BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Cudzie z nieba - zostań z nami

Autor:
Przejdź do OvuFriend i przeczytaj moją historię starania się o dziecko
Wstęp

O mnie: już 22-latką :) Ze wspaniałym mężem u boku

Moja ciąża: Jest mega zaskoczeniem. Nie staraliśmy się w ogóle w tym cyklu, ostatni seks 3 dni przed owulacją

Chciałabym być mamą: Przeciwieństwem mojej mamy. Chcę rozmawiać z dzieckiem, jego największą przyjaciółką. Mamą, która zrozumie, przytuli, ale która będzie jednak mama i będzie miała autorytet. Mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi :D

Moje emocje: Szok, wchodząc do łazienki zmierzyłam temperaturę - 36.7 a okresu brak. Nie oczekiwałam, że ta noc będzie najpiękniejszą w moim życiu :)

31 października 2016, 06:21

NIe mogę uwierzyć w ten cud! Naprawdę jestem w ciąży. Popłakałam się ze szczęścia, nie śpię od 3:30 i pewnie szybko nie zasnę.. Wogóle nie spodziewałam się tego, nie w tym miesiącu. Na początku cyklu męczyło mnie zapalenie pęcherza, potem ledwo tydzień spokoju,kiedy to kochaliśmy się 3 razy (ostatni raz jakies 2-3 dni przed owulacją :D ) i złapałam grzybicę pochwy, więc znowu celibat. Na wizytę do gina dostałam się dopiero tydzień temu, we wtorek. W międzyczasie z grzybicą rozwinęło się i u mnie i u Dawida przeziębienie. U mnie przeszło w zapalenie zatok - tak więc dostałam jednocześnie od ginekologa tabletki dowcipne i antybiotyk (Amoksiklav) na zatoki. Mam jeszcze 4 tabletki na grzybicę, ale nie przyjmę ich na razie, boję się, bo nie są one wskazane w ciąży, kremu też nie będę na razie używać. Antybiotyku zostało mi na 3 dni, ale też odstawiam na razie. Boję się tylko, że do momentu, kiedy nie wiedziałam o ciąży, przyjmowałam te leki i dodatkowo jakiś modafen, sinulan. A jeśli coś Mu zaszkodziło? Wiem, że nie powinno ale serce podpowiada coś innego..

Ja wiem, że to nie przypadek. To CUD!! Inaczej nie mogę tego nazwać. Dzień przed rozpoczęciem tego cyklu, 29 września, rozpoczęłam Nowennę Pompejańską. Modliłam się o to, żebym mogła zajść w zdrową ciążę jeszcze w tym roku, jeśli taka jest wola Boża. Od siebie dodałam, że jeśli to się uda, to razem z chrzcinami, odbędzie się nasz ślub :) Oczywiście planowaliśmy ślub w Kościele, ale o wiele później.


Szczerze - wiecie co Wam powiem? Nie spodziewałam się cudów, modliłam się, bo to mnie wyciszało i dawało spokój, chociaż chwilowy. Zreztą nie byłam nigdy specjalnie religijna, wierząca. Tzn w Boga wierzyłam, ale w Kościele częściej mnie nie było niż byłam.
Ledwo skończyłam część błagalną, dopiero 5 dzień dziękczynnej i dwie kreski! I to akurat w tym cyklu, kiedy szanse były nikłe..Teraz już wiem, że to jest CUD, że Maryja wyprosiła dla nas tę łaskę..

Chce mi się płakać ze szczęścia.. <3 Oby tylko nic złego się nie stało.. Ale ufam Jezusowi i wierzę, że będzie nad nami czuwała ukochana Matka :)
Dzisiaj idę na betę, trzymajcie, proszę, kciuki za wyniki , które odbiorę pewnie dopiero jutro, bo na 14 idę do pracy do 22. Jak ja wytrzymam tyle niepewności.. ;)

2 komentarze (pokaż)
3 listopada 2016, 09:08

Wyniki bety jak na razie super :)
Pierwsza - 1278,8, kolejna po 48 h - 2669,3 :)
powoli opuszcza mnie napięcie, ustępując miejsca coraz wiekszje radości :)
TSH co prawda podniosło się do 2,04 ale we wtorek mam endokrynologa, więc jestem spokojna. A d otego czasu kazał mi przyjmować E 88,5. Z metformaxem - też niejasna sprawa. Kazał mi przyjmować do wizyty,skonsultować z ginekologiem, potem pomyślimy. Oczywiście przyjmuję na razie - dziś napisałam smsa z rana do gina, co myśli o tych tabletkach, bo wizyta dopiero 9 listopada. Ciekawe, co zrobię, jak mi odradzi przyjmowanie. Na razie czekam..

