BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Ja już serca mam dwa :)

Autor: Rudz!a
Przejdź do OvuFriend i przeczytaj moją historię starania się o dziecko
Wstęp

Chciałabym być mamą: Najwspanialszą! Taką, jaką jest dla mnie moja mama :)

Moje emocje: na razie dezorientacja, radość, niedowierzanie....

4 kwietnia 2015, 00:50

Powoli dociera do mnie, że faktycznie jestem w ciąży, że się udało :) Nie potrafię się jeszcze cieszyć tak na maxa, betę będę robiła we wtorek, w czwartek wizyta u ginekologa.

Udało się w 9 cyklu starań. W cyklu, w którym postanowiłam przebadać się jak się da. Monitorowałam cykl z panią doktor, zlecała w międzyczasie badania hormonalne. Nie nastawiałam się kompletnie, że się uda, raczej chodziło mi o zdiagnozowanie się i nabycie pewności, że wszystko jest dobrze. Jednym z głównych zamierzeń było namówienie męża na badania nasienia, żeby mieć pewność, że z tej strony również jest bez zarzutu. Naczytałam się, że sex co 2 lub 3 dni jest najlepszy w produkcji nasienia, ma wówczas najlepsze parametry, nie liczyłam dni, kochaliśmy się bardzo spokojnie, nie myśląc o dziecku, na wesoło :)
Pani doktor wprowadziła duphaston.... Nie wiem co nam pomogło...

Wiem na pewno, że w tym cyklu nie nastawiałam się na sukces, inne były założenia. Już wcześniej przestałam się nakręcać, wkręcać, bo nawet mąż zauważył, że zaczynam świrować, tak było...płakałam przy każdym pojawiającym się krwawieniu. Wierzyłam, że dzieciątko pojawi się w najlepszym momencie dla nas, czy to jest najlepszy moment? Chyba tak, doczekałam się swojego szczęścia, które jest jeszcze dla mnie wielką abstrakcją, ogromną niewiadomą....wkrada mi się lęk, uczucia strasznie mieszane...

Boże dałeś nam dzieciątko, błagam chroń je, niech rozwija się i rośnie, niech przetrwa... Trzymaj również w opiece i obdarz łaskami pozostałe starające się kobiety o swój cud!

Ponadto życzę Wszystkim wesołych Świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze, z uśmiechem na twarzy, żeby te świąteczne dni napełniły Was spokojem i nadzieją :)

7 komentarzy (pokaż)
27 kwietnia 2015, 18:29

10 TC (9t + 0)

Dzisiaj, pierwszego dnia dziesiątego tygodnia ciąży pierwszy raz poczułam, że w tej ciąży jestem! Dzień masakryczny, energii mam bardzo mało, nic mi się nie chce :( Planowałam gruntowne ogarnięcie mieszkanka, ale zrobiłam to tylko po łebkach... Przed południem złapał mnie straszny zawrót głowy, mroczki przed oczami, czułam jak się osuwam na podłogę, uderzyłam ręką o blat w kuchni, siniak jest :( na tej podłodze nie wiem jak długo leżałam, ale straszne uczucie gorąca było,

6 komentarzy (pokaż)
28 kwietnia 2015, 23:42

Poprzedni wpis jakoś mi ucięło, ale to problemy z internetem chyba.

Jestem cała i zdrowa (ręka obolała, ale to też przejdzie), w poniedziałek byłam po prostu bardzo przestraszona. Ciąży mojej do tej pory nie czułam aż do wczoraj. To był ten jeden incydent, dzisiaj znowu jest ok. Rozmawiałam z moją Panią doktor, uspokoiła mnie, takie rzeczy mogą się zdarzać, a pogoda dorobiła swoje, stąd takie samopoczucie.

Myślę sobie, że jeżeli miałabym jakiekolwiek objawy ciążowe to być może byłabym ostrożniejsza, inaczej na pewno bym się zachowywała. Cały czas pracuję normalnie, no może nawet więcej, bo dodatkowa gotówka się przyda, chociażby na wszystkie niezbędne badania, a ceny wiadomo jakie są :( do Pani doktor również prywatnie chodzę, no ale muszę, tylko do niej mam całkowite zaufanie. Lekarz na NFZ też jest, ale tylko po to by dawał mi skierowania na wszystkie badania, za które płacić nie trzeba. No także pracuję, dużo pracuję, co nie znaczy, że się wcale nie oszczędzam. Jestem w tej dobrej sytuacji, że jako kierownik wiele rzeczy mogę delegować na pracowników, z czego korzystam oczywiście :) Cieszę się, że moje dzieciątko pozwala mi na to :) właśnie ostatnio doszłam do wniosku, że moje drugie serduszko chce żebym żyła normalnie i dlatego jest takie grzeczniutkie, a mamusia spokojnie może ogarnąć wszystkie niezbędne sprawy zanim się pojawi na świecie :)

Ostatnio długo się nie odzywałam właśnie z powodu braku czasu, bo czasy siedzenia przed kompem do późnych godzin nocnych się skończyły, maluszek skłania mnie do większej ilości snu, ale to dla nas jest bardzo dobre :)
Badania pierwszego trymestru mam zrobione, tylko w laboratorium zapomnieli o grupie krwi i przeciwciałach. nie jest to jakiś wielki problem, bo swoją grupę krwi znam od dawna, ale na skierowaniu było, a wyniku nie dostałam. Poza tym wszystkie inne wyszły tak jak wyjść powinny :) Nawet mnie samą moja własna krew zaskoczyła, bo skłonności mam do anemii, a w tej kwestii wyniki lepsze niż kiedykolwiek :) Ale najprawdopodobniej żelazo też w suplementach będzie wprowadzone i to chyba już na początku drugiego trymestru profilaktycznie. Dzieciątko moje jest młodsze niż wskazują to "tygodnie ciążowe", owulację miałam później niż standardowe liczenie 14dnia. Kolejne usg przypada na 7 maja, wtedy dokładnie zostanie ustalona data porodu :)

W maju też planuję urlop :) wypoczywać będziemy w polskich Tatrach :) wszystko zaklepane :) uwielbiam nasze polskie góry :) Wyjazd ten oczywiście skonsultowany z lekarzami, przeciwwskazań nie ma, oczywiście wszystko z umiarem, ale zdrowego rozsądku mi nie brakuje, także nie ma obaw. Nie naraziłabym mojego dzieciątka, to oczywiste. Z wyjazdu chciałam zrezygnować, ale sami lekarze mi to odradzili, bo aktywność fizyczna w ciąży jest bardzo wskazana. Pamiętać tylko, by nie przesadzić oczywiście, ale o to obaw nie mam, jak nie ja to jeszcze mąż w pogotowiu cały czas będzie :) On właściwie to taki osobisty mój żandarm jest, bardzo dba o to, bym w domu wypoczywała, nie wścieka sie jak obiadu nie ma, na krzesła nie pozwala mi wchodzić, musztardy jeść, bym przypadkiem zgagi nie dostała...i wiele innych tym podobnych rzeczy....

