BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Na drodze do szczęścia, czyli aniołki i cała reszta - po fioletowej stronie

Autor: Agusia246
11 lutego 2017, 16:29

28t2d
Przedwczoraj wizyta. Stan szyjki - bez zmian. Łożysko ok, wody spoko. Izula dość drobna, bo z pomiarów wyszło 1100g, ale wdg mnie jest spoko i i tak jest dość spora. Umówmy się, 2320g w 36tc to też nie jakiś super duży dzieć, więc czemu drugi miałby być większy? W każdym razie wszystkie wymiary mieszczą się w normie, przepływy są dobre. USG 3 trymestru u specjalisty sobie darujemy, skoro mój lekarz mówi, że jest ok, to jest ok. A połówkowe zrobiliśmy super dokładne z badaniem serca i w ogóle.
Szew. No trzyma. Od 4 tygodni bez zmian. Będziemy go ściągać w 36tc. I też dla mnie ok, bo potem to bym chodziła cały czas spanikowana, że to już prawie, a ja tam dalej zaszyta :P Tyle, że będziemy go ściągać w szpitalu. Powiem tak, jak poród od razu ruszy po ściągnięciu szwu to zajebiście. A jak nie, a oni będą mnie chcieli trzymać niewiadomo po co, a potem będę tam musiała wrócić rodzić to się zapłaczę. A jak ruszy od razu, to dziewczyny będą nawet może z tego samego dnia :D Gorzej tydzień później, bo Wielki Tydzień akurat i Wielkanoc... W każdym razie mam wrażenie, że coś ucierpi, albo urodziny Zosi (no bo beze mnie to jak :P ) albo święta (patrz wyżej). Chyba, że Iza weźmie przykład z siostry i poczeka grzecznie do po świętach. Przy czym to wszystko takie moje radosne założenia, bo nadal istnieje szansa, że zechce wyjść jeszcze wcześniej, czego się boję panicznie.
Wielkimi krokami zbliża się poród mojej przyjaciółki, już są na wylocie, 35tc. Jestem tym dzieckiem niemal tak samo podjarana jak swoim ;) (i cały czas jej dokuczam, że będziemy mieć obie kwietniowe dzieci bo ona przenosi o 2 tygodnie ;) )
Zosia w środę na basenie nie była, bo katar wrócił ze zdwojoną siłą. I ja chyba też coś dostałam od niej, bo mnie gardło bolało mocno. Nadal mam twardnienia brzucha, nadal mam okrutne duszności, gdzieś w tym miesiącu muszę iść zrobić badania krwi i mocz, bo od grudnia nie robiłam, a taaaak mi się nie chce... Poza tym jak na złość załącza mi się wicie gniazda, chęć przemeblowania i wysprzątania na błysk całego mieszkania. A jak to zrobić jak nie można?
Mąż się wzbija na kulinarne wyżyny, coraz lepiej mu idzie gotowanie. Chciałam z nim gdzieś wyjść z okazji walentynek, ale prawdopodobnie jestem bez szans :P

1 komentarz (pokaż)
15 lutego 2017, 23:08

Za godzinkę kończymy 29tc :)
Wczorajszy dzień ciężki, Zosia mi wstaje coraz wcześniej, a mi się kończą pomysły na to co mam z nią robić... Z okazji Walentynek dostałam... puszkę ananasów :P Zosia nie dostała nic, a mężu dostał piwko, słodycze i laurkę. Gdzie tu sprawiedliwość? :)
Dzisiaj było tak pięknie (10 stopni i słonko) że poszłam z małą na plac zabaw. Z resztą Zosia dzisiaj była aniołem cały dzień. Nie robiła na przekór, słuchała się, nawet poszła na drzemkę, a teraz już śpi :) Ale był fail, od wczoraj jej mówiłam, że dzisiaj na basen z tatusiem, a tam się okazało, że kuźwa ferie! Pojechaliśmy do lidla to jak na złość nic ciekawego, tyle co żarcie na jutro. Kupiłam jej musujące kulki do kąpieli i jajko niespodziankę, a do tego dostaliśmy dwa przylepiaki gratis i w akcie desperacji żeby zrekompensować dziecku biedę pojechaliśmy do parku. Pobiegała z mężem, poskakała, polatała jak szalona dookoła latarni i nie chciała wracać!! Także moje dziecko zamiast superanckich zajęć na basenie dostało dwie pachnące kulki, dwie małe figurki pietruszki i arbuza, kawałek czekolady, miniaturowego szopa i spacer w parku. I było tym zachwycone!! I mówię do Pawła, ty zobacz jak ona się cieszy pierdołami, jakie ma szczęśliwe życie :) Wymagania i oczekiwania psują nam całą radość!
I już nie mogę się doczekać jak będzie nas 4! Dzieci są zajebiste!!!! Pewnie na początku będę dostawać pierdolca, ale potem <3 Czemu Nibylandia nie istnieje? Poleciałabym tam z nimi żeby mi nigdy nie dorosły!!! I żeby zawsze były takie szczęśliwe :) No ale, nie można być samolubem niestety...

