BellyBestFriend
Dodaj do ulubionych

Pamietniki / Tytuł: Jak walka z wiatrakami...

Autor:
Przejdź do OvuFriend i przeczytaj moją historię starania się o dziecko
Wstęp

O mnie: Świeżo upieczona zona, mamusia Aniołka.

Chciałabym być mamą: Ciepłą ale stanowczą, kochającą i wymagającą.

Moje emocje: Strach. Wyczekiwanie.

23 lipca 2016, 14:47

Wczoraj minęły 2 tygodnie od punkcji. Beta w 7dpt - 15,12, 9 dpt - 39,30. Za 3 dni następna, już w klinice.
Test ciążowy razem z bucikami wręczony mężowi. Przyszły tatuś skakał pod sufit, oczywiście wiedział że będę w ciąży, przecież to było oczywiste. No tak, jasne.

Staram się leżeć jak najwięcej, niepokoją mnie te brudzenia. To już 5 dni. Na szczęście nie świeża krew, a czarne, jakby strzępki (endometrium?). Czuję że to bliźniak od nas odchodzi, ale potwierdzi jedynie lekarz. Wizytę mam we wtorek, zdecydowanie za wcześnie na usg, ale niech chociaż sprawdzi skąd to się bierze, czy to nie krwiak, niech powie co mam robić. Gdy dzwoniłam to kazał więcej odpoczywać. Co też robię.

Po wizycie pojadę do pracy, porozmawiać z managerem. Zasugeruję żeby znalazł kogoś na moje miejsce, przez 2 lata nie wracam.
Tak boję się marzyć, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie że i tym razem nasze kochanie odejdzie. Tak się boję... Odbiera mi to całą radość z mojego stanu. To będzie długie 9 miesięcy...


Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lipca 2016, 11:40

3 komentarze (pokaż)
25 lipca 2016, 11:03

Dzisiaj 12dpt. Czekam na wyniki bety. Plamienia/brudzenia uspokajają się, uważam na siebie.
Z pracy piszą, pytają czy wracam jutro. Jeszcze nie wiem, to zależy od bety. Ale raczej nie wracam.
Niby nic konkretnego mi nie jest, a czuję się nie bardzo. Śniadanie czułam na żołądku przez ponad 2 godziny. Kręci mi się w głowie, pogoda też nie pomaga. Spływam potem.

2 komentarze (pokaż)
25 lipca 2016, 18:05

Beta 112. Spodziewałam się 50 więcej.

4 komentarze (pokaż)
27 lipca 2016, 15:22

Dzisiejsza beta 268,1. Kamień mi z serca spadł, mogę wreszcie spać w nocy.
Okazało się że 2 pomiary zrobiłam w innym laboratorium i następne 2 w innym. Biotechnolog ze mnie a nie przyszło mi do głowy że mogą mieć inne zakresy referencyjne i inne metody. Tyle nerwów mnie to kosztowało...
Wizyta serduszkowa 16.08. Do tego czasu mam L4. Czy już będę mogła cieszyć się ciążą?

7 komentarzy (pokaż)
28 lipca 2016, 09:54

Obudziłam się rano, leżę i rozmyślam - piersi mnie nie bolą, brzuch mnie nie boli, mdłości nie mam, jest źle.
Wstałam, zrobiłam sobie kawę (taką słabiutką, pół na pół z mlekiem), położyłam się do łóżka, o! coś czuję. Hmmm, jednak czuję. OK. To zjadłam biszkopcika. I jeszcze jednego. I dziesiątego. I się zaczęło...
3 godziny później nie mogę się ogarnąć bo mam zawroty głowy, mdli mnie okropnie, chciałabym to z siebie wyrzucić ale nie, nie da rady, wiecznie smak mydła w buzi. Super :/
Chyba muszę nauczyć się pokory i nie wywoływać wilka z lasu.

