BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Udało się!!! Znów się udało!!!

Autor: teverde
Przejdź do OvuFriend i przeczytaj moją historię starania się o dziecko
Wstęp

O mnie: Rocznik '87. To moja pierwsza ciąża i czuję się największą szczęściarą na świecie. *** /To moja druga i najprawdopodobniej ostatnia ciąża. Ogromnie się na nią cieszę!

Moja ciąża: Wymarzona, wypłakana, wymodlona. *** /Znów tak samo - wymarzona, wypłakana i wymodlona. Choć udało się nam dużo szybciej bo w 4 cs, taki cud się nam trafił.

Chciałabym być mamą: I tyle. Chciałabym być mamą! Wiem, że będę najlepszą wersją siebie. *** /Taką jak do tej pory. Odnajduję się w tej roli w 100%!

Moje emocje: Kalejdoskop *** /Ogromne szczęście!!!

18 lipca 2018, 21:38

-25 dc i około 12 dpo-
Nie chciałam jeszcze pisać po tej stronie, ale po tamtej już się nie da, a muszę gdzieś przelać te emocje!
Zacznę od początku. Cykl jak zawsze. No prawie, bo pierwszy na CLO, ale objawowo taki jak zawsze. No i wreszcie odpuściłam mierzenie temperatury po owulacji. W końcu jednak sprawdziłam. 37'C - nigdy tak wysoko nie miałam. Zrobiłam test. Biało. Ale wróciłam do niego po czasie i pojawił się bladzioch. Przekopałam internet - u niektórych oznaczało to ciążę, u innych @. Następnego dnia zrobiłam znów. Cień cienia to za dużo powiedziane. Tylko pod pewnym kątem było widać COŚ. Tyle. Dziś został mi tylko mniej czuły test (25, nie 10 mIU/ml jak do tej pory). Zrobiłam go i znów - najpierw coś, a po czasie bladzioch. Poleciałam na pierwszą w życiu betę. Wynik 43,55 mIU/ml. Jeszcze nie zdążyłam tego przetrawić. Nikomu nic nie powiedziałam. Nie wiem co teraz. Brać suple jak do tej pory? Powtórzyć betę? W ogóle 43 to nie trochę mało? Tysiące pytań. I ogromne niedowierzanie. Co teraz?!?!

20 komentarzy (pokaż)
19 lipca 2018, 23:03

-3t4d-
(tak to się chyba teraz pisze)

Cały dzień pobolewa mnie brzuch. Nie wiem czy to z szoku i pewnie poniekąd stresu tym wszystkim, czy raczej powinnam się martwić. Nie mam zamiaru panikować na każdym etapie, ale to jest taki mega, mega początek. Czuję, że jeszcze nie powinnam być nawet na tej stronie. Ale gdzieś muszę pisać, bo dalej nikomu nie pisnęłam słowa. Dziś widzieliśmy się z teściową i szwagierką i nie chciałam, żeby mąż się wygadał. Jutro jest 80-ka mojego dziadka, więc też mógłby się sypnąć. Powiem mu wieczorem, po wszystkim. Kupiłam już turkusowe body i nupelek, torbę z jednorożcem w Pepco i dam mu to wszystko wraz z zestawem wszystkich wysikanych bladziochów :P Ale co ważniejsze idę jutro na powtórkę bety i sprawdzę za Waszymi radami także proga. Tak bardzo się boję, żeby się nie okazało, że nie będę miała po co mu dawać tej torebki.. Staram się jak mogę być spokojna i zrelaksowana, ale to jest takie trudne!

10 komentarzy (pokaż)
20 lipca 2018, 15:24

-3t5d-

Beta 134,71 mIU/ml
Progesteron 94,94 ng/ml

To chyba łanie, nie? :) W sensie prog, bo beta wiem, że ładnie :) :) :)
Lekarka wreszcie mi odpisała i zanim jej powiedziałam, że już jestem po drugiej becie, kazała iść ją zbadać w poniedziałek. I tak pójdę. Ile Wy razy chodziłyście? Bo nie chcę świrować. Kazała mi też brać Pregna Plus i umówić się do niej za 2 tygodnie. Umówiłam się na 03 sierpnia, to będzie 5t5d. Myślicie, że będzie już serduszko? Zastanawiam się czy nie przełożyć wizyty na później. Boże, jestem zielona w tych tematach - nigdy nic nie czytałam, bo za bardzo mnie to zasmucało.. No i teraz nie wiem nic! :D

13 komentarzy (pokaż)
20 lipca 2018, 22:28

Powiedziałam Małżowi :D
Wszedł do pokoju a ja siedziałam na kanapie, przede mną prezent. Podchodzi nieśmiało, sznupie, sznupie, wyciąga i nie potrafi nawet dokończyć zdania "Jesteś w ciąży?!" Poległ w połowie, a ja nie byłam lepsza ;) Niezapomniana chwila. Teraz szukamy wyjazdu na jakieś 3 dni, żeby to uczcić (od tygodnia jestem na urlopie i jeszcze tydzień przede mną). Zastanawiam się co z wakacjami. Około 15 sierpnia chcieliśmy lecieć do Grecji czy na Cypr a teraz to sama nie wiem. Wiem, że wolno ale trochę mam pietra. Czy to nie będzie czas jakichś badań? Jak będę znosić ciążę? Ale człowiek jest skołowany na początku! Cudowne skołowanie <3

Dziewczyny, dziękuję, że jesteście. Jesteście kopalnią wiedzy i dobrego słowa! <3

