna być umieszczona w opisie przedmiotu, skutecznie zniechęciłoby mnie to do wzięcia udziału w jej aukcjach. Głupia krowa. GRRRRRRRRRRRRRRRR I jak ja mam mieć normalne ciśnienie????????????? Z drugiej strony,to są jakieś totalne głupoty,które powinnam olać. :/

A ciążowo? Bez zmian. Spojenie boli chyba nawet coraz bardziej,więc nie wiem,czy ta przerwa nie jest tam większa :D Przynajmniej szybciej pójdzie :D No i parcie na pęcherz - wychodzę z toalety i już wtedy się zastanawiam,czy nie powinnam tam wrócić :D
Byliśmy wczoraj w kościele na mszy odpustowej w Parafii pw. św. Michała,bo było Święto Archaniołów,a zarazem imieninki naszego synuśka ;) Po mszy rozdawali Michałom czekoladę i małe książeczki z sentencjami - nasz brzuszek też się załapał :D A dzisiaj pojechałam odebrać książeczkę kontrastową (tą miękką z zieloną obwódką) i jestem nią zachwycona! Co druga "strona" szeleści, jest porządnie wykonana, solidnie zszyta. Jak Michał nie będzie chciał,to sobie zostawię ;)


Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2015, 15:10

6 komentarzy (pokaż)
1 października 2015, 20:39

Czasami są takie dni jak ten, chciałabym,żeby ciąża już się zakończyła. Ciężko mi się chodzi, ciężko mi się wstaje i w ogóle jest mi ciężko - w bardzo dosłownym znaczeniu tego słowa.. Brzuch mi zawadza do tego stopnia,że nawet do stołu nie ma jak się przysunąć. :/

Sytuacja allegrowa się wyjaśniła. Wymieniłam z panią sprzedającą wczoraj kilka maili i przyznaję,że nerwy wzięły górę i najechałam na nią jak na łysą kobyłę. Nie wiem,czy do końca zasłużyła czy nie, pewnie w jakimś stopniu tak,bo po kiego grzyba wysyłać dwie paczki w jedno miejsce oddzielnie,skoro można dwa przedmioty wsadzić do jednego pudełka i nadać razem? Niemniej, wymiana zdań była nie do końca przyjemna, ale od słowa do słowa spuściłam trochę z tonu i za gwałtowną reakcję ją przeprosiłam. Zaznaczyłam jednak,że powinna mnie zrozumieć, tym bardziej,że już się kiedyś w ten sposób nieładnie nacięłam. Ona też odpuściła i kolejne maile były bardzo miłe po obu stronach, z czego się cieszę. Przesyłka idzie do mnie priorytetem, razem z gratisem i resztą kasy za przesyłkę :) Z jednej strony się cieszę,ale z drugiej jest mi głupio,że w pierwszym odruchu potraktowałam tą kobitę niekoniecznie dobrze :/ Ale było, minęło. Pomodlę się za jej chorego synka, może choć tak jej to wynagrodzę. :) A swoją drogą, tak to właśnie ze mną jest. Jestem osobą wierzącą, nawet bardzo wierzącą. Pan Bóg jest dla mnie bardzo konkretną osobą,a nie jakimś konceptem czy Bozinką na obrazku i dzięki Jego ogromnej pracy nad moim charakterem oraz ogromnej łasce naprawdę się zmieniłam przez te ileś lat. Lubię pomagać innym, nie jestem przywiązana do kasy i chętnie się nią dzielę, działam we Wspólnocie, przestrzegam przykazań i zasad, czytam Pismo Św. i regularnie gadam z Bogiem o różnych rzeczach. I wszystko byłoby naprawdę fajnie, gdybym potrafiła chociaż raz na jakiś czas stulić pysk i zamiast najeżdżać na ludzi,którzy mnie wnerwiają, spojrzeć na nich właśnie z miłością i miłosierdziem. I to jest dla mnie ta najtrudniejsza kwestia dotycząca wiary, z którą wciąż i niezmiennie się zmagam. Nie jestem duchowo biedna, powiedziałabym,że dostałam wiele i czuję się związana z Niebem,ale mimo to, nie określiłabym się jako "dobra katoliczka",bo brakuje mi właśnie tej fundamentalnej dobroci serca,która objawia się miłością do drugiego człowieka nie wtedy,kiedy jest chwila duchowego uniesienia czy akurat się modlę lub uwielbiam Boga,ale właśnie wtedy, kiedy patrzę na tego ludzia przede mną i myślę sobie "ty idioto".. Bo żadna sztuka ukochać bliźniego, kiedy wszystko jest fajnie; sztuką jest błogosławić drugiego,kiedy tak naprawdę chciałoby się ścisnąć takiego głąba z gardło i wytrząsnąć z niego życie.. Więc walczę...i dziękuję Bogu za każdym razem,kiedy uda się wygrać z tą skazą,która jest we mnie.. Szkoda,że tych podziękowań nie jest więcej..:/ I w takich momentach myślę sobie,że dobrze,że Bóg nie ma takiej skazy charakteru jak ja,bo śpiewałabym cienkim głosikiem...

