X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Poród Nasze porody
Odpowiedz

Nasze porody

Oceń ten wątek:
  • RewolucjaSięDzieje Autorytet
    Postów: 1826 1992

    Wysłany: 11 kwietnia 2014, 16:40

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Amen dziewczyny! ściskam wszystkie! :):*

    Paula_29, weronikabp lubią tę wiadomość

    oar8vkcbjvmdwxz8.png
    Chciałabym móc zanurzyć głowę w strumieniu twojej świadomości.
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 13 kwietnia 2014, 17:27

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    A ja powiem tak zapieralam sie rekami i nogami ze Zzo nie wezmę i oxytocyny tez nie a skończyło sie tak ze Miałam podana i oxytocyne i Zzo wiec radzę sie tak nie zapierac

    Mnie moj lekarz z położna namawiali chyba ze dwie godziny wkoncu uległam po 8h bez postępu po podaniu ocytocyny i Zzo urodziłam w ciagu dwuch godzin postęp był ogromny o 10 dostałam oxytocyne przy 3-4 cm rozwarcia za 30 min Zzo a o 11:55 urodziła sie Zojka gdyby nie oxytocyna i Zzo pewnie męczyła bym sie do wieczora a pęcherz plodowy został przebity o 7 rano i były zielone wody plodowe wiec jestem teraz za tym by słuchać położnej i lekarzy co proponują a nie swoich jakiś tam racji i zapierac sie ze nie i juz bo nie wiadomo jak by sie to skończyło gdybym sie nie zgodziła może cc ktore wcale nie jest lepsze dla dziecka niz Zzo czy ocytocyna


    NataliaK, Galanea, Kota, weronikabp, Matylda36, Paula_29, mama_z_groszkiem, RewolucjaSięDzieje, Limerikowo, madzik55, Nalka, monalisa, MILA, Lanusia93, dba, Bergo, Anoolka lubią tę wiadomość

  • RewolucjaSięDzieje Autorytet
    Postów: 1826 1992

    Wysłany: 13 kwietnia 2014, 23:01

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Miriam wrote:
    A ja powiem tak zapieralam sie rekami i nogami ze Zzo nie wezmę i oxytocyny tez nie a skończyło sie tak ze Miałam podana i oxytocyne i Zzo wiec radzę sie tak nie zapierac

    Mnie moj lekarz z położna namawiali chyba ze dwie godziny wkoncu uległam po 8h bez postępu po podaniu ocytocyny i Zzo urodziłam w ciagu dwuch godzin postęp był ogromny o 10 dostałam oxytocyne przy 3-4 cm rozwarcia za 30 min Zzo a o 11:55 urodziła sie Zojka gdyby nie oxytocyna i Zzo pewnie męczyła bym sie do wieczora a pęcherz plodowy został przebity o 7 rano i były zielone wody plodowe wiec jestem teraz za tym by słuchać położnej i lekarzy co proponują a nie swoich jakiś tam racji i zapierac sie ze nie i juz bo nie wiadomo jak by sie to skończyło gdybym sie nie zgodziła może cc ktore wcale nie jest lepsze dla dziecka niz Zzo czy ocytocyna


    To tak jak u mnie, oksytocyna i ZZO spowodowały, że akcja ruszyła z kopyta:)

    NataliaK, monalisa, Miriam lubią tę wiadomość

    oar8vkcbjvmdwxz8.png
    Chciałabym móc zanurzyć głowę w strumieniu twojej świadomości.
  • Nalka Autorytet
    Postów: 1349 3321

    Wysłany: 5 maja 2014, 16:48

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Maja wg informacji z mojej szkoły rodzenia, również położne dwie z ponad 20letnim stażem, poród naturalny kwalifikowały m.in jako poród z ZZO. Natomiast poród bez wspomagania nazywały porodem fizjologicznym.

    Paula_29, NataliaK lubią tę wiadomość

    20120810580117.png

    26ympwo.png
  • maja89waw Autorytet
    Postów: 636 929

    Wysłany: 6 maja 2014, 09:36

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Są linki w internecie gdzie jest wytłumaczona różnica porodu naturalnego i porodu drogami natury. Coś co naturalne nie może zawierać farmakologii, chemii itd, ponieważ zwyczajnie nie jest to naturalne. ZZO nie wymyśliła natura - z tym chyba nikt nie będzie polemizować. Tak więc poród z ZZO nazywa się porodem drogami natury. Nie jest to mój wymysł tylko mówią o tym specjaliści.