10 komentarzy (pokaż)
23 lipca 2018, 17:33

4t1d
Wyjechaliśmy do Grudziądza na kilka dni. Mąż co chwilę mi dziękuje, że powiedziałam mu w taki sposób. Że dzięki tej nowinie ten weekend jest taki niesamowity. Dziś pojechaliśmy do Sopotu. Dopiero przed chwilą udało nam się znaleźć wolny pokój, już myślałam, że czeka nas noc w aucie. Nie byłoby to zbyt komfortowe bo cały czas latam siku ;) Dziś, jeszcze w Grudziądzu zrobiłam betę. 432,4 mIU/ml. Wszystko w normie ale ja i tak się oczywiście lekko martwię bo poprzedni przyrost wynosił 211%, a teraz spadł do 118%. Jak ja będę tak wszystko analizować to już całkiem siwa się zrobię ;) Wy mialyscie stały przyrost czy zmieniał się w czasie?
Pozdrawiam Was gorąco z plaży w Sopocie <3

20 komentarzy (pokaż)
31 lipca 2018, 10:57

5t4d
Nie mogę się doczekać piątkowej wizyty, żeby wiedzieć co i jak, bo na dobrą sprawę to dalej nie jestem pewna, w którym tygodniu jestem, bo inaczej wychodzi licząc od OM a inaczej od owulacji (mam krótkie cykle). Byle do piątku!

Poza tym wczoraj byłam na becie. Ostatniej, obiecuję, ale minął już tydzień od poprzedniej i nie umiałam wytrzymać :P Posklejałam wyniki w całość i wygląda to tak:
1d7a338b15384b68med.jpg
Najpierw panika i czytanie przez godzinę o zaśniadzie groniastym, ale nigdzie po prostu nigdzie nie piszą ILE podwyższona beta stanowi problem. Potem uznałam, że przesadzam. Może piątkowa wizyta to wyjaśni ;) If u know what I mean :P <3 <3

Objawowo u mnie spoko. Dalej słabość nad słabości, ale kto nie jest słaby w taką pogodę? Wczoraj przed spaniem poczułam już konkretniejsze mdłości. Oby się nie nasilały (chcę lecieć na wakacje!), albo niech pozostaną wieczorne (nie chce jeszcze mówić ludziom a jutro wracam do pracy!). Mamie powiedziałam, bo nie wytrzymałam, ale troszkę pożałowałam bo zaczęła mnie łapać za brzuch, gadać do niego.. To dla mnie trochę za dużo na początek, stremowałam się ;)

Poza tym KAŻDY mnie wypytuje czy się już udało. Ile razy można mówić "nawet gdyby się udało, to bym się nie przyznała do 3-ego m-ca". Nic to nie daje. Przy najbliższej okazji pada to samo pytanie.
Nie wiem też kiedy powiedzieć szefowi. Odwala mu ostatnio i wprowadza strasznie nerwową atmosferę, nie potrzebuję tego teraz. Zastanawiam się czy się szybko nie zawinąć na L4, tym bardziej, że mam duży kontakt z ludźmi i ciągle liczę pieniądze. Z drugiej strony dostałam małą podwyżkę, a ponoć liczy się średnia z ostatnich 12 m-cy. Oj, dużo pytań i dylematów na początku ciąży!

Do tego po raz pierwszy mąż wyjeżdża w delegację na kilka dni. Od dnia, w którym się poznaliśmy widzieliśmy się codziennie, a dwa miesiące po poznaniu byliśmy już małżeństwem. Tak dziwnie teraz bez niego! Ale pocieszające jest to, że nie jestem sama, bo kijanek jest ze mną :) <3


Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2018, 11:00

10 komentarzy (pokaż)
3 sierpnia 2018, 21:43

6t0d
Mamy bijące serduszko! <3
Tak, jedno ;) Szczerze, najpierw gorączkowo szukałam drugiego pęcherzyka, ale summa summarum to się cieszę, że ciąża jest pojedyncza. Kijanek ma 0,34 cm, z resztą pierwsze pamiątkowe zdjęcie wrzucam poniżej :)
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e8365b25c2eb.jpg

Dr założyła mi kartę ciąży, zaproponowała zwolnienie, kazała się umówić na prenatalne i ogólnie mówiła, że wszystko wygląda pięknie. Tylko zastanawiam się czemu na tym etapie niektóre dziewczyny znały już tętno maluszka a moja lekarka go nie sprawdzała..
Btw, dla staraczek na stymulacji - po stymulacji pierwsze badanie prenatalne jest darmowe, taka ciekawostka ;)
Kolejna wizyta dopiero 06.09. Jak ja wytrzymam?!


Wiadomość wyedytowana przez autora 3 sierpnia 2018, 22:04

19 komentarzy (pokaż)
26 sierpnia 2018, 11:01

9t3d
Ostatni dzień na Krecie. Napisaliśmy wiadomość na pocztówce z pierwszych wakacji w 3-kę i mamy nadzieję dać ją kiedyś Kropkowi. Strasznie się martwię bo na forum w marcówkach było nas ok. 70, a już 10 odpadło! To jest okrutne. Najbardziej przeraża mnie fakt, że większość z nich miała normalną ciążę, pełną objawów, po czym szły na wizytę i okazywało się, że serduszko już od jakiegoś czasu nie bije. OKRUTNE! Zawsze się pocieszałam, że już wcześniej się czuje, że coś jest nie tak.. Dlatego strasznie się boję wizyty. Na szczęście nie muszę czekać do 06.09 bo spróbowałam się wbić do mojej zaufanej lekarki z NFZ i udało się. Przynajmniej połowę z ok. 12 badań miałam za darmo. Widziałam kropka 08.08, miał niecały centymetr. Kolejna wizyta już w środę! Zastanawiam się czy w ogóle iść na tą prywatną tego 06.09, tym bardziej, że już 14.09 mam kolejną - prenatalną. Lekarka, do której przepisała mnie dr Biernat jest dopiero rezydentką, ale za to pracuje też w szpitalu, w którym planuję rodzić. Znów mama mówi, że to bez znaczenia, bo poród odbiera położna. Sama nie wiem, nie znam się, doradźcie proszę :)

