X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Poród Dobre porody
Odpowiedz

Dobre porody

Oceń ten wątek:
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 15 stycznia 2017, 14:58

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Post usunięty, bo wg niektórych opis porodu straszył ;]

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 stycznia 2017, 23:10

    mama78, Dariah lubią tę wiadomość

  • Arthaney Autorytet
    Postów: 301 189

    Wysłany: 19 stycznia 2017, 22:13

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Tylko jeden dobry poród ? :(

    f2w3gov3rq5rap75.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 20 stycznia 2017, 19:07

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    --

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 stycznia 2017, 23:10

  • zakocona Autorytet
    Postów: 4025 3871

    Wysłany: 22 stycznia 2017, 13:23

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dziewczyny nie czytajcie bzdury, którą napisała Sylvuszka o nacięciu.
    Nacięcie jest GORSZE niż pęknięcie!! Nacina się WSZYSTKIE warstwy mięśni i skóry zawsze w tę samą stronę i tam, gdzie ciężej się goi. Pęka się za to tam, gdzie jest najcieniej i tam, gdzie skóra szybciej się goi (mniejsza interwencja = szybsze gojenie). Po nacięciu bardziej boli i dłużej, po pęknięciu można siadać na tyłek bez problemu chwilę po porodzie, żadnych poduszek specjalnych niepotrzeba.

    Najlepiej to wie twoje ciało, kiedy chcesz przeć i jak.

    Interwencje medyczne nie są dobre dla porodu (balonikm czopek). Poczytajcie wpisy Fundacji "Rodzić Po Ludzku".

    Kropla, Nieukowa, Papcia lubią tę wiadomość

    Ciąża podczas kp <3
    f2w3rjjg8mtxbbsd.png
    atdc4z175b5gir53.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 stycznia 2017, 13:52

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    --

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 stycznia 2017, 23:11

  • Kropla Autorytet
    Postów: 601 639

    Wysłany: 22 stycznia 2017, 20:12

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Sylwuszko, ja przyznam, że Twój poród mnie przeraził lekko. Dobrze, że jesteś zadowolona, to najważniejsze, ale ja bym nie była i myślę, że wiele dziewczyn raczej się przeraziło, czytając ten opis. W życiu nie nazwałabym go dobrym porodem, może co najwyżej szybkim i wymuszonym. Ale co tu się dziwić, skoro, jak piszesz, skurcze były podkręcane oksytocyną, a wcześniej miałaś założony balonik. Chyba dzień wcześniej. Nawet ten spadający puls u dziecka nie został sprawdzony ponownie, gdyby faktycznie coś się działo, to powinni Cię na cc wziąć, a nie bawić się w wywoływanie porodu i to w sumie przecież trwało dwa dni, więc przy zagrożeniu życia dziecka strasznie długo. Zbyt dużo interwencji, przebijanie pęcherza, masaż szyjki, oksytosyna, czopki. Wyciskanie dziecka jest praktyką niedopuszczalną, zakazaną i miałabyś prawo złożyć skargę, dobrze, że nic się nie stało, bo czasem naprawdę kończy się to źle. A to ogromne nacięcie krocza to ciarki mnie przechodzą, że można tak kogoś okaleczyć, normalnie rzeźnia jakaś, byle tylko przyspieszyć poród, gdy ciało nie jest do tego gotowe.

    Nieukowa lubi tę wiadomość

    xrot90bviozsxq0z.png
    https://www.maluchy.pl/li-69650.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 22 stycznia 2017, 21:38

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Może i przeraził niektórych, ale MOIM ZDANIEM miałam dobry poród. Może i przyspieszony itd. Ale ja jestem zadowolona. Każdy ma swoje zdanie, przeżyje poród na swój sposób, może się godzić lub nie na pewne rzeczy. Ale ja niczego nie żałuję, bo wszystko co mi robili przynosiło ulgę- może to dziwnie brzmi, bo poród nie jest przyjemny.
    KTG było powtarzane kilka razy, ale lekarz zdecydował, że lepiej żebym rodziła.
    Dla mnie byłoby katorgą poród trwający dużo dłużej i mnie takie opisy porodów przerażały.
    Ale ja życzę każdej z Was, aby poród był 'przyjemny' i żebyście były z niego szczęśliwe. Bo tak jak mówię, każda z nas jest inna, inaczej to przeżyje, inaczej postąpi. Ale cokolwiek byście nie zrobiły najlepszą nagrodą jest dziecko na piersi tuż po porodzie :)
    PS. To jest wątek aby opisywać dobre porody wg autora a nie wg opinii innych. Może przy drugim porodzie spojrzę na niego inaczej i stwierdzę czy był lepszy czy gorszy.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 stycznia 2017, 23:03