Mam nadzieję, że moje dobre samopoczucie pozostanie i jak najdłużej będę mogła żyć po swojemu w miarę rozsądku oczywiście, bo wiem, że w tym wszystkim nasze kochane serduszko jest najważniejsze! Mam oczywiście całą masę znajomych koleżanek, które bardzo szybko szły na zwolnienia, aby tylko przypadkiem nic się nie wydarzyło, ale jak się okazuje w domu tez różne rzeczy przytrafić się mogą. To po moim własnym przykładzie, o dziwo w pracy zawsze czuję się świetnie :) tak czy inaczej, nie mogłabym całej ciąży przesiedzieć w domu, no bo ileż można sprzątać? Inaczej bym gadała jakbym źle znosiła ciążę, myślę, że wtedy wolałabym siedzieć w domu. Wiadomo, każdy przypadek jest inny i wszystko trzeba zrozumieć :)

Nie mogę doczekać się już następnej wizyty u lekarza, chciałabym już widzieć jak się zmieniła moja kruszynka :) Po urlopie usg genetyczne i test pappa, denerwuję się tym i trochę zauważyłam, że czas zaczął mi się dłużyć...bym chciała by był już przynajmniej 7maja....

5 komentarzy (pokaż)
19 maja 2015, 12:14

13 TC (12+1)

To co dobre wszystko się kończy niestety... Po urlopie, już w Gdańsku, no i nie powiem, że się nie cieszę, bo wszędzie dobrze, ale w domku najlepiej :)

Góry o tej porze roku po prostu mnie zachwyciły bardziej niż zawsze! Było przepięknie, widok ośnieżonych szczytów w maju, stanie na śniegu w krótkim rękawku, na przemian ciepłe i zimne podmuchy wiatru były bardzo orzeźwiające :) Klimat cudowny, czułam się tam jak zwykle rewelacyjnie :) Brakowało mi wspinaczki na szczyty, no ale cóż, wolałam nie ryzykować. Niższe partie są również ciekawe :) połaziliśmy :) Nie czułam się raczej bardziej zmęczona niż reszta załogi. moje dzieciątko nie sprawiało żadnych problemów. Wyjazd bardzo udany :)

Moje ulubione widoczki:

Morskie Oko

ffff9049824fe83bm.jpg

Morskie Oko

3799ca82ccfd492dm.jpg

Zamek w Nidzicy z widokiem na Pieniny

02c16b5019108f61m.jpg

Teraz pewnie szybko nie wrócimy w te rejony, dopiero jak już maluszek trochę większy będzie, ale na pewno zawitamy tam jeszcze nie raz. Oboje z mężem uwielbiamy wspinaczki i wędrówki po górach, to zawsze będzie naszą wspólną pasją :)

A tak poza tym, że urlop był bardzo udany, nie mogło zabraknąć oczywiście nerwów. W trakcie urlopu zadzwonił do mnie mój szef z wiadomością, że ograniczamy etaty i to już najlepiej w maju teraz zaraz!!!! A ja jestem ponad 700km od pracy i nie miałam zamiaru o niej myśleć, nie udało się :( Humor miałam zrąbany na pół dnia, potem już było lepiej. Tak poważnie, to ja sobie nie wyobrażam pracy w jeszcze bardziej okrojonym składzie, już mi momentami godzin brakuje, a mam się pozbyć całego etatu. Trochę nawrzeszczałam przez ten telefon, chociaż wiem, że przekazywał mi tylko decyzję prezesa. Wkurzyłam się na to, że powinien mój bezpośredni przełożony się w tej sprawie odezwać, zaprotestować, a on nic. Bo to przecież takie proste zwolnić dwie osoby i się martwić jak potem zorganizować pracę. miałam zamiar popracować długo, ale teraz to już sama nie wiem co robić. już zaczęłam się zastanawiać nad tym czy by może od lipca już nie pójść na zwolnienie, żeby nie zwalniać ludzi, wtedy to się mniej więcej wyrówna. W czerwcu są jeszcze urlopy, więc przegadałabym ich żeby zmiany weszły od lipca, ehhhh taki kłopotek teraz mam :( Regionalny oczywiście niezbyt zadowolony, że jednak rozważam opcję szybszego zwolnienia, ale uratowałabym swoich ludzi. jeżeli zostanę dłużnej będę musiała zwolnić dwie osoby i nadrabiać ich godziny, czyli teoretycznie miałam pracować mniej a wyjdzie, że dużo więcej. Odkąd spółka w upadłości cuda na kiju się dzieją, ja oczywiście rozumiem, że cięcia kosztów, jasne, ale tyle już było źle podjętych decyzji, że się w głowie mojej to nie mieści. Dodam, że cięcia na etatach tez już były, teraz mają być kolejne, a kto będzie pracował ja się pytam? Szybko muszę to przemyśleć, ale siedzenie w domu też mi się nie uśmiecha, co ja będę robić? przecież nie mogę reszty ciąży przesiedzieć na tyłku, dzieciak potem będzie może jakiś anemiczny, takie przypadki znam, zresztą lekarze zalecają jak najwięcej aktywności. No nie wiem, zobaczymy...

Jeżeli chodzi o samą ciążę, jest rewelacyjnie. Nic się nie dzieje, nic mnie nie boli, nie mam praktycznie żadnych dolegliwości, do tej pory tylko jeden kryzysowy dzień, mam nadzieję, że tak zostanie :) Brzuszek już się trochę zaokrąglił, nadal wchodzę we wszystkie spodnie i sukienki, większość mam dopasowanych więc już niedługo pewnie będę się nimi cieszyć, ale taka kolej rzeczy :) Na wadze od początku ciąży +1,4 kg. W piątek mamy wizytę u lekarza więc podejrzymy co tam u malucha :) Na ostatniej wizycie słyszałam serduszko, fasolka miała 28mm i lekarz powiedział, że nie jest młodsze tak jak podejrzewał, dorosła do wieku z miesiączki, także termin porodu jak na razie się nie zmienił, zostaje 30 listopada :)

ostatnio mało się udzielam, ale czasu naprawdę miałam mało, podczytuję z komórki, jak oczywiście chce ze mną współpracować, bo na belly trochę się zacina i skacze, nie wiem od czego to zależy. tak czy inaczej cały czas wszystkim kibicuję, zaciskam kciuki i wierzę, że wszystko będzie dobrze tam gdzie pojawiają się drobne problemy czy przeszkody. Bardzo serdecznie Was pozdrawiam :)

4 komentarze (pokaż)
10 czerwca 2015, 12:26

16 TC (15+2)

Od ostatniego wpisu minęły 3 tygodnie! Ależ ten czas leci!!! Szybko, strasznie szybko, za szybko, zaraz się nie obejrzę a na porodówce będę leżeć...

Kolejna comiesięczna wizyta za mną, wcześniej było USG genetyczne, w międzyczasie zaczęłam II trymestr ciąży, a już jestem umówiona nawet na USG połówkowe, ale to dopiero w lipcu :)

Póki co jestem bardzo szczęśliwa, mega szczęśliwa :) Humor od dłuższego czasu mam rewelacyjny, za niektórymi przykrymi momentami, ale ogólnie nie narzekam. Bardziej spokojna zrobiłam się po USG genetycznym kiedy pani doktor dokładnie oglądała moje maleństwo, ja razem z nią :) Wszystko było w jak najlepszym porządku :) Ja oczywiście cały czas wierzyłam, że tak jest, ale jak już dostałam potwierdzenie od specjalisty, to jakoś tak spokojniej :) maluch rośnie zdrowo :) Jest bardzo aktywny, szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że to małe stworzenie tak już fika! Zdecydowanie nie lubi jak się je podgląda, kręci rączkami wtedy przy główce jakby się chciał zasłonić:) ostatnio nawet drapał się po główce czemu z kolei lekarz nie mógł się nadziwić :) Tak czy inaczej bardzo wierzga, każde moje usg trwa dosyć długo, bo maluch nie współpracuje :) Ale najważniejsze, że wszystko jest dobrze :) Do zrobienia kolejne badania, łącznie z TSH FT4, bo jeszcze w czerwcu endokrynolog do kontroli.