Co ja w ogóle przeżyłam z badaniem moczu. Wiedziałam, że środkowy strumień itp. ale na śpiocha nawet nie pomyślałam o podmyciu się. Wynik 650 bakterii/ul przy normie do chyba 130. Panika bo pojutrze wyjazd na wakacje i rozkmina co tu zrobić. Dr Biernat tylko mailuje, u nowej jeszcze nie byłam, a do dr Piekarz (ta na NFZ) głupio mi było dzwonić po 20:00 (moja mama miała nr). Napisałam esa. Kochana oddzwoniła, kazała brać Urosept, pić sok z żurawiny 100% i sprawdzić ponownie po powrocie. Z głupoty sprawdziłam na drugi dzień, bo intuicja mówiła, że to przez to niepodmycie się. Wynik - niecałe 19/ul. No debil :D Ale żurawinę piję do dziś.

Poza tym bez większych akcji. To moje najspikojniejsze wakacje. Większość czasu siedzę pod parasolką i czytam mamęginekolog. Poza tym all inclusive mnie trochę uratował. Ciągle jestem najedzona więc i mdłości duo mniejsze. Słaba jestem strasznie i każde wejście po schodach kończy się zadyszką. Poza tym mam ochotę rozstrzelać wszystkich, którzy przy mnie palą fajki. Nic tak nie powoduje u mnie mdłości jak smród papierosów. Ostentacyjnie się wówczas łapię za brzuch i sapię ze wstrętem. Taka ze mnie małpa :D No i tyle. Zmusiłam się napisać, żeby mieć jakieś pamiątki z tego okresu, ale cały czas przerastało mnie to ;)

P.S. Dlaczego mam tak ogromny brzuch? To dopiero 10 tc a mnie aż stewardessa przesadziła bo ponoć ciężarnym nie wolno siedzieć przy wyjściu awaryjnym. Tak więc wyobraźcie sobie jaki musiał być balon skoro nie bała się zapytać! To moja pierwsza ciąża, a i mięśni nie miałam słabych, bo 4-pak był i to od czasów jak trenowałam karate. Jak więc mam się ukrywać? Do prenatalnych chciałabym, żeby dalsi znajomi nie wiedzieli. Ok, rozpisałam się. Ale musiałam nadrobić ;)

12 komentarzy (pokaż)
16 września 2018, 10:40

12t3d
Coraz ciężej znaleźć czas i siły na pisanie! Muszę w końcu pójść na L4, bo po pracy jestem wykamana, choć i tak dogadałam się z szefem, że przychodzę tylko na 7h co drugi dzień i na 6h w ten kolejny. Daję sobie miesiąc, maks 2 i zamierzam skorzystać z tej szansy pobyczenia się tyle czasu. Tym bardziej, że laski w pracy testują moją cierpliwość każdego dnia.. Dość o pracy.

W piątek byłam na badaniach prenatalnych. Niestety (stety) moje dziecko było tak grzeczne, że całe jego oglądanie zamknęło się w 10 minutach! Tak ładnie współpracowało. Bąbelek miał już 5,8 cm co wskazuje na TP 27.03.2019 (ponoć w tym okresie dokładność jest największa), ja zostaję przy 28.03 bo bardziej mi się podoba :) NT 1,3, kość nosowa świeciła z daleka, generalnie wszystko cacy :) Teraz czekam na wyniki Pappa. Trochę mnie martwi to całe prawdopodobieństwo choć wiem, że póki co, to tylko kwestia wieku, ale inne dziewczyny z forum miały prawdopodobieństwo rzędu 1:18.000, a ja mam takie:
Trisomia 21 1: 2.813
Trisomia 18 1: 4.043
Trisomia 13 1: <20.000
Co będzie przy drugim dziecku, jeśli uda nam się zmajstrować rodzeństwo? Trzeba zdążyć do 35 rż :)

Poza tym cały czas działamy. Chcemy kupić mieszkanie, a że nie mamy kasy bo w kwietniu kupiliśmy auto, to teraz ja będę musiała wziąć kredyt na wkład, a mąż na mieszkanie. Już działam z wnioskami (ponoć dobrze, że jeszcze pracuję) i oglądamy mieszkania. Niestety po MDM-ach rynek opustoszał. Mamy kumpla w nieruchomościach. Mówi, że jego biuro zwykle miało ponad 100 ofert aktualnych, teraz ma tylko kilkanaście! A zostało pół roku, gdzie jakiś remont, gdzie formalności, gdzie przeprowadzka, jak ogarnąć te wszystkie raty skoro nie wiemy ile dzieciątko będzie kosztować? Dzięki Bogu udało się uniknąć inseminacji, zawsze to grosz w portfelu! Dzieciątko zdecydowało się przyjść, tym samym zasłużyło na ładny wózek ;)

Z dobrych wieści, mówiłam, że kuzynka zaczyna starania i troooszkę się bałam, że będzie pierwsza? Zaszła miesiąc po mnie! Będę miała z kim się nudzić w L4 i pójść do szkoły rodzenia :) Tyle szczęścia w rodzinie naraz :)

Czuję się już dużo spokojniejsza, mdłości pomalutku odpuszczają, ponoć najpiękniejszy okres ciąży za rogiem.. A! Już mi się typy imieniowe zmieniają ;) Z powodu natłoku Leonów, nie wiem czy nie przerzucić się na Bruna. Mąż i cała jego rodzina ciemna i kosmata więc będzie pasować :) Dla dziewczynki wciąż prym wiedzie Nela, ale coraz bardziej podoba mi się Zoja! Tylko nie wiem sama czy nie jest jeszcze zbyt oryginalne. Nie chcę przesadzić.. No nic, zobaczymy co jeszcze wymyślę :)
Cudnej niedzieli! <3