  • Nieukowa Autorytet
    Postów: 3877 6194

    Wysłany: 22 stycznia 2017, 22:24

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    No nie wierze co czytam... ten ostatni opis to jakieś piekło i lawina niepotrzrenych interwencji medycznych! Dobrze Sylvuszka ze ty jesteś zadowolona, ale myślę że większości dziewczyn świadomych swojego ciała i praw włos jeży się na głowie. Wszystko co opisałas można podsumwac jako jeden wielki błąd w sztuce. A ogromne nacięcie to efekt wyciskania dziecka byle szybko byle jak chwytem kristellera...
    MASAKRA.

    Można wiedzieć gdzie rodziłas? Tak ku przestrodze albo reklamie (pewnie są dziewcxyny którym taki poród odpowiada...)

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 stycznia 2017, 22:20

    zakocona lubi tę wiadomość

    0hf8y4n.png
    t2fbolv.png
  • Papcia Ekspertka
    Postów: 225 214

    Wysłany: 23 stycznia 2017, 12:55

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Czytając to, co się tutaj ostatnio dzieje wklejam mój wpis z pamiętnika (trochę skrócony) z porodu 26.04.2015r. napisany 9 dni po :)

    "W sobotę 25 kwietnia wybraliśmy się z Mężem na Kopiec Krakusa, chcieliśmy wywołać Małego na świat ;) na spacerze już czułam, że coś się święci... co jakiś czas miałam skurcze przepowiadające, miałam je też na kilka tygodni przed porodem, ale te zaczynały być regularniejsze i częstsze, podobne do silnych bólów miesiączkowych...

    Nie mogłam spać. O północy zaczęły się regularne skurcze, jak w zegarku - co 10 minut. Wzięłam jeszcze prysznic, jak radzili nam na szkole rodzenia, skurcze się nie wyciszyły, dlatego pomyślałam, że się ZACZĘŁO. Dopakowałam kosmetyczkę, sprawdziłam dokumenty, M się jeszcze zdrzemnął. Skurcze był coraz częstsze - co 9, 8, 6 minut... O 3:30 wyjechaliśmy do szpitala, w aucie skurcze były już co 5 minut, praktycznie co do sekundy :)

    W ambulatorium rozpoznano rozpoczynający się poród i zostałam przyjęta na oddział. Musiałam przebrać się w koszulę porodową, szlafrok i kapcie i tak z M ruszyliśmy z położną na oddział.

    Na trakcie porodowym czekała na mnie kolejna papierologia, na szczęście wypełnianie szpitalnego planu porodu mnie ominęło, bo miałam go już ze sobą (ze strony rodzić po ludzku) i w tym momencie muszę przyznać, że cały poród i po porodzie wszyscy pracownicy trzymali się go skrupulatnie. Polecam mieć taki dokument - oczywiście podpisany przez Was - ze sobą! :)

    W końcu koło 5:30 położna poprowadziła mnie do sali porodowej, omówiła ze mną szczegółowo plan porodu i zbadała (pomyślałam: "o matko! szyjka jeszcze nie zgładzona, rozwarcie na 2 cm - czyli tyle, co 2 dni wcześniej u lekarza, a ja od ponad 5 godzin mam regularne skurcze! będę rodzić 2 dni!"), skurcze były już co 3 minuty, trwały około minuty, ale postępu porodu nie było widać...

    Skurcze były coraz bardziej bolesne i zaczynały boleć mnie również plecy, ale widocznie nie było ze mną tak źle, skoro między 6 rano a 12 oglądaliśmy z M seriale na porodówce :D dobrze, że na szkole rodzenia dawali nam takie przydatne rady, bo zanudzilibyśmy się na śmierć chyba...