    Już wcześniej podawałam ten link ale podam go jeszcze raz, tu położna tłumaczy właśnie tą różnicę:
    http://www.mamazone.pl/tv/film,4436,porod-naturalny.aspx

    PS: Nalka fizjologiczny to synonim naturalnego, więc w takim razie Twoje położne poród ze wspomagaczami czy bez nazywały naturalnym.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 maja 2014, 09:40

    monalisa, pasia27 lubią tę wiadomość

    3i49y2v4dzux5b7r.pngimg5-100_ertysd_4_x_x.jpg
  • Nalka Autorytet
    Postów: 1349 3321

    Wysłany: 6 maja 2014, 12:25

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ależ Maju ja doskonale sobie zdaje z tego sprawę, że to są synonimy aczkolwiek sama poruszyłaś problem nazewnictwa w Polsce i to jest przykład tego jak jest ono stosowane. To znaczy - różnie. W "internety" się nie zaczytuję z tego powodu, ponieważ racjonalne jest twierdzenie, że natura to nie technika, nie potrzebuję do tego zapewnień pani położnej. Bardziej niż semantyka i gry językowe interesują mnie inne rzeczy. To był tylko taki przykład. Myślę, że każda z nas rozumie tę różnicę, o której piszesz.

    NataliaK, Bergo lubią tę wiadomość

    20120810580117.png

    26ympwo.png
  • ap1526 Autorytet
    Postów: 1127 1184

    Wysłany: 9 maja 2014, 12:55

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja w ciąży dużo oczywiście czytałam, ale temat cesarskiego cięcia czy znieczulenia omijałam twierdząc, że mnie nie dotyczą. Chciałam rodzić naturalnie, to była sprawa honoru i trochę strachu. Na pewno nie chciałam żeby mnie ktoś sparaliżował przy kłuciu w kręgosłup. Poza tym sądziłam, że to tylko przedłuży poród i na tym cała moja wiedza się kończyła.
    3stycznia położyłam się do szpitala, bo taki był termin. Wpłynęło na to kilka czynników- zniecierpliwienie, problem z transportem itp.
    Leżałam w szpitalu 9 dni, a dzidzia ani myślała wychodzić. Lekarz stwierdził, że już za długo zajmuję łóżko i zapisał mnie na następny dzień na wywołanie. Powiedział to na obchodzie, bardziej do stażystów niż do mnie, a ja dopiero panicznie zaczęłam zbierać na ten temat informację wśród innych ciężarnych. Słyszałam głównie "oksytocyna"i "to się skończy cesarką, zobaczysz".
    Następnego dnia rano czyli 13już stycznia, zrobili mi lewatywę, mało przyjemne :) w jakimś składziku na leżance i pamiętam jak bieeegłam do łazienki żeby mi nikt nie zajął.
    Koło 8 przyjechał mąż i zabrano nas windą na sam dół na porodówkę.
    Tam mężowi kazali zostać w poczekalni a mnie podali kroplówkę z oksytocyną normalnie na łóżku na porodówce. Pamiętam, że było ciemno i cicho. Nikt nie rodził, żaluzje zasłonięte, światła zgaszone. Przywodziło na myśl prosektorium.
    W końcu koło 10 ktoś przyszedł, odłączył mnie i poszłam do toalety za potrzebą, miałam lekkie skurcze, po drodze do toalety odeszły mi wody.
    Stałam sama w korytarzu w kałuży wód i bałam się ruszyć.
    Zawołałam pielęgniarkę, dała mi te wielkie podpaski i poszłam się ogarnąć.
    Później kazali czekać na skurcze. Poszłam po męża do poczekalni i wprowadziłam go na porodówkę. Poród miał być rodzinny, nikt w tym momencie nie rodził a jednak pani, która pełniła tam "najważniejszą" funkcję jaką było sprzątanie powiedziała, że mąż nie wejdzie, nie wolno. Więc ze łzami w oczach siadłam z nim w poczekalni "pierniczę", bałam się chciałam być z mężem i już. Kiedy zobaczyła nas tam lekarka, wpuściła normalnie na porodówkę.
    Zbadali mnie, miałam minimalne rozwarcie, a skurcze już częste.Kazali rozchodzić. Chodziliśmy w kółko, z bólu po drodze kucałam, podpierałam ściany. Zaczął się ruch, przyjęto inne ciężarne. Jacyś ludzie towarzyszący mijali mnie i patrzyli ze zdziwieniem i przerażeniem.
    W końcu pozwolono mi się położyć, podpięto pod ktg i zostawiono nam stażystkę.
    Mąż szalał, bo dzidzia się wierciła, ktg różnie wskazywało. Ja już zdychałam z bólu, łupało w krzyżu. Masowali mi na zmianę.
    Zaczęłam rozważać znieczulenie, zaczęłam pytać czy to bezpieczne itd, wpadł lekarz wymachując kartką, że przy przyjęciu podpisywałam karteluszki, jakie ryzyko się z tym wiąże i jeśli nie wiem to on mi zaraz da żebym sobie przeczytała. Zbadał mnie i powiedział, że rozwarcie i tak już za duże i za późno na to.
    Dalej pamiętam już bardziej jak przez mgłę, zasypiałam między skurczami na sekundę, a gdy szedł skurcz podciągałam nogi i starałam się oddychać przeponą, wtedy miałam jakąś kontrolę i łatwiej było znieść. Mąż chował twarz w moje włosy i płakał.