J wyjeżdża za 3 dni, na 4, wraca na chwilę i jedzie znowu. Będzie mi smutno ale sama namawiałam go do tej dodatkowej pracy. Jakby nie było nasze państwo nie pomogło nam przy staraniach, kredyt trzeba spłacić. Na pocieszenie dostanę psa do pilnowania, brat z rodziną wyjeżdżają na urlop. Ciekawe czy zdążą wrócić zanim trafi mnie szlag (york z syndromem ADHD). Będzie ciekawie :)

5 komentarzy (pokaż)
31 lipca 2016, 07:58

No i odwiozłam męża, zostałam słomianą wdową na następne 5 dni.
W domu pies i kot. Jest wesoło. Próbowałam bawić się z pieskiem bo taki biedny nieszczęśliwy opuszczony itd. Mój kot przyglądał się z boku, patrzył i - skoczył z pazurami na pieska. Tak więc beztroska zabawa skończyła się walką o życie czworonoga ;) Pies oczywiście skrzętnie to wykorzystuje i podsuwa łepek do głaskania na każdym kroku, chodzi za mną wszędzie i zawsze kładzie się koło mnie. Co doprowadza mojego kota do rozstroju nerwowego, miauczeniem dopomina się swojej porcji pieszczot. Jedną ręką głaszczesz jednego, drugą ręką drugiego. Miauczenie i pisk na zmianę. W końcu, co było do przewidzenia, ciotkę Renatę trafił szlag i pogoniła obydwa w przeciwległe kąty. I jest spokój.
Przeszkadza mi zapach psa w domu. Masakrycznie. Obcięty, wykąpany, ale ma swój specyficzny zapach. Odliczam dni.

Mdłości zaczynają się po wstaniu z łóżka, bez względu na to czy śniadanie było czy nie. Wczoraj już nawet prawie udało mi się wyrzucić z żołądka wszystko co zalega, ale zadzwonił telefon i wybił mnie z rytmu. Trudno, może dzisiaj spróbuję.

Mąż nie widzi potrzeby wcześniejszego usg, natomiast ja się zastanawiam... Do 16.08. tyle czasu, a wiedziałabym chociaż czy pęcherzyk jest i czy dobrej wielkości. Gorzej gdyby coś lekarz zobaczył nie tak, koniec złudzeń. Biję się z myślami.

2 komentarze (pokaż)
1 sierpnia 2016, 09:41

Milusie towarzystwo w domu zaczyna się ze sobą bawić. Co prawda jeszcze mam momentami wątpliwości czy to zabawa czy też walka o życie ale nie, jest ok, jeszcze żyją obydwaj.
Mąż na wyjeździe, widzę że się niepokoi, tym samym nie czerpie przyjemności z wyjazdu jak dotychczas. Nie dziwię mu się - ostatnio gdy wyjechał na dłużej to poroniłam...
Oczywiście klasyk - wydaje mi się że mdłości mam dużo słabsze, każde niewielkie nawet tak mocno wyczekiwane... Brzuch ciągnie, zapachy w domu przeszkadzają strasznie. Kehlana ma chyba rację - widok pęcherzyka mnie nie uspokoi, raczej. Tak uważam w tm momencie, a zobaczymy co później.
Jutro idę do lekarza po skierowanie do dietetyka, niech mi pomoże z tym moim obżarstwem i spadającym cukrem. Nieuregulowany poziom cukru w ciąży to nie przelewki, czas powstrzymać łakomstwo.


Wiadomość wyedytowana przez autora 1 sierpnia 2016, 10:43

3 komentarze (pokaż)
3 sierpnia 2016, 17:15

Kochani malusi piesek uciekł mi dzisiaj na korytarz i rzucił się z zębami na listonosza. Jeszcze tylko tydzień...

Nie opuszcza mnie myśl że nie donoszę tej ciąży. Brudzenia ustają, później znów wracają, dzisiaj ciemniejsze niż zwykle. Powinnam leżeć? Czy właśnie funkcjonować normalnie, niech natura sama dokona selekcji? Na tym etapie nic się nie da zrobić, już to przerabiałam. Może jednak to nie tylko u męża żołnierzyki były słabe, ale może ja mam niezdiagnozowany defekt przez który to się dzieje...
Umówiłam się na wizytę do gina na przyszłą środę. Boję się ale muszę to przejść.

