BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Nasz Kurczaczek :)

Autor: Zaczarowana
Przejdź do OvuFriend i przeczytaj moją historię starania się o dziecko
Wstęp

Chciałabym być mamą: Chciałabym być dla maleństwa choć w połowie taką mamą, jaką dla mnie była i jest - moja Mama.

Moje emocje: Jestem przeszczęśliwa! Radość mnie rozpiera. Nie mogę w to uwierzyć! Nareszcie udało się :)

10 stycznia 2014, 14:26

Czas do pierwszej wizyty u ginekologa niemiłosiernie się dłuży, a i tak nie wiem czy przypadkiem nie za wcześnie pójdziemy... ale mam tyle wątpliwości, pytań, że nie chcę dłużej czekać. No nic, zobaczymy, najwyżej przyjdziemy na jeszcze jedną wizytę po tygodniu, albo dwóch.

Mam wrażenie, że śnię na jawie. Nadal nie mogę uwierzyć w nasze szczęście, że w końcu nam się udało i zostaniemy rodzicami. Chciałabym wszystkim powiedzieć o naszej radości!
Na razie czuję się dobrze, dokuczają mi czasami bóle jakby podczas miesiączki, jajniki, wrażliwe sutki i częstomocz.

Jeszcze 5 dni i wizyta podczas której potwierdzimy nasz Świąteczny Cud :) Doczekać się nie mogę.


Wiadomość wyedytowana przez autora 10 stycznia 2014, 14:26

0 komentarzy (pokaż)
11 stycznia 2014, 15:20

Poszłam dziś na badanie beta HCG - doktor co prawda mówił, że nie ma potrzeby już na nie chodzić, ale z racji tego, że wizyta dopiero w środę, a ciążowe objawy nie męczą mnie jakoś szczególnie mocno, postanowiłam, że dziś jeszcze pójdę na pobranie krwi i sprawdzę jak się ma przyrost bety po 96 h. Jakby nie patrzeć, to beta HCG i moja niespadająca temperatura zdają się potwierdzać ciążę ;) Pobranie krwi robiła mi zdaje się już 3 raz ta sama pani, kiedy usiadłam na fotelu, uśmiechnęła się do mnie i powiedziała "No jak tam ta beta HCG ? Rośnie ?". Miłe było to jej zwrócenie uwagi na moją osobę.

Właśnie odebrałam wynik i jestem mile zaskoczona, liczyłam na wynik lekko ponad 1000, a jest 1873,77 mIU/ml!! :) Rośnie, rośnie. Boże, jestem taka szczęśliwa! :)

Tak więc moje wyniki kształtują się następująco:

29 dc - 28,44 mIU/ml
30 dc - 39,79 mIU/ml
31 dc - 72,08 mIU/ml
34 dc - 356,02 mIU/ml
38 dc - 1873,77 mIU/ml

0 komentarzy (pokaż)
16 stycznia 2014, 13:24

Pierwsza wizyta za nami. Lekarz zrobił usg, na którym widać pęcherzyk ciążowy z pęcherzykiem żółtkowym i założył mi kartę ciąży. W poniedziałek idę na kolejne usg, ponoć wtedy na bank już będzie biło serduszko :) Nie mogę się doczekać. Zalecił Duphaston, kwas foliowy, nawilżanie piersi balsamem, osobne sypialnie ;) i mam na siebie bardzo uważać i nie przebywać w miejscach, gdzie jest dużo ludzi, żeby się żadną chorobą nie zarazić, bo do 14-16 tc trwa organogeneza.
Wczoraj wieczorem nie wytrzymaliśmy i powiedzieliśmy moim rodzicom i bratu, ale się cieszą :)

0 komentarzy (pokaż)
31 stycznia 2014, 14:59

Zawsze chciałam rzetelnie prowadzić pamiętnik w trakcie ciąży, ale coś nie bardzo mi to wychodzi. W sumie wiem czemu - czuję się co najmniej paskudnie. Ledwo oczy otworzę, a już czuję mdłości. Jem, bo muszę, bo wiem, że jeśli przeczekam głód, to będzie jeszcze gorzej. Mam zachcianki na różne potrawy, ale zawsze kończy się to parogodzinną męczarnią i odbijaniem. Jednym słowem ostatnio jestem nie do życia. Wyjście do sklepu jest dla mnie mega męczarnią, bo nie dość że mdłości, to jeszcze ludzie i gorąco. Gotowanie mięsa to istna katorga, zapach mnie zabija. Żeby nie było - nie skarżę się ;) staram się jedynie sobie jakoś ulżyć marudząc troszkę :) Jeszcze jakiś czas temu martwiłam się, że w ogóle mnie nie mdli (bo jak to powiedział doktor "my cieszymy się jak kobieta ma mdłości i wymiotuje"), a teraz pluję sobie w brodę ;) Jeszcze tylko trochę i powinno być już lepiej.