Mam wrażenie,że Michał jest coraz większy..nie wiem,czy to jeszcze możliwe,ale chyba tak,bo brzuch mi powoli na gębę zachodzi :/ Ale nic, jeszcze tylko troszunię..:) Pierwszą rzeczą,którą zrobię po porodzie i po powrocie do domu,to...POŁOŻĘ SIĘ NA BRZUCHU :D :D :D Tak mi tego brakuje... Pomijam,że teraz już nie istnieje pojęcie "wygodna pozycja do spania" (może być co najwyżej "pozycja,w której aktualnie jestem w stanie wytrzymać na tyle długo by zasnąć i nic nie pamiętać..),ale swobodnego leżenia na brzuchu mi brakuje :) I chciałabym przestać chodzić jak kaczka ;) I chciałabym,żeby ta dupina,która wypina mi się pod żebrami wypinała się już w swoim łóżeczku :) Spojenie zasadniczo boli mnie albo coraz bardziej, albo tak samo,ale nie pamiętam,że bolało mnie tak bardzo,bo w zasadzie czuję je przy każdym ruchu. Siku chce mi się non stop, więc wyprawy dłuższe gdziekolwiek nie mają żadnego sensu, chyba żebym miała prywatnego Toi-Toia na sznurku.. ;) No i cały czas się modlę,żeby Młody określił się zdecydowanie do 17.10. na wyjście. Nie chcę mieć wywoływanego porodu i nie chcę mieć cesarki. Wiadomo, jak mus to mus,ale mam nadzieję,że się uda uniknąć tych kombinacji. :) A z dobrych rzeczy,to trochę lepsze ciśnienie dzisiaj i brak paciorkowców "tam na dole" :D Czekałam na ten wynik,bo zakładałam,że jak ta końcówka jakaś taka niezgrabna,to pewnie jeszcze jakieś dziwne stwory się do mnie przyczepią,ale na szczęście nie :) A jutro Mężulo zabiera moje siku na posiew ;)

6 komentarzy (pokaż)
4 października 2015, 12:30

Powoli zaczynam czuć oddech porodu na swoim karku... Spojenie zdecydowanie boli bardziej niż wcześniej, dziś o 7:00 obudziły mnie bóle miesiączkowe i ból w krzyżu. Skurcze też co jakiś czas dają o sobie znać (ale to takie skurcze treningowe,nie te prawdziwe). Myślę,że szansa na to,żeby Michał przyszedł na świat w wyznaczonym deadlinie jest całkiem realna, co mnie cieszy niezmiernie :) Dużo osób się za nas modli,liczę na ich chody u Pana Boga ;) Dopadł mnie tylko nieszczęsny katar :( Do tego stopnia,że nie czuję smaków i zapachów..:/ Akurat jak zaszłam w ciążę,też chorowałam,więc to dla mnie trochę powrót do korzeni ;) Mój kochany Mężuś pięknie posprzątał chatę, dając mi wytchnienie..mam ochotę ułożyć jakąś pieśń pochwalną dla tego człowieka <3 <3 <3