A na razie wrzucam pierwsze zdjęcie brzuszka :) mam nadzieję, że będzie rósł spokojnie przez najbliższych 8 miesięcy

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e8bab9b2452f.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 3 listopada 2016, 09:06

4 komentarze (pokaż)
18 listopada 2016, 09:24

7 t + 0 d
Witam was w 8 tygodniu ciąży :)
Dużo się działo, nawet nie opisałam pierwszej wizyty u gina - byłam w 5t5d ciąży ;)
Był zarodek wielkości 3,3 mm - pulsujące serduszko z częstotliwością ok 64 ud/min. NIby mało, ale lekarz mówił, że dopiero podejmuje pracę i będzie z każdym tygodniem przyspieszać. Według USG termin porodu 1 dzień szybciej niż wg OM - 6.07.2017. Dostałam profilaktycznie DUPHASTON 2x dziennie.
Poza tym miałam torbiel na jajniku prawym, choć malutką - 1,9 x 2,5 cm i powinna się wchłonąć sama.
Dziś mam kolejną wizytę, tym razem u innego ginekologa - muszę wypróbować kilku, bo mój niestety nie przyjmuje już u mnie w okolicy i znaleźć nowego lekarza.

Z jednej strony cieszę się, że to już 8. tydzień, ale to będzie chyba najgorszy tydzień w moim życiu, ponieważ pierwsza ciąża obumarła właśnie w tym momencie. Nie wiem, jak wytrzymam te najbliższe dni. Mam nadzieję, że historia się nie powtórzy.

A tutaj pierwsze zdjęcie naszego dziecka :)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3977db60413a.jpg

1 komentarz (pokaż)
19 listopada 2016, 06:43

Wizyta do kitu :/ Lekarz - całkowicie olewcze podejście. Zrobił mi USG, zobaczyłam serduszko. NIe zmierzył tętna, ani długości CRL - jak go zapytałam czemu to stwierdził że naczytałam się w internecie i teraz lekarza chcę pouczać. :/ żadnego badania cisnienia, żadnego ważenia mnie. No kopara mi opadła. REcepty na duphaston nie dostałam, bo stwierdził że jak inny lekarz wypisywał to on nie będzie, że mam iść do tamtego. Aa - no i tak: seksu nie, żadnych podróży. Dlaczego? "lepiej dmuchać na zimne". Ale cóż się dziwić - wizyta była na NFZ. No i powiedział jeszcze, że jeżeli chcę rodzić u mine w miesćie (mieszkam 300 m od szpitala, a on przyjeżdza z miasta 50 km dalej) to on ciąży i tak nie poprowadzi, bo on kieruje swoje pacjentki tylko do siebie na oodział. Chyba jednak zostanę przy tym pierwszym ginie, który mi odpowiadał. Chciałam iść na fundusz ze względu na skierowanie na badania, żeby nie płacić nie wiadomo ile skoro mam ubezpieczenie, ale trudno - wolę zapłacić, mieć spokojną głowę i ufać lekarzowi.
Ale tyle się upokoiłam, że chociaż serduszko jest i nadal bije :) <3

0 komentarzy (pokaż)
19 listopada 2016, 06:43

Wizyta do kitu :/ Lekarz - całkowicie olewcze podejście. Zrobił mi USG, zobaczyłam serduszko. NIe zmierzył tętna, ani długości CRL - jak go zapytałam czemu to stwierdził że naczytałam się w internecie i teraz lekarza chcę pouczać. :/ żadnego badania cisnienia, żadnego ważenia mnie. No kopara mi opadła. REcepty na duphaston nie dostałam, bo stwierdził że jak inny lekarz wypisywał to on nie będzie, że mam iść do tamtego. Więc wychodzi na to, że w środę i tak muszę się wybrać znowu do tego pierwszego po receptę na dupka. Aa - no i tak: seksu nie, żadnych podróży. Dlaczego? "lepiej dmuchać na zimne". Ale cóż się dziwić - wizyta była na NFZ. No i powiedział jeszcze, że jeżeli chcę rodzić u mine w miesćie (mieszkam 300 m od szpitala, a on przyjeżdza z miasta 50 km dalej) to on ciąży i tak nie poprowadzi, bo on kieruje swoje pacjentki tylko do siebie na oodział. Chyba jednak zostanę przy tym pierwszym ginie, który mi odpowiadał. Chciałam iść na fundusz ze względu na skierowanie na badania, żeby nie płacić nie wiadomo ile skoro mam ubezpieczenie, ale trudno - wolę zapłacić, mieć spokojną głowę i ufać lekarzowi.
Ale tyle się upokoiłam, że chociaż serduszko jest i nadal bije :) <3


Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2016, 06:41

0 komentarzy (pokaż)
22 listopada 2016, 09:25

7 t + 4 d
Uff - koniec poprzedniego tygodnia bardzo słabiutko. W sobotę ok godziny 17 podczas korzystania z toalety zobaczyłam na papierze brązowy śluz. Niby niewiele, nawet nie można nazwać tego plamieniem, ale się przestraszyłam. W końcu to 8. tydzień, bałam się powtórki historii. Poleciałam na IP - przyjęli mnie na oddział. Na dyżurze był mój gin, ten pierwszy - do którego postanowiłam, że będę chodzić, nawet prywatnie.. Wziął mnie do gabinetu, zbadał najpierw normalnie - bada, maca i mówi, że nic nie ma - ani krwawienia, ani plamienia, ani nawet śluzu zabarwionego. Macica miękka, szyjka zamknięta, wszystko w porządku. Potem USG - też czyściutko. Dziecko żyje, przez 10 dni od ostatniej wizyty u niego urosło o cały centymetr - długość 13 mm. Serce bije ok 122 ud/min (nawet puścił mi dosłownie 3 sekundy dźwięku, bo dopplerem nie chciał dziecka obciążać, a to tylko tak dla mojego spokoju), żadnych krwiaczków, nic - co prawda widział jakąś kropkę maleńką na szyjce ale mówił, że równie dobrze to może być jama macicy. Więc w sumie nie wiadomo skąd to plamienie się wzięło. Ale ze względu na moją przeszłość, zostawili mnie na oddziale - podali najpierw nospę, potem magnez w kroplówce. W niedzielę też dostałam magnez profilaktycznie i cerutin, choć nic się nie działo więcej. Dziś mnie wypuścili i mam nadzieję, że Maleństwo nie będzie nas więcej tak testować :)

0 komentarzy (pokaż)
22 listopada 2016, 09:25

7 t + 4 d
Uff - koniec poprzedniego tygodnia bardzo słabiutko. W sobotę ok godziny 17 podczas korzystania z toalety zobaczyłam na papierze brązowy śluz. Niby niewiele, nawet nie można nazwać tego plamieniem, ale się przestraszyłam. W końcu to 8. tydzień, bałam się powtórki historii. Poleciałam na IP - przyjęli mnie na oddział. Na dyżurze był mój gin, ten pierwszy - do którego postanowiłam, że będę chodzić, nawet prywatnie.. Wziął mnie do gabinetu, zbadał najpierw normalnie - bada, maca i mówi, że nic nie ma - ani krwawienia, ani plamienia, ani nawet śluzu zabarwionego. Macica miękka, szyjka zamknięta, wszystko w porządku. Potem USG - też czyściutko. Dziecko żyje, przez 10 dni od ostatniej wizyty u niego urosło o cały centymetr - długość 13 mm. Serce bije ok 122 ud/min (nawet puścił mi dosłownie 3 sekundy dźwięku, bo dopplerem nie chciał dziecka obciążać, a to tylko tak dla mojego spokoju), żadnych krwiaczków, nic - co prawda widział jakąś kropkę maleńką na szyjce ale mówił, że równie dobrze to może być jama macicy. Więc w sumie nie wiadomo skąd to plamienie się wzięło. Ale ze względu na moją przeszłość, zostawili mnie na oddziale - podali najpierw nospę, potem magnez w kroplówce. W niedzielę też dostałam magnez profilaktycznie i cerutin, choć nic się nie działo więcej. Dziś mnie wypuścili i mam nadzieję, że Maleństwo nie będzie nas więcej tak testować :)