Nadal czuję się bardzo dobrze, totalnie nieciążowo :) Momentami pobolewa mnie brzuch, ale rzadko, no i jest to raczej w normie, w końcu dzieciaczek rośnie :) macica nadal się powiększa, więzadła się naciągają. Mocnych bóli nie mam, innych dolegliwości również nie :)

W pracy jest dobrze, nawet lepiej niż wcześniej, jak się okazuje doceniają mnie jako pracownika i moje słowo ma jakiś wpływ, to bardzo pocieszające :) Żaliłam się ostatnio, że ma być kolejna redukcja etatów. Rzeczywiście brzmiało to wówczas groźnie, ale pogadałam, namarudziłam, przekonałam i jest decyzja, póki jestem firmie nikogo mi nie zabiorą :) Wystarczyło powiedzieć, że idę na natychmiastowe zwolnienie, a wy sobie teraz z tym bałaganem poradźcie sami :) Problem jest tylko taki, że jak już faktycznie na to zwolnienie pójdę, to nie będą nikogo dotrudniać, by uzupełnić zespół :( ale też nikogo nie trzeba zwalniać... Moja firma była ostatnio w okresie można powiedzieć wegetacji, udało mi się dotrzeć do prezesa i nawet u nas się ruszyło, a to dobrze, bo lato się zbliża, ludzie więcej pieniędzy wydają :) cieszę się bardzo, bo nawet zaczęłam myśleć, że może będę miała do czego wrócić, może przetrwamy. W zasadzie ogarniałam już myśl, że jak będę na macierzyńskim firma się rozpadnie, ale pożyjemy, zobaczymy, trzeba wierzyć, że się pozbieramy i znowu wyjdziemy na prostą :) Hahah, teraz to tylko wszyscy się dopytują do kiedy będę w pracy, bo większość tych którzy powinni wiedzą o ciąży. myślę, że dziewczyna, która mnie zastąpi też się nie może już doczekać, w końcu cały czas czekała na ten moment :) No i się niedługo doczeka :) Wiem, że zostawię swoje obowiązki odpowiedniej osobie i tez mnie to cieszy :)

Zaczęliśmy już z mężem zastanawiać się nad pokojem dla maleństwa, mamy jeden wolny specjalnie dla niego :) Jakieś wyposażenie musimy nabyć. Kompletujemy już pozostałą wyprawkę, hmmm tzn nic nie kupujemy, mamy w rodzinie kilka małych szkrabów, od ich rodziców dostajemy prezenciki w postaci ubranek, akcesoriów różnych. Cieszę się, bo to duża oszczędność na początek, będzie można te pieniądze przeznaczyć np na dodatkowe szczepionki dla malucha :) Mamy też dostać łóżeczko i wózek, kolejne koszty mnie ominą. Chociaż jeżeli chodzi o łóżeczko to zaczęłam się zastanawiać, bo jest w moim rodzinnym domu jeszcze łóżeczko mojego dzieciństwa....chciałabym je zabrać, odmalować, może trochę unowocześnić, a na pewno odświeżyć...tak pomyślałam sobie, że byłoby super gdyby moje dzieciątko spało w tym samym łóżeczku w którym spała jego mama będąc malutkim dzieckiem...taki sentymencik :)

No a teraz muszę zająć się domem, ogarnęłam już piwnicę z rana, ogólnie jest ogarnięte, ale jeszcze trochę do zrobienia mi zostało :) No i jeszcze obiad, grrrr nie lubię tego robić :( No to nic, do dzieła :)

6 komentarzy (pokaż)
21 lipca 2015, 17:09

22 TC (21+1)

Mam za sobą USG połówkowe :) Jestem bardzo szczęśliwa, bo nasze maleństwo rozwija się prawidłowo :) wszystko jest w jak najlepszym porządku, żadnych nawet drobnych powodów do obaw :) Jest super!!! Wg USG teraz wyszło, że wiek ciąży to 21+6, czyli też nieźle, bo zawsze obawiano się, że dzieciątko będzie młodsze, a tu proszę, podrosło :) Ale z resztą to mało istotne, najważniejsze, że dzieciątko zdrowe jest. Główka z móżdżkiem prawidłowa, dwie rączki, dwie nóżki, po 5 paluszków też jest, rozszczepu wargi nie widać, serduszko super, tętno 148ud/min, wszystkie przepływy prawidłowe, narządy wewnętrzne również :)
Miałam wielką nadzieję, że dowiemy się w końcu czy to synuś czy córcia, bo do tej pory maluszek nie chciał współpracować... No i mówi lekarz "proszę spojrzeć, tu są pośladki, jedziemy dalej, nic tu nie widać więc dziewczynka jest" ja banan na twarzy, mąż również, cali szczęśliwi, że dzieciak zdrowy, że płeć znana :) Ale za chwilę słyszymy tak: "a przepraszam, zmieniam zdanie, chyba widzę jąderka i siusiaka, o tu, proszę spojrzeć" no i wpatrujemy się oboje, rzeczywiście coś tam kształtem przypominało, ale na samym końcu lekarz stwierdził, że 100% pewności to nie ma. No i w sumie będzie syn czy nie? Ehhhh, ale co tam, poczekamy, zobaczymy ...:)
Mąż mój dzisiaj pierwszy raz był obecny przy usg, obserwowałam go troszkę...wzruszony totalnie był, uśmiechał się gdy widział kolejne narządy, buziulkę zobaczyliśmy, maluch drapał się po główce, potem wsadził sobie kciuk do buzi, co za widoki :) Mąż był oczarowany, ja zresztą też :) Radość!!!!

Czas szybko leci, przypałętał się już szósty miesiąc, w ciągu ostatniego tygodnia uwypuklił mi się brzuszek, do tej pory niby wyglądałam jakbym była najedzona, teraz to wydaje mi się, że z ciąży już bym się nie wymigała :) ale nie mam takiego zamiaru nawet :) mój stan daje mi bardzo dużo radości :) w szczególności od momentu, gdy po raz pierwszy ;poczułam ruchy maleństwa, czyli gdzieś 19TC, teraz kopniaki są na tyle mocne, że momentami nawet mąż się załapie jak mnie akurat po tym brzucholku maca, hahha fajne miny wtedy robi :) najwyraźniej moje krągłości podobają mu się.

Dzisiaj zaczęłam urlop, odpoczywać będę do końca lipca. Potem wracam do pracy, ale już sobie postanowiłam, że będę pracować mniej, bo w końcu czasu mi zabraknie na przygotowanie wyprawki dla malucha:) Tak na serio, to jestem daleko w polu... Dzisiaj byliśmy zamówić meble do pokoju dziecięcego, hmmm to właściwie dużo powiedziane, komodę i szafkę z regałem. Długo się zastanawialiśmy, ale w końcu coś wybraliśmy, lampka i lampa sufitowa też kupiona. Mam zamiar w czasie urlopu ogarnąć się z tym pokojem :) Listę szczegółową muszę przygotować i odhaczać to co jest i myśleć nad tym czego brakuje... dużo dużo przed nami.

jutro przyjeżdżają do nas moi rodzice na kilka dni, bardzo się cieszę, spędzimy razem trochę czasu, połazimy, po odpoczywamy, sama przynajmniej siedzieć nie będę, bo mąż wolnego nie dostał niestety :( będzie fajnie :) mama pomoże mi, tata miał z mężem moim porozglądać się za nowym autkiem, bo jak teraz nie wymienimy, to później nie wiem kiedy :) Planów dużo, czasu mało, jak zwykle:) ale z wszystkim dam radę, jak zwykle :)