    Po 12 skurcze były już ciężkie do zniesienia, najgorsze było to, że położna nie widziała specjalnego postępu, najboleśniejsze skurcze się w ogóle nie pisały na KTG (chyba jestem jakimś dziwnym przypadkiem) i już proponowała mi oksytocynę, na którą na szczęście się nie zgodziłam. Szyjka dopiero się zgładziła a rozwarcie osiągnęło 3 cm. Modliłam się o 4cm i możliwość wzięcia ZZO, jednocześnie przeklinając mój niski próg bólowy. Gaz rozweselający nie dawał mi zupełnie nic, ale M po przetestowaniu zakręciło się w głowie ;P Jedynie skakanie na piłce podczas skurczu i nieoceniona dłoń mojego M silnie dociskająca mój odcinek lędźwiowy jako tako dawały mi ulgę. Podpisałam zgodę na ZZO, podpięto mnie pod KTG, żeby sprawdzić tętno dziecka, najgorsze były bóle krzyżowe. Skurcze nadal praktycznie się nie pisały :P

    Przed 15 położna sprawdziła rozwarcie, coś tam pogmerała i nagle zaskoczona mówi: "Niesamowite... Jest 9cm! Będziemy zaraz rodzić!". W tym momencie poczułam ulgę, wiedziałam, że nie dostanę znieczulenia, ale że koniec jest blisko ;)

    Dosłownie POBIEGŁA po lekarkę i drugą położną, bo ja chwilę po tym miałam już skurcze parte, ledwo zdążyły sobie wszystko przygotować, rozłożyć łóżko i rozpakować zestaw do pobrania krwi pępowinowej, który ze sobą mieliśmy :) przez chwilę musiałam powstrzymywać parcie, to było dość ciężkie, ale jak położna pozwoliła mi przeć, nic mnie nie bolało! To faktycznie jest dokładnie takie uczucie, jak parcie na stolec :P Czułam jedynie lekkie napięcie krocza jak główka już się wyłaniała...

    Dosłownie po 3 skurczach partych maluszek był już na świecie :)26,04 o 15:40 urodził się mały Marek.

    Poród to najpiękniejszy moment w moim życiu i pomimo bólu, nic innego poza dzieckiem się nie liczyło! Tylko ten mały cud :) uważam, że miałam piękny poród, naturalny, bez niepotrzebnych ingerencji medycznych. Mały był 2 godziny na mojej piersi w sali porodowej, tak jak życzyłam sobie w planie, ssał pięknie pierś, urodzony ssak ;)"

    Teraz czekam na drugi poród, stres mnie nie omija, ale wierzę, że tym razem też będzie dobrze, na pewno dam znać :)

    pc288d2.png

    ojxedf9h1wtfir6q.png
  • Wredotka Autorytet
    Postów: 698 697

    Wysłany: 25 stycznia 2017, 00:11

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Wklejam swój opis porodu choć minął ponad rok - miałam naprawdę dobry poród. Zostałam minimalnie nacięta, założono jeden mały szew, po porodzie wstałam i sama poszłam na oddział. Normalnie siedziałam, także nie jest regułą przy nacięciu, że bardziej boli, bo mnie praktycznie nie bolało.

    Generalnie było szybko i znośnie - naprawdę mamy z mężem piękne wspomnienia. Każdej przyszłej mamie takich życzę :)

    W środę stwierdziliśmy z mężem, że czas na wywoływanie Ignasia. Około 3:30 obudziło mnie sączenie wód. Skurcze pojawiły się z godzinę później - regularne, w odstępach 10-minutowych. Poszłam pod prysznic i do łóżka - zaczęły się robić coraz bardziej bolesne i z krótszymi przerwami. Cały czas jednak nie wierzyłam, że tak skutecznie zadziałaliśmy :D Mąż przed 7:00 pojechał do pracy chociaż kilka razy pytał czy jest sens. Około 8:00 wody dalej się sączyły, skurcze coraz częstsze i zaczął odchodzić czop. Stwierdziłam, że pójdę jeszcze odebrać do przychodni moje wyniki badań, bo mogą się przydać. Kiedy wróciłam, zadzwoniłam po męża i pojechaliśmy na IP. Trochę się wyczekaliśmy, bo była jakaś kumulacja przyjęć. Cały czas żartowaliśmy, że jeden raz wystarczył :D W między czasie zadzwoniłam do swojej położnej - nie do końca wierzyła, że mnie przyjmą, bo skurcze były regularne, ale krótkie (30-40 sekund). Po przyjęciu trafiłam na salę - 3 cm rozwarcia. Skurcze zaczynały być naprawdę bolesne i dłuższe. Byłam niesamowicie wdzięczna, że mąż był ze mną i mnie wspierał. Przy 5 cm zdecydowałam o zzo (po dłuższych namowach położnej). Cewnik założyli ekspresowo, praktycznie nie czułam; cały czas byłam też pod kroplówką ze względu na dodatni GBS. Dostałam dwie dawki znieczulenia i pierwszą fazę porodu zniosłam super (skurcze były bolesne, ale do zniesienia). W godzinę zrobiło się rozwarcie 10 cm i mały zaczął się wstawiać w kanał. I tu zaczęła się masakra. Dostałam za dużą dawkę zzo więc nie bardzo mogłam przeć, a mały schodził z każdym skurczem po ...1 mm. Po półtorej godziny prób parcia, znieczulenie trochę puściło i skurcze parte zrobiły się naprawdę bolesne. Następna godzina była bardzo ciężka, mdlałam i miałam chwile, że myślałam, że nie dam rady. Bardzo wspierał mnie mąż i rewelacyjna położna. Główkę rodziłam długo, bo miał sporą i do tego wychodził z rączką. Stąd też położna zapytała o nacięcie - zrobił mi się krwiak i pęknięcie w tamtym miejscu mogłoby się skończyć krwotokiem. Szczerze to mi było już wszystko jedno, tym bardziej jak powiedziała o minimalnym nacięciu ;) Po urodzeniu główki poszło ekspresowo - zaraz miałam małego na brzuchu i zaczął płakać. Najpiękniejszy dźwięk na świecie :))) Potem leżeliśmy tak w trójkę prawie dwie godziny, mały szukał piersi. W między czasie urodziłam łożysko, a położna mnie zszyła - bez znieczulenia, nieprzyjemne, ale przy jednym szwie do przeżycia. Potem szybko wstałam i udaliśmy się na oddział. Jestem obolała, ale poruszam się bez problemu, a mały wynagradza wszystko :)

