X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Poród Gdzie rodzić w Krakowie?
Odpowiedz

Gdzie rodzić w Krakowie?

Oceń ten wątek:
  • Etoilka Autorytet
    Postów: 967 1646

    Wysłany: 13 września 2017, 09:49

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    tere85 wrote:
    Powiem gdzie nie rodzić

    Gdzie? :)

    h84f3e5e7aigw4hm.png
    mhsvcwa15qvcnn0c.png
  • anirac Nowa
    Postów: 1 0

    Wysłany: 22 września 2017, 14:26

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Rodziłam w Żeromskim pod koniec lipca.
    Minęły prawie dwa miesiące i teraz mogę już spokojnie opisać ten szpital.
    Miałam CC - zaplanowaną, bo dziecko było ułożone miednicowo. Przyjęcie do szpitala, wypełnienie dokumentów - tu wszystko ok. Szybko, miło, pomimo kolejki (kilka dziewczyn w tym samym terminie miało mieć CC). Co prawda wysłali mojego męża po oryginały dwóch badań (miałam ich ksera, ale uparli się, ze pieczątka jest mało widoczna) i mąż gnał z Huty do centrum by pobrać z poradni, do której chodziła jeszcze raz te same badania. Mnie w tym czasie już przygotowywano do zabiegu. Sądziłam, że będzie wszystko trwało dłużej, a w efekcie mąż ledwo zdążył- dosłownie biegł po korytarzu kiedy ja wchodziła już na salę operacyjną. Zdążył mnie tylko pocałować, zanim drzwi się za mną zamknęły. Pielęgniarka, która mnie przygotowywała do operacji - bardzo miła i konkretna (w sumie to dzięki niej zdążyłam się jeszcze zobaczyć z mężem, bo odwlekała moje wejście na stół operacyjny, widząc, że ciągle dzwonię do męża - gdzie jest...) Ponieważ nie zadziało na mnie znieczulenie (podane dwukrotnie), dostałam za trzecim razem totalną narkozę. Wybudzono mnie po kilku godzinach, więc nic nie wiem na temat swojego porodu, natomiast ból po i dalsze godziny - to był już koszmar - potrójna narkoza dawała o sobie znać. Miałam jednak przy sobie fantastyczną położną - która bardzo o mnie dbała. Za tą panię i tę, która mnie przygotowywała do operacji - jestem bardzo wdzięczna.
    Reszta pozostawia wiele do życzenia, dam może w punktach:
    1/ maż jest obcokrajowcem i nie wiedział co się dzieje (kiedy nie zadziałało znieczulenie i zebrało się konsylium lekarzy i co chwila ktoś wchodził i wychodził z sali operacyjnej). Kiedy lekarka wreszcie wyszła, żeby go powiadomić co i jak i zaczęła szybko mówić i to słownictwem medycznym, to mąż po polsku powiedział, że nie wszystko rozumie, więc czy mogłaby by mówić wolniej... Na co ona: "to nie mój problem i co ja mam z panem zrobić?" i odwróciła się i sobie poszła, zostawiając go totalnie zdezorientowanego.
    2/ wieczorem kiedy już byłam wybudzona - przyszła jakaś baba (mówię to ze swojego punktu widzenia, bo się nie przedstawiła, nie powiedziała kim jest) i zaczęła od słów, że jest 24 h na nogach i mam zdecydować co z tą witaminą K. A ja totalnie nie wiedziałam o co chodzi i kto to jest. Okazało się, to to była ta "przemiła" lekarka, która olała męża. Ponieważ nie chcieliśmy szczepić dziecka w pierwszej dobie (podpisałam dokument na to, że będę szczepić później), a ktoś podszedł ze strzykawką do dziecka, to mąż nie wyraził zgody, bo nikt mu nie wyjaśnił co to jest, więc sądził, ze to szczepionka. Ja leżąc w łóżku, nie bardzo jeszcze wiedząc o co i jak, widzę jakąś lekarkę, która z pretensjami powtarza drugi raz jak to dyżuruje już całą dobę i ze zdenerwowaniem reaguje na moją prośbę by jeszcze raz mi wyjaśniła w czym problem z tą witaminą K. Była bardzo niemiła! Zdecydowaliśmy się na kropelki, a w szpitalu powiedziano nam, że kolejne dawki dostaniemy na receptę w aptece (przy czym recepty oni nam nie wydadzą - bo o nią poprosiłam. Mam się udać do lekarza zaraz po wyjściu do szpitala po tę receptę)