Wiadomość wyedytowana przez autora 16 września 2018, 10:45

6 komentarzy (pokaż)
22 września 2018, 08:18

13t2d
Przedwczoraj weszliśmy w II trymestr.. I zaliczyłam zjazd samopoczucia. Mdłości, zawroty głowy, ostre kolatania serca, ślinotok.. Aż wyszłam z pracy przed czasem. Głupio mi było bo to były moje urodziny i nie chciałam, żeby ktoś pomyślał, że udaję, ale od 7 się męczyłam a wytrzymałam do 12. To serce mnie wystraszyło i powiedziałam, że wychodzę bo nie dam rady. Potem się przespałam i było trochę lepiej ale i tak.. Jak sobie wspomnę moje urodziny rok temu.. Zwiedzanie quadem greckiej wyspy cały dzien, słońce, radość, drinki, znajomi.. Kontrast ogromny i tak mi to uzmysłowiło ile się poświęca dla tej małej cholery ;) Wczoraj dla odmiany złapał mnie taki ból głowy, że myślałam, że będę rzygać z bólu. Po raz pierwszy wzięłam paracetamol. Pomógł na kilka godzin. Nie tak miał wyglądać II trymestr.. Na szczęście przyszło ochłodzenie i liczę na to, że będzie lepiej. Zwykle o tej porze roku łapałam doła, a teraz marzę o jesieni! Tym bardziej, że to jedna pora roku bliżej do wzięcia tej małej cholery na ręce ;)

W tamten poniedziałek oglądaliśmy mieszkanie, w którym się zakochałam. W super lokalizacji, w centrum a jednak na uboczu, koło 3 jeziorek (już widzę tam siebie z wózkiem), super układ, fajni sąsiedzi.. Tylko kwota 260 tys. :( Planowaliśmy wydać 220. No ale śni mi się to mieszkanie po nocach. Wczoraj zdecydowaliśmy się zaproponować 245 tys. bo gość uparty, że poniżej 250 nie zejdzie (wystawił to mieszkanie w zeszłą sobotę więc chciałam, żeby się ten tydzień przekonał, że to, że ma chętnych na oglądanie, nie znaczy że ktoś je weźmie za taką kasę!). No i nasz pośrednik mówi, że godzinę wcześniej kobieta mu złożyła ofertę 248 tys! No i my na to 250.. Ma się przez weekend namyśleć.. Po pierwsze nie wiem jak ogarniemy tyle kasy bo jest to kwota mocno zawyżona i żaden rzeczoznawca tyle nie zaśpiewa, co oznacza, że trzeba będzie dopłacić do wkładu własnego.. Ale.. TO JEST NASZE MIESZKANIE! Już je urządziłam w głowie, widzę tam nas.. Właśnie tam chcę wychować nasze maleństwo <3

9 komentarzy (pokaż)
25 września 2018, 16:29

13t5d
Człowiek w ciąży to zawsze sobie znajdzie powód do zamartwiania. Nawet jak wyniki są względnie ok. Otóż odebrałam wyniki ryzyka skorygowanego po uwzględnieniu wyników krwi. Skupię się na trisomii 21 i 18 chromosomu, ponieważ 13 jest grzeczny i jego ryzyko wynosi 1:<20000. Legenda dot. kolorów:

ryzyko podstawowe / ryzyko po USG / ryzyko skorygowane

Trisomia 21 - 1:563 / 1:2813 / 1:11252
Trisomia 18 - 1:1334 / 1:4043 / 1:1249

No i ok, wszystko w normie. Ale ja się pytam, dlaczego wynik z krwi pogorszył statystykę trisomii 18 czterokrotnie???

Gołe wyniki wyglądają tak:
Wolne bHCG 10,76 IU/l, co odpowiada 0,250 MoM
PAPP-A 1,850 IU/l, co odpowiada 0,551 MoM

W necie brakuje ogólnych informacji, wszędzie tylko fora z dziewczynami proszącymi o interpretację. Wiem tyle, że wynik idealny to MoM równy 1 w obu przypadkach, bo to jest jakieś odniesienie do ogólnej populacji kobiet. Generalnie należę do tych, które szukają, sprawdzają, drążą, ale jak wyczytałam, że Zespół Edwardsa ma blisko 100%-ową śmiertelność, to uznaję, że to nie ma sensu.. Tak dla ewentualnie zainteresowanych wrzucam choć jeden konkret:
* W przypadku zespołu Downa: wartość fb-HCG przekracza 2,52 MoM; wartość PAPP-A jest poniżej 0,5 MoM.
* W przypadku zespołu Edwardsa i Patau: wartość fb-HCG i PAPP-a jest poniżej 0,33 MoM.
* W przypadku zespołu Turnera: wartość PAPP-A poniżej 0,5 MoM przy fb-HCG rzędu 1 MoM.
https://www.mamazone.pl/artykuly/ciaza-i-porod/badania-w-ciazy/test-pappa-test-podwojny/


Na szczęście jutro wizyta, więc może dowiem się czegoś więcej.

P.S. Sprawa mieszkania w toku, bo buraczany burak, który jest obecnym właścicielem przez weekend nbył na weselu i nie miał głowy, żeby się zastanowić, a poza tym to ponoć ktoś zaproponował wstępnie 255 tysi i on da znać. Srutu tutu. Naciągacz jeden. Trudno. Nasze mieszkanko gdzieś tam jest i w końcu wpadnie w nasze łapki.


Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2018, 16:38

4 komentarze (pokaż)
27 października 2018, 18:35

18t2d
Kopa lat! Wreszcie jestem na L4 więc i czasu będzie więcej, przynajmniej do czasu remontu bo ZNALEŹLIŚMY MIESZKANIE! Dużo, dużo lepsze od tamtego, bo w centrum miasta, a jednak z dala od ruchliwych ulic, blok obok mojej babci, 10 min do mojej mamy, do teściowej, do kuzynek, do imprezowego centrum też (tak, wiem, długo z tego nie skorzystam), ma 63 m2 i 3 pokoje! Co prawda na 4 piętrze, ale za to sąsiadów będziemy mieć tylko pod sobą, z boku i nad nami nikoguśko! Balkon na południe, okna na zachód, no po prostu bajka! Jak to w życiu wszystko ma swój sens! Tak mi było przykro, że nie udało się z tamtym mieszkaniem a tu okazuje się, że za parę groszy więcej mamy tyle powierzchni więcej! Jestem prze-szczęśliwa, czekamy na kredyt i możemy działać. Moje dzieciątko nie spędzi w ani dnia w tym śmierdzącym fajkami i moczem patologicznym wieżowcu <3

Co do dnia codziennego - wszystko cacy (tfu, tfu, tfu). Póki co nie nudzę się, mam dużą przyjemność z pichcenia, rozwiązywania sudoku, załatwiania wszystkiego "z buta", a nie wożąc się autem. Poza tym dziś byłam pierwszy raz od początku ciąży na siłowni. Było super! Jakbyście miały ochotę, to podsyłam trening dla ciężarnych - niecałe 40 min z rozgrzewką i stretchingiem. Bardzo fajny - czułam, że krew krąży szybciej, ale praktycznie się nie spociłam, po prostu temperatura się podniosła. Bardzo, bardzo dobrze się po nim czułam:
https://www.youtube.com/watch?v=Uq6PDnL3Yj0&index=9&list=PLrrWrpp5_1IkldfDysHy7G6mB_qvY7C7c&t=0s

Co do konkretów.. :) Niby nie miałam żadnych przeczuć odnośnie płci, oprócz tego, że chłopak mi jakoś nie pasował oraz tego, że 2 dni przed tym jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży, śniła mi się córeczka - noworodek z którym chodziłam po plaży. Ostatnio myślałam o tym śnie i skakałam sobie po kanałach w TV. Pykam i myślę, o tej "mojej córci", a tu rzuca mi się w oczy tytuł "Mama się myli" no i zgłupiałam :P Niby bzdet, ale ja jakoś zwracam uwagę na takie rzeczy. Tak czy siak w środę miałam wizytę i byłam bardzo ciekawa czy już da się coś zauważyć na sprzęcie nie ma co się oszukiwać gorszym niż ten w prywatnych placówkach. Pani dr jeździ po moim bębnie i pyta:
- Zna Pani płeć?
- Nie znam.
- A chce Pani poznać?
- Oczywiście!
- Chłopak.
- Wow, na ile procent?
- Na 100. Ustawił się pupą i rozłożył nogi.
- Bezwstydny po ojcu.

Tak więc będziemy mieć syna! Wreszcie mogę kupować ubranka w innym kolorze niż szary i brąz ;) Szkoda tylko, że te różowe są najsłodsze! Będę matką bezwstydną i zaprezentuję Wam przyrodzenie mojego syna:
a0f4f3f4d6562df1med.jpg

Co do imion, na razie Leon, którego byłam tak pewna ustąpił miejsca Brunowi. Wkurza mnie, że ciężko to imię zdrobnić i odmienić, ale chyba trochę się zraziłam po tym jak moja "kumpela" je zagarnęła (długa historia), poza tym ostatnio bardzo dużo Leonków, a pamiętam, że zawsze byłam taka dumna, że tak mało dziewczynek z moim imieniem dookoła. Także na razie Bruno, zobaczymy co jeszcze wymyślę :) Myślę, że będzie czarny i kosmaty po ojcu, to będzie pasować :) Do usłyszenia!


Wiadomość wyedytowana przez autora 27 października 2018, 18:37

10 komentarzy (pokaż)
9 listopada 2018, 19:23

20t1d
Melduję się po badaniach połówkowych. Jak ten czas leci! Maluch rośnie zdrowo i ma już 380g. Wszystkie organy w porządku, leżał sobie w poprzek z nóżką na nóżkę. Martwi mnie jedynie moja szyjka. Z miesiąc temu miała 4cm, teraz ma tylko 3cm. No i mam zakaz chodzenia na siłownię, nawet jogi nie mogę uprawiać, nosić zakupów, wykonywać prac na czworaka, no nic co angażuje tłocznię brzuszną. Ciekawe czy siku mogę popchać jak nie chce mi się wisieć na Małysza pół dnia w obcych wychodkach ;) Ciekawe jaka będzie za 2 tygodnie, bo wtedy mam kolejną wizytę. Postaram się być grzeczna.. Choć energii mam dość sporo, z resztą remont przed nami, będzie ciężko.. Ale czego się nie robi dla mojego Misia, który musi grzecznie przezimować w mojej, że tak powiem dziupli ;) Przy okazji - wreszcie zgłębiłam wiedzę jak odmieniać imię mojego brunatnego, wrzucę sobie tu później w poradę, żeby mieć zawsze pod ręką.