5 komentarzy (pokaż)
6 sierpnia 2016, 11:07

Mąż przyjechał i odjechał, pusto w domu. Zapakowałam mu świeże koszule i obiady w słoikach, dołożyłam ciasto kruche do kawy, smacznego. Porozmawialiśmy od serca, wiemy że jeszcze dużo przed nami, dużo może się wydarzyć. Co ma być to będzie, na niektóre rzeczy nie mamy wpływu... Nie powiedziałam mu o planowanej na środę wizycie, prawdę mówiąc zastanawiam się czy w ogóle iść. Zadecyduję we wtorek.
Zwierzaczki nie opuszczają mnie na krok, w chwili obecnej po lewej stronie wtula się we mnie kot, po prawej - pies. Oddziela je komputer i mój brzuch ;)
Jem więcej warzyw i owoców, staram się nie patrzeć w stronę słodyczy i słonych chipsów. Bardzo zwolniłam tempo, wczoraj większość dnia leżałam, dzisiaj też planuję. Plamienia ustały, jak zawsze, przychodzą i odchodzą. Objawy ciążowe pełną parą, po kilku dniach ciszy. Śniadanie jeszcze nie zdecydowało czy zostaje w moim żołądku czy też jednak się ewakuuje. Ciężka decyzja ;)
Dziewczyny dziękuję za Wasze wpisy. Tylko z Wami dzielę się swoimi wątpliwościami.

0 komentarzy (pokaż)
7 sierpnia 2016, 18:04

Radość z braku plamień już mi przeszła. Po 3,5 dniach spokoju okazało się że to wszystko po prostu się zbierało, bo ja prawie cały czas leżę. Dzisiaj wydostało się na zewnątrz a ja dostałam zawału. Kolor kawy z mlekiem, czyli cały czas to samo. Miałam myśl aby pojechać na IP ale - jestem sama w domu z psem i kotem, nie ma nikogo kto by się zwierzakami zajął, brat wraca we wtorek i zabierze psa. Chyba jednak w środę pójdę do lekarza, uprzedzę męża że pójdę, trochę nie bardzo bo on za granicą, biedny będzie się stresował...
Wzięłam 2x1 nospe i 2x2magnez, do tego zaaplikowałam sobie 2 tabletki luteiny. Leżę.

4 komentarze (pokaż)
10 sierpnia 2016, 12:37

Zgodnie z Waszymi radami polegiwałam ale nie plackiem, starałam się nie zwariować. Plamienia się nie powtórzyły.
Dzisiaj pod gabinetem lekarza mdłości max, chyba stres... Z nerwów nie mogłam się wysłowić po co przyszłam, na szczęście dosyć szybko zrobił mi usg. Od razu zobaczyłam pęcherzyk ciążowy z zarodkiem, ale - nie widziałam pulsowania. Mówię do lekarza że serduszka jeszcze pewnie nie ma a on z uśmiechem na twarzy włączył dźwięk i zaczęłam płakać, łzy jak grochy, nie mogłam mówić nic...
Pokazał mi pęcherzyk z bliźniakiem, ale stwierdził że nic z niego raczej nie będzie, niedługo się wchłonie.
Dostałam skierowanie na komplet badań ciążowych i od razu na prenatalne bo trzeba z dużym wyprzedzeniem się zapisywać.
Po wyjściu od lekarza szłam do auta i płakałam, ludzie się na mnie patrzyli a ja płakałam ze szczęścia... Mój mąż też gdy do niego zadzwoniłam. Obiecał kupić mi ketchup :D (wcinam na mitry teraz).