    Nie żałuję, że zdecydowałam się na poród naturalny. Poród rodzinny to też była dobra decyzja - widzę, jak mąż bardzo docenia, ile trzeba się namęczyć, żeby urodzić; jak bardzo jest wdzięczny i zakochany w małym. Do tego fantastyczna położna i jej wsparcie,bez którego nie dałabym rady. Cudowne doświadczenie w życiu - choć nie obyło się bez szwów, pęknięcia naczynka w oku i pogorszenia hemoroidów. Patrząc na ten cud obok mnie - warto :))))

    Używałam też żelu Natalis - nie wiem czy pomógł, bo nie mam porównania, ale faktycznie pierwsza faza porodu była krótka, a mały wstawił się w kanał bez problemu (pomimo rączki przy główce).

    0d1y0dw4yn6q5nuq.pngmhsv9vvjs7exhbly.png
    lprkg7rfsh1vaeeq.png
  • betikolec Nowa
    Postów: 1 0

    Wysłany: 28 stycznia 2017, 14:22

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja urodziłam dwoje dzieci, każdy poród był inny, ale najważniejsze dla mnie było i jak się później okazywało również dla moich dzieciaczków to mieć przy sobie swoją położną. Jeśli tylko macie taka możliwość to szczerze polecam, komfort porodu jest dużo dużo lepszy...

    Terapia małżeńska Wrocław
  • Nieukowa Autorytet
    Postów: 3877 6194

    Wysłany: 16 lutego 2017, 12:44

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Opiszę mój drugi porod- pierwszy tez był Dobrym Porodem, ale drugi był cudowny!

    A było tak: 2 tyg temu brzuch się obniżył, od czwartku odchodził czop w kawałkach. Jak juz wylazł a ja chodziłam po ścianach bo miałam tak bolesne i wkurzające przepowiadacze, to zaczęły się nocą prawdziwe skurcze a potem cichly.
    W noc przed- zero skurczy. Rano zaczęły się co 8-12 min i trochę pasm krwi w takim dziwnym przezroczystym sluzie mialam. Dzwonie do męża ze chyba się ruszylo a ten głupek "czy na pewno bo ju się nie chce urlopu marnować a w robocie sajgon". Faceci.
    No więc maz wrócił do domu o 10:00, wypilismy kawę i na luzie na 11:30 zameldowałam się na ip. Po badaniu i papierach - 4cm rozwracia. Na porodówce tym razem zero żywej duszy, wiec 2 położne na wyłączność ;) O 12:00 Wenflon bo gbs+, ktg a potem zazycxylam sobie to czego mnie pobawiano przy porodzie syna. Dostałam TENSa do ręki, kucnelam przy piłce i było super. Ale to urządzenie jest mega! Same krzyzowe a ja czułam je na połowę z tego ile miały faktycznie mocy. Od 13:00 do 14:30 rozwarcie się zrobiło na 8cm, położna zaproponowała wannę. Kolejna genialna rzecz- w 20min przy przygaszonym swietle i zapachowej swiecy poczułam parte, zaraz myk na kozetke i na boku (wiec wertykalnie) starałam się prawie nie przec. Pekniecie pecherza bylo chyba gorsze niz rodzenie glowki.
    Zaraz przylazl lekarz z nożyczkami, naburczalysmy z położną ze veto, obraził się ale odłożył sprzęt ;P
    Padła komenda parcia i na 2 skurczami mała wyskocżyła. Niestety oddala smolke do wód leciutko no ale przez to mi ją zaraz zabtali na 3h obserwacji...
    W każdym razie miałam problem z przytuleniem- pępowiną miała może z 50cm i ledwo dało się mi corcie położyć na kroczu.