1 komentarz (pokaż)
25 lutego 2017, 16:03

30t2d
68 dni do terminu, 40 dni do wolności :D 5 dni do wizyty.
Brzuch wielki. Ciąży. Bolą plecy. Zespół niespokojnych nóg nie daje spać, hemoroidy podstępnie wyłażą nieproszone. Ale już przekroczyłam drugi wyznaczony sobie próg. Pierwszy - granica przeżywalności, drugi - 30tc bo to już w miarę bezpieczny czas, trzeci - 34tc już tuż tuż, wtedy mała będzie miała już rozwinięte płucka, 4 - 36tc kiedy ściągną mi szew i albo urodzę albo zacznę w końcu funkcjonować jak człowiek, poćwiczę, ponoszę swoje dziecko, jakieś <3 w końcu zaliczę, a co :D
Iza jest bardzo aktywna. Czuć i widać ją super mocno, Zosia była zupełnie inna. Ciężko było ją uchwycić na nagraniu, a jak już to było to takie wypinanie, pojedyńczy kopniak. A tu lata mi cały brzuch :D Czkawka po kilka razy dziennie.
Pogoda raz lepiej raz gorzej, dzisiaj akurat słonecznie i byłyśmy z Zosią na placu zabaw :) Oczywiście wróciła cała w błocie, ale przynajmniej miała radochę.
Myślę, że Zosia, jak to na nią przystało, znów przebije moje oczekiwania i będzie genialną siostrą. Nie wiem co prawda co się stanie jak dojdzie element zazdrości, ale jak teraz patrzę jak traktuje młodsze maluchy i jak bawi się z dziećmi to jest na prawdę spoko. Dzieli się zabawkami bez problemu, zachęca do wspólnej zabawy, przytula, głaszcze, nie próbuje wszystkiego zawłaszczyć i bardzo dba żeby było sprawiedliwie. Ma oczywiście zachowania w stylu: teraz ja to chcę i spycham kolegę z auta, ale da się jej wytłumaczyć, że 1. kolega się teraz bawi, zaraz odda, 2. nie wolno nikogo popychać, porozumiewamy się słowami 3. spróbuj dać coś w zamian, może się wymienicie i oboje będziecie happy. Póki co nie przejawia tych wszystkich zachowań, które mnie tak kłuły u innych dzieci w wieku 2+. Nie ma histerii o zabawki, nie ma: zostaw to moje, nie ma bicia i popychania, nie ma oddawania młodszym (została użarta i się popłakała, ale nie próbowała się zemścić, uznała, że kara nakrzyczenia przez mamusię jest wystarczająca). Rozumie bardzo dużo, coraz więcej. Jak mówię, że coś mnie boli to dostaję buziaka, jak mówię, że mi przykro/smutno to mnie przytula. Robi to, co ja jej :) I ma coraz częściej rzeczy, na które nalega, że musi je zrobić sama :)

0 komentarzy (pokaż)
27 lutego 2017, 14:04

30t4d
Witaj euforio! :D Oczywiście euforio wiosenna, pogoda wymarzona, 10 stopni w cieniu, piękne słoneczko, delikatny wietrzyk, dziecko szalejące na placu zabaw i drugie rozpychające się w brzuchu. Kwietniu przybywaj!!!! Ja już chce spacerki w 4 po ciepłym parku <3