Przesyłam buziaka od Bruncia:

76c5322a60119ca0med.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2018, 19:24

2 komentarze (pokaż)
9 listopada 2018, 20:01
PoradaKomentuj | Lubię (0)

Najchętniej rodacy w ogóle by nie odmieniali imion kończących się na -o. Wiele razy natrafiam w tekstach pisanych na sformułowania w rodzaju Szkoła im. Hugo Kołłątaja, antropologia według Leo Frobeniusa itp. Niewątpliwie jednym z powodów unieruchamiania fleksyjnego przywołanych imion jest to, że są krótkie i że w postaci mianownikowej, ale z odmienionym nazwiskiem „dobrze brzmią”. Jeśli już ktoś decyduje się na odmienianie, to zwykle wybiera model „uproszczony”, bez –n. Nie dowierzają, że ma być Bruno, ale: Brunona, Brunonowi, z Brunonem, o Brunonie itp.
No to wyjaśnijmy, skąd się to wzięło…
Otóż imiona Bruno, Hugo, Odo, Otto, Iwo, Leo itp. są z pochodzenia zapożyczeniami germańskimi (Iwo może także celtyckim), ale odmieniającymi się według deklinacji łacińskiej:
Bruno – (kogo? czego?) Brunonis, Hugo – Hugonis, Iwo – Iwonis, itd.
Jak widać, we wszystkich przypadkach zależnych temat fleksyjny zawiera cząstkę -n.
Kiedy przed wiekami przejmowaliśmy do polszczyzny owe imiona, uszanowaliśmy łacińską deklinację i w formach od dopełniacza po miejscownik zostawiliśmy element -n.
Ot, dlaczego według wciąż obowiązującej normy gramatycznej należy mówić i pisać:
Bruno, Iwo, Leo, ale:
Brunona, Brunonowi, z Brunonem, o Brunonie
; Iwona, Iwonowi, z Iwonem, o Iwonie; Leona, Leonowi, z Leonem, o Leonie.
Rozszerzone postacie przypadków zależnych wpłynęły potem na powstanie wariantów omawianych imion, czyli Brunon, Hugon, Odon, Otton, Iwon, Leon.
Dziś wiedza Polaków (szczególnie młodych) na temat osobliwości w odmianie omawianych imion jest stosunkowo niewielka, stąd próby tworzenia „krótszych” form fleksyjnych albo wręcz ich nieodmieniania.
Tego drugiego nie polecam, sądzę natomiast, że na początku XXI w. można by się zastanowić nad dopuszczeniem do użytku postaci „skróconych”.
Formy D.B. Bruna, C. Brunowi, N. z Brunem, Ms. o Brunie itd. wydają się do przyjęcia.

O jednym z bohaterów serialu Na dobre i na złe (miał na imię Bruno) wszyscy mówili:
Nie ma Bruna; Uzgodnij to z Brunem; O Brunie mogę powiedzieć wyłącznie dobrze, a więc „po nowemu”.
MACIEJ MALINOWSKI

https://obcyjezykpolski.pl/bruno-iwo-leo/


Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2018, 20:04

2 komentarze (pokaż)
11 grudnia 2018, 11:07

24t5d
Piszę średnio raz na miesiąc, a wydawałoby się, że będę miała tyle czasu na L4.. Od ostatniego wpisu byłam raz na wizycie, jutro mam kolejną. Szyjka miała 34 mm, więc po prostu prawdopodobnie taka moja uroda, ale na wszelki wypadek wizytę mam po 3-ech, nie 4-ech tygodniach. Ćwiczyć mogę ale delikatnie. A co do sikania, byłam na świetnych warsztatach dot. powrotu do formy po ciąży. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Np. tego, że my kobiety NIGDY nie powinnyśmy przeć. Ani jedyneczki, ani dwójeczki. Przy 2-ce warto mieć podnóżek, żeby pozycja była dla nas bardziej naturalna. Tak można uniknąć hemoroidów i wypadania narządów. Byłam w szoku jak moja własna mama mi powiedziała jak się zdziwiła, gdy lekarz powiedział jej, że miała wypadającą pochwę :O Tak więc ja już nic nie prę. Ogólnie temat stał się chyba modny bo i mamaginekolog ostatnio go poruszyła.. Dziwię się, że tak mało się o tym mówi. A to prewencja wszystkich przykrości wieku mocno dojrzałego.

Wczoraj byłam na krzywej cukrowej. Byłam w szoku, że wyniki takie ładne zważywszy na fakt, że ostatnio miałam cukromocz. Widać jednorazowy epizod.
Moje wyniki: 79/138/103,
Normy do: 92/180/153.
Kupiłam cytrynową glukozę i była całkiem smaczna. I głodna nie byłam przez te bite 2 godziny :) Generalnie całe badanie było mocno przekoloryzowane, nie było źle. Z dwa razy zrobiło mi się troszkę słabiej ale na co dzień też mi się zdarza.

Moim największym zmartwieniem póki co jest wyprowadzka, remont i kompletowanie wyprawki. Z kredytem, z aktem, ze spółdzielnią -ze wszystkim praktycznie były obsuwy. W końcu w tym tygodniu mieliśmy się przenosić, dzwonimy do poprzednich właścicieli, a oni mówią, że wyniosą się raczej koło 20-ego!!! Chcieliśmy chociaż rozwalić łazienkę i święta spędzić w nowym mieszkanku, ale NIE. Potrzeba kolejnej obsuwy. W akcie notarialnym mają czas do 31.12 więc nie zdziwi mnie już nic. Stresuje mnie, że nie mogę jeszcze nic kupować, bo po pierwsze, nie wiem ile zostanie kasy po remoncie (na 2 dni przed aktem bank kazał nam dopłacić 11.000,- zł :/ ), a po drugie nie chcę kupować już teraz, a za dwa tygodnie przenosić zaś te wszystkie łóżeczka i wózki na nowe mieszkanie.. Dziewczyny już piorą rzeczy dzieciaczków, a ja siedzę na dupie i mam związane ręce. Stresuje mnie to mocno.. Ale i tak mniej niż jak przed aktem notarialnym.. Cały czas coś.. To biedne dziecko będzie nerwowe jak matka po wykluciu.. Niestety nie potrafię panować nad emocjami. Szczególnie przy tych hormonach.. No nic - oby jutrzejsza wizyta przyniosła same dobre wieści <3


Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2018, 11:10

4 komentarze (pokaż)
12 grudnia 2018, 10:47

24t6d
I po wizycie. Młody ma już 800 g co odpowiada 25+1 czyli znów minimalnie przyspieszył, ale nie ma co przesadzać, choć pani dr powiedziała, że może planować urodzić się w okolicach 3500g. Ja miałam 2900g, mąż 3300g, więc mam nadzieję, że pomimo wszystko wda się w rodziców ;) W dalszym ciągu leży główkowo, choć jeszcze może się to zmienić. Przepływy ok, ilość wód ok, szyjka 35-36mm. Jej długość zależy min. od ułożenia dziecka, ale skoro moja trzyma długość, to jest ok i następna wizyta już normalnie za 4 tygodnie. Fajnie bo pierwszy raz L4 poszło elektronicznie i nie muszę iść do mojej głupiej pracy ze świstkiem. Zastanawiam się tylko kiedy ZUS zdecyduje mi się przelać kasę, bo za ostatni okres w dalszym ciągu nie dostałam, a kurde po tych wszystkich kredytach przydałby się jakiś wpływ..

Na następną wizytę mam powtórzyć Coombsa i może uda się podać immunoglobulinę anty-D, choć ponoć w dalszym ciągu wszędzie jej brakuje. Jak się nie uda, to dostanę receptę i będę musiała szukać na własną rękę, a czytałam, że dziewczyny nawet do Czech po nią jeżdżą :/ Paranoja. Mam nadzieję, że uda się bez większych przebojów..

A jeszcze chciałam powiedzieć, że Bruno podczas badania albo do nas gadał, albo zajadał się wodami, bo otwierał cały czas buźkę, nawet jęzorek pokazał :)
(oczywiście ja go nie dojrzałam, ale wierzę pani dr) ;)

1 komentarz (pokaż)
23 stycznia 2019, 23:13

30t6d
Padam na twarz. Ten remont, przeprowadzka, wynajem i formalności związane ze zmianą adresu mnie wykończą. Czas ciąży powinien być spokojny, przynajmniej tak go zawsze widziałam - siedzenie na kanapie pół dnia jedząc marchewki, a drugie pół spacerując po parku. Nic z tych rzeczy. Wstaję rano, ogarniam na lapku co jest do zrobienia, co do załatwienia, potem idziemy na nowe mieszkanie, odrywam panele, szkrobię tapety, odkręcam cokoły, gipsuję dziury i to wszystko "na spokojnie", ślimaczym tempem, żeby nic się nie podziało. Wieczorem albo zdycham, albo znów lapek i wystawianie na olx starych mebli z mieszkania, albo dopracowywanie umowy najmu itp., itd. Czuję mega stresa, że już prawie 32 td a pokój Bruna jest w opłakanym stanie. W łazience dalej nie ma kafli ani sanitariatów, jedynie kuchnia jest zrobiona i salon zaczyna wyglądać. Niech to moje dziecko grzecznie czeka przynajmniej do połowy marca, pliiiiz! Na początek marca mamy termin wstawiania drzwi do jego pokoju i naszej sypialni, jeszcze nie mamy szaf, nawet nie wiem co mam dla niego pokupowane bo na dobrą sprawę kupiłam kilka ciuchów w Lidlu, a resztę ogarniała mama, co z jednej strony mnie wkurza, że zabrano mi tą przyjemność, a z drugiej strony się cieszę, że większość rzeczy już ponoć mam. No i gust ma dobry, więc wiem, że będę zadowolona. Ale tak czy siak mamy prawie końcówkę 7 miesiąca, trzeba by się zabrać za pakowanie torby do szpitala a ja kompletnie nie mam do tego głowy, o czasie nie wspominając. Został nam ostatni tydzień na tym mieszkaniu. od lutego wszystko się zmieni. Mam nadzieję, że znajdę czas, żeby poświęcić więcej uwagi mojemu maleństwu.. Tak przy okazji, to w zaistniałej sytuacji cieszę się, że to syn. Będzie mały harpagan zaprawiony w bojach. Ale marzy mi się kiedyś ciąża taka na spokojnie, z małą księżniczką w środku.. Jestem zachłanna? Może.. Ale kto mi zabroni marzyć? <3

3 komentarze (pokaż)
19 lutego 2019, 22:26

34t5d
Ale mnie dziś bolał brzyuch! Tak mnie ciągnęło od pachwiny do biodra, że myślałam, że nie usiedzę. Tak kilka godzin. Zdrzemnęłam się i przeszło ale uświadomiło mi to, że wszystko może się zacząć w każdej chwili. Mieszkanie dalej w stanie niezdatnym do zamieszkania przez maluszka, aczkolwiek pomału posuwamy się do przodu. Mam nadzieję, że do końca lutego będzie tu wreszcie jakoś wyglądać i że w końcu będziemy siedzieć SAMI, bo przy tych wszystkich ludziach (za których dziękuję, bo nam niesamowicie pomagają ALE...) nie ma nawet kiedy bąka puścić w spokoju! Także ten.. Marzę, żeby chociaż przez tydzień czy dwa móc pobyć TYLKO z mężem. Tak poza tym to chyba wreszcie wszystko kupiliśmy, no oprócz wanienki. W salonie stoją wszystkie meble, wiele pudeł, siatek, łóżeczko, wózek i pralka :P Także lekko nie jest, staram się być spokojna, ale raz na kilka dni czy tygodni dostaję lekkiego załamania nerwowego, a potem znów jest ok.
Co do samej ciąży, jest ok. 4 piętro i remont zrobiły swoje, bo przez cały miesiąc nic nie przytyłam, a potem jeszcze schudłam 1 kg. Już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty, żeby zobaczyć co się zmieniło. Mały zamiast być jak zwykle ponad normę miał ostatnio tylko 1600 g co stanowiło ok. 40 percentyla. Byłam dziś na KTG (bo lekarka z NFZ miała termin tylko co 4 tygodnie i chciała, żebym się skontrolowała w międzyczasie) i wszystko było wzorowo. Na 20 min. kopnął mnie 20 razy i cały czas mieścił się w normach. Dobrze, że akurat dziś się wybrałam, bo by mnie martwił ten brzuch. Tym bardziej, że dziewczyny straszyły pełnią ;) Następna ponoć 21 marca i ta data dużo bardziej mi się podoba :)