    Cały porod był prawie nie bolesny, 1 faza trwała niecałe 3h, parcie: 8 minut. Skurcze parte były mega intemsywne ale udało mi się wypiera powoli. Nie pękłam w ogole- po wyjściu ze szpitala czuje się jakbym w ogóle nie rodziła. ;)
    Takiego hotelowego traktowania przed i po porodzie się nie spodziewałam. Rodziłam w Szpitalu Miejskim im Raszei w Poznaniu.

    bebag, Dariah lubią tę wiadomość

    0hf8y4n.png
    t2fbolv.png
  • Dariah Autorytet
    Postów: 7066 3847

    Wysłany: 20 lutego 2017, 16:52

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Nieukowa,
    tak jak pisalam w watku o szpitalach w Poznaniu, wanna w Raszei to cudo :)
    Ja nie mialam TENS..ale dobrze wiedziec ze faktycznie dzialq, choc ja nie mialam krzyzowych, chyba...w zasadzie bolala mnie tylkl kosc ogonowa...tylko i to bardzo mocno ;)
    Ciesze sie ze tym razem skorzystalas z wanny :)

    09.09.2016 2860g szcześcia i 48cm do całowania ♡♡
    w5wqvut11x85dyxn.png
    20.02.2020 3370 g szczęścia i 54 cm do całowania ❤️❤️
    74di20mmq3o11a0n.png
  • Vriola Przyjaciółka
    Postów: 103 51

    Wysłany: 7 marca 2017, 11:28

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja miałam super poród. Drugie dziecko po 13 latach przerwy - wszyscy twierdzili ze taka przerwa to jak pierwszy. Zaczęło się wieczorem skurczami bezbolesnymi co 10 min. Wiedziałam że to już bo nie miałam nigdy przepowiadajacych. Takie zupełnie bezbolesne trwały do 5 rano wtedy odeszły wody a skurcze zaczęły być odczuwalne lekko jak na okres. Ok 7 chyba z nerwów skoczyło mi cisnienie wiec mimo braku bólu postanowiliśmy jechać na IP. Tam okazało się ciśnienie ok ale ustały prawie skurcze znowu ledwo bolesne. Ok 9 trafiłam na ssle oczekiwań tam trochę zaczęło boleć ale bez szału. Okazało się po chwili ze są juz 4 cm rozwarcia. Wysłano mnie pod prysznic, spędziłam tam ok 40 min miałam kilkanaście bardzo bolesnych skurczy. Z tamtąd biegiem na porodówkę bo okazało się ze jest już 8cm!!! Ledwo połączyli KTG a już miałam parte.. . Które przy takim ekspresie bolały najbardziej. O godzienie 11.13 mały był już z nami. Bóle trwały niecałe 2 godziny :) udało się bez nacinania. Po porodzie założono mi jeden szew :) żyć nie umierać.