1 komentarz (pokaż)
2 marca 2017, 21:56

31tc
Coraz bliżej :D
Po dzisiejszej wizycie, szyjka lekko krótsza, no ale, dziecko tyje, czas mija, a matka się za bardzo nie oszczędza jednak... No i w rezultacie mamy 17mm. Nie tak źle jeszcze :) Iza szybko podejrzana, nie wiem ile waży, co u niej to wiem zawsze, bo ona się CIĄGLE rusza :) A jak nie to akurat ma czkawkę. Nadal magnez, luteina, koniecznie żelazo, bo wpadłyśmy w anemię, waga u doktorka pokazała... 61kg :D czyli tyle co z Zosią tydzień później. Ale fakt, że jest mi już super ciężko, a tu końca nie widać ;)
Zosia. Wczoraj byłyśmy na rytmice i na basenie, nie chciała wychodzić, a potem przespała calutką noc i dopiero nad ranem zwaliła się do mnie i pospała jeszcze do 8 :) Pogoda nieciekawa, już nie jest tak ładnie niestety. Mokro, zimno bleeeee.
Przedwczoraj wywaliła się w wannie i przywaliła nosem, aż poszła farba. Ryk okrutny, tatuś wziął na ręce, ja tamowałam krew papierem toaletowym i mówię do niej "nie płacz tak, bo zobacz jak krewka leci", a ona natychmiast ucichła zafascynowana, potem mi zabrała papier i sama zaczęła wycierać nos!
Dzisiaj byłyśmy u bliźniaków, są już tak samo wysokie jak Zosia! Koniec z oddawaniem Gabi za małych rzeczy po Zosi :) Ale w połowie dnia Zosia zrobiła się nieznośna, nie wiem czy się zaczęła źle czuć czy się zmęczyła, ale histerię mi odwaliła, a potem resztę dnia jęczała i popłakiwała o wszystko :/
Zus przysłał wczoraj pieniążki i już kupę kasy zostawiłam w rossmanie. Była promocja na mleko Zosi, na pieluchy, do tego kupiłam soczki, owoce, sobie maziadło do paszczy, kupuję mniej więcej raz na 3/4 miesiące, więc staram się nie oszczędzać na sobie zbytnio... No i się kulamy jakoś. Muszę zapłacić za marzec za rytmikę, za basen, rachunki, ehh, wszystko się rozejdzie standardowo :P Teraz oby do tego 34tc.

0 komentarzy (pokaż)
9 marca 2017, 22:33

32tc
Iza kopie tak, że aż boli. Wpycha syrki w żebra.
Mam skurcze. We wtorek myślałam, że pojedziemy na ip, bo średnia między nimi to było ok 6 minut. Przez 2 godziny mimo leków :( Ale na szczęście ucichły. Niestety cały czas wracają i nie dają spokoju ducha.
Rachunku za gaz nam nie rozłożą na raty :P
Męża gonię żeby pity rozliczył, a on jak zwykle ma czaaaaaaas :/
Zosia miała trzy cudowne noce pod rząd, ach, jakby jej już tak zostało...
Teściowa i babka chyba upadły mocno na łeb. To jakie debilizmy im się myślą to koniec świata. Brata męża mają eksmitować z mieszkania i one nie widzą problemu żeby znowu przyszli tu mieszkać, po wszystkim co się działo. Pojebało je. I to fest.
Dziś znów byłyśmy u bliźniaków :) Zosia łapie z nimi coraz fajniejszy kontakt. Mam nadzieję, że dotrwamy z Izą w dwupaku do 9.04 kiedy chcemy zrobić Zosi imprezę urodzinową. Chciałabym upiec torty, zrobić sałatki itp. A tymczasem wszystko jest jedną wielką niewiadomą.
Trzeba zrobić porządek z rozliczeniami za 2014 i 2015, za cholerę nie wiem jak to zrobić, mój mąż ma głęboko, w końcu nam walną jakąś super karę i będzie...