W pracy tez się wszystko poukładało po mojej myśli, trochę trzeba było się nagadać, ale wyszło na moje i oto chodziło :) Prezes już wie, że od sierpnia zamierzam pracować mniej i nie ma nawet tu żadnego sprzeciwu, cieszy się, że będę po prostu :) tylko zespól muszę powiadomić, no może dla nich będzie o małym szokiem, bo pracy im przybędzie, no ale trudno, mi się już taż jakiś odpoczynek chyba należy :)

4 komentarze (pokaż)
8 sierpnia 2015, 14:52

24 TC (23+5)

58%

Czas tak szybko biegnie, że momentami nie wiem jaki jest dzień, o dacie nie wspomnę, tygodnie ciążowe brną do przodu niesamowicie szybko, a dopiero co zobaczyłam dwie kreski na tescie. Tak, a tu już 58%za mną, tak teoretycznie :)

Powiem szczerze, że ta ciąża zdecydowanie mi służy :) humor prawie cały czas mam rewelacyjny, szybko przychodzi rozwiązywanie jakichkolwiek zagwostek :) Wszelkie problemy nie wydaja mi się WIELKIE jak zawsze, wręcz przeciwnie, wszędzie potrafię znaleźć jakiś pozytyw, zdecydowanie się wyciszyłam. takie mam wrażenie :) Ale to dobrze, bo zazwyczaj nerwusem byłam :) mam nadzieję, że tak mi zostanie...

Po urlopie już tydzień czasu jestem w pracy, ahhh ale pogoda jest teraz dopiero typowo urlopowa, więc korzystamy nadal :) Z mężem uwielbiamy Kaszuby, co weekend jesteśmy gdzieś w tamtych rejonach, nawet zimą lubię tam jeździć, bo zawsze jakieś atrakcje się znajdą :) Urlop minął szybko, bardzo przyjemnie, cieszyłam się, że odpocznę. to był aktywny wypoczynek. W pierwszych dniach odwiedzili nas moi rodzice, wspólnie sobie połaziliśmy i pojeździliśmy, bardzo sympatycznie :) W kolejnym tygodniu miałam ogarnąć pokój dziecięcy, słabo to wyszło, ponieważ mebelki oczywiście przyjechały z opóźnieniem, ale pomału i tak wszystko na swoim miejscu zaczyna się znajdować :)

Nadal czuję się bardzo dobrze, jedyne co budziło mój niepokój do tej pory to skaczące TSH, ale i nawet ono ostatnio zaczyna mnie zadowalać, teraz trzymam się poziomu 1,2, czyli dobrze :) W najbliższym czasie czeka mnie badanie glukozy, no nic, przetrwam i to :)
Jako, że mój brzuch już typowo ciążowy, waga +5kg od początku ciąży, ale trochę w uda mi weszło, co mi się bardzo nie podoba :( pewnie za mało ruchu miałam, ale to wydaje mi się , że przez pracę, dużo pracuję, a tam to ruchu za wiele nie mam. Oczywiście codziennie spaceruję, ale może za mało. No trudno, aż tak źle to nie jest, więc się nie przejmuję. Zapisałam się w związku z tym na ćwiczenia dla ciężarnych i już przy okazji do szkoły rodzenia, zajęcia zaczynają się na początku września :)Tymczasem czekam i kompletuję wyprawkę dla malucha :) większość rzeczy mam dla chłopca :P a co :P

W pracy wszystko układa się póki co dobrze, bez żadnych większych rewelacji, bez problemów. Wyznaczyłam osobę na swoje miejsce i zauważyłam, że pomału zaczyna przejmować moje obowiązki, czasem mnie to drażni, bo nooo jeszcze tam jestem! Ale z drugiej strony wiem przynajmniej, że nie będą mieć żadnych problemów :)

Mąż wrócił także życze wszyskim przyjemnego weekendu :)

4 komentarze (pokaż)
26 sierpnia 2015, 23:16

27 TC (26+2)
65%

Niebywałe, 31 sierpnia oficjalnie zaczynam III trymestr ciąży, ostatni...Hmmm, nadal nie mogę uwierzyć :) Ale takie są fakty, trzeba je przyjąć i tyle.

Ludzie zaczęli zauważać mój odmienny stan, faktycznie miałam dużo szczęścia (odpukać) z tą moją kruszynką, nie miałam do tej pory żadnych poważniejszych dolegliwości, brzusia rósł dosyć powoli, dopiero teraz jak dla mnie jest spory, ale ludzie dziwią się na wieść, że to 27tydzień, ale wiemy, że każda dziewczyna inaczej przybiera na wadze, może będzie taki moment, że obudzę się rano i świata nie zobaczę, bo brzuch mi wszystko przesłoni :P ale co tam, i to da się znieść :P

W ostatnim czasie strasznie męczą mnie wzdęcia, niezależnie od tego co i ile zjem. mam wrażenie, że objawy ciążowe dopiero będą się u mnie pojawiać...łącznie z powiedzeniem "to przez hormony". Tak, właśnie, jakieś dziwne nastroje również zaczęły mnie dopadać, ja generalnie jestem bardzo uczuciowa, bardzo szybko się wzruszam, ale co się działo ze mną w ubiegłym tygodniu przechodzi ludzkie pojęcie. Była u mnie kilka dni siostra ze swoim synkiem, moim chrześniakiem, cudnym prawie półtorarocznym maluchem. Młody jest bardzo żywy, aktywny w każdej dziedzinie, wszystko musi zobaczyć, dotknąć, przymierzyć, posmakować...no jak dziecko w tym wieku, uwielbiam go :) Wiedziałam, że będą wyjeżdżać w czwartek, zgodnie z planem tak było. Siostra tylko zamknęła za sobą drzwi a ja w ryk! No tak mi smutno było, że nie mogłam sie opanować, do samego drugiego dnia! Tak to ja nigdy nie reagowałam, tak gwałtownie, czasem łza pociekła owszem, ale nie beczałam jak dziecko, któremu odebrano lizaka! Wyłam cały czas, co się uspokoiłam, pomyślałam o małym znowu wyłam, nie ważne było miejsce. Mąż zaczął się w końcu denerwować. Pojechaliśmy po moje ostatnie wyniki, wyłam, potem byliśmy wymienić vouchery na mecz Lechii z Górnikiem Łęczna na bilety, wyłam. Babeczka mówi, no to robimy zdjęcie, ja zaryczana. Mąż był bardzo poruszony, w końcu powiedział "Uspokój się, bo pomyślą, że Cię tłukę!" to mnie rozbawiło, ale nadal opanować się nie mogłam... Uspokoiłam się pod wieczór, przeczytałam artykuł o maltretowanych zwierzętach to znowu wyłam, to zresztą zawsze mnie porusza. Rozmawiałam z mamą i również się rozczuliłam, no masakra jakaś, cały czas chciało mi się płakać. W piątek było już lepiej, mecz taki sobie, jakieś bramki wpadły, ale tylko jedna faktycznie nie z przypadku i to bramka przeciwnika :P Mi to nie robi żadnej różnicy, nie znam się na tym hokeju, ale mąż był szczęśliwy, że w końcu poszliśmy na mecz, no dobrze, niech się cieszy :P