    Nieukowa, coffee2 lubią tę wiadomość

  • Magda_lenka Autorytet
    Postów: 394 389

    Wysłany: 27 kwietnia 2017, 22:26

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    ja rodziłąm w 2015 roku ale jakoś nie miałam kiedy opisać a teraz zmobilizował mnie do tego drugi nadchodzący poród :)
    Około północy zaczęły wybudzac mnie skurcze i potrzeba na "2" wiec tak latałam do łazienki na zmiane z przysypianiem. Ok 2 poszłam pod prysznic bo skurcze byly coraz mocniejsze i czestsze. Po prysznicu nic nie przeszło wiec po 3 zebralismy sie do szpitala. O 3.30 byłam przyjeta na IP z rozwarciem 4 cm. Ktg i papierologia troche czasu zajęły. Przeszlismy na porodówke. Po chwili przyszła lekarz, badanie-6 cm :) do godzny 5 siedziałąm na piłce i rozmawiałam sobie z mężem na skurczach miażdżąc mu ręke :P ale nie było tak źle, położne bardzo w porzadku, żartowały, były miłe. po 5 badanie- 9 cm. Położna przebiła pęcherz płodowy, coś tam naciągnęła i po chwili było 10 cm. SKurcze parte- 10 minut i o 5.40 urodziła się nasza córeczka. Bardzo dużo dało mi to,ze mąż był cały poród ze mną.
    Niestety miałam małe powikłąnia w połogu,a el to już mniej ważne. Sam poród byl bardzo dobry :)
    Rodziłam w Tarnobrzegu.

    5qptx9z.png
    fybd8x1.png
  • Werix Autorytet
    Postów: 1218 958

    Wysłany: 15 maja 2017, 13:57

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mój poród był piękny.

    Było 7 dni po terminie i następnego dnia miałam jechać na wywoływanie, czego bardzo nie chciałam. W ogóle byłam przeciwniczką wszelkich niepotrzebnych ingerencji medycznych (i w sumie nadal jestem). Od kilku dni plamiłam i miałam lekkie twardnienia brzucha. Tego dnia obudziłam się o 12 w nocy, czując, że coś się dzieje. Poszłam do toalety, coś ze mnie pociekło, ale leciutko i nie wiedziałam czy to wody, bo nawet papierek lakmusowy był zielony, a nie granatowy. Liczyłam więc skurcze przez aplikację na telefon i o 2 widziałam już, że były regularne. Pojechaliśmy do szpitala.

    Na IP odeszły mi wody w trakcie badania. Miałam 4 cm rozwarcia, a skurcze zaczęły być bolesne. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że w trakcie ich trwania było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie, przed czym nikt wcześniej mnie nie ostrzegał, a chodziłam do szkoły rodzenia. Na sali porodowej położona omówiła ze mną plan porodu, zrobiła KTG, bujałam się, trzymając łóżka, a potem poszłam pod prysznic. BAJKA! Skacząc na piłce i polewając się gorącą wodą, nie czułam skurczy w ogóle. Narzeczony puszczał mi muzykę i tak sobie siedzieliśmy. Po 1h musiałam wyjść na kolejne KTG. Znów bujanie i prysznic.

    Tak minęło kilka godzin (a od pierwszych skurczy 9h). Lekarka zbadała mnie, a tu… nadal 4 cm rozwarcia. Powiedziała, że chce mi podać oksytocynę. Trochę się podłamałam, ale wiedziałam, że muszę się zgodzić dla dobra Małego. Poprosiłam wcześniej o znieczulenie, bo słyszałam, że oksytocyna strasznie boli, więc bałam się jej. Czekając na anestezjologa dostałam takich skurczy, że myślałam, że zejdę. Nie mogłam uleżeć. Wtedy tego nie wiedziałam, ale to były już parte. Lekarka zbadała mnie jeszcze przed podaniem ZZO, a tu w ciągu kilkunastu minut z 4 zrobiło się 8 cm rozwarcia. Śmieję się, że wystraszyłam się oxy ;p

    Czekaliśmy na pełne rozwarcie, a ja darłam się wniebogłosy. Zawsze zastanawiałam się, czy to możliwe, że to tak boli, że te kobiety tak muszą wrzeszczeć. Śmiałam się z nich, nazywając je piosenkarkami  Sama byłam chyba operową divą!  Ale był to krzyk nie tyle z bólu, co z niemożliwości poradzenia sobie z tą siłą, która kazała mi przeć, a ja musiałam się powstrzymywać. To było coś niesamowitego! Nie wiedziałam, że moje ciało może mieć taką moc! Jakbym miała w sobie tsunami!