    3/ Kiedy zgłaszałam, ze bardzo mnie ciągnie rana, powiedziano tylko opryskliwie: "przecież cesarkę miała pani" (no tak - że też sama się nie domyśliłam!). W domu zdecydowałam się odkleić plaster. Okazało się, że przylepiono mi go klejem do szwu, a gaza była 3 cm wyżej nad cięciem!!! No to jak się miało nie ciągnąć ??!! Mąż był w szoku.
    4/ Położna, która mnie pionizowała w nocy - smok wawelski. Upiorna baba, która ewidentnie nie lubi swojej pracy. Ja wykonywałam grzecznie wszystkie polecenia, chciałam być miła i za wszystko dziękowałam, nawet jak mnie ktoś opieprzał (ale ja naiwna byłam! - ale to mój pierwszy poród), więc zniosłam jej docinki, co tak długo robię w łazience (była ok. 5 minut), trzymając w jednym ręku cewnik, w drugim drenaż, w zębach koszulę, miałam się w takich warunkach sama umyć i osuszyć. Ona nie zamierzała mi pomóc. Inna dziewczyna, która leżała ze mną na sali - miała lżejszą cesarkę, była bez drenażu, ale się rozpłakała i wtedy ta baba odrobinę zrobiła się uprzejmiejsza w stosunku do niej (ale bez cudów).
    5/ Wypisano mnie w sobotę, w trzeciej dobie od przyjęcia do szpitala (ledwo chodziłam), dziecko miało żółtaczkę - ale uznano, że to nic groźnego, kazano zgłosić się pediatry za 2 dni (a więc w poniedziałek). Zrobiłam to - szukając od rana jakiegokolwiek lekarza (bo nie byłam przygotowana na konieczność tak szybkiej wizyty). W przychodni, do której poszłam z noworodkiem - zrobili tylko wielkie oczy, że pierwszy raz widzą położnicę po ciężkiej cesarce z 5 dniowym maluchem u nich na wizycie. Że to tylko znęcanie się nade mną i dzieckiem, bo nic się przecież nie działo...
    6/ okazało się, że witamina K w dawce, która jest zalecana do podania- jest niedostępna w Polsce i w żadnej aptece jej nie dostanę (mają ją tylko szpitale). Kiedy zadzwoniłam do Żeromskiego z tą informacją, powiedziano mi, że jestem nieudolnym rodzicem, że nie umiem zakupić tej witaminy (!) i oni w żadnym wypadku jej nie wydadzą. Mam sobie dzwonić do ministerstwa zdrowia, żeby dowiedzieć, która hurtowania ma zgodę na sprzedaż tego leku (!)
    Pomógł mi szpital na Siemiradzkiego. Tam lekarz jak usłyszał tę historię, powiedział tylko: nigdzie pani nie kupi tego leku w Polsce, dla dobra dziecka wydajemy go pani, (chociaż nie u nich rodziłam). Kiedy poinformowałam Żeromskiego, że mylą się co do tej witaminy K i nie mam jest w Polsce + to co powiedział mi lekarz z Siemiradzkiego, stwierdzili: żaden szpital w Krakowie nie wydał pani tej witaminy, bo nie byłam ich pacjentką. Kiedy mówię, że i owszem i podałam nazwę - to baba prychnęła jadowicie: "to ciekawe jak oni ją rozliczą i zaksięgują" (!) No comments.
    Ps. Trzecią dawkę leku - mąż przywiózł z Austrii (tam jest do kupienia w aptece)
    7/ Z karty wypisu dowiedziałam się, że dziecko miało kolizję pępowinową. Nikt mi o tym nic nie powiedział (ani mężowi). W sobotę przy wypisie kiedy chciałam porozmawiać z lekarzem o tym moim porodzie - nie było tych co mnie operowali na dyżurze. Więc dzwoniłam w kolejnych dniach. Od lekarza dyżurującego usłyszałam, że mam sobie kupić młotek i wybić takie pytania z głowy! (DOSŁOWNIE!)
    Bo owinięcie pępowiną jest nic nie znaczące przy cc (według niego), a ja się przesadnie interesuję szczegółami (!). Kiedy wreszcie udało mi się skontaktować z lekarką, którą mnie operowała - ta powiedziała, ze już nie pamięta gdzie ta pępowina była.

