O mnie: Jestem mamą dwóch aniołków utraconych w 9 tygodniu. Leżę, biorę leki i muszę wierzyć! Nie mogę się martwić bo to szkodzi, nie mogę się cieszyć bo to takie trudne...
Moja ciąża: Pamiętnik zaczynam od 9 tygodnia. Bardzo trudnego dla mnie, bo wtedy traciłam poprzednie ciąże.
Chciałabym być mamą: Ja po prostu chciałabym zostać mamą. Wreszcie mieć okazję poczuć ruchy i wreszcie urodzić zdrowe, wymarzone dziecko.
Moje emocje: Strach, strach i obawy. Mała iskierka nadziei...
Po lekkim plamieniu byłam w szpitalu. Panika, panika, trzęsące się kolana. A lekarz hmm... stwierdził, że wszystko w jak najlepszym porządku. Ale... że mnie teraz badał, kolejna wizyta dopiero za dwa tygodnie! (początkowo miałam jechać za tydzień). Jak przeżyć tyle czasu? na dodatek to tragiczny tydzień, ten w którym moje dzieci umierały. Teraz mam szufladę leków, całą masę wsparcia, tonę lęków i strachu oraz małą iskierkę nadziei że tym razem będzie dobrze.
No i dzisiaj znowu plamienie.... tym razem większe... mam nadzieję, że to nadal nic poważnego. Póki to nie krew nie mam się "przejmować". Bo tak naprawdę... co może pomóc poza leżeniem, luteiną, no-spą? Na tak wczesnym etapie nie ma wielu możliwości...
AAAA...... zwariować można... nie plamię, niby nic mi nie jest a panika straszna. Śniło mi się, że poroniłam i przez to wariuję! Przecież nie pójdę do lekarza bo coś mi się śniło, bo zamiast na porodówce za 7 miesięcy wyląduję w psychiatryku jeszcze 8 dni do wizyty. Wtedy wszystkiego się dowiem, czy przetrwałam mój "przeklęty" okres. Rano wydawało mi się, że nie mam żadnych objawów a potem w sklepie prawie zwymiotowałam, to zaczęłam sobie wmawiać, że mdłości to z nerwów. I jak tu przemówić do takiej wariatki? Meliska nic nie daje. Jak tu zasnąć i obudzić się za 8 dni? no niestety się nie da....
Nie wytrzymałam, byłam u lekarza sprawdzić czy wszystko ok (dalej byłam spanikowana po plamieniu sprzed kilku dni). I wszystko jest w porządku! zaczęłam 10 tydzień. Ale... do tej pory miałam już 3 razy badanie przezpochwowe. Czy to nie zaszkodzi maluchowi?
Cześć, cześć. I jestem po wizycie. Serduszko bije, dzieciątko rośnie!! czyli pierwszy raz 11 tydzień!!!!!!! Lekarz zmierzył nawet przezierność karkową choć wg mnie zdecydowanie za szybko (dzidzia ma dopiero 38 mm) więc pewnie zrobię to jeszcze raz. Najważniejsze, że cały stres okazał się niepotrzebny. UUUUUffffff......... Kiedy zobaczyłam ruszającą się rączkę prawie zaczęłam płakać. Tak bardzo się cieszę choć pewnie nie raz dopadnie mnie strach. Musi być tylko lepiej!!!
PS. Zaproponowałam lekarzowi żeby spróbował zobaczyć malucha przez brzuch, mimo, że wg miesiączki to dopiero 10t0d i sam się zdziwił ale wszystko było super widać więc USG dopochwowe chyba już za mną. uff
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 września 2016, 09:18
Matko... taka ciąża po poronieniach jest okropna. I nie chodzi tu o jakiekolwiek dolegliwości ale ten strach. No to ostatnio spanikowałam 2 razy. Najpierw po zastrzyku (codziennie się kłuje lekiem antyzakrzepowym). Po iniekcji położyłam się jeszcze na troszkę i 2 godziny później patrzę... no piżamka we krwi i to całkiem sporo.. no żesz... i nieee tam żaden strach o krwotok czy cokolwiek, tylko jedna myśl "czy cały lek się wchłonął? czy dziecku nic nie będzie"?
No i kiedy wreszcie, po telefonie do lekarza i panice zrozumiałam, że wszystko ok, kolejne dni migrena. Migrena minęła no to lecimy na podstawowe badania krwi i moczu... i tu płacz, lament, mocz jest różowy! Krwiomocz! Zakażenie, polipy, nerki, nie wiem, co z dzieckiem?! No to lecę do zabiegowego i ryczę... lecę do pierwszego lepszego ginekologa i ryczę... ten każe przyjść jutro z wynikami. No to idę do domu, no i jak się domyślacie, RYCZĘ. A tu tata do mnie... ale to tylko kolor taki? To przecież po burakach!!! no żesz... rozumiecie to? b.u.r.a.k.i.... napędziły mi tyle starchu, że już widziałam się na oddziale psychiatrycznym.
Czekam jeszcze na wyniki moczu z tymi burakami ale mam nadzieję, że to faktycznie to
Matko... powinni mi podawać dożylnie melisę.
Ciąża zakończona 10 października 2016
Przez przypadek chyba kliknęłam kilka dni temu, że zakońcyzłam ciążę. Nie, nie, nie, nie zgadzam się!!
Byłam dziś na prenatalnych. Prawie płakałam z nerwów jak się już położyłam. Pani doktor włączyła serduszko i potem było już z górki. Badanie nie trwało u mnie długo ale wszystko opisała, nóżki, rączki, mózg, przepływy, pęcherz itp. itd. Ze względu na wcześniejsze poronienia poleciła mi pappę, tak też zrobiłam ale badając mówiła, że raczej wszystko będzie ok Aaa... mój maluch dobrze się ułożył do badania ale skakał jak szalony, jakby tańczył
nawet zdjęcia z wszystkimi kończynami na raz nie mam ale to nie ważne. Płeć nieznana ale z tego właściwie teraz się cieszę... bo jakbym się nastawiła a potem zmieniliby zdanie.. Byłabym zła.
Aktualnie ma:
12t3d wg OM
61,6 cm co odpowiada 12t4d
a według BPD 13t1d.
NT 1,37 mm
kość nosowa obecna
FHR 160 /min.
Pani doktor mówiła, że wszystko ok i taką mam wielką nadzieję. Szkoda tylko, że pokazała mi malucha po tym jak zbadała ale w trakcie wszystko widziała moja mama. Była zachwycona
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 października 2016, 18:32
Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.
Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.
Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.
Trzymam kciuki :) A jaki powod plamien stwierdzil lekarz, jesli mozna wiedziec? Glowa do gory, bedzie dobrze :)
Lekarz powiedział, że nie każde plamienie w ciąży jest groźne. Powodem mogło być podrażnienie aplikatorem do luteiny (biorę dopochwowo, polecił używanie palca zamiast aplikatora i nie "pchanie" na siłe) lub po prostu powstawanie łożyska/rozwój płodu, które "wżynają" się w ścianki macicy i mogą powodować drobne plamienia :)
ściskam kciuki i wierze ze tym razem wszystko będzie w porządku. pozdrawiam