    W końcu przyszła położna, mi już samo parło, więc kazała przeć kiedy jest potrzeba. Spróbowałam i powietrze mi za szybko uciekło, więc słabo poszło, chciałam znów spróbować ale powiedziała, że nie umiem, machnęła ręką, kazała się powstrzymywać i poszła.
    Po jakimś czasie kazali mi przejść na fotel. Kosmos, wstac z tej wysokiej leżanki z takim bólem, dojść tam i się wdrapać.
    Zajrzeli mi tam co i jak uszłyszałam "tniemy" i nagle przed nos wyjechano mi z jakąś kartką i kazali podpisać. Myślałam, że chcą naciąć krocze, a oni, że cesarka. Przenieśli mnie na łóżko i sufit zaczął się przesuwać. Wjechaliśmy na salę operacyjną. Lekarze szykowali wszystko.
    Posadzili mnie na stole operacyjnym, kazali docisnąć kolana do piersi i nie ruszać się.
    Wbili mi igłę w kręgosłup czego nie czułam. Kiedy szedł skurcz zaczęłam im panicznie to powtarzać, bo bałam się, że się wtedy poruszę i mnie sparaliżują.
    Kazali mi się położyć szybko na wznak i wtedy opuścił mnie cały ból.
    Zasłonili mi widok parawanikiem, słyszałam, że w lampie można coś zobaczyć ale nie zauważyłam nic:)
    Jakaś babeczka stała przy mojej twarzy i próbowała mnie zagadywać. Nagle zobaczyłam jakąś nogę w górze przed sobą:) "ej zaraz to moja?!" strasznie dziwne uczucie. Nic nie czułam. Nagle zobaczyłam nad parawanikiem maleństwo sine takie. Nie płakał, ale zaraz zaczął. Zabrali go szybko do pomieszczenia obok, jak się później okazało był tam mąż i od razu synka zobaczył.Później pokazali go mnie przez momencik i zawieźli na oddział. Podobno szyli mnie godzinę. Mężowi się dłużyło, nie jadł i nie palił cały dzień, a wrażeń też miał.
    Zobaczyłam go przez chwilkę kiedy mnie wieźli na OIOM było już koło 22.
    Leżałam tam poprzypinana do wielu monitorków. Telepało mną strasznie. Nie umiem spać na wznak i mimo zmęczenia leżałam patrząc w sufit. Znieczulenie schodziło powoli, a ja spinałam się bardzo żeby się tak nie trzęść i przez to bolało bardziej.
    Kiedy już przysypiałam przyszła pielegniarka i powiedziała, że posypały się cesarki i nie ma tu dla mnie miejsca, jedziemy na oddział. ALE muszę przejść na inne łóżko. Poczekali jeszcze troszkę aż będę mogła ruszyć nogami i podjechali obok drugim łóżkiem. Kazali mi sunąć, ale mimowolnie podnosiłam lekko głowę, co zaoowocowało migrenami na następny miesiąć.
    Przynieśli mi jeszcze synka, ale nie byłam w stanie go nakarmić, bałam się żeby mi nie spadł z łóżka. Zabrali go i zasnęłam.
    Rano kazali mi już wstać. Przyszedł mąż i teściowa. Mąż pomógł mi iść pod prysznic, a teściowa zmieniła mi zakrwawioną pościel. Następnego już dnia dali mi małego pod opiekę całkowicie. Nie mogłam siedzieć, bo wbijałam się w ranę, stać nie miałam siły, a na leżąco nie chciał jesć. Okazało się, że ma za duży poziom bilurbiny i przywieźli mi do sali inkubator z lampą. Zastawili mi wyjazd. Kiedy szłam do kuchni mały płakał aż siniał, to krzyczeli. Na rękach gdy go wyniosłam krzyczeli, że to niebezpieczne. Nie mogłam wydostać się z sali.
    W inkubatorze synuś płakał kręcił się, więc wyjmowałam go, usypiałam i wkładałam z powrotem ale się budził i od początku. W końcu byłam tak zmęczona, że gdy zasnął bałam się go odkładać, wtedy pielęgniarki przychodziły i same go tam wkładały mówiąc, że tak to my nigdy nie wyjdziemy, ale oczywiście się budził.
    Byłam wykończona. Kiedy mąż przychodził i brał go na ręce i usypiał byłam w niebie. Płakałam kiedy musiał już iść.
    którejś nocy poprosiłam aby synka zabrali i się nim zajeli, bo ja już nie dam rady. Pani na mnie nakrzyczała, czy w domu też mi ktoś będzie wychowywał, że było się na dziecko nie decydować jak sobie nie radzę, mogłam wybrać inny szpital lub oddział gdzie dzieci są osobno itd itd.
    Miałam już naprawdę dość wszystkiego.
    Rana goiła się super, miała szwy rozpuszczalne więc tylko końcówki w dniu wypisu obcięli i zabronili przez jakiś czas moczyć sie w wannie.
    Wyszliśmy 19stycznia. 16dni a jakby wieczność.
    Teraz znów jestem w ciąży i naprawdę boję się porodu.
    Żałuję, że pojechałam wtedy na termin zamiast czekać w domu aż samo mnie złapie.
    Byłam rozczarowana też swoją reakcją na synka. Nie zakochałam się bezgranicznie i niesamowicie od pierwszego spojrzenia. Przychodziło to stopniowo. Choć synuś był planowany i nie mogłam się go doczekać.