5 komentarzy (pokaż)
7 października 2015, 09:33

Eh,chcę poród...nawet jak będzie bardzo boleć.. mam to w pompie,chcę już urodzić.. Niech mnie zaboli raz a porządnie, ale niech coś z tego mam - mojego Bąbla. Bo na razie to mam wszelkiego rodzaju bóle i skurcze,które budzą mnie w nocy i nad ranem,ale żeby to coś wymiernego przynosiło to raczej nie.. Dziś w nocy obudziły mnie dość silne skurcze, ból miesiączkowy i bóle krzyżowe,więc myślałam,że to już. A w zasadzie miałam nadzieję,że to już. Tym bardziej,że bolało bardzo,więc trochę się łudziłam,że może to jest ten ból i nawet sobie pomyślałam,że fajnie może nie jest,ale wytrzymam ;) O,naiwności ludzka! Podniosłam się i od razu przeszło,więc to nie to. Czekam dalej. W ogóle nie wiem,co się działo w nocy,ale Mały dziwnie się ruszał - tak jakby zapierał się nóżkami z dwóch stron i napierał do przodu. Czułam wtedy niesamowity ucisk na odbyt (sorry za szczegóły fizjologiczne) i się zastanawiałam,czy to dziecię naprawdę zaraz się z główką nie wychyli.. Ale nie, siedzi jak siedział w ciepłym brzuszku :) Szukam w necie nieustannie wypowiedzi kobiet,które miały podobnie i jestem ciekawa,ile czekania jeszcze przede mną. Ale,niestety,w tym przypadku (jak i całej ciąży) jest to kwestia bardzo indywidualna i wszędzie piszą,że objawy,które się u mnie pojawiają oznaczają poród w ciągu 2-4 tygodni. Kurde,oby,bo wtedy przekraczamy wszystkie możliwe terminy!! Także czekanie, czekanie, czekanie... Zamierzamy z Mężem zacząć wywoływać Małego w sposób naturalny i przyjemny dla nas (;)),ale Adrian powiedział,że dopiero od czwartku..jak zaproponowałam mu seks w weekend,to powiedział,że absolutnie nie,bo teraz dziecko jest najważniejsze i nie tknie mnie,dopóki Młody nie będzie donoszony. Miałam minę jak karp,bo mój Mąż (albo zapewne każdy inny facet),który na seks mówi "nie" jest jakimś fenomenem. Więc mój stan jest dla mnie źródłem wielorakich i rozmaitych zaskoczeń ;)

Wczoraj pojechałam w końcu odebrać przesyłki,które na mnie czekały. Zamówiłam dodatkowe minky do szycia,bo obiecałam mojej uczennicy,że uszyję jej chustki z polarem,ale,niestety, tak gdzieś ten polar schowałam,że go do tej pory nie znalazłam.. Dokupiłam więc materiału. I zamówiłam rzep i zatrzaski,żeby dokończyć rożki,które uszyłam. Kupiłam wcześniej rzep samoprzylepny i to był ogromny błąd! Największe gówno,z jakim miałam do czynienia! Myślałam,że jeśli jest to rzep samoprzylepny,to jest on tak specjalnie zrobiony,że jak go przykleję,to nic go nie ruszy. Taaa... Nic go nie musiało ruszyć,żeby się odkleił po 5 sekundach. Stwierdziłam,że go po prostu przyszyję i tyle. To była kolejna zła decyzja. Bo klej był za słaby by trzymać się materiału,ale wystarczająco upierdliwy,żeby obkleić igłę i nitkę w maszynie..co ja się namęczyłam,żeby to cholerstwo odpruć..wyrzuciłam to badziewie,a kupiłam normalny rzep,który przyszyłam do rożków, tym samym wieńcząc moje becikowe dzieła :) Dziś będę się zajmować chustkami dla Gosi :) Było też dość zabawnie wczoraj,bo podczas mojej wyprawy,jak wracałam autobusem,to pewna starsza pani zagadnęła mnie,pytając czy to jedno dziecko czy bliźniaki :D No,ale jakbym widziała kogoś z moim brzuchem,to też bym się pewnie zastanawiała :D Plusem jest to,że wszyscy chcieli mi miejsca ustępować :D