0 komentarzy (pokaż)
22 grudnia 2016, 13:17

Relacja z wczorajszej wizyty:
Dziecko charakterne, lekarz chciał zmierzyć tętno, ale co ustawił dźwięk, to mały hop i już był na drugim końcu macicy. Lekarz próbował chyba z 5 razy, w końcu odpuścił, bo męczył się jakieś 15 minut. Mały nawet nie chciał dać się zmierzyć :D
Wg USG ciąża jest o tydzień starsza, wiec obecnie jestem w 12 tygodniu i 5 dniu ciąży. Czyżbym za chwilę zaczynała drugi trymestr? :D
A czemu piszę o dziecku w rodzaju męskim? Bo to prawdopodobnie, na 70% chłopak. Lekarz zobaczył coś między nóżkami, najpierw myślał, że to pępowina, ale potem mierzył w niej przepływy i okazało się, że ona leci całkiem drugą stroną - na brzuszku i obok główki dziecka :D tak więc chyba będziemy mieli synka :D choć ja jeszcze nie traktuję tego tak poważnie, jeszcze wszystko może się zmienić :D
Przezierność karkowa idealna, kość nosowa widoczna. Wszystko w jak najlepszym porządku i bardzo małe ryzyko trisomii. Dostałam skierowanie na NFZ na test PAPPA, niby nie trzeba go robić, jeśli USG jest ok, ale skoro mam refundowane (po poronieniu, nawet nie wiedziałam że mi się należy) to mogę spróbować. Problem jedyny jest taki, że mam na to tylko tydzień, bo robi się to do 13t 6d, a nie wiadomo, czy będą miejsca w przeciagu tygodnia, w końcu to NFZ, a na dodatek teraz okres międzyświąteczny. Na razie siedzę i szukam najbliższego labu, gdzie można to wykonać. Podzwonię i zobaczę co mi powiedzą.
Kolejna wizyta - 5.01.2017 (ze względu że przerzcam się z prywatnych u niego wizyt na NFZ, no i kontrola moczu - wczoraj dostałam antybiotyk na zapalenie pęcherza)
Nasze Szczęście ma już 6,24 cm! <3 A oto on :)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/ef3776f33c83.jpg

A to mój brzusio w 11t 6d (od OM) - 12t 5d wg USG :)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/c6932b700b07.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 22 grudnia 2016, 13:16

0 komentarzy (pokaż)
19 stycznia 2017, 14:05

15 t + 6 d
Do wizyty: 14 dni
Długo mnie coś nie było. Jakoś nie mam weny, żeby pisać. Mdłości minęły jakoś na początku drugiego trymestru, choć zdarza się jeszcze, że czasem łapie mnie taki nagły napad wymiotów. Ale teraz doskwiera senność. Wstaję rano - zmęczona. Mąż wychodzi do pracy na 9:00, ja posprzątam mieszkanie w ciągu godziny i już oczy mi się zamykają. Ciężko tak funkcjonować. I gdzie ten przypływ energii w drugim trymestrze? :D Mam nadzieję, że uzyskam jej trochę więcej, kiedy przyjdzie wiosna :)
wczoraj zostałam ciocią po raz 11 :) Moja siostra urodziła synka. Mały ma 57 cm i waży 3500 g. Dostał 10 pkt Apgar. Siostra co prawda troszkę pokiereszowana, bo to była jej druga cesarka, poza tym podczas operacji zaczęło jej gwałtownie ciśnienie spadać, były jakieś komplikacje, na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Niestety nie widziałam jeszcze małego bo u nas w szpitalu jest zakaz odwiedzin z powodu sezonu grypowego, poza tym też nie chciałabym się pchać do świeżo upieczonej mamuśki. Ja sama nie chciałabym, żeby ktoś mnie nachodził świeżo po porodzie, kiedy wszystko mnie boli, jestem zmęczona i nie do życia.
Ja nadal czekam na pierwsze ruchy i smyrnięcia od małego (małej ?).
Miałam cykać zdjęcia co 4 tygodnie i jak zwykle, przez moją niesysytematyczność - nie wyszło :/
Muszę się poorawić :D waga w końcu ruszyła powoli w górę, a już zaczynałam się martwić. Dziś pokazała 64 kg - nadrobiłam 1 ;)
a oto my dzisiaj :)
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/63f168ba5c95.jpg