    Tyle mojej historii...

    Aha - naiwnie mąż jeszcze kupił czekoladki położnym kiedy wychodziłam ze szpitala (nie wiedziałam wtedy jeszcze o tym kleju na szwie, o tym jak potraktowano męża, a on nie chciał mi nic mówić, żebym się nie denerwowała, nie widziałam o przyszłym problemach z wit. K, itp.)

    Mamy zdrową i śliczną córeczkę i to jest najważniejsze. Ja doszłam już do siebie (powiedziano mi, że jestem wytrzymała, więc mnie wypisują tak szybko). Na ile to zasługa szpitala? Chyba bardziej powinnam podziękować swoim genom.

  • nanu Autorytet
    Postów: 469 233

    Wysłany: 3 października 2017, 13:02

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Gdyby któraś była zainteresowana Narutowiczem to donoszę, że nic się nie zmieniło od kiedy rodziłam pierwszy raz cztery lata temu :)

    Dalej nie mam zastrzeżeń co do warunków (nie licząc posiłków i wyleżanych i skrzypiących łóżek, no ale to wiadomo) i opieki. Nie mam żadnych uwag co do położnych (najpierw zajmowała się mną jedna, a sam poród odebrała druga, bo akurat była zmiana) i potem na oddziale.

    Zauważyłam jedną zmianę na plus gdy chodzi o dokarmianie - dawniej czasami trzeba było "powalczyć" o otrzymanie mieszanki (jedne pielęgniarki wydawały bez żadnego "ale" dokładnie tyle ile się chciało, a inne najpierw musiały dokładnie wypytać dlaczego nie karmi się piersią lub odciągniętym pokarmem; sprawdzały piersi i czasami odsyłały bez mleka każąc dalej próbować przystawiać). Obecnie buteleczki stoją "na wyciągnięcie ręki" i wystarczy tylko powiedzieć pielęgniarkom, że przyjechało się po mleko i można wziąć ile się potrzebuje dla dziecka. Mimo, że ja problemów z pokarmem nigdy nie miałam to jednak bardzo dobrze, że doszło do takiej zmiany bo nie jeden raz widziałam zapłakane lub wściekłe matki, bo nie udało im się "wywalczyć" mleka lub dostały ale musiały się o nie wykłócać.

    To tak ogólnie. W razie szczegółowych pytań można pisać :)

  • gh22 Nowa
    Postów: 1 0

    Wysłany: 4 października 2017, 11:50

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Czy możecie polecić jakąś położna z Ujastka? Umawiałyście się z nią prywatnie czy przez formularz na stronie szpitala ?

    Pozdrawiam :)

    gh22
  • Yerenia Autorytet
    Postów: 639 235

    Wysłany: 11 października 2017, 16:00

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    gh22 - ja się umawiałam poprzez formularz szpitala i chyba tylko tak się da to u nich załatwić (z tego co się orientuję).
    Położną przydzielił mi szpital, miałyśmy już jedno spotkanie. Mam dzwonić jak tylko cokolwiek się zacznie, to będziemy się prowadzić przez telefon na początku.