1 komentarz (pokaż)
18 marca 2017, 17:35

33t2d
Już tak blisko magicznej granicy :D I w sumie super blisko do terminu, bo co to jest niecałe 7 tygodni?? 3 tygodnie z kawałkiem do ściągnięcia szwu :D Wizyta już za 5 dni. Wiosna idzie, akurat dzisiaj brzydko, ale coraz częściej pogoda mnie kusi i wyłażę z Zosiakiem. Czuję się jako tako. Skurcze łapią rzadziej, w sumie przestałam wcinać luteinę, zostałam na magnezie i nospie (doraźnie), brzuch twardnieje po przeforsowaniu, ale też już mnie to nie straszy. Duszności mam nadal, czasem okrutne, plecy bolą straszliwie, do tego ostatnio doszła noga boląca :P Sypię się jak nic.
Natomiast 3 dni temu przyszedł na świat prześliczny, cudowny, kochany mały Piotruś!!! Ale żeby nie było, że się myliłam jakoś, wcale nie zaczęła rodzić ;) 39t3d wizyta - lekarz zdecydował, że nic się nie zapowiada, a malec rośnie, więc nie ma na co czekać i zrobił cc. Nie bardzo to rozumiem, bo Piotruś ważył 2800 tylko, a mierzył 54cm, więc raczej nie była to kwestia że się nie zmieści... Ale najważniejsze, że jest, cały i zdrowy i już dzisiaj ich wypuścili :D Jak Zosia nie dostanie kataru jakiegoś to idziemy jutro w odwiedzinki :D
Zosia. Lat niemal 2.
Bunt, nie nie nie, standardowo na zmianę z aniołkiem. Odkąd zaczęłyśmy wychodzić, na rytmikę (Zosia nie chce wracać do domu), do parku, na plac zabaw, pada na drzemki i w nocy zasypia normalnie :) Ostatnio zachachmęciła koleżance na placu zabaw rowerek biegowy i trochę popróbowała na nim jechać, ale się bała chyba. W każdym razie kupiliśmy jej własny :) Używany, ale w fajnym stanie. I idzie jej coraz lepiej <3 Uwielbiam patrzeć jak zdobywa nowe umiejętności. A jaka jest cwana, jaką ma super pamięć, jak słyszy wszystko co się mówi dookoła nawet jak mi się wydaje, że nie słucha. Cały czas nas zaskakuje czymś co powie. Hehe, robię jej incepcję, że chce grać na skrzypcach. Ciekawe, czy jak będę jej wystarczająco długo wmawiać, że tak jest to w końcu będzie myślała, że od zawsze chciała się tego nauczyć ;) Cudowne nocki się powtarzają, może nie codziennie, ale wystarczająco.
Na 9.04 zaprosiliśmy już gości, obym nie musiała ich przemawiać ;) Muszę jeszcze zamówić opłatki na tort, kuchenkę z neta i, jak się okazuje, nowy materacyk dla Izy. Potem kupić składniki na tort, barwniki spożywcze itp. I będziemy robić. Ja będę mieć wtedy 36t3d, więc niech się dzieje wola nieba ;) Ciekawe czy do świąt urodzę. Może Iza pamięta, że umawiałyśmy się na lany poniedziałek i poczeka :D
Mąż mnie ostatnio tak wkurzył, że autentycznie rozważałam wyprowadzkę od niego. Ale powiedzmy, że się poprawił i jest ok.