Z ciekawostek, ostatni raz ZUS zapłacił mi za L4 12 grudnia, więc już ponad 2 m-ce nie dostałam pieniędzy - żyć, nie umierać! Podobno wymyślili jakieś nowe zaświadczenie i moja kadrowa nie miała o tym pojęcia, kazała mi cały czas czekać. W końcu zniecierpliwiona poleciałam do ZUSu a oni mi powiedzieli, że pracodawca nic nie wysłał i tyle w temacie. Poleciałam z aferą, wysłali ten nowy druk i ZUS ma kolejne 30 dni na wypłacenie mi siana. Ciule. I jak tu wyprawkę kompletować? Nie mówiąc o opłatach i codziennym życiu.. Brak słów.. Ale za to czekam na nagły przypływ dużej gotówki. Trzeba jeszcze rolety kupić, lampy, bo mi na kablach żarówki wiszą :P Haha, no ja już sama nie wiem jak ja to wytrzymuję :P Bruno - siedź tam w środku grzecznie!

3 komentarze (pokaż)
27 lutego 2019, 22:01

35t6d
Dziś poszłam tylko na wizytę kontrolną a skończyłam na patologii ciąży :/ Jeśli będzie mi dane obiecuję nigdy więcej nie iść na kontrolę bez umytej głowy! Do sedna. Przez ostatni miesiąc przytyłam 800g, a tak na prawdę tyle przytył Bruno bo z 1600g podskoczył do 2400g. Coś w okolicach 35 centyla więc jest ok. Szyjka ładna, lekarka zebrała posiew na GBS, młody ułożony glowkowo, przepływy ładne, ALE.. Kieszonki z wodami płodowymi powinny mieć ok. 8 cm, a moje miały ok 6. Niby norma jest od 5, ale jednak jest ryzyko, że mogę mieć niewydolne łożysko. Może to być też kwestia mojego niedostatecznego napojenia. Przyznaję, że jak się wezmę za składanie szafek to nagle z 14.00 robi się 19.30 a ja w ciągu dnia wypijam w sumie może z 2 szklanki płynów. Ale znów lekarz na obchodzie widząc moje dwie butle wody powiedział: "piciem pani wód płodowych nie uzupełni, ale niech pani pije". Super. I dodał coś jeszcze gorszego, czym zburzył mój względny spokój i poczucie, że jutro wychodzę: "tu też trzeba będzie podjąć szybkie decyzje". Co ja mam o tym myśleć?! Jakie decyzje? Ja nie chcę jeszcze rodzić! Po pierwsze nie chcę indukcji, po drugie mieszkanie jest niegotowe, po trzecie mały jest jeszcze za mały!!! Chcę rodzić w marcu, nie lutym, chcę żeby mały miał ok. 3kg i chcę, żeby się dało przejść po mieszkaniu nie hacząc o piłę na zakręcie i o pralkę wychodząc na balkon :( Proszę, niech on jeszcze posiedzi grzecznie z dwa tygodnie.. Pliiiiiz!

4 komentarze (pokaż)
4 marca 2019, 17:24

36+4

Ciężkich 5 dni. Dziś już miałam serdecznie dość czekania. Przeryczałam z godzinę czekając w nieskończoność na USG. Mąż przyjechał i jak mnie zobaczył to ogarnął mi USG w dosłownie 5 minut. Lekarka jak mnie zobaczyła to zapytała co się dzieje i co mi tak przeszkadza w szpitalu. Chciała mnie trzymać do piątku, żeby znów skontrolować młodego. Poprosiłam najpierw o wyniki. Mały skoczył z 2200g (bo tak wymierzyli w szpitalu, niby 200g mniej niż na kontrolnej tego samego dnia u mojej lekarki) do 2410g w 5 dni więc ładnie. Przepływy ok, macica jeszcze się nie starzeje. Wody w dalszym ciągu na poziomie 6. Najpierw mówiła, że moje wyjście byłoby lekkomyślne, później (chyba widząc wyniki) trochę złagodniała. Powiedziała, że medycznie nie ma powodów mnie puścić bo chciałaby poczekać do 37 tygodnia albo do 2500g. Ale nie jestem też w stanie, żeby kategorycznie mi odradzać wyjście. Obgadałam z mężem, sprawdziłam czy gdzieś mnie przyjmą w piątek, żeby się skontrolować na własną rękę (udało się w Angeliusie w Kato, a tam miałam operację w czerwcu i było ok) i WYSZŁAM NA ŻĄDANIE 😥
Położne powiedziały, że jakby mnie cokolwiek martwiło to mam przyjść na izbę i mnie przyjmą nawet bez skierowania, co mnie dodatkowo uspokoiło. Mąż jeszcze pogadał z lekarką i ponoć bardzo spokojnie z nim rozmawiała, że mnie ma jakiegoś zagrożenia więc jestem dobrej myśli. Bałam się odpowiedzialności, to nasza pierwsza ciężka rodzicielska decyzja. Ale uznałam, że ograniczając stres, ohydne, zdecydowanie niezdrowe szpitalne żarcie i przede wszystkim bakterie wyjdzie nam to na zdrowie.

A! I nie wiem jak oni to wszystko liczą ale dziś lekarka powiedziała, że mały jest na 16 centylu, a nie 35 🤔

7 komentarzy (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)