8 komentarzy (pokaż)
14 sierpnia 2016, 03:34

No i jestem w szpitalu...
Mąż wraca za kilka godzin, rodzice przyjeżdżają w odwiedziny a mnie obudziła krew. Byłam w ciągu dnia na zakupach ale uważałam na siebie, nie wierzę że taka bzdura może tak zaszkodzić :(
Krew wodnista ale czerwona, od razu prysznic i jazda na IP. Serduszko bije, przy zarodku krwiak. Dostałam cyklonamine, leżę, czekam na świt żeby zadzwonić do męża.

10 komentarzy (pokaż)
15 sierpnia 2016, 14:58

Dziękuję za ciepłe słowa <3
Dopiero jutro (mam nadzieję) będę miała robione usg diagnostyczne, tak więc leżę, śpię, jem i oglądam rozgrywki Rio. Fajne dziewczyny na sali, więc nie jest źle. Staram się nie myśleć ze coś stanie się z dzieckiem, jestem spokojna i uśmiechnięta. Krwiak którego widziałam na usg to był stary, lekarka określiła że to "był krwiak", więc jest nadzieja że to on się ulotnił. Ale był bezpośrednio przy dziecku, wiec zagrożenie było. Sama sobie dziękuje za te 2 tygodnie wylegiwania się, z przerwą na wyszykowanie męża w drogę.
Rodzice byli i pojechali już, gdy zadzwoniłam z info że jestem w szpitalu to bali się jechać... Mąż też bardzo to przeżył, ale pomogło kilkukrotne zapewnienie że maluszek żyje. No i widzi ze ja też nie rozpaczam... Powiedział że do końca ciąży nigdzie nie wyjeżdża, bo i wtedy i teraz wylądowałam w szpitalu gdy był już w drodze powrotnej.
Stęskniłam się za nim <3

4 komentarze (pokaż)
18 sierpnia 2016, 18:11

Krwiaka nie ma, nie wiadomo skąd krwawienie, prawdopodobnie pękło naczynie krwionośne. Odstawili,mi dzisiaj cyclonaminę i mam się obserwować. Póki co widzę ogromne ilości śluzu, dobrze że bezbarwny.
Na USG widziałam ponownie serduszko, 138 uderzeń na minutę. Widziałam też dzidziusia, urósł dwukrotnie przez tydzień. Ale - jest mniejszy niż powinien :( wg usg ma 7t1d, a w rzeczywistości 7t5d. Lekarz nie był rozmowny, moja lekarka prowadząca nie miała czasu na rozmowę, wpadłam w histerię, wypłakałam cały stres ostatnich tygodni. Mąż zaczepił lekarkę na korytarzu, mówiła że to może być błąd pomiaru. Nie mam siły na zamęczanie się, umówiłam się do swojego lekarza na wtorek, od tej chwili będzie jeden lekarz, jeden aparat, jeden sposób mierzenia.
Natury nie przeskoczę ale czy jestem w stanie znieść to wszystko?
I jeszcze jedno - wszyscy wiedzą wszystko lepiej ode mnie. W momencie zajścia w ciążę stałam się własnością ogółu i każdy uzurpuje sobie prawo do mówienia mi co mam robić. Też tak macie?

5 komentarzy (pokaż)
22 sierpnia 2016, 19:46

Nareszcie w domu. Nie obyło się bez przygód i atrakcji. Wczoraj lekkie plamienie znów ale szybko opanowane, od razu badanie i podwójna dawka cyclonaminy. Dzisiaj obiecane USG ale zrobione przez stażystę, który za bardzo nie wiedział gdzie ma mi tą sondę włożyć. Wymierzył 1,23 cm mojego dziecka. Ewentualnego krwiaka nawet nie szukał. Po badaniu lekarz próbował mnie przekonać że 2mm w ciągu 5 dni to jak najbardziej prawidłowy przyrost. Wściekłam się. Dobrze że mnie wypisali bo rozniosłabym cały szpital.
Już w zeszłym tygodniu mąż umówił mi wizytę u ginekologa który robił mi zabieg, więc prosto ze szpitala do domu, w biegu się przebrałam i zdążyliśmy. Wreszcie czułam że znalazłam się w normalnym miejscu.
Dzieciok ma 17 mm, norma dla jego wieku to 15-19, więc mieści się idealnie pośrodku. Oczywiście mamusia by chciała żeby był trochę większy ale skoro nie chce to nie. Później bobasa podtuczę. Ma rączki, nóżki i główkę, jest już prawdziwym człowiekiem <3