Noc z piątku na sobotę była ciężka, obudziłam się po 4 żeby pójść do toalety i zwymiotować! Tak, to taka nowość dla mnie, do tej pory mało spotykane wydarzenie w moim życiu, nawet po alkoholu nie doświadczam takiego stanu, a tu proszę....cała sobota wówczas była taka sobie, byłam niedospana i bałam się zjeść cokolwiek, by tego nie oddać, trochę szkoda bo byliśmy akurat wtedy na grillu, a ja wszelkie przysmaczki lubię :P co do przysmaków...przez dłuższy czas jadłam wszystko, ale bez większego czy mniejszego entuzjazmu, prawie wszystko smakowało tak samo, jadłam bo musiałam. Teraz z kolei zaczęły strasznie mnie kusić wszelkie potrawy słodkie! Przyznam szczerze, że trochę w ostatnim czasie na różne słodkości sobie pozwalałam, po czym pojechałam na badanie glukozy, no niezbyt to mądre, wyników się obawiałam, ale na szczęście wszystko jest w jak najlepszym porządku, także nadal mogę jeść :P
W pracy jak to w pracy, bez szału i rewelacji, ostatnio nic się nie dzieje, ale zastanawiam się już nad jej porzuceniem, tzn. myślę, że wrzesień będzie już ostatnim miesiącem mojej pracy przed porodem, wydaje mi się, że i tak długo pracowałam, potem w końcu muszę zacząć odpoczywać i nabrać sił przed tym ważnym/ciężkim wydarzeniem.

Wyprawka dla malucha się kompletuje, chodź i tu pojawiły się małe schody, ale to zaraz, najpierw to co już zgromadzone:

UBRANKA:
- bawełniane śpioszki
- body z krótkim i długim rękawem
- pajacyki
- kaftaniki
- półśpiochy
- sweterki
- spodenki
- kombinezony, kurteczki
- skarpetki
- czapeczki, rękawiczki, niedrapki

Wszystko na razie w rozmiarach 56-68, w ilości różnej więc nie wypisuję, znajda się nawet jakieś sztuki we większych rozmiarach :) Myślę, że na trzy miesiące zapas mam, albo i dłużej, nie wiadomo jak dzieciątko będzie rosło :)

SEN:
- łóżeczko drewniane
- materacyk, przescieradełka chyba ze 4
- 2 komplety pościeli łącznie z ochraniaczem na szczebelki
- śpiworki do spania
- kołderka
- kocyki ( taki, który się składa w rożek również, chociaż nie wiem czy będę używać, na razie jeść nie woła )

KARMIENIE:
- butelki 125 ml 2 szt, kilka większych na potem
- smoczki do butelek
- smoczki uspokajające w razie czego
- laktator
- wkładki laktacyjne
- pojemnik na pokarm
- termosik ( w razie potrzeby)
- poduszka do karmienia

TRANSPORT:
- fotelik samochodowy

Przybory HIGENICZNO-KOSMETYCZNE: tych mam niewiele na razie
- krem barierowo- ochronny do pupci
- balsam do smarowania po kąpieli
- chusteczki nawilżane już się jakieś znalazły
- pieluszki jednorazowe na razie 2 paczki
- szczoteczka do włosków
- aspirator do noska
- nożyczki
- pieluszki tetrowe
- ręcznik kąpielowy z kapturkiem
- wanienka
- przewijak

Na razie to tyle. Dla siebie dodatkowo mam dwie koszule nocne, które nadają się do karmienia,majtki siatkowe poporodowe. Na tym kończy się moja wyprawka, resztę trzeba będzie dokupić, ale mamy jeszcze trochę czasu, więc na spokojnie.

Kwestia sporna pojawiła się przy wózku, do tej pory byłam przekonana, że wezmę od siostry ten wózek, który ona miała dla młodego i po kłopocie. okazuje się, że mój mąż kategorycznie nie zgadza się na niego, a dlaczego? Bo już jest niemodny!!!!!!! No myślałam, że padnę jak doszłam do tego wniosku. do tej pory mąż zawsze mówił, że mamy czas, że zobaczymy, potem, że kółka ma rozwalone ....coś już tu nie grało. Kółka są może trochę przyrdzewiałe, ale to da sie naprawić, w najgorszym wypadku kupić nowe, to koszt 100zł i mam wózek 2w1. no ok, to nie jest nowy wózek, ale mi to kompletnie nie przeszkadza, nie potrzebuje mieć go na pokaz, dla mnie ważniejsze są inne kwestie, zdrowie, rozwój, edukacja, rozrywka. Owszem, kupować ubrania lubię, lubię dobrze wyglądać, ale to raczej co innego. Wózek głęboki wystarczy na kilka miesięcy, zaczniemy go używać późną jesienią, na zimę, na deszcze i śnieg. nie wiadomo jaka będzie pogoda, jak często będziemy wychodzic na spacery, kto wie czy częściej dzieciak nie będzie wożony autem po prostu, tylko z tego względu, że w Gdańsku nie mamy nikogo, wszystkich odwiedzamy poza naszym miejscem zamieszkania. Ja osobiscie wolałabym pieniądze "na wózek" którego nie zamierzałam kupować wydać na szczepionki zalecane (no wiadomo, że nie wszystkie, ale mocno myslę nad pneumokokami, meningokokami), które troche złotówek kosztują. a tu sie okazuje, że mam taka opozyjcję we własnym mężu! Musiałą mu coś moja szwagierka nagadać, czy ktoś inny z jego rodziny, bo nagle stwierdził, że wózek musi być "na pokaz". Właśnie, moja szwagirka ma synka, który obecnie ma 8 miesięcy, wózek oczywiście ma nowy, który obiecała nam przekazać....ale....to było wtedy, gdy jeszcze nikt nie wiedział o mojej ciąży, nawet ja sama!!!! A mj najmdryejsyz na świecie mąż trzyma sie tego, że siostra da....a ja nic odkąd w ciązy jestem na ten temat nie słyszałam. Tym bardziej jest dla mnie oczywiste, że tak małe dziecko pojeździ jeszcze długo w wózku 3w1 !! Straszna woja była u nas w domu ostatnio, no znowu sie oczywiście poryczałam, bo myslałam, że mąż raczej mysli tak jak ja. Zaczęłam sie martwić, że pójdzie w slady swojej rodziny i non stop będziemy sie już kłócić odnośnie dziecka. Ok, ja lubię rodzine męża, nawet bardzo, sa dla mnie dobrzy, złego słowa nie moge powiedzieć, ale nie oznacza to, że zawsze sie z nimi zgadzam. Szczególnie szwagierka jest taka, że u nich wszystko musi ładnie wyglądać, wszystko do siebie pasować pod względem kolorystycznym, każdy dodatek w odpowiedniej tonacji, nowe, markowe, taki ładny obrazek na zewnątrz, dzieciaki bardzo ładnie chodza ubrane, wszystko jest super, ładne i piękne....ale w wakacje dzieci wyjeżdzają wtedy gdy pojawiają sie jakieś zorganizowane wyjazdy ze szkoły czy też z klubu sportowego, jeżeli nie ma, rodzice nie zapewniaja im większych atrakcji na wakacje. zajęcia pozalekcyjne dla mnie nie są teraz niczym wybitnym tylko zwykłą koniecznością, ale wszyscy mają się zachwycać, że np syn bedzie grał na jakims instrumencie. Córka wczesniej tańczyła, ale zrezygnowała, pływała, ale zrezygnowała i obecnie jest takim leniuszkiem....
Ja troche inaczej patrzę, mam inne wartości. wiem, na pewno, że będę chciałą by moje dziecko wyrosło na porządnego człowoeka, które będzie chciało pomóc starszej pani, wspomóc swoim ramieniem czy radą osoby, które będą tego potrzebowały. Mam nadzieję, że tablet i smartfon oraz buty za 400 zł nie będą wyznacznikiem jego wartości. takie na razie mam marzenia i zrobie wszystko, by nie zostało zepsute, bo wszystko musi być "ładne i na pokaz". Bym chciała żeby raczej miało jakąś pasję i sie w tym realizowało. jak będę miała syna i b
W ostatnim czasie strasznie męczą mnie wzdęcia, niezależnie od tego co i ile zjem. mam wrażenie, że objawy ciążowe dopiero będą się u mnie pojawiać...łącznie z powiedzeniem "to przez hormony". Tak, właśnie, jakieś dziwne nastroje również zaczęły mnie dopadać, ja generalnie jestem bardzo uczuciowa, bardzo szybko się wzruszam, ale co się działo ze mną w ubiegłym tygodniu przechodzi ludzkie pojęcie. Była u mnie kilka dni siostra ze swoim synkiem, moim chrześniakiem, cudnym prawie półtorarocznym maluchem. Młody jest bardzo żywy, aktywny w każdej dziedzinie, wszystko musi zobaczyć, dotknąć, przymierzyć, posmakować...no jak dziecko w tym wieku, uwielbiam go :) Wiedziałam, że będą wyjeżdżać w czwartek, zgodnie z planem tak było. Siostra tylko zamknęła za sobą drzwi a ja w ryk! No tak mi smutno było, że nie mogłam sie opanować, do samego drugiego dnia! Tak to ja nigdy nie reagowałam, tak gwałtownie, czasem łza pociekła owszem, ale nie beczałam jak dziecko, któremu odebrano lizaka! Wyłam cały czas, co się uspokoiłam, pomyślałam o małym znowu wyłam, nie ważne było miejsce. Mąż zaczął się w końcu denerwować. Pojechaliśmy po moje ostatnie wyniki, wyłam, potem byliśmy wymienić vouchery na mecz Lechii z Górnikiem Łęczna na bilety, wyłam. Babeczka mówi, no to robimy zdjęcie, ja zaryczana. Mąż był bardzo poruszony, w końcu powiedział "Uspokój się, bo pomyślą, że Cię tłukę!" to mnie rozbawiło, ale nadal opanować się nie mogłam... Uspokoiłam się pod wieczór, przeczytałam artykuł o maltretowanych zwierzętach to znowu wyłam, to zresztą zawsze mnie porusza. Rozmawiałam z mamą i również się rozczuliłam, no masakra jakaś, cały czas chciało mi się płakać. W piątek było już lepiej, mecz taki sobie, jakieś bramki wpadły, ale tylko jedna faktycznie nie z przypadku i to bramka przeciwnika :P Mi to nie robi żadnej różnicy, nie znam się na tym hokeju, ale mąż był szczęśliwy, że w końcu poszliśmy na mecz, no dobrze, niech się cieszy :P