5 komentarzy (pokaż)
16 lutego 2017, 15:09

19 t + 6 d
Do wizyty: 14 dni
Po miesiącu nieobecności melduję, że w końcu, w sobotę, pojawiły się ruchy. Najpiękniejszy prezent na rocznicę ślubu :) najpierw takie smyranie, myślałam że to drżenie mięśni, tyle że dziwne wydawało mi się to, że było regularne przez jakieś 10 minut i tylko w brzuchu. Ale w niedzielę też się powtórzyło i o tamtej pory tak codziennie i coraz wyraźniej :) aż tu wczoraj, leżąc sobie na plecach, poczułam takie mocniejsze grzmotki od środka i jakoś przypadkiem spojrzałam na brzuch - a tam fale :D takie delikatne falowanie. Potem czatowałam jeszcze z telefonem w ręce, żeby nagrać filmik, ale potem się już nie powtórzyło, poza tym nie wiem czy byłoby coś widać, bo ja zwyczajnie wiedziałam gdzie patrzeć, bo to czułam ;)
straaasznie swędzi mnie brzuch, a żadne oliwki i kremy nie pomagały, nawet z serii dla ciężarnych. Kupiłam dzisiaj zwykłe mleczko dla noworodków, może to coś da bo oszaleć idzie z tym.
Waga z dziś - 65,6 kg :) szalejmy, już 2,6 kg na plus ;)
A oto fotka nas z dziś (trochę niewyraźne, telefon coś szwankuje):
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/0565daebbe38.jpg

2 komentarze (pokaż)
2 marca 2017, 16:24

Po połówkowych i jednocześnie wizycie:
Mikołaj stał się dziewuchą :D i to dość sporą, bo waży ok 520 g :) (choć lekarz na USG mówił że 555 g, w kartę wpisany mam ten mniejszy pomiar - nie wiem, któremu wierzyć :D ). Najpierw było dokładne USG, lekarz pomierzył wszystko dokładnie, obwody główki, długość kości udowej, obwód brzuszka, sprawdził narządy wewnętrzne - wszystko idealne, ilość wód płodowych prawidłowa. Potem oglądanie dla przyjemności - namęczył się lekarz, żeby sprawdzić płeć, niestety dzieciaczek wcisnął się w moje spojenie łonowe i pokazał środkowy palec :D doktorek stwierdził, że dziś niestety dzieciątko nie współpracuje, ale stawia na dziewczynę, bo jest złośliwa już od samego początku :D
Potem badanie na fotelu - lekarz zobaczył, że szyjkę macicy mam za miękką jak na ten tydzień ciąży, postanowił zmierzyć długość - USG dopochwowe. Szyjka 37 mm, wiec długość ok - w międzyczasie spróbował jeszcze raz podejrzeć płeć i oto jest - mała ślicznie rozłożyła nóżki i pokazała szparkę - już na 1000% :D
Co do szyjki - tragedii nie ma, bo najważniejsze że jest zamknięta i długa. Ale na początku jego mina naprawdę mnie przestraszyła.. Pytał, czy nie odczuwam żadnego ciągnięcia w dół, jakiegoś gniecenia w brzuchu. No nic nie mam - nawwet brzuch już tak często mi się nie stawia, odkąd biorę magnez. To podobno też dobry znak. Będziemy ją monitorować na każdej wizycie dokładnie, na razie mam się oszczędzać, nie dźwigać, nie przeciążać się. Gdyby jednak jakieś takie odczucia się pojawiły to nie czekać do wizyty, tylko jak najszybciej do niego przyjść, ewentualnie na szpital. Mam nadzieję, że jednak nie będzie takiej potrzeby i szyjka będzie się ładnie trzymać.
Kolejna wizyta: 6 kwietnia.

0 komentarzy (pokaż)
13 marca 2017, 16:33

23 t + 2 d
Do wizyty: 24 dni

Zosia kopie, bardzo. Teraz daje akurat koncert po szyjce macicy, skacze jak szalona :D choć jeszcze mnie nie budzi w nocy swoimi kopami to i tak podejrzewam, że wtedy najbardziej szaleje, bo rano czasem mam tak skopany brzuch od środka, że czuję jakbym właśnie skończyła robić brzuszki.

Śniło mi się dziś, że rodziłam. W sumie to był tak ekspresowy poród, że przyszłam na izbę i gin podczas badania już widział dziecko w połowie na świecie. I co najlepiej z tego snu zapamiętałam? Że byłam mega zadowolona, bo mnie nie nacinali :D nic a nic no i byłam taka dumna, że mi się udało tak urodzić, że mogę usiąść, że nie mam szwów na kroczu ;) mam nadzieję, że w rzeczywistości też tak będzie.