A tak w ogóle, to zapomniałam się pochwalić, że na ostatniej wizycie oczywiście serduszko pięknie biło :) Nasze maleństwo mierzyło 7,25 mm.

0 komentarzy (pokaż)
7 lutego 2014, 16:43

W poniedziałek byliśmy na wizycie u doktora. To była już ostatnia wspólna wizyta przed wyjazdem Męża. Potem będę musiała chodzić sama...smutno mi z tego powodu.
Dzidzia ma się dobrze, mierzy już 18 mm, serduszko pięknie bije. Dostałam skierowanie na badania: morfologia, płytki krwi, mocz, glukoza, grupa krwi, odczyn Wassermanna, HIV, toxo igm, toxo igg. Duphaston mam zamienić na luteinę dopochwową. 6. marca mam usg genetyczne, a następną wizytę 19. marca.

Jak moje samopoczucie ? Chyba ciut lepiej, chociaż czasem miewam ciężkie dni, ale tragedii nie ma. Mdłości jeszcze trochę mnie męczą. Najbardziej aktualnie doskwiera mi to, że Mąż wyjeżdża. Nie mogę się odnaleźć w tym wszystkim. Strasznie mi ciężko, nie wyobrażam sobie jak to będzie bez Niego... jeszcze oliwy do ognia dodaje teść, któremu nasze dziecko ewidentnie psuje plany, denerwuje głupimi tekstami nie tylko mnie, ale i Męża. Wie, że wiele trudności przed nami, łatwo nie będzie, to zamiast jakoś wesprzeć - dobija nas. Bardzo mi się to nie podoba, już pal licho jeśli chodzi o mnie, ale jak widzę jak Mąż się denerwuje tymi jego durnymi tekstami, to aż mi żal. Wszystko jest już postawione na jedną kartę, czasu się nie cofnie, więc trzeba iść do przodu, a nie dostarczać nowych stresów. No nie spodziewałam się czegoś takiego po teściu. Ech, potwierdza się, że z niektórą rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach. Dobrze, że moi rodzice wspierają nas na całej linii.

0 komentarzy (pokaż)
13 lutego 2014, 17:12

Męża już ze mną nie ma :( Siedzę i ryczę. Tak bardzo za Nim tęsknię. Nie wiem jak ja wytrzymam bez Niego tyle czasu... a i tak najgorsze jest to, że my nawet nie wiemy jak długa rozłąka nas czeka. Modlę się, żeby jak najkrótsza, ale chyba sama w to nie wierzę. Wszystko mi Go w domu przypomina. Jego rzeczy, miejsca na których je trzymał...
Jeszcze zła jestem i rozżalona, bo prosiłam żeby w Warszawie zadzwonił do mnie z budki telefonicznej jak da radę, mówił, że nie wie czy da radę, ale spróbuje. Dzwonił. 3 razy, a ja nie odebrałam bo prowadziłam i nie słyszałam! I tak siedzę już od ponad godziny i co chwilę chlipię... ech, trudny czas przed nami maluchu.

1 komentarz (pokaż)
28 lutego 2014, 18:17

Minęły 2 tygodnie od kiedy Mąż wyjechał. Początek był ciężki, ale teraz jakoś to idzie. Codziennie rozmawiamy na skype i muszę przyznać, że to bardzo pomaga. Fakt, brakuje mi jego bliskości, dotyku, ale mogę chociaż na niego patrzeć i go słuchać :) Dużo daje mi też rodzina, są ze mną i starają się mnie wspierać.
Ostatnio nasza przyszłość była pod wielkim znakiem zapytania ze względu na duże koszty jakie czekają mnie w obcym kraju w związku z porodem itp., ale teraz, wszystko powoli zaczyna wyglądać lepiej, a ja zaczynam patrzeć z nadzieją w przyszłość. Może nie będzie tak źle ? Może jednak damy radę ? Najważniejsze jest to, żebyśmy byli razem. Bardzo zależy mi na tym, żebyśmy byli razem podczas ciąży. Trzeba być dobrej myśli.