    Sorry, że taki długi wpis. Dobrze z siebie wyrzucić. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. Na pewno będę walczyć o swoje prawa. Teraz będę rodzić w Anglii więc zobaczymy czy tu lepsza opieka:)

    Limerikowo, MILA, weronikabp, aNiLewe, Lanusia93, Nelly lubią tę wiadomość

    km5shdge5h821nxg.png
    qb3ckqi1w8eq80rq.png
    j36rxzdv03noids4.png
  • poczwarkah Autorytet
    Postów: 366 617

    Wysłany: 12 maja 2014, 13:16

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Całkowicie się zgadzam, że jeśli chodzi o poród to nie ma czego planować. Oksytocyna i ZZO po coś zostały wymyślone i na pewno nie po to, żeby zaszkodzić dziecku. Czasem bez oksytocyny poród jest w ogóle niemożliwy. To samo ZZO - jak kobieta mdleje z bólu to na pewno nie będzie w stanie przeć. Jasne - są takie dziewczyny które ekspresowo, w 3 godziny rodzą, a dziecko wyskakuje im spomiędzy nóg gładko jak rybka. Ale są i takie które mają problemy z porodem siłami natury i trzeba im wtedy pomóc.

    FeliceGatto, Paula_29, Limerikowo, kark, Miriam lubią tę wiadomość

    h84f3e5e8fuu3igl.png
  • FeliceGatto Autorytet
    Postów: 1209 2202

    Wysłany: 12 maja 2014, 20:09

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Matko, ap, ale miałaś przeżycie! Nie dziwię Ci się, że teraz się boisz. Mój poród też był koszmarem, choć nie zakończył się cc, ale teraz właśnie czeka nas cc w związku z łożyskiem przodujacym i aż mi się słabo robi na myśl o tym :/

    Limerikowo lubi tę wiadomość

    http://szogunowmatka.blogspot.com/
  • Limerikowo Autorytet
    Postów: 4981 4381

    Wysłany: 20 maja 2014, 22:32

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    AP1526 oby w UK bylo lepiej
    w Irl sa nastawieni glownie na porody naturalne i UK tez raczej, ten sam system medyczny, malo diagnostyki lub ttrzeba robic pryw z lwansje kieszeni np glukoze, ale epidural jest od 4cm za darmo i wystarczy tylko powiedziec ze sie chce
    ja tam na koncowke ciazy i porod pojechalam do Pl z Irl, zobaczymy, to moje pierwsze baby po 2 stratach, mam 35lat teraz w maju
    rodze w Poz, jak mnie odesla z Polnej-gl polozniczy szpital miasta to inny np Sw Rodziny lub Raszei
    dzieki za szczeglowy opis Twego porodu, podziwiam Cie - przez wiele stresu i bolu przesliscie z mezem, raczej niepotrzebnie, moze szkoda nie napisalas jaki to szpital, choc wiadomo ze kazdy ma inne doswiadczenia

    ap1526 lubi tę wiadomość

    201406062165.png
    3i49sg18rif9ypsm.png
    relgj44ju5k6m78v.png
  • nanu Autorytet
    Postów: 469 233