W niedzielę dostaliśmy dwa duże pudła i jeden wór 120 l ubranek dla dziecka (w rozmiarze od 56 do 78, albo i jeszcze większe, muszę poprzeglądać i zobaczyć, co ewentualnie jeszcze dokupić). Oczywiście nie mam weny dziś, więc wszystko leży upchnięte w szafie na kupce, boję się tą szafę otwierać, żeby mnie nie przygniotło :D mam jeszcze trochę czasu, ale myślę że do 30 tygodnia się wyrobię powolutku, tak, żeby ostatnie tygodnie spędzić w spokoju na oczekiwaniu na godzinę zero ;)

A to my wczoraj :)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/593483fe4409.jpg

1 komentarz (pokaż)
6 kwietnia 2017, 14:44

Wpis po wizycie:
Szyjka ładnie trzyma, długa i zamknięta. Morfologia i mocz w porządku, krzywa cukrowa wykluczyła cukrzycę ciążową <jupi> :D
Mam grzybicę pochwy, której objawów nie odczuwałam, więc dostałam globulki i krem na 6 dni.
Kolejna wizyta 11 maja, wtedy też będzie USG III trymestru :) ciekawe ile ta moja Łobuzina już waży i ile przybierze do następnego spotkania :)

A to my sprzed tygodnia (foty z okazji studniówki :D )
25 t + 5 d
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/076db16c5faf.jpg

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3af8d79d910e.jpg

3 komentarze (pokaż)
26 maja 2017, 13:36

34 + 0
Ojej, ojej. Kiedy ja tutaj ostatnio pisałam. Zaniedbałam pamiętnik. Tak to jest z moją systematycznością :D słomiany zapał do wszystkiego ;)
Nadrobię na szybko najważniejsze wieści: z wizyty 11 maja i jednocześnie USG III trymestru - Zosieńka ważyła 1860 g, wszystkie organy miała piękne, idealne. :) lekarz oglądając mózg powiedział że mała ma dobrze poukładane w głowie. Haa - to się okaże po porodzie :D ułożona główkowo, ilość wód w porządku, łożysko też ok. Szyjka miękka ale taką mam od 22 tygodnia, najważniejsze że długa i zamknięta :)

W tym tygodniu odwiedziłam endokrynologa, wyniki tarczycowe też przepiękne :)
za 6 dni kolejna wizyta u ginekologa razem z pobraniem wymazu na GBS. Ciekawe kiedy skieruje mnie na pierwsze KTG.

Od jakiegoś miesiąca czuję już takie przesuwanie małej, coraz rzadziej gwałtowne kopniaki. Czuję, że ma coraz mniej miejsca. Wypycha nóżki pod moje żebra, nawet teraz ciężko mi siedzieć przez łobuza :) mocno walczy o każdy wolny milimetr :D w nocy raczej na boku się nie prześpię, a jak uda mi się zasnąć w takiej pozycji to budzę się w nocy nieźle skopana po tej stronie na której leżałam :D taak mi brakuje leżenia na brzuchu! :D

Wrzucam zdjęcie nas z dziś - kiedy ja tak urosłam?! animaatjes-happy-3461421.gif na wadze + 18 kg.

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/278c0dd9d3e7.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2017, 13:33

0 komentarzy (pokaż)
7 czerwca 2017, 20:34

Wpis z wizyty 1.06.2017 (34+6) - szyjka miękka, skrócona, wewnętrzne rozwarcie na palec, zewnętrznie zamknięta. Gin powiedział, że powinna wytrzymać do ciąży donoszonej a potem niech dzieje się co chce.

A do ciąży donoszonej zostało 9 dni od dziś (35+5) <3 - do terminu porodu z OM 30 dni :)

Od wizyty prawie co noc śni mi się że rodzę i budzę się trochę zawiedziona że to jeszcze nie teraz. A czas zwolnił i wydaje mi się, że doba trwa 2x dłużej.

Zosieńko kochana, wychodź zaraz po przekroczeniu tej magicznej granicy, bo już nie mogę doczekać się kiedy Cię przytulę i wezmę w ramiona. Jesteś naszym największym cudem, na który czekaliśmy ponad 2 lata <3

Ciężko mi uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, że za chwilę spełni się nasze największe marzenie <3