Jeśli chodzi o samą ciążę, to wielkich zmian nie ma. Brzucha chyba jeszcze nie widać, mdłości i wrażliwość na zapachy dalej mnie męczą, zdarzają się dni z okropnym bólem głowy, zgaga jest ze mną praktycznie co wieczór, a dziś to nawet zaliczyłam pierwszego pawika. Czekam z utęsknieniem na ten II trymestr... a za parę dni idę na usg genetyczne.

0 komentarzy (pokaż)
15 marca 2014, 11:57

Dziś 14 tyg. + 2 dni.

6 marca byłam na usg genetycznym, wszystko jest o.k., tylko maluch splątał nóżki i nie wiemy kto tam sobie rośnie, mam nadzieję, że na następnej wizycie wstydniś ujawni się :) Zła trochę byłam na siebie, bo doktor mówił, żeby 30 minut przed badaniem zjeść batonika, to dzidzia będzie ruchliwa, a ja głupia zjadłam, owszem, ale 15 minut przed, czego efektem było to, że dzidzia tylko pod koniec trochę poruszała się :/ Ale ze mnie sierota...No nic, na następne usg mam w planach objeść się słodkim tak, że dzidzi nie będzie miało wyjścia, będzie musiało harcować i tyle, o! :)

Czuję się już lepiej, mdłości rzadko mnie męczą, apetyt mam trochę lepszy, bóle głowy dość często się zdarzają, ale nie są tak silne jak parę tygodni temu, dzięki Bogu, bo tamte były nie do wytrzymania. Brzuszek zaczyna być widoczny, szczególnie dla osób, które nie widują mnie codziennie :) A dziś jak ubrałam mocno obcisłą bluzkę, stwierdziłam, że nikt nie powinien mieć problemu z zauważeniem ;)

Trochę przeraża mnie to, że w nową rolę wejdę tysiące km od mojej Mamy, boję się, że nie dam sobie rady. Widzę jaka jestem zielona we wszystkim, nie znam się na ubrankach, butelkach, łóżeczkach, wózkach, fotelikach, nic, kompletnie nic! Co gorsza, nie mam siły czy to ochoty siedzieć godzinami w internecie, wertować informacje i próbować rozeznać się w temacie, jakoś nie ciągnie mnie do tych tematów. Mama pociesza mnie, że jak tylko doktor powie, że mogę już chodzić po sklepach, to pójdziemy do jakiegoś, kupimy jakąś drobnostkę dla dzidzi i spróbujemy zorientować się w wózkach razem. Tak, tylko że ja wózek będę kupować 7 tys. km od Polski, tam na pewno są inne firmy i inne standardy :P więc w sumie moja wiedza stąd, może okazać się całkiem nieprzydatna ;) ale na razie staram się patrzeć na to pozytywnie, zorientuję się na co zwracać uwagę, co jest ważne i tam spróbuję kupić coś, co będzie spełniało te wymagania, chociaż trochę. Mąż oczywiście jest dobrej myśli, mówi "Co za problem ? Pochodzimy po sklepach, popytamy się, dowiemy i kupimy." Tylko że ja jakoś nie ufam paniom ze sklepów :P

Nadal jesteśmy z Mężem rozdzieleni, ale jakoś dajemy radę. Codziennie rozmawiamy na skype i ostro pracujemy nad papierami, żebym na koniec kwietnia mogła do niego polecieć i już tam zostać. Czasami martwią mnie finanse...ale nie ma innego wyjścia, musimy być razem i koniec kropka.