4 komentarze (pokaż)
24 marca 2017, 20:26

34t1d :D :D :D
Magiczna granica przekroczona. Wczorajsza wizyta - najgorsza w historii moich wizyt ciążowych u tego gina. Pobrał GBSa, zbadał ręcznie i posłuchał serduszka Izy. Więc nie wiem nic!! Nie wiem czy szyjka się nie skróciła przypadkiem, nie wiem czy Iza rośnie prawidłowo, czy stan wód jest ok, czy wszystkie przepływy są jak trzeba. Wiem tylko, że szew trzyma. No i bomba. Szkoda, że z Zosią na tym etapie byłam w szpitalu bo wód było na granicy małowodzia, a za chwilę się okazało, że łożysko dojrzałe, jakieś zwapnienia i się nawet zastanawiał, czy nie rozwiązać wcześniej ciąży, ale nie zdążył, bo sama się rozwiązała ;)No i nawet skierowania nie dostałam na zdjęcie szwu, bo dostanę... na następnej wizycie!!! O szalony, nawet coś o 38tc przebąknął, ale powiedziałam, że nie ma opcji. Ja pierdziu, szyjka nie trzyma, skurcze pojawiają się seriami już od 31tc (a twardnienia brzucha to już nawet nie wspomnę), a on chce żebym do 38 tygodnia zaszyta biegała! Gdzie moja upragniona wolność na końcówkę ciąży?? No i tym sposobem jestem umówiona na 36t6d i wtedy dostanę skierowanie. Jupikajej, tuż przed świętami. W szpitalu pewnie będą mnie po stopach całować :P I jeszcze mówi do mnie "jak pani chce można odstawić wszystkie leki". Taaaak. Bardzo chcę zacząć rodzić wciąż zaszyta. Nie wiem, może to, że siedziała ze mną w gabinecie Zosia tak na niego wpłynęło (a była grzeczna, po prostu siedziała i co chwilę dopytywała "co robisz mamusiu :D ") na pewno wpłynęło to na mnie, bo się nie upomniałam o swoje nie chcąc zbytnio przeciągać. No i jestem zła. I na niego i na siebie. No nic to, Iza siedź teraz grzecznie jeszcze 19 dni, zdrowa tam bądź, nawet się nie waż za mało przybrać i jakoś damy radę ;)
Byłyśmy u bliźniaków wczoraj i chyba nam sprzedali jednak wirusa, bo Zosia ma katar :( A intuicja mówiła "nie leź tam" to żem polazła żeby dziecko miało jakąś rozrywkę. No, to teraz mamy rozrywkę podwójną :P I jeszcze lipomal nam się skończył, muszę jutro dokupić.
A dzisiaj Zosia była na swojej pierwszej wizycie u dentysty :D Była absolutnie zachwycona. Pani dentystka się z powołaniem minęła, bo powinna chyba przedszkolanką zostać. Wszystko jej opowiedziała, dała dotknąć, użyć, założyć rękawiczkę, zrobiły z rękawiczki koguta, no magia. Zosia grzecznie współpracowała, ząbki mają się dobrze, tylko jedynki są bardzo ciasno i trzeba dokładniej myć, bo może się zrobić próchnica. Także od jutra już nie ma przebacz i "siama siama", mama będzie szorować zębiszcza.
Oczywiście drzemki nie było, mimo, że ją wybiegałam na placu zabaw. Za to już drugi raz zapomniałam jej dać obiad!! I dostała dopiero na kolację... No i poszła spać wcześniej, bo już super zmęczona była biedna. Niech śpi jak najdłużej, może jutro stan noska się poprawi.
Nie wiem jak wygląda w sumie katar u innych dzieci takich małych, u nas jeden albo 2 pierwsze dni najczęściej wyglądają tak, że nie leci jej z nosa tak po prostu. Nieeeee, to by się przecież dało odciągnąć i zablokować kroplami. Nie. Nie można odciągnąć niemal nic, krople nic nie dają, a każde kichnięcie to potop. Więc przynajmniej ze 20 razy na godzinę jest wielkie "apsik" jeszcze większe mentalne "kurwamaćjapierdolę" matki i lecę wycierać z gili dziecko i okolice. No i zazwyczaj budzi się w nocy często niestety. Teraz i tak już długo nie było katarku, więc nie mam co narzekać. Najtragiczniejsza tragedia będzie jak będą dwie i będą się zarażać nawzajem. Chyba na psychotropach będę biegać ;)
Jutro przychodzi moja matka, mąż ma nadgodziny, w poniedziałek wraca teściowa. Aaaa, chyba nie pisałam, mój stary sobie połamał palce u ręki, bo spadła na niego maszyna w pracy. Ten to wiecznie poobijany, pokrojony, poucinany, ja nie wiem jak on dożył swojego wieku :D A przy okazji wszystkie moje zaskórniaki poszły w piździet, bo pieseczek nam się znów pochorował i gdybyśmy my nie rzucili kasą to by zdechł, bo babcia akurat przed emeryturą, a teściowa ewidentnie miała w d... bo nawet nic się nie odezwała że psu coś jest. Dzień po tym jak wyjechała przyszła babcia poprosić o kasę na leki dla psa. Na następny dzień pies nic nie chciał już jeść ani pić i na kolejny dzień mąż poleciał z nim do weta. I co 315zł pooooszłoooo. Ale pies ma się lepiej. Chociaż tyle dobrze.
No to co, 41 dni do terminu, 20 do ściągnięcia szwu, jakby nie patrzył już bliżej niż dalej, 14 dni do urodzin Zosi, 16 dni do imprezy. Opłatki przyszły, teraz brakuje już tylko... całej reszty :D