    f2wl3e5e6qkxv1kk.png
  • myszka 30 Autorytet
    Postów: 509 334

    Wysłany: 11 października 2017, 16:01

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja równiez rodzilam w Narutowiczu (4 mce temu) i w przeciwienstwie do nanu nie polecam. Owszem sale poporodowe jak i porodowa sa dobrze wyposarzone itd ale personel zostawia wiele do zyczenia. Moze gdy wszystko przebiega wporzadku (porod i po) to moze inaczej traktowane sa osoby. W moim przypadku byly komplikacje zarowno w czasie porodu jak i po ( nie moglam sie nawet obrocic na lozku nie mowiac o chodzeniu) a rodzilam SN. Bylismy tam tydzien i to byl najgorszy tydzien w moim zyciu. Zamiast mi pomoc to ciagle mieli do mniej jakies ale i pretensje jakby to byla moja wina, ze nie moge zajac sie dzieckiem. Przez dzien maz sie nim zajmowal a i tak sie im to nie podobalo. Brali malego na noc to nawet nie chcialo im sie go normalnie karmic, tylko mial zrobiony rulon z pieluchy i wlozona byla w niego butelka. Caly czas przez noc byl "podpiety " do mleka, pozniej nie moglam sobie z nim radzic bo ciagle chcial jesc a raczej chcial smoka. Gdy meza nie bylo to pomagala mi kobieta ktora lezala obok mnie bo na personel nie moglam liczyc. Pomimo, ze juz we wczesniejszej fazie porodu wspomnialam im, ze chce znieczulenie to go nie dostalam, bo niby anestezjologowi przedluzal sie zabieg (czekalam 5 h). Pdsumowujac nie polecam tego szpitala chyba, ze ktos da sobie rade sam ze wszystkim czego nie mozna przewidziec (jaki bedzie porod).

    relgi09kd6xm2d0n.png
    f2wl3e5e5qc78nw6.pngklz99vvjfs70t8uz.png
  • nanu Autorytet
    Postów: 469 233

    Wysłany: 12 października 2017, 17:23

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Myszka, różnie niestety bywa. Ja po poprzednich dwóch porodach siedziałam z dziećmi w szpitalu ponad tydzień, też wyszły pewne komplikacje i też nauczyli mi dzieci smoka gdy leżało na noworodkach przez 4 doby (córka) lub na wcześniakach (syn). Jednakże pierwsze słyszę o tej butli. Każda pielęgniarka tak robiła i to każdej nocy? Jak moje dzieci leżały pod opieką pielęgniarek to normalnie karmiły je co te 3h przez 20 minut, nigdy nie spotkałam się z taką praktyką. Jedyne "usprawiedliwienie" jakie widzę to że akurat wtedy miały "nawał" dzieci i nie wyrabiały. A tak niestety bywa...

    Szkoda, że miałaś takie doświadczenie i to trochę smuci/przeraża, że w niemal każdym szpitalu w Polsce można zostać tak potraktowanym.

  • myszka 30 Autorytet
    Postów: 509 334

    Wysłany: 26 października 2017, 15:32

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Nanu nie wiem czy byl karmiony tak kazdej nocy, czy tylko raz sie zdarzylo akurat gdy poprosilam kolezanke z sali, zeby mi go przywiozla ( zawsze sami mi go przywozili ok 6, a wtedy niE), Ale gdyby to byl jednorazowy incydent to chyba raczej nie przyzwyczail by sie tak szybko do smoka. W karcie karmien oczywiscie wszystko bylo ok, ze niby karmiony co 2 h. Akurat wtedy nie mieli na noworodkach duzo dzieci, z moim bylo max 2 lub 3, wiec nie duzo.

    relgi09kd6xm2d0n.png
    f2wl3e5e5qc78nw6.pngklz99vvjfs70t8uz.png
  • Mikik_09 Nowa
    Postów: 4 0

    Wysłany: 27 października 2017, 08:10

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Szczerze polecam Rydygier i położną Renatę Słoniewską. To był mój pierwszy poród i dostałam bardzo duże wsparcie położnej. Wcześniej ustaliłyśmy plan porodu, rozmawiałyśmy o wszystkim. Poród sn, bez nacięcia, wertykalnie. Zgodziłam się na obecność studentki, która okazała się pomocna

    Mikik_09
  • katrina Autorytet
    Postów: 659 350

    Wysłany: 27 października 2017, 09:09

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Cześć dziewczyny! Prosimy o lajki dla Kubusia :)

    https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1957842834231812&id=175483942467719

    relgx1hpnsuaq9hd.png
  • Anelka Koleżanka
    Postów: 58 51

    Wysłany: 2 listopada 2017, 22:54

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Hej możecie napisać coś o CC w Koperniku?