    Wysłany: 21 maja 2014, 22:57

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ap, nie chcę Cię przerażać ale mam dwie bardzo bliskie znajome, które niedawno rodziły w Anglii i ciężko to przeszły. Obydwie prawie tydzień męczyli wywoływaniem (baloniki, czopki, masaże szyjki itp), wreszcie jak akcja porodowa się zaczęła (rozwarcie i skurcze ruszyły), to męczyły się prawie 24h i jak już dochodziło do parcia to były kompletnie wykończone psychicznie i fizycznie i kończyło się ekspresową cesarką, bo dziecku spadało tętno.
    Tak jak napisała Limerykowo - w UK przede wszystkim poród naturalny i cesarka naprawdę w ostatecznej ostateczności.

    Limerikowo, MILA lubią tę wiadomość

  • MILA Autorytet
    Postów: 2692 3588

    Wysłany: 31 maja 2014, 22:55

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    AP1526 czytając twoją historię byłam w szoku bo jest tak bardzo podobna do mojej kiedy rodziłam córkę że coś niemożliewgo poprostu :-/
    Moje wszystkie plany co do porodu runęły bo tego dnia nie da się nic zaplanować. Natura robi po swojemu :-P

    Teraz druga ciąża i zaplanowana cesarka. Nie ma żadnych wskazań ale poprostu się boję że będę miała powtórkę z rozrywki. Bardzo bym chciała urodzić SN ale boję się ryzykować.

    Pozdrawiam

    ap1526, Limerikowo lubią tę wiadomość

    f2wlwn15lxmguqd1.png
  • picollina Ekspertka
    Postów: 214 157

    Wysłany: 4 czerwca 2014, 14:05

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    To i ja tu coś dorzucę, żeby dodać otuchy tym, które muszą mieć cc. Mój poród był planowanym cc, ponieważ córcia ułożona była pośladkowo, na dodatek dość duża, pierwsza ciąża, więc nie było o czym dyskutować. Na patologię ciąży zgłosiłam się w piątek w 38 tc. i tam miałam pozostać pod obserwacją ponieważ w razie gdyby wypłynęły wody płodowe nagle, to mogłaby wypaść pępowina co z kolei groziłoby uduszeniem się dziecka. Dzięki temu, że zbliżał się weekend, sporo nagłych porodów, więc spokojnie przeleżałam te 3 dni aż przeszło na 39 tc. na czym bardzo mi zależało. W poniedziałek rano miałam mieć planowane cc, jednak już po podpięciu KTG, ogoleniu - super sprawnie, założeniu cewnika - nawet nie wiedziałam kiedy, tak bezproblemowo, okazało się że będzie pilna cesarka bliźniąt. W ten sposób leżałam sobie na sali, gdzie za ściankami rodziły sobie inne 2 panie, kolejne godziny, a mój M denerwował się na korytarzu, na szczęście informowano go że trochę się to przesunie. Przed południem wprowadzono mnie na salę operacyjną, pani anestezjolog zaaplikowała znieczulenie podpajęczynówkowe - bez problemu wkłuła się za pierwszym razem. Jedną rękę miałam uwięzioną (kroplówka, ciśnieniomierz). Poza tym wszystko widziałam co się wokół mnie dzieje, nie czułam tylko nóg od pasa w dół. Przyszli lekarze, położna, zrobili cięcie, owszem nie czuć bólu tylko takie uczucie jakby ktoś naciągał ci skórę. Wyjęli córcię, ponad parawan pokazali mi fioletowo-czerwone dzieciątko które donośnie zaznaczyło swoją obecność krzykiem (najpiękniejszym pod słońcem) i powiedzieli "witaj mamusiu". Po czym zabrali ją do mierzenia, ważenia, itd. Zawiniętą w powijak przynieśli do mnie, przysunęli do twarzy, dali pocałować, po czym zabrali ją pokazać tatusiowi, który mógł się z nią przywitać i zrobić pierwsze fotki. Potem dostałam chyba "głupiego jasia" bo odpłynęłam a w tym czasie usunęli łożysko, zszyli i ocknęłam się kiedy przenosili mnie na łóżko. Przewieźli mnie na sale poporodową, salowa pomogła się przebrać do koszuli, podała wodę i kazała leżeć bez ruchu. Niestety przy przebieraniu podniosłam nieco głowę - błąd - przez to zaczęły mną wstrząsać torsje. Poza tym, nie czułam strasznego bólu, środki przeciwbólowe były podawane na żądanie, dzieciątko długo spało po takich wrażeniach. Dostałam dziecko do piersi dopiero wieczorem i pielęgniarki przynosiły do przystawiania na żądanie maluszka. Rano rehabilitantka spionizowała mnie, ale poza uczuciem ciągnięcia rany, nie czułam specjalnie bólu. Od tej pory zajmowałam się dzieckiem sama. Długo nie mogłam odżałować, że nie poczułam żadnego skurczu i nie doświadczyłam porodu sn.
    Teraz znów jestem w ciąży, tym razem dziecko ułożone jest główkowo. Jak zakończy się ta ciąża, zależy od wielu czynników - przede wszystkim akcja musi postępować bez zarzutu, w razie jakichkolwiek komplikacji zakończy się cc. To już 34 tc, za parę tygodni podzielę się z wami moim kolejnym doświadczeniem - mam nadzieję również pozytywnym!
    Tak więc cesarka nie jest wyrokiem - może przebiegać bez żadnych problemów.