A poniżej zdjęcie mojego cudaka:

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/f57664fb97b7.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2016, 19:46

6 komentarzy (pokaż)
23 sierpnia 2016, 23:21

To jest po prostu niesamowite - znów jestem w szpitalu, tym samym, sala obok. Próbowaliśmy dostać się do innego ale kolejka taka że do rana by mnie nie przyjęli.
Czy będzie mi dany spokój w tej ciąży??
Mąż usnął, szczęśliwy że jestem przy nim. Całe popołudnie czułam jakiś dyskomfort,ciśnienie w brzuchu. Mąż chrapie, ja jak zwykle glodna, w drodze do lodówki zahaczyłam o toaletę. Czarne / brązowo czarne krwawienie. Obudziłam męża, po godzinie krążenia po mieście wróciliśmy do miejsca skąd wczoraj wyszłam w złości.
Dzieciok żyje, serducho bije mocno, od wczoraj urósł 1,7 mm czyli nieźle. Krwiaka nie widać, nie wiadomo co się dzieje. Oszaleć można.
Leżę glodna, modlę się żeby maluszek już dał spokój starej matce, niech już grzecznie rośnie bez przygód.

8 komentarzy (pokaż)
29 sierpnia 2016, 16:53

Już 7 doba w szpitalu, łącznie ponad 2 tygodnie. Nastawiłam się że mnie dzisiaj wypuszczą a tu klops. Dzień skichany.
Maluch rośnie, tradycyjnie - swoim tempem,znów ocieramy się o granicę błędu pomiaru. Serducho bije, trochę szybciej, może ruszył się przed chwilą. Bo już zaczyna się ruszać, na razie można zobaczyć jedynie na USG, jeszcze trochę czasu minie zanim stara matka poczuje kopniaka. Po tylu badaniach lekarz wreszcie znalazł przyczynę krwawień, widać przyłożył się dziś do roboty. Są 2 obszary 12 mm i 17 mm które wskazał jako źródło krwotoków, ponoć to odklejającą się kosmówka. Dziwne, zawsze wyobrażałam sobie że taki krwiak tworzy się bezpośrednio przy dziecioku, a nie 5-7 mm dalej i pod, w kierunku szyjki. Moja lekarz prowadząca nie miała dzisiaj czasu żeby omówić to ze mną, liczę że znajdzie czas jutro.
Z rzeczy bardziej prozaicznych - brak ruchu namieszał mi totalnie w przemianie materii, mam okropne zaparcia, wzdęcia, kolki, cały bukiet wrażeń. Marzę o domowej kawie, swoim łóżku, czystej łazience. I żeby usnąć przy mężu.

8 komentarzy (pokaż)
3 września 2016, 17:48

Od wczoraj w domku, w szpitalu spędziliśmy 3 tygodnie. Wystarczy na całą ciążę.
USG na pożegnanie robione przez tego samego nieogarniętego stażystę, już nie denerwowałam się nawet, tylko z motylkami w sercu obserwowałam jak mój maluszek się dobrze bawi. Co lekarz nakieruje sondę na niego żeby dobrze się przyjrzeć, to maluch robił PLUM i odpływał w fikołkach. Widok przecudowny, miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu że dzieciok wdał się w mamusię, złośliwą zołzę momentami ;) mierzy ponoć 2,82 cm ale przez tw fikołki wymiar tak mało prawdopodobny że nie zawracam sobie nim głowy. Wizyta u mojego lekarza w czwartek, w międzyczasie porobię morfologie, mocze i inne wskaźniki żeby monitorować na bieżąco.

Ciążowe bóle piersi zaczęły się w 8 tygodniu, w szpitalu, i za diabła nie odpuszczają. Jutro zrobię akcję czyszczenia szafy, spróbuje zlokalizować ubrania w które ewentualnie się jeszcze mieszczę. Wzdęcia i zaparcia przeszły w momencie przekroczenia progu mieszkania. Home, sweet home!