Noc z piątku na sobotę była ciężka, obudziłam się po 4 żeby pójść do toalety i zwymiotować! Tak, to taka nowość dla mnie, do tej pory mało spotykane wydarzenie w moim życiu, nawet po alkoholu nie doświadczam takiego stanu, a tu proszę....dzie on fanem FC Barcelony to na rzęsach stane, by zawieźć go na stadion Camp Nou, ale nawet dodatkowo nie kiwnę by kupić nową kurtkę za 500 zł, bo wszysy takie mają!

Ehh, no troche rozpisałam się, musze zająć sie teraz grafikiem na wrzesień, oj jak ten czas leci.... już w poniedziałek pierwsze zajęcia w szkole rodzenia, potem wizyta u gina, mam nadzieję, że już mój maluszek sie pokaże i będę wiedziała, kto mi tam w brzuszku siedzi :P



4 komentarze (pokaż)
16 października 2015, 14:45

34 TC (33+4)

Trochę mnie tu nie było, pamiętników na pewno nie nadrobię, bardzo dużo tych wpisów. Nawet nie wiem co pisać, bo dużo się działo, ale pomału wszystko się normuje.

Najważniejsze informacje to te ciążowe, a na tym froncie akurat wszystko dobrze na szczęście. Pomierzymy sie dokładnie w poniedziałek na ostatnim USG 3D, póki co mały siedzi główką do góry. Położna mówi, że powinien się przekręcić, bo niebawem będzie za duży i może czekać mnie cesarskie cięcie...ale jeszcze może się wywinąć, daje nam ze dwa tygodnie, potem podobno nikłe szanse, że się obróci, ale przecież dwa tyg to sporo czasu, jestem więc dobrej myśli :) wszystkie wyniki do tej pory mam super, będę robić morfologię niedługo to się okaże czy z czerwonymi krwinkami tez jest dobrze, bo zazwyczaj z tym mam kłopoty, ale to jeszcze sprzed czasów ciąży. Od jakiegoś czasu nie chodzę już do endokrynologa, co tez mnie cieszy, bo nie muszę pamiętać o terminach, badaniach, jeżdżeniu tam i z powrotem :) Dzieciaczek serce mam jak dzwon, wierci się jeszcze dosyć sporo. Mam obolały cały brzuch, zaczyna mnie pobolewać kręgosłup. Żebra obite dość mocno, poza tym ok. Zaczęłam zauważać, że częściej potrzebuję przerwy, po całych dniach biegania zdarzają mi się spuchnięte nogi, ale to chyba juz ten czas. Powinnam zwolnić i w końcu zacząć odpoczywać. Od początku października ogarniam się z pokoikiem małego i wszystkim co z tym związane. Ciuszki poprane, poprasowane. z art higieniczno-kosmetycznych brakuje mi chyba tylko preparat do pępuszka, no i pudełko mleka kupić. Jeszcze jest sporo czasu, ale bym do końca miesiąca chciała ogarnąć wszystko, by potem spokojnie zająć się sobą :P Brzusio mam już spory, to w końcu 8 miesiąc jest :) Przytyłam do tej pory 9kg, apetyt wrócił, więc pewnie teraz jeszcze sporo przybędzie :P ale co tam...z ciuchami nie mam kłopotu, nawet jak jeszcze trochę przytyję :P

wszystko idzie dobrze, no prawie. Sprzedaż auta nam się trochę przesunęła, a tym samym zakup nowego. Myślałam, że jesteśmy już zdecydowani na nowe, a potem pojawiły się hocki klocki, obecnie żyjemy bez auta, da się, ale jest ciężko. Ja sobie generalnie bardzo dobrze radzę z komunikacją miejską, tam gdzie muszę to spokojnie dojadę, ale wybrać się poza Gdańsk to już gorzej. My w okolicy nie mamy żadnej rodziny, przyjaciół, znajomych owszem, ale to nie to co inni. No nic, mam nadzieję, że szybko uda się w końcu coś znaleźć, bo mamy łóżeczko, wózek do przewiezienia, jakieś bibelotki do pokoju młodego chciałam dokupić... No ale może rodzice do nas jutro przyjadą z tym łóżeczkiem, bo od siostry tata miał zabrać. długo ich u nas nie było, mam nadzieję, że jednak się pojawią i namówię ich jeszcze na jakieś drobne zakupki :P tzn tatę, bo mamy nie trzeba namawiać aż tak :) tym bardziej, że o młodego chodzi.