    aNiLewe, ap1526, Limerikowo, MILA, genoweffa, Domi IRL, jovi81, Gwiazdeczka27, walabia lubią tę wiadomość


    f2wl2n0a4zwzr8gi.png
  • ap1526 Autorytet
    Postów: 1127 1184

    Wysłany: 11 lipca 2014, 03:13

    Cytuj  /     /  Zgłoś

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 marca 2015, 12:43

    km5shdge5h821nxg.png
    qb3ckqi1w8eq80rq.png
    j36rxzdv03noids4.png
  • MILA Autorytet
    Postów: 2692 3588

    Wysłany: 11 lipca 2014, 07:57

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    picollina jestem bardzo ciekawa jak tym razem sie wszystko skończy :-D
    Daj znać proszę :-D życzę ci wszystkiego dobrego i oby twoje marzenie po porodzie SN się ziściło :-) powodzenia :-)

    f2wlwn15lxmguqd1.png
  • aNiLewe Autorytet
    Postów: 1047 1184

    Wysłany: 19 lipca 2014, 16:19

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Poród w Irlandii

    Poród zaczął sie skurczami regularnymi z pon na wt dokladnie po północy. To juz boli ale ze co 10minut to jakos idzie przeżyć. Cala noc trwaly okolo 40sek co 10min jak w zegarku. Rano po śniadaniu pojechaliśmy sobie do centrum handlowego i skurcze juz byly co 7 minut. Oczywiście mocniejsze. Wiedziałam ze to juz. Bylo juz reg i coraz więcej, mocniej. I tak zlecialo kilka godzin M. pojechał do pracy. A skurcze coraz częściej co 5. Potem 4, 3 minuty. Dzwonie niech wraca. O 18 byl w domu. W szpitalu powiedzieli zeby zjesc cos wypić herbatkę i przyjechać gdzieś za godzinę. Pojechaliśmy bol masakra co 3min. Czekałam kilka godzin na przyjęcie w holu. Wzięli mnie na sale spr rozwarcie (było 3cm) cos tam sie zaczęło dziac wiec kazali mi czekać na przyjęcie na oddzial. Myslalam ze zaraz urodze a to cala noc w szpitalu na skurczach M. pojechał do domu
    Juz tak bolalo ze stekalam tam z bolu cala noc. Podali mi zastrzyk (petydyne) co dzialal lekko przeciwbolowo ale bolalo tylko moglam sie zrelaksować i zasnac na dwie godz. To naprawde pomoglo. Bo budziłam się na kazdy skurcz ale jakos latwiej bylo go przejsc i szybko zasypilam na kolejne 10minut.
    Rano około 9-10 wzieli mnie na porodowke. Tam to juz bol mega. Skrzystalam z basenu i troche pomagało ale na tym etapie to bol naprawdę niewyobrażalny. Skurcze co 2-3min. Wdychałam już sobie gaz. Niestety jak skurcz trwa długo to po kilku wdechach gazu człowiek czuje się jak naćpany i czułam, że zaraz padne. Więc wtedy odkładałam rurkę i oddychałam w ten sam sposób bez gazu. Ale przy kolejnym znów gaz i tak w kółko. Pozwalało mi się to tylko skupić na ściaskaniu rurki i wolnych wdechach i wydechach. To raczej nic przeciwbólowego.
    Cierpiałam. Wszyscy mnie wspierali. Ale to bylo dalej czekanie na większe rozwarcie. Przebito mi pęcherz płodowy. Szlo ok. Było nagle 5cm. Skurcze nabieraly na sile. Potem szybko 7cm i czekanie. Jak juz mialam limit bolu okolo 16-17 zlapaly mnie takie skurcze tzw parte a oni mi zabronili przec bo jeszcze za szybko bo bylo tylko 8.5 cm rozwarcia. Wtedy już nie tłumiłam bólu w sobie i z każdym skurczem wyłam z bólu.