Z rzeczy smutniejszych - dzisiaj jest 10t1d. Dokładnie na tym etapie straciłam mojego Aniołka. Mam nadzieję że mój fikający rozrabiaka nie zostawi nas, nigdy ❤

7 komentarzy (pokaż)
8 września 2016, 19:20

Dzisiaj 10t6d,jutro rozpoczynamy 12 tydzień. Brzuch mam już powiększony, mimo że nie przytyłam przez ostatnie 3,5 tygodnia.
Dzieć mierzy już cale 4 cm, totalnie zaskoczył matkę swoim rozwojem. Dzisiaj był grzeczny i dał się zmierzyć, pewnie dlatego że tata był obok i patrzył. Wygląda teraz o tak:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/a7c3a8f9d127.jpg

Ze spraw społecznych - ludzie są dziwni. Jedna koleżanka aż sapnęła z przerażenia gdy powiedziałam jej przez telefon ile przytyłam, "no to teraz już jesteś naprawdę duża!". Dzięki kochana, tego potrzebowałam. Druga znajoma pomyliła ciążę z musztrą i jak w wojsku brała mnie na spytki jaki lekarz jakie badanie a czemu teraz a czemu nie teraz a idź do innego a poszłaś a czemu nie poszłaś a ja się tak martwię a ty nie informujesz mnie 15 razy w tygodniu nic nie doceniasz z tego jesteś niewdzięczna i jak możesz itd itp. Dochodziło do tego że bałam się odebrać od niej telefonu bo konczyło się moim wkurwem albo bezradnym tłumaczeniem że tym razem ośmieliłam się użyć własnego mózgu do nadzorowania mojej ciąży. I właśnie, przypomniałam jej że to MOJA ciąża i potrzebuję przede wszystkim spokoju. I się wzięła obraziła. I noe dzwoni. Jak fajnie...

7 komentarzy (pokaż)
13 września 2016, 23:27

Kolejny kwiatek - rozmowa z kuzynką męża, kochana sympatyczna dziewczyna. Na koniec rozmowy życzy mi spokojnej ciąży i - żebym po tym dziecku przełamała się i zaszła w drugą ciążę naturalnie. Tak. Ja, przełamała się. Tak. Z pustego i Salomon nie naleje. Ale pomimo całej wiedzy i świadomości że niepłodność jest po stronie męża, i tak to kobieta musi się przełamać i zajść w ciążę. Dobrze.

Teściowa wróciła z wakacjowania. Szlag. Odzwyczaiłam się.

Jutro urodziny męża. Prezent mam skromny, nie mogę się zmobilizować do wydatków, mam ciągle w głowie że musimy zapewnić jak najlepszy start dziecku. Nic to, dla męża mimo wszystko nieporównanie większy prezent rośnie u mnie w brzuchu, coraz większym zresztą ❤

Nie mogę doczekać się usg prenatalnego, jeszcze 6 dni. Wiem że może być różnie, staram się nie myśleć żeby nie przyciągać złych myśli. Nie myślę więc wcale. Mąż nie mówi prenatalne tylko planetarne. Ciekawe skąd to wziął

5 komentarzy (pokaż)
UTWÓRZ KONTO

Twoje dane są u nas bezpieczne. Nigdy nie udostępnimy nikomu Twojego adresu e-mail ani bez Twojego pozwolenia nie będziemy wysyłać do Ciebie wiadomości. My również nie lubimy spamu!

Twój adres e-mail: 
OK Anuluj
Dziękujemy za dołączenie do BellyBestFriend!

Wysłaliśmy do Ciebie wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Aby aktywować konto przejdź do swojej poczty email , a następnie kliknij na link aktywacyjny, który do Ciebie wysłaliśmy.

Jeśli nie widzisz naszej wiadomości, zajrzyj proszę do folderu Spam.

OK (15)