3 komentarze (pokaż)
29 marca 2017, 22:30

No i za 2,5 godziny kończymy tydzień nr 35.
Akurat dzisiaj czuję się totalnie fatalnie. Mam nadzieję, że jeszcze przejdzie...
Zaklęłam rzeczywistość, wizytę mam przeniesioną na 10, bo 12 lekarza nie będzie ;) Czyli 36 dni do terminu a 12 do wizyty :) Akurat zdążę młodej zrobić urodzinki, a potem niech się co chce dzieje ;) Oby nie wcześniej...
Przyszła kuchenka na urodzinki zamówiona, goście potwierdzili przybycie. Zakupy mam po części dokonane. Brakujące itemy dla Izy chyba też już wszystkie... Jakoś i tak nie czuję się gotowa. Tu nie dosprzątane, tu nie dopakowane, nie doprane, nie doprasowane, tu urodziny, tu święta... Z pierwszym było zdecydowanie łatwiej ;)

2 komentarze (pokaż)
2 kwietnia 2017, 12:08

35t3d
Mała chyba zeszła niżej. Rzadziej się duszę,za to w szyjce częściej kłuje, hemoroid bardziej wkurza, chodzę jak totalny pingwin :D Kopy w żebra dostaję nadal, ponadto się skubana przeciąga, chyba myśli, że mama z gumy jest :P Pogoda dopisuje, kwiecień zaczął się cudownie <3 To chyba będzie już na zawsze mój ulubiony miesiąc. Nadal do dopięcia ostatnie guziki, jakoś weny brak. Mąż otworzył pudło z kuchenką i prawie padł jak zobaczył ilość części :D Nic to, będzie składał.
Zosia wczoraj spędziła cały dzień na dworze, od mojej mamy dostała barbie, ochrzciła ją Elzą i cały dzień się nią bawiła, w tym śpiewając sobie pod nosem "mam te moc, mam te moc" :D Cudownie jest mieć ogródek. Gdyby dom nie był taki do dupy, byłabym zachwycona. Można się walnąć na kocyku, a młodzież lata, robi babki w piaskownicy, skacze na trampolinie, podlewa drzewka swoją małą konewką, biega po namiotach, patrzy na pociągi za płotem, spokój... Tak padła, że nie obudziliśmy jej nawet grając ze znajomymi w gry tuż za ścianą. Co prawda potem w nocy wzięłam ją do siebie, bo zaczęła się budzić, ale wczorajszy dzień to czysta radość życia. I pierwszy grill w tym sezonie :) A dzisiaj już wybyła z tatusiem na rower. "Zosiu, idziesz z tatą na duży rower?" "idem. Tilko najpielw omlecisza źjem" :D Ma coraz fajniejszy kontakt z tatusiem. Trochę się chłopak naczekał na względy córki, ale dzisiaj poleciała go budzić, wcisnęła mu lalę do ręki i z chęcią wybyła tylko z nim na przejażdżkę :) Jest nadzieja że będę miała troszkę czasu dla Izy jednak :) Och, dzisiaj jestem naćpana miłością i zadowoleniem z tego jak wygląda moje życie :D Latoooooooo!!!!