1 komentarz (pokaż)
19 marca 2014, 13:25

14 tyg. + 6 dni

Byłam dziś na wizycie kontrolnej i muszę przyznać, że jestem trochę rozczarowana. Wszystko jest na szczęście o.k., doktor zbadał mnie, sprawdził serduszko, pobrał próbkę do cytologii, ale liczyłam na usg, że znowu zobaczę maleństwo i może w końcu dowiem się kto tam mieszka. Już byłam taka radosna na myśl, że pójdę do jakiegoś sklepu z odzieżą i kupię coś słodkiego dla maluszka (wszystko co najsłodsze jest określone płcią, takie unisex ciuszki to zwykle mniej mi się podobają ;)) Niestety miałam tyle spraw do omówienia z doktorem, że nawet zapomniałam zapytać dlaczego nie robiliśmy tego usg...widać uznał, że nie trzeba.
Zrobiło mi się też przykro, bo jak ostatnio byłam i pytałam o możliwość wyjazdu do Męża, doktor powiedział, że pogadamy na następnej wizycie, a dziś stwierdził, że za wcześnie jest na ocenę czy mogę lecieć czy też nie i powie mi na następnej wizycie za miesiąc. Smutno mi. Liczyłam, że po tej wizycie będę planować dokładny dzień wylotu, może już nawet bilet kupię, a tu kicha, muszę jeszcze czekać co najmniej 1,5 miesiąca na zobaczenie się z Mężem, bo przecież nawet jeśli pójdę do ginekologa za miesiąc i powie, że jest o.k. i mogę lecieć, to przecież nie zorganizuję całego wylotu, nie zamknę sprawy w parę dni i nie polecę od razu 17-18 na święta, tak więc sensowny termin to początek maja, jeśli nie dalej... i smutno mi, bo tak cholernie tęsknię za Mężem i jego bliskością, normalnie łzy mi się cisną do oczu jak pomyślę, o tym że jeszcze co najmniej 1,5 miesiąca nie zobaczymy się :( Chociaż z drugiej strony może doktor ma rację. Przecież miesiąc przed, nie powie mi czy za miesiąc będzie dobrze i że mogę lecieć, ech. Jestem rozczarowana tym wszystkim i źle mi. Dlaczego zawsze musi być pod górkę ?

0 komentarzy (pokaż)
29 marca 2014, 20:07

16 tyg. + 2 dni

Dni mijają, pogoda raz lepsza, raz gorsza, ale ostatnio zdecydowanie na plus, więc staram się zaliczać częste wyjazdy na wieś i spacery po łąkach i lesie :) Za Mężem dalej mi się tęskni, czasem to aż mam wrażenie, że zamienia się to w ból fizyczny. Kiedy np. kładę się spać i przypominam sobie jak miło było kłaść się do łóżka, w którym już jest Mąż, przytulić się do Niego i pooglądać chwilę tv przed zaśnięciem. Aj, rozmarzyłam się. Z jednej strony cieszę się, że już niedługo będę planować wyjazd do Niego, a z drugiej martwię się jak to tam będzie. Wiem, że wiele spraw tam jest nienaprostowanych i być może mi przyjdzie z tym walczyć. Ech, wolałabym tego uniknąć w tym stanie, mam nadzieję, że Mąż wszystko sam załatwi.

Parę dni temu wyciągnęłam mamę do tesco i kupiłyśmy body z krótkim rękawem, z długim i pajacyk. Ależ miałam radochę z tych zakupów. To były moje pierwsze zakupy dla maleństwa! :) Następnego dnia mama przyszła z białym, wykończonym koronką kaftanikiem. Nie mogę napatrzeć się na te ciuszki.

Hormony w pełni rozszalały się we mnie. Oglądam jakiś film/program/kreskówkę i byle pierdoła powoduje, że zaczynam ryczeć. Że już nie wspomnę o programach, w których pokazują porody - tu mam wycie zapewnione bankowo :)

2 komentarze (pokaż)
6 kwietnia 2014, 14:42

17 tyg. + 3 dni

Od kilku dni zdarza się, że czuję pod pępkiem i w jego okolicach takie jakby przyśpieszone bicie serca. Wydaje mi się, że to dzidzia :)

Wczoraj spędziłam większą część dnia na działce rodziców pomagając im trochę. Wieczorem zrobiliśmy sobie pierwszego, szybkiego grilla w tym sezonie. Było pysznie.
Niestety przed spaniem podłapałam jakiegoś doła i sobie trochę pochlipałam. Jakoś ogarnęło mnie takie poczucie bezsilności i bez sensu...
Natomiast dziś rano obudziłam się z kaszlem, bólem gardła i uczuciem jakbym miała zawalone oskrzela. Pięknie. Tyle czasu udawało mi się uniknąć chorób, prosiłam brata żeby nie przywoził swojej dziewczyny jak jest chora, to albo ją przywoził albo sam do niej jeździł w efekcie czego od paru dni sam chodził i prychał. A dziś przyszła kolej na mnie. Zła jestem i martwię się żeby to dziadostwo nie rozszalało się na dobre i nie zaszkodziło maleństwu. Na razie leczę się imbirem, miodem i cytryną, oby pomogło. Chociaż muszę przyznać, że łudzę się, że to moje "przeziębienie" to efekt wczorajszego popłakiwania...