    Ogólnie co do porodu przygotować bo na stronie Kopernika żadnych info nie ma :/

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 listopada 2017, 23:29

    yUD8p2.png VcYSp1.png
  • Mammy77 Nowa
    Postów: 1 0

    Wysłany: 4 listopada 2017, 15:40

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Bardzo polecam prywatną klinikę Femina na Kostrzewskiego. Rodziłam tam pół roku temu.

    Mammy77
  • la_ Nowa
    Postów: 1 1

    Wysłany: 4 grudnia 2017, 19:28

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Shantelle wrote:
    Hej :)
    Ja też planuję poród w Kopernika. Połowa grudnia. Mój lekarz prowadzący tam pracuje, do tego przemawia przeze mnie opieka dla maluszka.
    Opinie słyszę raczej pozytywne. Ale chętnie poszukam jeszcze. Wiem, że jak na Kopernika nie przyjmują, odsyłają z automatu na Ujastek.


    czesc, jestem tutaj nowa, tez mam lekarza z kopernika tego samego, o ktorym wspomnialas , zastanawiam sie jak to jest z tym odsylaniem i tym jak to jest jak juz trafisz na oddzial, czy jes szansa na to by lekarz prowadzacy byl przy porodzie, jak to bylo w Twoim przypadku. Chcialabym dopytac o kilka szczegolow na priv jesli mogę. Dziekuje z gory. Pozdrawiam.

    Salamandra1 lubi tę wiadomość

  • lena86 Autorytet
    Postów: 317 164

    Wysłany: 1 lutego 2018, 13:44

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Witajcie dziewczyny,
    mam pytanie czy któraś z Was rodziła niedawno w szpitalu Ujastek, jakie ma opinie o szpitalu, personelu itd.

    w4sq43r85k8egy8f.png
  • izula Nowa
    Postów: 3 0

    Wysłany: 8 lutego 2018, 14:11

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Rodzilam tydzien temu w rydygierze w krakowie, to byl moj drugi porod w tym szpitalu i pllecam w 100%. Zarówno porodówka jak i ginekologia bez zarzutu, npopieka neonatologiczna tez bardzo dobra, w porównaniu z 2014 rokiem, kiedy rodzilam po raz pierwszy bardzo dużo zmian na plus, personel duzo mlodszy, w wiekszosci super pomocne polozne i duzo pomocy ze strony noworodkow, naprawde polecam!

    izula
  • tourrr4 Nowa
    Postów: 6 0

    Wysłany: 8 lutego 2018, 17:06

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja jestem dokładnie tego samego zdania co poprzednik :) Nic dodać, nic ująć... :)

    Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi.
  • tym_janek Autorytet
    Postów: 2584 2703

    Wysłany: 5 marca 2018, 01:36

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Czy któraś z dziewczyn tutaj miała może planowane cc w Siemieradzkim, Koperniku albo Ujastku i podzieliłaby się opinią? :)