    W końcu przyszła lekarka i położna była gotowa do odbioru porodu (po około 1h od pierwszy partych skurczy). Byłam podpięta pod KTG, bo wtedy o tym nie wiedziałam, ale na skurczach Małemu spadało tętno (był owinięty pępowiną i miał rączkę przy buzi). Pokazały jak mam przeć i po trzech partych urodził się mój syn: najpierw głowa, potem rączka. Dostałam go na piersi i miałam łzy w oczach. Położna mnie szyła: miałam sporo ranek w środku od zatarcia tą rączką i małe nacięcie (3 szwy zdjęte po 5 dniach), którego w ogóle nie czułam! Dopiero narzeczony mi powiedział, że je zrobili. Położna była cudowną kobietą w typie Matki Teresy, która odwiedziła nas już w sali poporodowej. Zszyła mnie tak, że wyglądam lepiej niż przed porodem. Śmiejemy się, że zrobiła ze mnie dziewicę ;)

    Poród będę pamiętać do końca życia i naprawdę dziewczyny, nie bójcie się rodzić naturalnie. Dla mnie to +1000000 do pewności siebie, taka moc i siła na całe życie. Przekonanie, że mogę dokonać czegoś tak niesamowitego! Z porodu pamiętam nie ból, dyskomfort czy oczekiwanie, ale właśnie tę moc! Cieszę się, że udało mi się urodzić bez znieczulenia, że mogłam to przeżyć całą sobą, świadomie i do końca. Chociaż wyobrażałam sobie poród inaczej, że będę rodzić na stojąco, że nie będę krzyczeć tylko medytować, to porodu, którego doświadczyłam, nie zamieniłabym na nic innego. Pamiętam te łzy w oczach narzeczonego i to małe ciałko położone mi na piersiach, ten uśmiech i telefony radości. Życzę wszystkim, które czekają, tego samego doświadczenia.
    Rodziłam w Bydgoszczy w MSWiA i polecam gorąco tę porodówkę. Super warunki (zarówno sala porodowa jak i poporodowa), świetny personel.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 maja 2017, 17:01

    mania 89 lubi tę wiadomość

    17u9ha00otchcgqb.png
  • Szaron Autorytet
    Postów: 728 391

    Wysłany: 13 czerwca 2017, 09:04

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Od miesiąca ani jednego dobrego porodu? :(
    Dziewczyny zlitujcie się nad tymi co siedzą i odliczają dni i godziny. Ten wątek jest najbardziej pozytywnym i podnoszącym na duchu wątkiem na belly.

    tb7382c324e9cpbx.png
  • zimowa stokrotka Autorytet
    Postów: 811 478

    Wysłany: 13 czerwca 2017, 17:50

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja uważam że miałam dobry poród mimo lekkiego strachu. Rodziłam teraz 3-4czerwca na miesiąc przed terminem, także wcześniaczek (chociaż w szpitalu uznali ze tylko datą porodu :) ).
    Koło 12 w sobote odeszły mi wody. Zero pabimi tylko krzyknęłam na cały dom że ze mnie leci. Akurat byliśmy z mężem u mojej mamy. Wszyscy w biegu szukali kluczyków do auta, zbierali rzeczy które mieliśmy ze sobą i wio do samochodu. A pod blokiem wyjazd z parkingu zablokowany. Jakiś bieg sobie urządzili, strażavy pilnowali porządku. Moja mama do nich biegnir i mówi że muszą ją wypuścić bo córka rodzi, strażak podobno się na nią popatrzył poszedł do drugiego i mówi "o kur** tam rodzą, musimy ich wypuścić" :).
    Pojechaliśmy szybko do nas do domu po torby, a 30 minut później byliśmy w szpitalu. Ja spokojnie zalałam całą izbę przy badaniu i się śmieje że jak w komedii najpierw wody a potem dopiero akcja. To śmiali się że mój organizm sobie wszystko nie od tej strony zaczął bo nie miałam skurczy. Przebrali mnie, przemyli i na porodówkę. Ja tylko przeprosiłam za bałagan który zrobiłam xd
    Na porodówce stwierdzili że ja za szybko to nie urodzę. Może rano coś się zacznie i żebym męża do domu wysłała a sama poszła spać. Nawet kolacje dostałam.
    Jakoś koło 17 dostałam pierwszych skurczy takich regularnych, ale na ktg cisza. Nie chcieli mi wierzyć. O 22 to już na prawdę zaczynało być mniej przyjemnie i mówie że mam skurcze tak co 5 minut. Zabrali na badania i mówią że nic się nie rusza. Na USG kobitka tylko widziała że na prawdę mam te skurcze i powiedziała że ona wierzy że do rana będę mieć syna przy sobie.
    Przed 24 przyszedł lekarz i mówi żeby spać bo o 5 dostanę oksytocyne o 6 sprawdzą crp i jak za mocno wzrośnie to cesarka, bo boją się dać antybiotyk w związku z alergią.
    Jakoś chwilę później zaczęłam łazić jak niedorozwinięta i dzwonić do męża ze łzami w oczach że ma przyjechać bo coraz mocniej boli i ja nie wiem czy rodzę czy nie rodzę ale ma być i już. Jak łaziłam po korytarzu to złapał mnie skurcz że aż pisnęłam i obudziłam położną a ta lekarza no i bez większego przekonania że oni mnie zbadają. A po badaniu wow 4 cm. I pytanie o znieczulenie. TAK TAK TAK! Wszystko zeby tylko mniej bolało bo do 10 cm to ja ich pozabijam. Przyszła jakaś anastyzjolog bez humoru (chyba musieli ją obudzić i dlatego była taka dziwna). Zrobiła co swoje i poczułam błogość. Akurat jak już działało znieczulenie to przyszedł mąż i mojej mamie mówi że ja chodzę śmieje się i żartuje to powiefziała że mogli nie przyjeżdzać. Rodziców do domu odesłałam bo nie wiem ile to potrwa, mąż został za chwilę badanie i hym... No ruszyło się mega. Nagle słyszę że za jakąś chwilę to będę rodzić i żebym sobie pochodziła.
    Potem poczułam silną potrzebę pójścia do toalety na 2. Położna mówi ze ok tylko nie przyj :p . co się okazało chciało mi się ale rodzić dziecko. Chwilę później już parłam i wypychałam małego. Ostatnie parcia miałam bez skurczy bo małemu zaczęło spadać tętno. Wcześniej zostałam lekko nacięta, ale nie żałuje. Moja kruszynka wyszła na świat. Był na mnie raptem jakieś 5 minut i zabrali go na badania z racji wcześniactwa.
    Jedyny minus to otwarte okno przy porodzie. Mały miał przez to nieprawidłowy odcień skóry, bo nikt się w pore nie zorientował.
    Łożysko to już była bułka z masłem. Właściwie samo wypadło.
    Dla mnie najgorsze było szycie. Znieczulebie na skóre średnio działało a w miejscu gdzie miałam jakieś otarcie to już w ogóle bolało że aż krzyknęłam (i tylko w tym momencie).
    Po wszystkim od razu mogłam chodzić i latać, ale może przez to że chciałam iść na intensywną do małego (był tam tylko 11 h)
    Wszystko trwało dość krówko jak na pierwszy raz bo o 12 w sobote wody, a o 3:38 w niedziele mały był już na świecie. :)