4 komentarze (pokaż)
7 lipca 2017, 09:29

40 + 0 <3
Zosieńko, dziś termin Twojego przyjścia na świat :) szczęśliwe siódemki - 07.07.2017 :)
kiedy to zleciało? Pamiętam jak dziś, kiedy po owulacji wyliczałam sobie przewidywaną datę porodu i wydała mi się taka wyjątkowa. Mimo, że nie wierzyłam że się udało (bo niby dlaczego teraz, po dwóch latach miałoby się udać? ) to już oczami wyobraźni widziałam Twoje śliczne małe oczka, cudowne paluszki i czułam zapach Twojej skóry <3
Pamiętam, jak zrobiłam test ciążowy - zupełnie bez wiary, tylko po to żeby się upewnić, że mogę wziąć antybiotyk. Jak położyłam go w łazience, po 5 minutach wróciłam i zobaczyłam najpiękniejsze wie kreseczki w swoim życiu. Wtedy myślałam, że to zwidy, przecież była 3 w nocy, ja taka zaspana. Nie mogłam potem zasnąć do rana, płakałam ze szczęścia w ramionach Twojego ojca..

Ale były też smutne momenty, o których nie powinnam zapomnieć, bo to one pokazały mi, że nic nie jest pewne, ale z perspektywy czasu nauczyły, że nie wolno tracić nadziei, nigdy, choćby nie wiem jak źle się wydawało. Pamiętam te pobyty w szpitalu - pierwszy w 8. tygodniu, po plamieniu. Niby nie było tego dużo, ale bardzo, bardzo się bałam że powtórzy się historia pierwszej ciąży. W szpitalu leżałam 3 dni, nie powtórzyło się podczas pobytu więc wyszłam do domu. W międzyczasie plamiłam w domu, ale leżałam jak lekarz przykazał. Kolejny raz tak bardzo mnie nastraszyłaś 10 dni później. Wieczorem dostałam silnego bólu brzucha, jak na okres, razem z krwawieniem, jakbym dostała miesiączkę. Szczerze? Wtedy myślałam że dostałam tą miesiączkę, że nasza historia się skończyła. Leżałam na kanapie w ciemnym domu i płakałam w poduszkę. Nie chciałam iść nawet do szpitala, wolałam pożegnać się z Tobą w domu na spokojnie, niż leżeć na sali z kobietami w zaawansowanej ciąży, które niecierpliwie czekały na skurcze porodowe. Ale Twój ojciec okazał się mądrzejszy i prawie siłą zawlókł mnie na izbę przyjęć. Szybkie USG i usłyszałam najcudowniejsze słowa: JEST TĘTNO, DZIDZIUŚ SIĘ RUSZA.
Od tamtej pory już w Ciebie nie zwątpiłam, bo widziałam, jaką masz w sobie wolę życia <3 jesteś uparta. Już niedługo usłyszę Twój pierwszy krzyk, popatrzę w te śliczne, kochane oczęta i codziennie będę powtarzać to samo: kocham Cię!! jesteś naszym cudem <3

3 komentarze (pokaż)
16 lipca 2017, 10:40

Ciąża zakończona 16 lipca 2017

1 komentarz (pokaż)
22 lipca 2017, 14:05

W końcu mam chwilkę czasu, żeby zrobić wpis i przedstawić swój poród :)