    Salamandra1 lubi tę wiadomość

    👧🏼 wrzesień 2018
    🧒🏼 sierpień 2020
  • Iwo33 Koleżanka
    Postów: 119 15

    Wysłany: 11 marca 2018, 13:34

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Tak, miałam planowane cc w Siemiradzkim. Trauma. Chciałam wyjść na własne żądanie, nigdy więcej nie chce mieć nic wspólnego z tym szpitalem. Początki super. Trafiłam na najlepszego anestezjologa pod słońcem - dr Langie. Anioł nie człowiek. Dzięki niemu mniej się bałam. Pamiętam jak juz mnie prowadził na salę, obejmowal, wziął aparat żeby zrobić zdjęcie, powiedziałam, że się bardzo boję, on na to: niech się pani nie boi, to przeciez najpiękniejszy dzień w pani życiu. Dostęp do środków przeciwbólowych tez świetny, sale po cc z łazienką, jedzenie smaczne. Czemu więc tak źle wspominam pobyt? Na dzień dobry - zakaz odwiedzin. Ok, rozumiem - grypa. Ale dni otwarte można było zrobić, tak? Odwiedzający nie stanowili zagrozenia, tak? A matki po tydzień nie widziały bliskich, ja dziecko pokazywałam tacie z 2 piętra z okna. Dalej. Syna dostałam po 11h, kiedy ciągle o niego wypytywalam. Pewnie dali by jeszcze później. Juz na sali operacyjnej usłyszałam, żebym sobie nie wyobrażała, że go nie dokarmia (w planie porodu napisałam, że do spadku 10% mają nie dokarmiać - no tak, nie spodziewałam się, że tyle będę czekać na dziecko - w innych szpitalach daja i po 2h). Tata dostal malego do kangurowania na 15 min. Przetrawilam. W nocy karmilismy się, chłopak zuch ssal, ja miałam pokarm od początku. Rano pediatra, spadek wagi i od razu "glodzi pani dziecko", aha, tak, bo przecież 12 h jak go miałam i kiedy pięknie jadl to go glodzilam. Już mnie położna przestrzegala, że tak będzie, żeby się nie dać, ale jak już jest się w środku sytuacji nie tak łatwo nie ulec. Od razu akcja "dokarmiac!". Jak mówiłam, że mam pokarm, to usłyszałam, że dziecko tym się nie naje. Tym? a to ja miałamam jakies dziwne mleko? Mało? A skąd to wiedzieli? I się zaczęło. Specjalistki od laktacji pożal się Boże jedna i druga (z tym, że starsza pani Maria jest bardzo miła i pomocna) nie mają elementarnej wiedzy, od razu przyszły do mnie z mm, a ta młodsza Maria S., która nie powinna w ogóle pracować z ludźmi, a z dziećmi to już w ogóle przystawiala mi do piersi zanoszace się placzem dziecko. Płakał on i plakalam nad nim ja. Kolejne polozne przychodziły i to samo. Tylko pani Agnieszka, wspaniala kobieta, aż się lepiej na sercu robiło. Mówiła, żebym walczyła, żeby nie zmarnować tego, że po cc tak szybko uruchomiła się laktacja, siedziała ze mną, pomagała mi w opiece na tyle na ile mogła. Jak widziała, że mały zrobił kupkę to nie dawała mi go z obrzydzeniem tylko sama zaczęła przewijać! Nie udało się przystawic, ale dodała mi otuchy. W końcu z nerwów zaczęłam odciągac i dawać mu z butelki swój pokarm na zmianę z mm, bo prsyplatala się zoltaczka. Jak powiedziam pediatrze, że nie nie karmie piersią, bo nikt mi nie udzielił pomocy w gruncie rzeczy, a jedynie faszerowali mm to się trochę na nie zezloscila, potem przyszła ta wredna Maria S i na sile przystawila mi dziecko. Pół godziny dziecko plakalo, a ona wpychala go na piers. Wtedy postanowiłam, że jej nie daruje. Chciałam tylko wyjść ze szpitala w końcu - wyszłam, z butelką w ręce. Przez 5 dni żadna pani nie powiedziala, jak wazne jest karmienie piersią! Na noc wystawiały sobie butelki z mm, żeby mamy za nimi nie chodziły. Tak wygląda wsparcie laktacyjne w tym szpitalu. Dopiero położna środowiskowa i doradca laktacyjny pokazały mi, ze można przystawic dziecko nie krzywdząc go. Delikatnie, w spokoju. Wiele nocy bezsennych, ale 2 tygodnie po porodzie mój synek jest karmiony tylko piersią. Nie potrzebne mi sondy, ani nakładki. W kp nie przeszkadza mi nic, pożal się Boże specjalistki nie mają podstawowej wiedzy jak powinna wyglądać technika karmienia. Ktoś powie, cóż takiego się stało. Ano stało się, bo bardzo zależało mi na kp, nie wyobrażałam sobie inaczej karmić, a w szpitalu za każdym razem jak musiałam iść po mm łamało mi się serce. W pewnym momencie uwierzyłam, że nie mam na tyle mleka, że stwarzam zagrożenie dla dziecka. A teraz? Rzeka mleka. Mój synek rośnie jak na drożdżach, mimo, że w szpitalu tak go wymeczyli. Pięknie ssie, wtulony w mamę. Aha, jeszcze jedno. Pionizacja po 27h? Takie zwyczaje myślałam, że odeszły do lamusa. Ogólnie, jeśli komuś zależy na kp, na szybkiej opiece nad maluszkiem, na zachowaniu jak najszybciej bliskości po cc - to niech lepiej wybierze Żeromskiego. W ujastku tez często się zdarza, że szybko dają. Siemiradzki? Tylko do sn i jak macie odwagę nie dać się teoriom, że glodzicie dziecko.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 11 marca 2018, 13:47