Od października nie pracuję i wiem na pewno, że nie wrócę już do tej pracy. Moja firma nagle postanowiła się zamknąć, oczywiście każdy był świadomy, że tak może być, ale nikt się nie spodziewał tak nagle teraz kiedy sytuacja zaczęła wracać do normy. ale cóż, tak się stało, odwrotu nie ma. Moja sytuacja jest jasna, nie zostaje bez niczego, nadal mam prawo do swojego wynagrodzenia i urlopu macierzyńskiego, w zusie wszystko załatwione już :) Nawet nie mogę powiedzieć, że jest mi przykro, bo nie jest, myślałam,że gorzej to przeżyję, ale nie! Jestem bardzo szczęśliwa, teraz cała moja uwago krąży wokół nienarodzonego jeszcze dzieciątka, a potem to już w ogóle nie będę miała czasu się martwić. Owszem, nie będę miała gdzie wrócić, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, a zmiany są zazwyczaj dobre. W poprzedniej firmie zasiedziałam się, a teraz będzie okazja by zacząć coś nowego, może wrócę do pomysłu własnego biznesu, zobaczymy, coś wymyślę, może po prostu dłużej z dzieckiem w domu zostanę. Nie ma co wyrokować, ja jestem dobrej myśli. Na pewno wyjdę obronną ręką z tej sytuacji :)

Dużo jeszcze chciałam napisać, ale może nadrobię innym razem, właśnie znajoma wpadła, więc nie wypada siedzieć przy kompie :)

Pozdrowienia!!!!

1 komentarz (pokaż)
20 października 2015, 11:28

35 TC (34+1)

Wczoraj mieliśmy USG, z maluszkiem wszystko dobrze, starsze tylko dwa dni, czyli tak jak ostatnio. Lekarz oczywiście znowu nas zaskoczył - "serduszko państwa córeczka to jak dzwon ma"....aha, córeczka? Okazuje się, że nawet na tym etapie można mieć wątpliwości co do płci :P po dłuższych obserwacjach pojawił się chłopak, na pamiątkę zrobił nam zdjątko owych męskich organów :) Także nadal myślimy nad imieniem dla malucha, skłanialiśmy się do Filipa, ale Marcel tez mi się podoba no i nie jestem przekonana, mąż również nie. Ale mam nadzieję, że niebawem nam się to wyklaruje, a jak nie to po porodzie to już na pewno :) Najważniejsze, że maluszek rozwija się prawidłowo, waży już prawie 2300 g, od początku ciąży przytyłam 9kg na razie :) W październiku byliśmy na weselu, spotkaliśmy się z większością mojej rodziny, stałam się wręcz atrakcją wesela. To już ósmy miesiąc? Taki masz mały brzuszek? Wyglądasz bardzo dobrze! Ciąża Ci służy! Może usiądź i odpocznij....pytań całe mnóstwo, stwierdzeń, porad, uścisków...naprawdę momentami czułam się dziwnie...ale wesele było ogólnie super, sama nie przypuszczałam, że można się tak dobrze bawić w 33TC :) zostaliśmy do samego końca jak wszyscy praktycznie :) Niestety tragedia się wydarzyła i z wesela trzeba było szykować się na pogrzeb i to już miłe nie było, zmarł teść mojej siostry, na samym pogrzebie był tylko mój mąż, ja w tym czasie zajmowałam się chrześniakiem, którego siostra na pogrzeb tez nie chciała zabierać. Szkoda, mały dziadka nawet nie będzie pamiętał :( ale niestety takie jest życie....

tymczasem kończę kompletować wyprawkę, łóżeczko już dojechało, nie jest skręcone oczywiście, ale jest :) Całe wyposażenie do środka również jest. Przyszły ostatnie chyba już paczki z ostatnimi drobiazgami. pozostaje nam do kupienia zaledwie kilka drobnych rzeczy, tj. mleko modyfikowane, bo oczywiście optymistka jestem i będę karmić piersią, ale w razie czego trzeba się asekurować :P środek do pielęgnacji pępuszka i to by było na tyle. Wózek czeka na przewiezienie, muszę się jeszcze tylko zastanowić co tam w środku będę miała, czy zakupić jakiś komplecik do wózka czy wykorzystać jakiś kocyk, których mam już mnóstwo, śpiworki tez mam no i oczywiście kombinezonów dla malucha tez się kilka uzbierało.Mam jeszcze dużo czasu by się zastanowić :)

Energi nadal mnie nie opuszcza więc zajmuje się wszystkim czym trzeba, ostatnio byłam dumna z siebie bo wymyłam wszystkie okna jakie mamy w domu, szkoda tylko, że pogoda teraz kiepska i efekt zbyt długo się nie utrzymał, ale trudno, świadomość, że były umyte to już dużo znaczy :P W przyszłym tygodniu kończą się zajęcia w szkole rodzenia, ale kontakt z położna nadal zostaje, na ćwiczenia dla ciężarnych tez mam zamiar chodzić jak długo dam radę :)ważne by się nie zasiedzieć w domu, bo człowiek wtedy zbyt dużo myśli i użala się nad sobą, a wiadomo, że to samopoczuciu nie sprzyja....

2 komentarze (pokaż)
23 listopada 2015, 16:25

40 TC

Tak, właśnie, zaczynam 40 tc...to zasługuje na chociaż krótki wpis.

Ostatnio niezbyt często tu zaglądam, mam nawet zaległości w czytaniu, ale czuję, że niebawem nadrobię :) Jeżeli chodzi o moje samopoczucie w chili obecnej, o jest wręcz rewelacyjnie :) nie czuje się kompletnie porodowo, podejrzewam nawet, że przenoszę odrobinę i zachaczę o grudzień... no ale zobaczymy. Póki co, żadnych przesłanek ku rozwiązaniu nie ma. Brzuch nadal mam wysoko, jakieś tylko sporadyczne skurcze się pojawiają, ale bezbolesne, odczuwam jak napięcie skóry po prostu. Dziecie me nadal bardzo ruchliwe. Ogólne samopoczucie bardzo dobre, energii nadal mam sporo. Nie leżę, nie odpoczywam, chodź wiem, że powinnam :)
Dużo gorzej czułam się dwa tygodnie temu, wtedy to faktycznie myślałam, że chyba raczej urodzę wcześniej, pojawiły się dość ostre bóle w dole brzucha, w pachwinach, bolało mnie całe krocze i problemy z poruszaniem miałam, wylądowałam nawet na sorze w szpitalu, ale wszystko przeszło. Gdyby nie mój wielki brzusio, to miałabym wrażenie, że jestem w drugim trymestrze dopiero. Hmm, chociaż tylko ja chyba uważam, że mój brzuch jest wielki, cała reszta twierdzi, że jest dość mały. Ja natomiast mam lustro i widzę jak jest, wyglądam jak parowóz :P ale to nic, nie przejmuje się tym, niebawem to się zmieni, w ciąży przytyłam 10kg, to chyba nie najgorzej.
Dla maluszka mamy wszystko praktycznie przygotowane, z jednej strony chciałabym aby już był po drugiej stronie brzucha, ale z drugiej ...no hmmm na razie mam jeszcze dużo swobody, robimy to na co mamy ochotę w każdej porze, jak pojawi się maluch, no niestety trzeba będzie zmienić rytm. Tego trochę się obawiam i czasem mam obawy czy podołam temu wyzwaniu. Mąż będzie z nami tylko dwa tygodnie na urlopie ojcowskim, potem zostaję sama, dosłownie sama, bo w Gdańsku nie mamy nikogo z rodziny, kilkoro znajomych i to jest wszystko... Ale pewnie dam radę :) w końcu pragnęłam tego przez długi czas :) W weekend odwiedzaliśmy rodzinkę, wszyscy byli w szoku, że wybraliśmy się bez spakowanej szpitalnej torby... a ja wszystkim tłumaczyłam, że jeszcze na nas czas, no i nie urodziłam :P
Mam nadzieję, że przyjdzie do mnie ten moment szybko, bez długich bóli i dodatkowych dolegliwości. Muszę przyznać, że jestem szczęściarą, taką ciążę, życzę każdej dziewczynie, bezproblemowo deo samego końca. Oczywiście trochę musiałam czekać na swój cud, ale może właśnie to oczekiwanie zostało nam tak wynagrodzone....Mąż bardzo szczęśliwy, rodzina szczęśliwa, ja wręcz unoszę się pod chmurami, tak jest na chwile obecną. Mam nadzieję, że nasz mały okruszek pojawi się na świecie bez większych problemów i sielanka będzie trwała :)