No więc tak. Była noc z 10 na 11 lipca, około północy zerwała się straszna burza. Jak nigdy nie przejmowałam się piorunami, tak wtedy waliło, że sama bałam się wstać do łazienki. Grzmoty obudziły mnie kilka minut po godzinie 2:00, poczułam lekkie skurcze w dole brzucha. Nie wiązałam tego w ogóle z porodem, bardziej takie uczucie jakbym musiała szybko do toalety, myślałam że po prostu mam znowu akcję "oczyszczanie", jak to miałam już od jakiś dwóch tygodni, częstsze wizyty w toalecie. Dostałam biegunki, zauważyłam też, że skurcze stają się coraz mocniejsze i przypominające coraz bardziej te silne bóle miesiączkowe, których doświadczałam zawsze pierwszego dnia cyklu. O 2:30 zaczęłam liczyć skurcze w aplikacji i od razu pojawiły się co 2- 5 minut, trwające 30 s do minuty nawet. Ale postanowiłam jeszcze poczekać, bo myślałam że powinny być regularne, idealnie jak w zegarku. Weszłam pod ciepły prysznic, chciałam nalać wody do wanny i poleżeć chwilę, zobaczyć, czy się wyciszą, ale w trakcie napełniania wanny stały się tak mocne, że nie mogłam już ustać na nogach. Szybko budzę męża, idziemy do szpitala. Z IP od razu na salę porodową. Podłączyli mnie do KTG, skurcze bolą jak cholera, do tego bóle krzyżowe, które był gorsze niż same skurcze porodowe, bo ani usiedzieć, ani ustać, ani leżeć. KTG pokazuje skurcze ledwo 30-40, a ja już wymiotuję z bólu. Przyjęła mnie niemiła położna, przyszła pod koniec skurczu, kiedy już puszczał, popatrzyła na maszynę i stwierdziła że jak ja tak reaguję teraz, że rzygam, to co to będzie jak skurcze będą coraz dłuższe. NIe uwierzyła, że już mam ponad minutowe :/ zbadała mnie i powiedziała że ledwo dwa palce rozwarcia. Skakanie na piłce pomagało, ale jak szedł skucz to musiałam wstać i trzymać się męża, bo podczas siedzenia plecy bolały jeszcze bardziej. O 7 przyszła druga zmiana i druga położna widząc jak się wiję, stwierdziła że ja już chyba zaraz będę wchodzić w drugą fazę. Zbadała mnie a tam już 8 cm rozwarcia. No to kazała chodzić jak najwięcej, a gdybym czuła popieranie, to szybko wskoczyć na łóżko. No długo to nie trwało, bo parcie zaczęłam czuć jakieś 20 minut później, chociaż kazała mi się wstrzymać jeszcze, bo brakowało kawałka do pełnego rozwarcia.. Po 10 minutach usłyszałam że mam przeć z całej siły, szybko nacięła worek owodniowy, bo wody nie chciały odejść, wypłynęły zielone :/ w dole czułam coraz większe napieranie. Skurcze się kończyły, a ja dalej parłam, nie mogłam tego powstrzymać ;) położna zapytała o nacięcie w razie potrzeby, oczywiście zgodziłam się, ciachnęła w skurczu i nawet nie poczułam bólu, tylko mega ulgę. Potem szybka komenda, żeby przeć do oporu i w pierwszym partym wyskoczyła maleńka Zosia. Położyli mi ją na piersi, usłyszałam krzyk, najpiękniejszy krzyk na świecie i poryczałam się jak głupia. <3 Zosieńka urodziła się o 8:10, II faza trwała 25 minut :) Dostała w pierwszej minucie 9 punktów, 1 odjęli jej za zabarwienie skóry, bo była bardzo sina, położna mówiła że dość przenoszona, nawet po tych wodach było widać.
Mąż ciągle był przy mnie, masował plecy, podawał wodę, chusteczki podczas wymiotów, ocierał czoło, podtrzymywał głowę podczas parcia. Oczywiście dumny tatuś przeciął pępowinę, próbował się trzymać ale widziałam że oczy mu się zaszkliły :) potem poszedł z małą na badania, ja urodziłam łożysko (chociaż nie wiem czy można nazwać rodzeniem, bo położna ucisnęła 2x brzuch i wyszło samo ;) ), potem szycie krocza, które nie bolało wcale, tylko nieprzyjemne było podanie znieczulenia ;) na zewnątrz miałam jeden szew, długi, wczoraj usunięty przez położną. Wewnątrz chyba 7, bo trochę pochwa pękła al już nie czuję.
Pamiętam, że podczas szycia myślałam tylko o tym, kiedy będę mogła zjeść coś, bo bardzo burczało mi w brzuchu i byłam na czczo od 18 dnia poprzedniego :D jak tylko lekarz skończył szycie, od razu zapytałam pielęgniarki czy mąż może mi podrzucić jakiś posiłek bo jestem bardzo słaba i głodna ;)
Po jakiś pł godziny przynieśli małą i przystawili do cyca, położne bardzo pomagały, bo nie umiałam jej odpowiednio podać brodawki (też ze względu na wklęsłe sutki u mnie), ale dałyśmy radę i cycamy sie do dziś :)

Dzisiaj mała ma juz 12 dzień. Nie powiem, na początku było trudno bo zaliczyłam baby blues, płakałam że nic nie umiem, że ona płacze, że ulewa, że to moja wina. Ale dziś jest lepiej, nie męczy już wstawanie do małej na karmienie. Jak tulę tę kruszynkę do serca, a ona słodko mruczy to dziękuję Bogu, że dał nam doświadczyć takiego cudu :) <3 że już zawsze będzie ktoś, kto będzie nas kochał nie za coś, tylko tak po prostu, bezwarunkowo :)
To nasza Królewna
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/8cb419dee46d.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 22 lipca 2017, 14:04

8 komentarzy (pokaż)
24 października 2017, 01:20

Kontynuacja pamiętnika w KidzFriend - zapraszamy

0 komentarzy (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)