    Mowili ze juz raz dwa a po 2godz juz naprawdę męki spr dr i mówi ze nic sie nie zmieniło. Zwklekała z badaniem rozwarcia bo cos przeczuwala chyba ze sie nic nie zmienilo i ze to nie beda dobre wiesci dla mnie. Kazalam jej wrecz zbadac i potwierdzila, ze nic się nie zmieniło. Zaczęłam wrzeszczec plakac ze juz nie dam rady. A ze zarzekalam sie ze nie chce epiduralu to mnie wspierali ze dam rade. Biłam się z myślami, miałam wyrzuty, że w ogole myśle o tym znieczuleniu. Wylam bo juz nie moglam zniesc bólu. Rany naprawdę niewyobrazalny bol.
    Blagalam o to znieczulenie. Przyszedł anestezjolog i w pol godz juz nie czulam bolu. Poszlam spac a organizm sam dalej dzialal. Jeszcze mnie bezsensu zagadywał a ja do niego wprost: Just give me that fucking epidural please, ale się smial hehe. M. mowi ze caly bol zszedl z mojej twarzy.
    Około 18 juz poczulam taki bol na parcie bo mialam mniejsza dawke tego znieczulenia. Znów bardzo bolało (uczucie jak na wyprożnienie z mega zatwardzenia, bardzo nieprzyjemne wrecz bolesne). Mowili ze to bardzo dobrze. Ze oznacza juz lada chwila porod. Rano dali na śniadanie dwa tosty z maslem z czego zjadlam jeden reszte zabrali kiedy bylam w toalecie. POtem zjadlam walfla rozowego i w trakcie pobytu na porodowce pare razy zwymiotowalam. Polozna mowila ze to dobrze, tak ma byc. Organizm jest prawie gotowy.
    Od 20 parlam godzinę i stwierdzili ze powinnam juz urodzić (bo daja sobie dokladnie godzine na urodzenie dziecka) i polozna zawolala lekarza żeby użyć proznociagu. Przyszlo dwoje lekarzy (do tej pory byla tylko polozna) Dr wepchala mi tam głęboko ta wsawke i w czasie parcia dr ciągnęła tez pomagając mi. Czułam kazdy skurcz ze idzie, mniej sam efekt parcia. Ale czułam, że sie dziecko przesuwa. Moglam przec sama kiedy juz czulam skurcz i potwierdzalo to sie z maszyna ktg chyba.
    Musiala mnie naciac w kroku bo inaczej bym pekla jeszcze gorzej.
    Czulam wszystko jak małego główka wychodzi i bylo jej juz pol na zewnątrz i takie uczucie euforii ze jeszcze ze dwa parcia i urodzi sie maly.
    Także najpierw bylo takie pyk i glowka wyszła a potem chwila takie chlup i reszta. Chociaż jak było już pół głowki to zabronili przeć i to bolało. Maly dracy sie dziudzius wyladowal na mojej klatce i tu zaczęła sie magia.
    Potem trochę nieprzyjemności bo czulam szycie. I robiła to długo wiec mam nadzieje ze moja pipka będzie ladna haha Jeszcze ja pospieszalam ze ile jeszcze? Bo szyła mnie z pol godziny. Czulam nić za nicia.
    I tak potem dali nam dwie godzinki dla siebie. Maly obmyty lezal na moich piersiach. Znieczulenie juz w zasadzie zeszlo i pojechaliśmy na sale z innymi noworodkami.
    Podsumowując bol najgorszy jaki w życiu czulam. Ale warto
    Trzeba sie dobrze nastawić. Bez tego nie wytrzymałabym tego wszystkiego. Ale tlumaczylam sobie ze kazdy jeden ból przybliża mnie do małego. Trzeba miec kogos kto cie wspiera. Dziś sie śmieje Bo M. mówil push push push Ewelina hehe. Jestem mu wdzieczna za to ze byl i nie wyobrazam sobie ze moglby w tym czasie czekac w domu czy za drzwiami.
    Jestem z siebie dumna. Naprawdę to jest najcudowniejsza chwila w życiu kobiety.
    Od północy z pon na wt do 21.33 w środę tyle to trwało. Gdyby to trwalo krocej to bym dala rade bez epiduralu ale teraz wiem ze to byla najlepsza decyzja jaka moglam podjac, wytrztmalam do 8-9cm rozwarcia ale kolejnych 2-3 godzin - łacznie z praciem to juz bym tam padla z wyczerpania.