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 czerwca 2017, 07:40

    mania 89, Szaron, gabi544, Chusy lubią tę wiadomość

    o148i09kzitj1pv1.png
    mhsvi09k321kr4xp.png
  • Chusy Autorytet
    Postów: 1373 1403

    Wysłany: 21 czerwca 2017, 23:07

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Gratulacje stokrotka : )

    Juz jestem na tym etapie ze poczytuje niesmialo opisy porodow takze dziewczyny wrzucajcie tutaj ile sie da :D Zostal mi miesiac wiec podbudujcie mnie troche :D!

    nzjdlhb8v0nmkzhl.png

    1usa9vvjl7oudlln.png

    ex2bqps6duldk0td.png
  • Marcowa2017.23 Autorytet
    Postów: 981 207

    Wysłany: 25 czerwca 2017, 22:39

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    .

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 lipca 2018, 11:21

    Magda_lenka, Chusy, Nalunia, mama78, szarlo lubią tę wiadomość

    3i49f71x2dxie3wa.png
‹‹ 7 8 9 10 11
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

Test owulacyjny. Jak działają testy owulacyjne i czy są skuteczne?

Testy owulacyjne są jednym z najprostszych narzędzi do samodzielnego wykrywania dni płodnych i zbliżającej się owulacji. Przeczytaj jak działają testy owulacyjne, jak je prawidłowo wykonać, ile kosztują i czy można im zaufać w 100%. Podpowiemy Ci również jak skutecznie zwiększyć działanie testów owulacyjnych! 

CZYTAJ WIĘCEJ

Zespół PCOS – czym jest i jak z nim walczyć?

PCOS to jedno z najczęstszych zaburzeń endokrynologicznych. Jak się objawa? Jakie są metody leczenia? Czy Zespół Policystycznych Jajników może utrudniać zajście w ciążę? 

CZYTAJ WIĘCEJ

Testy hormonalne w leczeniu niepłodności

Problemy hormonalne są jedną z najczęstszych przyczyn trudności z zajściem w ciążę. Jakie testy hormonalne warto wykonać podczas diagnostyki i leczenia problemów z płodnością?

CZYTAJ WIĘCEJ