5 komentarzy (pokaż)
6 kwietnia 2017, 20:59

Z rana pojechałam na badania krwi ostatnie już. Przeciwciał jak nie było tak nie ma, reszta we względnej normie, zapomniałam o moczu, ale już sobie odpuszczę. I chyba jutro na wszelki pojadę po ten wynik GBSa i te wyniki też odebrać, żeby już mieć komplet w razie w. Bo to już 36tc :D Według mojej definicji ciąża została donoszona! A moja niunia za 4 godziny kończy 2 latka!! Ale Iza chyba nie wylezie wrednie w urodziny siostry... Ponadto nasze auto jest już do odebrania. Fajnie i nie, bo nie zdążyliśmy odłożyć tyle co mieliśmy, bo miało być za miesiąc! Plan napięty, jutro zakupy, przychodzą dziadkowie dać wspólnie prezent, w niedzielę 2 imprezy, więc sobota w kuchni, w poniedziałek chyba dziadek zabierze wnusię na rytmikę bo ja mam lekarza, wtorek szpital, w środę rytmika i basen, w czwartek umówiliśmy Zosi indywidualne zajęcia z instruktorem ;) w czwartek lub piątek auto do odebrania, a ja się zastanawiam cały czas, czy jak ściągną szew to wszystko puści i rodzę, czy jeszcze pochodzę. Jak obstawiacie? ;)  

3 komentarze (pokaż)
7 kwietnia 2017, 20:35

7.04.2017
Sto lat księżniczko <3 jesteś spełnieniem wszystkich moich marzeń. A czas płynie zdecydowanie za szybko.
Kuchenka została wręczona, dziecko absolutnie zachwycone, jeszcze bardziej zachwycona towarzystwem babć i dziadka (bo wszyscy co się składali musieli koniecznie patrzeć jak dostaje prezent ;) ). Jakie to szczęście, że tą radochę wnuczkową trzeba będzie podzielić na pół, bo miałabym najbardziej rozpuszczone dziecko na świecie!
Iza nie wyszła i chyba się nie zapowiada, może czeka aż jej wyjście odblokują, a może tak jak mi wróżycie jeszcze ponoszę :)Nie mogę się doczekać poniedziałkowej wizyty, taka jestem ciekawa ile waży już i co tam u niej oprócz tego, że codzienna gimnastyka rozpycha mi brzuch na wszystkie strony...