1 komentarz (pokaż)
9 kwietnia 2014, 00:51

Dlaczego ja nie mogę jak normalny człowiek pójść spać przed 24:00? Chociaż Mąż jest dawno w pracy, to ja i tak codziennie siedzę do 2 w nocy. No nie mogę się tego oduczyć, a chyba należałoby...
Byłam wczoraj u lekarza rodzinnego, bo wystraszyłam się, że jednak nie dam sobie rady z tymi moimi domowymi sposobami. Chyba dobrze zrobiłam, że poszłam, bo doktor powiedziała, że jak w ciągu 2 dni nie przejdzie mi, to trzeba będzie dać antybiotyk. O nie! Tylko nie to! Zaleciła mi Stodal, Prenalen, Argentin-T i inhalacje z soli fizjologicznej, także od wczoraj walczę ostro i nadal szprycuję się tą ohydną herbatą z miodem, oby było lepiej. Niestety dziś zaliczyłam też kolejne omdlenie jak byłam w biurowcu u koleżanki po inhalator. Stanie mi nie służy, co zauważyłam już tydzień temu w kościele :/ Mam nadzieję, że to normalny objaw w ciąży.

Dzidź szaleje dziś trochę mniej, ale daje o sobie co jakiś czas znać, dziś udało mi się nawet złapać go gdy pukał (zawsze gdy puknie, kładę w tym samym miejscu rękę, żeby poczuć kopnięcie dłonią, ale nigdy nie było drugiego razu w tym samym miejscu, a dziś proszę-udało się, złapałam gagatka :)), a przed chwilą jak wypiłam kakao tak się rozszalał, że hej :) Boże, jakie to piękne uczucie! <3

1 komentarz (pokaż)
14 kwietnia 2014, 13:35

18 tyg.+ 4 dni

Noi niestety jestem na antybiotyku. Teraz już jakoś to przełknęłam, ale w piątek po wizycie u lekarza z dobre pół godziny siedziałam w pokoju i ryczałam, że jestem wyrodna matka. Bardzo chciałam uniknąć tego dziadostwa, ale nie dało się, robiłam co mogłam, piłam herbatę z miodem i cytryną (choć jej nie znoszę!), robiłam inhalacje, moczyłam nogi w gorącej wodzie, brałam te naturalne leki i na gardło pomogło, ale przypałętały się za to zatoki, a ponieważ bawię się z nimi od jakiś dwóch lat, wiedziałam jak to się rozwinie, także musiałam się poddać :( O i jeszcze opryszczka wyszła mi na ustach! Ja to mam szczęście...Teraz tylko żeby antybiotyk pomógł, nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba.

Od paru dni martwiłam się też, bo nie czułam ruchów dzidzi, a jak już coś czułam, to dochodziłam do wniosku, że pewnie mi się zdaje. Wiem, że to jeszcze wcześnie na ruchy, no ale jednak coś tam czułam, więc jak nagle zniknęło to odczucie, a ja jeszcze rozchorowałam się, to oczywiście nerwy...Dziś poszłam do przychodni i poprosiłam panią pielęgniarkę o zbadanie tętna maleństwa. Znalazła bijące serduszko, co mnie bardzo ucieszyło i uspokoiło. Uff, ale ulga :)


Wiadomość wyedytowana przez autora 14 kwietnia 2014, 16:44

4 komentarze (pokaż)
16 kwietnia 2014, 13:27

18 tyg.+ 6 dni

Wczoraj byłam u endokrynologa w Poznaniu. Chociaż mam dobre wyniki tsh, ft3, ft4, to jednak ze względu na anty-TPO przepisał mi Euthyrox N 25, tak na wszelki wypadek. Za miesiąc kontrola, to od razu przepisze mi tabletek więcej. Dzień zakończyłam milusio, po kąpieli poczułam, że jest mi niedobrze i skończyło się pawikiem w toalecie. No takich niespodzianek to nie spodziewałam się teraz...

Jestem po wizycie u ginekologa. Wszystko jest o.k., cytologia o.k., serduszko bije, szyjka wysoko i zamknięta. Ponieważ doktor znowu nie zamierzał zrobić usg, upomniałam się o nie :P Zaczął się podśmiewać, że pewnie chcę wiedzieć co zajączek przyniesie :) Noi tak oto dowiedziałam się, że będzie...