    tym_janek lubi tę wiadomość

    12 marca 2017 8 tydz.
    1usa3e5egl73qsg1.png
    Marzylismy o Tobie całe życie - cc 22.02.2018, 58 cm, 3530 gr
  • tym_janek Autorytet
    Postów: 2584 2703

    Wysłany: 12 marca 2018, 13:25

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dziękuję Iwo33 za opinię. Jakby ktoś jeszcze miał jakieś doświadczenia to zachęcam do dzielenia się :)

    👧🏼 wrzesień 2018
    🧒🏼 sierpień 2020
  • Alvareza Przyjaciółka
    Postów: 66 40

    Wysłany: 13 marca 2018, 17:11

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja też ponarzekać mogę na panie od laktacji w Simiradzkim. Jak urodziłam to były u mnie 3. Każda mówiła co innego. Żadna mnie nie słuchała. Miałam ciągle wmawiane, że zaczyna mi się nawał i muszę przykładać dziecko. Ja wiedziałam, że jest coś nie tak bo ból był coraz większy, piersi gorące jak piec a dziecko głodne. A one dalej swoje. W końcu pomogła mi pani Maria (ta tak bardzo nielubiana). Jak dziecko wisiało mi na piersi calusieńką noc (bo się zawzięłam) to wtedy moja laktacja została powoli wyciszana. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej ale tego też nie da się przewidzieć.

    atdcjw4ztte6fk40.png
‹‹ 53 54 55 56 57 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

12 najnowszych rekomendacji dla kobiet cierpiących na endometriozę - łagodzenie bólu i wspieranie płodności poprzez dietę

Endometrioza jest jedną z tych chorób, do której należy podchodzić holistycznie. Jednym ze sposobów, który może pomóc w walce z chorobą i przede wszystkim z łagodzeniem objawów choroby jest odpowiednia dieta. Poznaj 12 najważniejszych zasad zdrowego odżywiania dla kobiet, które cierpią na endometriozę.

CZYTAJ WIĘCEJ

Starania o dziecko, niepłodność? - jak powiedzieć o tym innym?

Często bywa tak, że temat kłopotów z zajściem w ciążę jest owiany tajemnicą. Jak powiedzieć rodzinie i przyjaciołom o Waszych trudnych doświadczeniach związanych z przedłużającymi się staraniami o dziecko? Doświadczony psycholog, który na co dzień pracuje z parami zmagającymi się z niepłodnością - Justyna Kuczmierowska - proponuje napisanie listu. Sprawdź, co powinno znaleźć się w liście do bliskich osób. 

CZYTAJ WIĘCEJ

Masturbacja - 9 najczęstszych pytań o samozaspokojenie!

Masturbacja to jeden z największych tematów tabu - dlaczego tak się dzieje? Czy kobiety się masturbują? Czy masturbacja w związku jest normalna? Kiedy masturbacja może być niebezpieczna, a kiedy może przynosić korzyści? 

CZYTAJ WIĘCEJ