7 komentarzy (pokaż)
13 kwietnia 2017, 15:06

No to dzień dobry :)
Mamy 37tc dziś.
Zabiegana byłam, że hoho. W sobotę zakupy i dwa torty do zrobienia, w niedzielę dwie imprezy, Zosia dostała tyle prezentów, że strach się bać! Gości wypuścić nie chciała, dzieciaki się super bawiły, cały dzień w sumie co chwilę przychodził ktoś, więc wieczorem też padłam. Ale nie żałuję, solenizantka była zachwycona, a to najważniejsze <3
Poniedziałek i wizyta. Zosia wysłana z babcią na rytmikę.
Tu już mniej optymistycznie. Wkurzyłam się, bo lekarz mi małej nie pomierzył wcale, bo "sprzęt nie taki", to ja nie wiem za co ja 140zł zapłaciłam... Na szczęście to już ostatnia w tej ciąży... Szyjka 6mm, rozwarta na 5mm, a on do mnie mówi, że ściągniemy szew w 38tc! No i takie też dostałam skierowanie. Do szpitala dzwonić i się umawiać. Na ip babka mnie odsyła do poradni, nr który dała nie odpowiada, cały dzień próbuję się dowiedzieć czegokolwiek i za cholerę się nie da! Czyli mam skierowanie na 38tc, informacji zero, nie wiem czy dziecko dobrze przybiera, bo ostatni pomiar małej to 28tc!!! Tyle co rzucił okiem, że wdg niego wody są ok i łożysko w dobrym stanie.
Wtorek.
Mąż ma wolne, bo byliśmy pewni, że idę ściągać szew, a tu psikus. Jedzie pomagać mojemu ojcu w ogródku.
Dodzwaniam się do sekretariatu, babka idzie pytać na ip. Tym razem dostaję informację, że mam się zgłosić z tym skierowaniem na ip i z innymi dokumentami, i że tam po badaniu lekarz zadecyduje, czy ściąga już, czy ustali termin. No dobra, przynajmniej na czymś już stoję. Cały dzień biję się z myślami, czy jechać już czy dopiero po świętach... Robimy coś pożytecznego: zakupy i podpisanie umowy kredytowej z salonem, żebyśmy mogli odebrać auto.
Środa.
Ojciec wiezie mnie na ip, Zosię zabiera ze sobą. Zosia w drodze do dziadków obrzyguje pół samochodu... To chyba najbardziej traumatyczne, zwłaszcza, że mnie tam nie było już, ale fotelik i tak musiałam potem czyścić sama :P Na ip babka patrzy na mnie jak na kosmitę i mówi, że to jednak nie tak (wersja rzeczywistości nr 3?), ale maszyna rusza, zostaję zabrana na ktg, spod którego Iza systematycznie ucieka, owsik jeden. Oni już tam sobie ustalają między sobą co i jak i nagle po 20 minutach ktg dostaję info, że idziemy do gabinetu. No bomba, to idziemy. A tam znów nikt mnie nie bada, o małej już nie wspomnę, ale za to... zostaje mi od ręki ściągnięty szew! Bolało. Ale w sumie tylko ogromny metalowy wziernik, który został użyty do uzyskania optymalnego wglądu. Samo ściąganie już mnie nie ruszyło ;) Potem znów ktg, tym razem przez godzinę, skurcz może z jeden i to taki bez przekonania (tzn według mnie, bo na ktg się tam malowały góry i doliny). Za to po południu jak mi się skurcze zaczęły, to brechtałam, że zaraz wrócę skąd przyszłam ;)
Zaliczyliśmy basen (według mojej matki jesteśmy nienormalni, bo dziecko się z rana porzygało, a my je wieczorem na basen wzięliśmy :P ).
Dziś.
Nie rodzę jednak :)
Za to byłyśmy z Zosią na indywidualnych zajęciach na basenie. Pierwszy raz miała być sama z instruktorem. I co? I matka roku odciągnęła ją od basenowych zabawek tak żwawo, że dziecko wywaliło twarzą w podłogę i rozwaliło obie wargi na 5 minut przed wejściem do wody! Krew leciała strumieniem, babki nas ratowały, Zosia płakała tak, że nie szło jej uspokoić. Na szczęście zęby całe... No sama bym sobie wpierdoliła jakbym nie była w ciąży... W końcu ją przebrałam i pan Marcin ją dostał taką biedną, poszkodowaną i szlochającą. I co? Po 5 minutach dziecko zapomniało o sprawie, ładnie z nim ćwiczyła, bawiła się, nurkowała, no cud miód <3 Super gościu, ma na prawdę rękę do dzieci, a Zosia za nim przepada. Oczywiście nie chciała wracać do domu, cały czas mówiła, że wraca pływać. A wygląda jak po rundzie na ringu, spuchnięte wargi, zadrapany nosek, biedna moja :(
Potem poszłyśmy wyciągnąć kasę z banku, bo jutro jedziemy po nasze auto. Poprałam trochę ręcznie Izki rzeczy, Zosia poszła na drzemkę zmęczona pływaniem i zapewne niezapomnianymi wrażeniami zaserwowanymi przeze mnie... A na dworze maskara. Leje, grad jakiś, zimno, zaraz ciepło bo słońce.
Plan?
Chciałam podjechać do przyjaciółki bo wyjeżdża na święta. Trzeba zrobić jakieś zakupy. Moi starzy kupili nam suszarkę, która przybędzie jutro :D Ale w związku z tym muszę jechać do nich po fakturę, nie wiem czy zabierać ze sobą małego boksera... Nie wiem kiedy wyjdzie mała, miałyście rację, że nie od razu :) Znaczy nie przeszkadza mi ona w brzuchu, jak już mówiłam, tak długo jestem w ciąży że mi się zdaje, że już tak zostanie ;) Ale nie będzie potem z kim zostawić Zosi za bardzo...
To co, Izolda? Lany poniedziałek aktualny????

7 komentarzy (pokaż)
18 kwietnia 2017, 21:08

Ciąża zakończona 15 kwietnia 2017
Izabela Anna przyszła na świat w 37t2d z wagą 2880g, 53cm i 10pa.


Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2017, 21:11

5 komentarzy (pokaż)
24 października 2017, 01:20

Kontynuacja pamiętnika w KidzFriend - zapraszamy

0 komentarzy (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)