...DZIEWCZYNKA! :)
13588.gif

Jednak miałam dobre przeczucia :) Chociaż było mi to w sumie obojętne, to jednak od początku miałam wrażenie, przeczucie, że to będzie mała kobietka. Ciekawa jestem co na to powie Mąż, ale tego dowiem się dopiero wieczorem. On też cały czas powtarzał, że jemu obojętne, byleby zdrowe.
Usg połówkowe zrobimy za 3 tygodnie. Ze względu na antybiotyk doktor, przepisał mi Pimafucin i powiedział, że z ciążą wszystko jest o.k. i wstępnie mogę jechać do Mężusia :) Ależ się cieszę! Jeszcze tylko te durne, prawne sprawy pozałatwiać i kupujemy bilet.
Nie obyło się oczywiście bez niespodzianek, przed wizytą zaczęła mi lecieć krew z nosa, więc siedziałam w gabinecie jak nieszczęście z chusteczką i lusterkiem. Mam nadzieję, że teraz będzie już dobrze.


Wiadomość wyedytowana przez autora 16 kwietnia 2014, 13:25

4 komentarze (pokaż)
19 kwietnia 2014, 11:56

19 tyg.+2 dni

Mąż zaskoczony że będzie córcia, ale uradowany :) Mówię mu, że niedługo przyjedziemy do niego z córą i będzie musiał rozmawiać z brzuszkiem haha :) Moja mama już zakupiła słodkie body w delikatnym, różowym kolorku. A dziś powiedziałam też prababci, że będzie miała prawnuczkę i bardzo się ucieszyła :) Ja byłam jej pierwszą wnuczką, a teraz urodzę jej pierwszą prawnusię :)

Przygotowania do świąt w toku. Do moich ostatnich świąt w Polsce, z moją rodziną, z moją ukochaną mamą. Staram się cieszyć każdym szczegółem, nawet tym najmniejszym, ale jak po raz kolejny widzę, że mama i ja zapychamy jak głupie w kuchni, mama potem jeszcze sprząta w salonie, a ojciec z bratem siedzą cały dzień albo przed komputerem albo przed tv i nawet palcem nie kiwną żeby cokolwiek pomóc, to dostaję mega nerwa i cała radość gdzieś mi umyka. Lenie patentowe. To za wiele dla mojej słabej psychiki...

Zmykam do kuchni i niedługo idę ze święconką do kościoła. Wszystkim mamusiom życzę zdrowych, wesołych Świąt Wielkanocnych! <3

2 komentarze (pokaż)
23 kwietnia 2014, 21:49

19 tyg.+6 dni

Święta ogólnie minęły w przyjemnej atmosferze, chociaż nie bez zgrzytów. Największym zgrzytem niestety okazał się mój teść, o którym zawsze starałam się mieć dobre zdanie. Okazuje się, że mój ukochany teść usilnie próbuje namieszać między mną, a Mężem i mieszkanie z nim wcale nie będzie takie miłe i proste jak mogłoby się wydawać. Tak się zdenerwowałam jego gadaniem, że aż się popłakałam i nie mogłam się uspokoić. Zrobiło mi się tak strasznie przykro :( Malutka chyba czuła moje zdenerwowanie, bo co rusz czułam jej kopniaczki. Na szczęście rodzice wsparli mnie dobrym słowem i dodali mi otuchy. Nie będzie łatwo, ale muszę jakoś stawić temu czoła i bronić mojej rodziny. Nic innego teraz się nie liczy.

Córcia puka mnie co jakiś czas i staram się wtedy zawsze do niej mówić i dotykać brzuszek w tym miejscu. Zwykle puka jeszcze kilka razy :) Mam nadzieję, że już niedługo jej kopniaki będą wyczuwalne dla innych osób. Bardzo chciałabym żeby moja kochana mama poczuła malutką przed moim wyjazdem :)
Teraz, kiedy wyjazd zbliża się nieuchronnie, zdarza mi się co raz częściej myśleć o tym, że choć bardzo, ale to bardzo kocham moją mamę, to jednak nie zawsze okazuję to tak, jakbym chciała. Zdarza się, że źle się do niej odezwę, nie przemyślę tego co mówię i wiem, że sprawiam jej wtedy przykrość. Potem przepraszam, ale co te przeprosiny w sumie znaczą ? W takich chwilach, kiedy myślę o tym, że rozstanę się z kobietą, która jest mi matką i przyjaciółką, z kobietą, która jest mi najdroższa na świecie, boli wszystko to, co zrobiłam lub powiedziałam złego. Chciałabym cofnąć czas, ale ile razy musiałabym to robić ? Mam tylko nadzieję, że pomimo tego, że zdarza mi się być niemiłą dla mamy, to ona wie, że ją kocham i za nic w świecie nie chciałabym sprawiać jej przykrości...Boże, jak ja będę za nią tęsknić :( Tyle otrzymałam od niej bezwarunkowej miłości, dobroci, troski, wsparcia, tyle jej zawdzięczam...nawet nie potrafię wyrazić jak bardzo jestem wdzięczna za to wszystko. Kocham Cię Mamo! <3