6 komentarzy (pokaż)
8 października 2015, 15:28

Skurczy i bóli ciąg dalszy.. Już nawet się nie przejmuję :) Ale jaka była moja myśl,kiedy zaczęło mnie boleć na poważnie? Jezu, przecież ja nie mogę jeszcze urodzić! Ja najpierw muszę zjeść pizzę!! :D :D :D Zamówiłam i czekam :D Cieszy mnie też niezmiernie,że belly mnie dziś poinformowało,że CIĄŻA JEST DONOSZONA :) W związku z tym,zaraz jak Mąż wróci z pracy, rzucę się na niego :D I oby się oddał po dobroci :D

Chustki wczoraj uszyłam, a jak już szyłam dla Gosi,to dla Micha też jeszcze doszyłam 3 sztuki,bo zostały mi resztki sówkowej bawełny :) Dziś wszyłam tylko rzepy i okres szyciowy uważam za zamknięty. Nie dla mnie już ślęczenie przy maszynie, tym bardziej,że mi się tam brzuch nie mieści ;)

EDIT:

Capriciosa zeżarta, teraz choćby potop :D

Ps. Chyba mi piersi urosły i są dzisiaj bardziej tkliwe niż zazwyczaj...


Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2015, 16:56

8 komentarzy (pokaż)
10 października 2015, 18:02

Leniwy i zimny dzień.. Moje przedporodowe objawy jakby ustąpiły. Mam jakieś drobne bóle i skurcze,ale to nic w porównaniu do poprzednich dni. Zastanawiam się,co to z kolei zwiastuje ;) Nie mam jakiegoś szczególnego napadu głodu jak dziewczyny,ale mam różne chętki na niezdrowe rzeczy. Ostatnio wcinałam pizzę, a wczoraj ślinka pociekła, jak zobaczyłam Gorący Kubek i musiałam sobie kupić ;)
Młody się rusza, czasami tak,że aż podskakuję :) Zaczynamy z Mężem strasznie za nim tęsknić i już się nie możemy doczekać. Dziś rano Adrian spojrzał na mój brzuch i stwierdził,że już by chciał mieć swojego syneczka na rączkach :) <3 Adi ma urodziny 13.10. i cały czas liczy na to,że mu Michał zrobi prezencik urodzinowy :) I że będą mogli świętować razem, z każdym rokiem coraz to innym trunkiem ;) Dobrze by było, żeby Michaś nie zechciał przyjść na świat jutro, bo w Poznaniu jest maraton i całe miasto jest sparaliżowane. Akurat mieszkamy w takiej dzielnicy, gdzie przebiega chyba większa część trasy, więc jak nam się trafi jechać do szpitala,to raczej tylko karetką - bo naszym autem to się z Grunwaldu nie wydostaniemy... A druga sprawa jest taka,że mój Mężuś idzie dziś na pępkowe kolegi i do domu wróci pewnie w stanie wesołym ;) Więc jechać do porodu też nie bardzo ;)
Dziś w końcu udało nam się spotkać z przyjaciółką,która zaproponowała,że zrobi nam zdjęcia pamiątkowe z ciąży. Nie mieliśmy profesjonalnej sesji, bo Adrian nie chciał (nie znosi zdjęć),ale jak Karolina miała nam parę fotek strzelić,to nawet dał się namówić. Chodziło mi tylko o pamiątkę z czasu ciąży i żeby Michał też widział, jak na niego czekamy :) Jak już jakieś fotki dostanę,to je lekko obrobię i może wrzucę do pamiętnika :)
Jeśli o zakupy chodzi, to nie kupiłam ostatnio nic. Mówiąc szczerze, to nawet mi się nie chce... Hmm, może to też objaw zbliżającego się porodu???? :D :D :D

Aha! Kwestia kosza.... kosza na razie nie będzie...jak się Mały urodzi, to będziemy go kłaść spać w gondolce od wózka, a w weekend po jego narodzinach przyjedzie moja Mama z bratem i wtedy kosz przywiozą. Trochę szkoda, bo chciałabym go mieć już na miejscu,ale co zrobić? Pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da...


Wiadomość wyedytowana przez autora 10 października 2015, 18:06

4 komentarze (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)