5 komentarzy (pokaż)
28 listopada 2015, 08:25

40 TC (39+5)

Ależ jestem rozżalona od wczoraj! Humor mam taki sobie i zaczęłam się denerwować i na siłę czekać na ten poród, a to nie dobrze! Wczoraj zadzwoniła do mnie babeczka z gabinetu ginekologicznego z taka informacją: "Niestety Pani wizyta w poniedziałek nie może się odbyć, lekarz idzie na urlop, mogę zapisać Panią na 10ego grudnia". Że co proszę? na 10ego grudnia?? Strasznie się zbulwersowałam w rozmowie z tą panią. termin porodu mam właśnie na poniedziałek, nie zanosi się żebym do tego czasu urodziła więc wymagam wizyty u lekarza! Usłyszałam tylko, że nie ma nikogo w zastępstwie i że to nie jej problem jest, ona miała tylko przekazać informację, no i że przecież nie będę rodzić w przychodni tylko w szpitalu! yyyyyyyy WTF? Z jakąś największą łaską dopowiedziała tylko, że ewentualnie mogę się pojawić w czwartek 3 grudnia i prosić się jakiegokolwiek lekarza żeby mnie przyjął! Prosić się? No ale może do tego czasu urodzę więc nie będzie problemu... No jak nie będzie problemu skoro zwolnienie mam do 30 listopada a nie do 3ego grudnia! Poza tym powinnam być pod opieka lekarza a nie pozostawiona sama sobie! no kurcze, przez całą ciążę nie było żadnych problemów, z lekarza również byłam zadowolona, no bo może zbyt uśmiechnięty nigdy nie był, ale w nosie to miałam, bo miał być konkretny i ciążę dobrze prowadzić a nie kawały opowiadać przecież! a tu na sam koniec takie schody się zaczęły!!!!
Nie wiem co mam teraz z robić z tym zwolnieniem, podlegam teraz pod zus, a wiadomo, terminy, ciągłość... Nigdy nie byłam na L4, teraz jestem w ciąży, po drodze we wrześniu zlikwidował się mój zakład pracy, jestem bezrobotna na zasiłku z zusu, rany, że też to wszystko teraz musiało się wydarzyć. nie wiem co robić w takich sytuacjach. Czy lekarz rodzinny może mi wystawić kontynuację zwolnienia ciążowego? Pojadę w poniedziałek z rana do zusu i się dopytam, ale tez jest opcja, że każą mi wypisać wniosek o macierzyński bo po terminie porodu już będzie, a to nie będzie dla mnie korzystne, bo przecież mogę urodzić nawet za dwa tygodnie! kojarzy mi się właśnie taki przypadek znajomej, ale jej akurat wtedy się dosyć udało, bo urodziła dwa dni po wypisaniu wniosku na macierzyński, więc większej tragedii nie było, ale sam fakt! Najbardziej nie mogłam pojąć jak można tak potraktować ciężarną z terminem porodu na dzień wizyty i jeszcze bezczelnie proponować termin na 10ego grudnia. Za nic maja ludzi w tych przychodniach, a Ty najlepiej zajmij się sobą, nam daj spokój, miałaś urodzić to jedź do szpitala. Powiem szczerze, że chyba przez całą ciążę nie byłam tak zdenerwowana jak wczoraj o 16! Gdyby jeszcze zadzwoniła z rana to bym się tam przejechała i na pewno bym nie wyszła bez konsultacji z jakimkolwiek lekarzem i zwolnieniem przede wszystkim, ale nie, zadzwoniła przed samym wyjściem przecież ! Z tego wszystkiego wyłam wczoraj jak bóbr!!! Mały mój na świat się nie pcha, ja wręcz żyłam tą poniedziałkową wizytą u lekarza, bo może coś więcej bym się dowiedziała, nawet mój mąż wolne z pracy wziął żeby ze mną tam pojechać, a tu co? NIC i jeszcze to zwolnienie, ehhhh

1 komentarz (pokaż)
2 grudnia 2015, 12:47

41 TC (40+2)

No i nastał grudzień :) Moje dzieciątko zadecydowało, że narodzi się właśnie w tym miesiącu :) ciekawe tylko kiedy...po wyznaczonym terminie jesteśmy dwa dni, ale dzieciak w dalszym ciągu czeka na swój dzień :)

W poniedziałek udało mi się wszystko załatwić pomyślnie. Zwolnienie dostałam bez żadnego problemu od lekarza rodzinnego, do zusu dostarczone. Na wizytę do lekarza, by dowiedzieć się co z maleństwem też się wybrałam. Skurczy brak,czop odchodzi mi kawałkami,wód płodowych dużo, rozwarcie na 2 cm, cisza, spokój, nic się nie dzieje... Co się okazuje moje maleństwo wcale takie małe nie jest, waży już 3800g! Maluch będzie wielki i silny po ojcu chyba :) ja się szczerze mówiąc przeraziłam tą informacją, bo to w końcu ja mam rodzić, może być ciężko z takim klopsem, chodź nie musi, no zobaczymy. Na razie musi się zdecydować na wyjście, a jak widać nie spieszy mu się. Jeżeli do porodu nie dojdzie wcześniej to 8 grudnia mam się stawić ze spakowaną torbą na oddziale w szpitalu, mam przeczucie, że właśnie tak to się zakończy. Zaplanowałam więc sobie weekend, co wzbudziło śmiech i radość członków mojej rodziny...zaczęli obstawiać, że urodzę wcześniej, bo ostatnio moje plany raczej się nie udają :P Właściwie byłoby dobrze, ale póki co ja nastawiłam się na 8 grudnia :)

Wydaje mi się, że maluch daje mi jeszcze czas na ogarnięcie spraw świątecznych, do których czasu już coraz mniej, a prezentów to niestety porobionych jeszcze nie mam, tym się zajmę w tym tygodniu żeby nie myśleć o upływających dniach, a jak przyjdzie pora to zameldujemy się na porodówce :) Grudzień, to jeszcze bieżące sprawy ekonomiczne zaraz muszę uporządkować, by mężowi nic nie zostawiać do myślenia i załatwiania za mnie, bo to moja działka w domu :)

2 komentarze (pokaż)
4 grudnia 2015, 20:21

Nasz wyczekiwany mały gigancik od 4:15 już z nami na tym świecie. Mierzy 58 cm i waży 4100 gram, wielki i silny za tatą ;-)

4 komentarze (pokaż)
20 grudnia 2015, 18:57

Ciąża zakończona 4 grudnia 2015
A teraz prawdziwe życie przed nami...


Wiadomość wyedytowana przez autora 20 grudnia 2015, 19:01

1 komentarz (pokaż)
24 października 2017, 01:20

Kontynuacja pamiętnika w KidzFriend - zapraszamy

0 komentarzy (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)