1 komentarz (pokaż)
25 kwietnia 2014, 18:04

20 tyg.+2 dni

Wczoraj zakupiłam nowe pozycje do biblioteczki:
jezyk-niemowlat-p-iext10423608.jpg
pierwszy-rok-zycia-dziecka-p-iext6791167.jpg, a dziś oświeciło mnie, że muszę ruszyć się z tym czytaniem, bo jak tak dalej pójdzie, to wszystkie książki będę musiała wysłać statkiem za ocean! Przecież nie właduję wszystkiego do walizki, a to mi grozi, bo jeszcze żadnej nie skończyłam :P Postawiłam sobie cel: w ten weekend muszę dokończyć "W Paryżu dzieci nie grymaszą", a potem kończymy "W oczekiwaniu na dziecko". Nigdy nie miałam problemu z czytaniem, wręcz przeciwnie - uwielbiam czytać, ale w ciąży jakoś to czytanie mi nie idzie...szczególnie przy "W oczekiwaniu na dziecko", sposób pisania tej książki działa mi delikatnie mówiąc na nerwy :/ Pytania i odpowiedzi...grrr!

Zrobiłam też zakupy ciuchowe na allegro. Kupiłam sobie 2 pary długich legginsów: czarne i szare, 2 bluzki-bokserki w kolorze niebieskim i koralowym, koralową tunikę z aplikacjami i biały t-shirt z nadrukiem na brzuszku. Muszę jeszcze kupić legginsy 3/4 i jakąś cienką bluzeczkę z długim rękawem i na razie powinno mi to starczyć, przynajmniej aż do wyjazdu :) Zastanawiam się jeszcze nad kupnem kocyka akrylowego z Kubusiem Puchatkiem i Kłapouchym dla małej - znalazłam na allegro. Dobra jestem, zachowuję się jakby w Ameryce nie mieli kocy akrylowych dla dzieci ;P Polecane przez wiele mam butelki Tomme Tippee mają, już sprawdziłam ;)

Dziś malutka jest szczególnie aktywna. Co chwilę dostaję kopniaczki w różnych miejscach. Raz na dole, raz na górze, a przed chwilą zauważyłam jak brzuch mi się rusza, gdy córcia kopie :) Ale się ucieszyłam - to znak, nasze maleństwo szykuje się do przywitania z dziadkami, wujkami i ciociami przed wyjazdem do tatusia :) Oj, nie mogę się doczekać kiedy inni będą mogli poczuć naszą dzidzię.


Wiadomość wyedytowana przez autora 25 kwietnia 2014, 18:07

2 komentarze (pokaż)
28 kwietnia 2014, 22:12

20 tyg.+4 dni

Mieliśmy dziś piękną pogodę, więc skorzystałam z niej i poszłam na spacer z koleżanką. Pogoda była trochę upierdliwa, bo niby słońce grzało, ale wiał dość silny wiatr, więc momentami nie wiedziałam czy chodzić w zapiętym płaszczyku czy rozpiętym, ale jakoś dałam radę bez przegrzania się ;) Po powrocie do domu byłam tak zmęczona, tak mnie plecy bolały, że musiałam trochę posiedzieć i odpocząć. Zauważyłam, że jak trochę więcej chodzę albo stoję, to strasznie plecy zaczynają mi dokuczać. Zastanawiam się więc, czy jak brat pojedzie ze mną do Męża, to czy dam radę towarzyszyć im przy pokazywaniu bratu miejscowych atrakcji... miewam co raz większe obawy, że będzie z tym ciężko, a nie chcę ani być kulą u nogi i powodować, że brat zobaczy mniej, ani też nie chcę zaszkodzić małej i sobie. No zobaczymy, czas pokaże, w najgorszym razie na przechadzki po mieście wybiorą się beze mnie, ewentualnie będą musieli dostosować prędkość do nas :P

2 komentarze (pokaż)
30 kwietnia 2014, 14:14

20 tyg.+6 dni

Była dziś promocja jednodniowa w tesco na truskawki 2 kg, oczywiście kupiłam i teraz objadam się nimi na różne sposoby, mniam!