    Niestety dokładnie tydzień po porodzie rozeszły mi się szwy zew. i pojechałam do szpitala, tam jedynie, że antybiotyk mogę dostac bo juz nie zrobia ponownego szycia. I tak mniej boli jak te szwy puscily ale pewnie bedzie wielka, gleboka blizna, bo rane trzymaja tylko wew. szwy tez rozpuszczalne. Oby rozpuscily sie jak reszta sie zagoi.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 19 lipca 2014, 16:26

    ap1526 lubi tę wiadomość

    relgh3712p7a99v2.png
    l22ndf9hv5oanf39.png
  • ap1526 Autorytet
    Postów: 1127 1184

    Wysłany: 20 lipca 2014, 02:43

    Cytuj  /     /  Zgłoś


    Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 marca 2015, 12:43

    aNiLewe lubi tę wiadomość

    km5shdge5h821nxg.png
    qb3ckqi1w8eq80rq.png
    j36rxzdv03noids4.png
  • Bergo Autorytet
    Postów: 500 917

    Wysłany: 20 lipca 2014, 14:55

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dziewczyny... a ja mam takie pytanie dotyczące lewatywy. Wiadomo, że nie trzeba, ale słyszałam że warto. Miałyście robioną? Pomogła, przyspieszyła skurcze, uniknęłyście kału w trakcie parcia? Jak to było w tej kwestii?

    82dox1hpp90q2hqw.png
    3jgxskjocnbkynze.png
  • monalisa Autorytet
    Postów: 966 1394

    Wysłany: 21 lipca 2014, 15:11

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja miałam i nie jest tak zle ,a nie masz dyskonfortu ze moze tobie przydażyc ze zrobisz kupe w trakcie porodu i u mnie skurcze sie nasiliły

    bontbhr.png
  • seneka Autorytet
    Postów: 304 374

    Wysłany: 21 lipca 2014, 17:36

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    aniliwe ale cię wymęczyli! na co onii czekali powinni Ci zrobic cesarke, ale to juz za tobą i same przyjemności....pozdrawiam

    aNiLewe lubi tę wiadomość

    qq873e5erivgw16d.png
‹‹ 2 3 4 5 6
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

Pierwsze objawy ciąży - po czym poznać, że możesz być w ciąży

Starając się zajść w ciążę, często nie potrafimy przestać interpretować każdego, nawet najmniejszego ukłucia w jajniku i nie traktować go jako potencjalnego objawu ciąży. Które z objawów mogą faktycznie coś znaczyć i z czym możemy je pomylić? Które z objawów ciążowych na wczesnym etapie ciąży są po prostu rzadko spotykane? Zapoznaj się z listą pierwszych objawów ciążowych!

CZYTAJ WIĘCEJ

Warto walczyć o swoje marzenia, czyli historie starań o dziecko zakończone happy endem

O tym jak trudna i wyboista potrafi być droga do macierzyństwa, wiedzą doskonale pary, które od lat bezskutecznie starają się o dziecko. Niekończące się badania, intensywne szukanie przyczyny niepowodzeń, poddawanie się procedurom, ciągła walka, momentami bezsilność, ale też niegasnąca nadzieja... Dzisiaj swoją historią podzieliły się z nami dwie pary, których droga do wymarzonego macierzyństwa nie była łatwa. Karolina i Łukasz oraz Asia i Paweł opowiadają swoje poruszające historie zakończone happy endem! 

CZYTAJ WIĘCEJ

Ciążooporna - historia kobiety, która pragnie zostać Mamą ♡

Emilia mówi o sobie, że jest ciążooporna. Jej walka o bycie Mamą trwa już kilka lat, więc sama zaczęła nazywać siebie dinozaurem ciążooporności. Przeczytaj prawdziwą historię kobiety starającej się o dziecko. Kobiety, która pomimo wielu trudnych doświadczeń nie poddaje się i nie traci nadziei. 

CZYTAJ WIĘCEJ