No dziś to pogoda daje dosłownie czadu. Jest po prostu gorąco i nawet ja zdecydowałam się za namową mamy, jechać do miasta bez płaszcza :P No po prostu super pogoda, a za oknem od rana śpiewa mi ptaszek :) Fajnie byłoby gdyby ta pogoda utrzymała się chociaż na część weekendu majowego... ale staram się nie robić sobie zbyt dużych nadziei, jak to zawsze bywało, kiedy chodziłam do pracy - w tygodniu upały, a na weekend zimno, deszcz... chociaż z drugiej strony, teraz nie chodzę do pracy, to może pogoda weźmie to pod uwagę i nie zepsuje się tym razem ? ;)

Ostatnio oglądałam wiadomości w tv, wypowiadali się o długim weekendzie, o urlopach, że Polacy wybierają najczęściej Egipt, pokazywali ujęcia z kurortów i rozkleiłam się. Przypomniała mi się nasza podróż poślubna do Egiptu, to jak kocham lato, upały, plażę i wakacyjny luz i zdałam sobie sprawę, że teraz to nie wiem kiedy znowu będziemy mogli tak miło spędzić urlop. Na pewno nie prędko, te wakacje raczej miną pod znakiem "mam wielki brzuch, ledwo zipię, nigdzie się nie ruszam, co najwyżej nad jezioro do wujka" ;) A jak mała będzie na świecie, to wątpię, że będziemy mieli siły i pieniądze na wycieczki za granicę (na Polskę jakoś będą musiały się znaleźć, inaczej tego nie widzę). Ech, no jakoś tak naszło mnie na refleksję, że coś się skończyło, jakiś cudowny okres naszego życia mija bezpowrotnie, ale na rzecz kogoś nowego, wyczekiwanego, wyproszonego u Boga, stworzonego dzięki naszej miłości, o wiele bardziej istotnego niż urlopy w ciepłych krajach :)

2 komentarze (pokaż)
5 maja 2014, 12:24

21 tyg.+4 dni

Oczywiście tak jak myślałam - pogoda na majówkę trochę zepsuła się. Co ja mówię trochę. No było po prostu zimno i raczej nie nastrajało to do spacerów i przebywania na dworze :P

Z wyjazdem nadal wielka niewiadoma. Już zaczyna mnie to co raz bardziej męczyć. Boję się, że wyjdzie na to, że na wariackich papierach będę się pakować, bo w ostatniej chwili dostaniemy informację, że mogę jechać. Ech, chyba pójdę za radą brata i stworzę listę spraw, które muszę przed wyjazdem załatwić i powoli będę je załatwiać, bo potem w popłochu mogę o czymś zapomnieć...

Chociaż dotychczas nie ciągnęło mnie do tematów wózkowych, to na dziś zarządziłam wyprawę po wózek. Dlaczego ? Już śpieszę z wyjaśnieniami. Otóż okazało się, że w Kanadzie rodzice raczej nie używają wózków-gondoli. Kupują wózki 2 w 1: spacerówka i fotelik. Nie mogłam w to uwierzyć jak przeglądałam strony sklepów, ale kuzynka Męża niestety to potwierdziła i zdziwiła się czemu ja tak upieram się na gondolę. Nie wiem, może ja jestem dziwna, ale nie wyobrażam sobie, żebym miała niemowlę brać na dłuższe spacery w foteliku! Rozumiem, że na chwilę, do sklepu itp., no ale na normalny spacer do parku ? Gondolę co prawda można kupić, ale wybór jest niesamowicie okrojony, tylko czarny kolor i cena powalająca, jednym słowem po prostu nie opłaca się tam kupować gondoli :/ Tak więc wymyśliłam, że pojadę dziś z rodzicami do paru sklepów, zorientuję się co i jak, porobię zdjęcia wózków 3 w 1, które wydają mi się o.k., wyślę zdjęcia Mężowi i razem zadecydujemy, który wózek mam kupić...i wysłać za ocean. Masakra. W najgorszych snach nie widziałam tego tak, że bez tatusia będę latać za wózkiem :(
Teraz jeszcze naszły mnie wątpliwości: szukać wózka 3 w 1 ? Ponoć foteliki z tych wózków mają słabe oceny jeśli chodzi o bezpieczeństwo w samochodzie. No a jeśli kupię sam wózek-gondolę, to czy będę mogła dopasować do stelaża fotelik ? W ogóle to o fotelikach słyszałam, że powinno się kupować je z maleństwem, żeby sprawdzić czy maluch "pasuje" do fotelika...zgłupiałam totalnie :P Mam nadzieję, że nie wrócę z miasta z bólem głowy i jeszcze większymi wątpliwościami.


Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2014, 12:24

2 komentarze (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)